poniedziałek, 30 maja 2016

SŁOWNY GALIMATIAS #4, czyli wybuchowy maj


Ależ to był zwariowany miesiąc! Nowe współprace i jak najlepsze korzystanie z tych już istniejących, założenie Instagrama (wreszcie mam możliwość robienia dobrych zdjęć - KLIK), mnóstwo świetnych premier, spotkań, ludzi, kontrowersje i przede wszystkim - bardzo dużo radości. Dzisiaj więc podsumowanie maja - plus trochę refleksji ogólnożyciowych z tym miesiącem związanych - czyli już czwarty Słowny Galimatias. Zapraszam!

niedziela, 29 maja 2016

TEATR: Nie tak dobre zakończenie, czyli "Małe zbrodnie małżeńskie" (Teatr Polski)




Po moich ostatnich niezbyt dobrych przejściach z Teatrem Polskim (KLIK) byłam bardzo niechętna do szybkiego odwiedzenia tego przybytku po raz kolejny. Stwierdziłam jednak, że właściwe towarzystwo wynagrodzić może nawet najgorszy spektakl - i z takim nastawieniem wybrałam się na Scenę Kameralną na Małe zbrodnie małżeńskie (w reżyserii Bogdana Toszy). I choć spektakl  nie zachwycił mnie tak bardzo jak genialna Smycz (KLIK), to na pewno w paru momentach dał mi okazję do zaśmiania się, a w wielu innych - sposobność do życiowej refleksji.

piątek, 27 maja 2016

KSIĄŻKA: Brytyjska ironia, czyli "Posiadacz" John Galsworthy (Wydawnictwo MG)






Brytyjczycy, ironia, humor, burzenie konwenansów, zdrada, namiętności, miłość, posiadanie, kapitalizm, własność, chciwość - czego chcieć więcej w powieści? A kiedy tematy te okraszone zostaną jeszcze świetnym pisarskim stylem (i genialnym tłumaczeniem), nie ma wyjścia - na kilka godzin, pogrążeni w lekturze, znikniemy dla świata, aż jej nie ukończymy. I choć powieść, o której dziś napiszę, wydana została na początku XX wieku, dalej wywołuje w czytelniku skrajne emocje (co pozwala stwierdzić, że ci, którzy w 1932 roku przyznali jej Nagrodę Nobla, uczynili to zasłużenie). Panie i Panowie, zapraszam na (kolejną) perełkę czytelniczą od Wydawnictwa MG, czyli Posiadacza Johna Galsworthy'ego!

środa, 25 maja 2016

FELIETON: Koniec sztuki, szacunek i fantazja teatru









Wrocław - miasto spotkań, imprez kulturalnych oraz spotkań podczas imprez kulturalnych. Jedną z takowych imprez jest Przegląd Piosenki Aktorskiej - w tym roku już 37. edycja - w ramy którego wchodzą główny konkurs oraz inne wydarzenia towarzyszące (prestiż imprezy podkreśla fakt, że ten, kto na nim nie da o sobie zapomnieć, zazwyczaj otrzymuje przepustkę do kariery, że tak przypomnę sytuację Karoliny Czarneckiej i jej Hera, koka, hasz, LSD), jak np. przedstawienia teatralne. Jednym z takowych w tym roku było 4'12" - i koniec, spektakl-niespodzianka, o którym wiadome było jedynie, że muzykę doń napisał Leszek Możdżer, a za reżyserię (i nie tylko) odpowiadała Agata Duda-Gracz. A, i że na scenie pojawi się ponad setka aktorów z Teatru Polskiego, Teatru Capitol oraz Przeglądu Piosenki Aktorskiej. I że bilet kosztuje... 10 złotych za osobę. Tak więc, skuszona wszystkimi cechami, bilet z radością zakupiłam. I choć po przedstawieniu mam naprawdę rozmaite przemyślenia, i choć z artystycznego punktu widzenia doceniam żart, wiem, że już nigdy nie wybiorę się do Polskiego na premierę (a więc spektakl niesprawdzony).

Ale zacznijmy od początku.

poniedziałek, 23 maja 2016

FELIETON: Osiem kobiet, czyli inspiracja jest wśród nas





Dzisiejszy tekst miał być po prostu zwykłą recenzją. Dotarło jednak do mnie, że w swoim obecnym humorze nie jestem w stanie wykrzesać z siebie żadnej dogłębnej analizy. Gdy już doszłam do tego wniosku, kolejnym, co pomyślałam, było: Poddaję się, dzisiaj posta nie będzie. Po chwili jednak zapytałam samą siebie: Naprawdę chcesz się poddać, bo masz zły nastrój? Włączył się wówczas we mnie duch walki: wokół mnie (nie tylko w najbliższym otoczeniu) jest tyle niesamowitych osób, które robią coś ze swoim życiem - dlaczego więc ja nie mogę? Cóż - okazuje się, że jednak mogę. Szczególnie gdy pomyślę o paru niesamowitych kobietach, które podziwiam, uwielbiam i szanuję. Z tego powodu zapraszam na zestawienie paru wyjątkowych osobowości (również fikcyjnych), które zainspirowały mnie do tego, żeby jednak wstać z łóżka i wziąć się do roboty. 

piątek, 20 maja 2016

KSIĄŻKA: Sugestywna apokalipsa, czyli Maja Lunde "Historia pszczół" (Wydawnictwo Literackie)



Na początek trochę o mnie: czytam głównie w komunikacji miejskiej, przed snem, w poczekalniach i innych sytuacjach, gdy na zagłębienie się w lekturę mam niezbyt dużo czasu naraz, często więc z konieczności robię przerwy. I wbrew pozorom jest to dla mnie dobre - bo moje uczucia podczas tychże bardzo wiele mówią mi o danej książce. Podczas przerw w czytaniu tej, którą dzisiaj opisuję, myślałam głównie o niej, o tym, co już w niej przeczytałam, i o tym, co jeszcze się w niej wydarzy. Między innymi dlatego (bo wyznaczników jest więcej) stwierdzam z całą pewnością, że Historia pszczół Mai Lunde (Wydawnictwo Literackie) jest książką naprawdę wartą przeczytania. I od razu, oczywiście, spieszę tę tezę rozwinąć.

środa, 18 maja 2016

FILM: Nadrabiamy superbohaterskie zaległości, czyli Marvel Cinematic Universe cz. 1











Prawie dwa tygodnie temu w kinach pojawił się film Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, należący do tzw. Marvel Cinematic Universe. W skrócie chodzi o to, że kilka osób ze studia zastanowiło się, do których superbohaterów właściwie ma prawa autorskie, po czym rozpisało sobie OGROMNY plan, obejmujący aktorskie filmy pełnometrażowe, krótkometrażowe i seriale, które należy oglądać w miarę po kolei, ponieważ łączą się one postaciami, wątkami i scenariuszami, tworząc jedną, WIELKĄ, całość. Kapitan Ameryka jest 13. z wszystkich wyprodukowanych filmów (których na razie zapowiedzianych jest 22). I bardzo chętnie poszłabym na niego do kina, tylko że... nie widziałam poprzedniej dwunastki. 

Ale od czego ma się czas wolny? Niedawno zaczęłam więc nadrabiać zaległości. I, powiem szczerze, jestem zachwycona - filmy o superbohaterach autorstwa Marvela po prostu podbiły moje serce (nie mówiąc już o serialach, ale o nich opowiem za jakiś czas). Prezentuję więc dzisiaj krótki przewodnik po Fazie Pierwszej Marvel Cinematic Universe - czyli pierwsze sześć filmów z cyklu. Zapraszam!

poniedziałek, 16 maja 2016

KSIĄŻKA: Współczesna "Iliada", czyli David Gemmell "Troja. Tarcza Gromu" (Dom Wydawniczy REBIS)




Nie tak dawno po raz pierwszy wybrałam się w intrygującą podróż do starożytnej Grecji. Przemierzałam pełną niebezpieczeństw Wielką Zieleń, podziwiałam herosów w jednym sandale oraz Brzydkiego Króla toczącego niesamowite opowieści przy ognisku, zastanawiałam się nad pałacowymi intrygami i kibicowałam kobietom dołączającym się do intensywnej walki o władzę. Dzisiaj dane mi było tę wędrówkę ponowić - wystarczyło zagłębić się w drugi tom trylogii Davida Gemmella, czyli Troja. Tarcza Gromu (Dom Wydawniczy REBIS). I tak, jak do pierwszej części musiałam się najpierw przekonać (KLIK), tak część drugą zaczęłam i skończyłam z uśmiechem i pragnieniem jak najszybszego przeczytania części trzeciej. Dlaczego?

sobota, 14 maja 2016

SERIAL: Maestria aktorstwa, czyli "The Night Manager"



Z niektórymi rzeczami jest tak, że zanim się za nie rzeczywiście zabierzemy, musimy do nich niczym banany przywożone do Polski na statkach dojrzeć. Bo co z tego, że cała społeczność recenzencka mówi, że coś jest super, przyjaciele, których gustom wierzymy, także, i w ogóle wszyscy są zachwyceni i pozytywnie nastawieni do danego dzieła? Przecież my wiemy lepiej. Albo raczej: no właściwie to nie mamy nic przeciwko niemu, ale no jakoś nie chce mi się tego teraz oglądać/czytać. I dopiero po paru dniach, miesiącach czy nawet latach przypominamy sobie o tym tytule, natrafiamy na niego, w końcu oglądamy i się nim zachwycamy. A gdy biegniemy do przyjaciół, by podzielić się z nimi wrażeniami, ci tylko pukają się w czoło, mówiąc, że jesteśmy nienormalni...

...khem. Panie i Panowie, dzisiaj recenzja jednego z najlepszych seriali, jakiego dane mi było ostatnio oglądać. Powitajmy brawami The Night Manager!

czwartek, 12 maja 2016

KSIĄŻKA: Znakomicie zakończona klaustrofobia, czyli Simon Beckett "Zapisane w kościach" (Wydawnictwo AMBER)




Znacie to uczucie, gdy macie robić milion różnych rzeczy, ale trafiacie na książkę, pod wpływem której mówicie No, jeszcze tylko jeden rozdział i biorę się do roboty!, a po trzech godzinach spostrzegacie, że ten jeden rozdział przeistoczył się w dziesięć? Ja ostatnio tego doświadczam go rzadko, ale to chyba sprawia, że jeszcze bardziej je doceniam. Z tego powodu zmieniłam więc wszystkie swoje najbliższe plany (również blogowe, dzisiaj miała być recenzja prześwietnego serialu - ale spokojnie, nie ucieknie) i oddałam się czytaniu i opisywaniu znakomitego kryminału brytyjskiego autora, którego twórczości nie zgłębiałam wcześniej, bo... nie mogłam się przekonać do jego nazwiska. Panie i Panowie, powitajmy Zapisane w kościach Simona Becketta!

wtorek, 10 maja 2016

KSIĄŻKA: Czytamy klasykę #2. Dwie Francje, czyli Stendhala "Czerwone i czarne" (Wydawnictwo MG)



Ostatnimi czasy czytam bardzo dużo nowości, pomyślałam więc, że - dla odmiany - czas na kolejny powrót do przeszłości w ramach cyklu Czytamy Klasykę. Dzisiaj pod lupę bierzemy książkę od Wydawnictwa MG, klasyka literatury francuskiej, dzieło o miłości i polityce, ambicji, poszukiwaniu własnego miejsca w życiu i lekkomyślności. Panie i Panowie, powitajcie Czerwone i czarne Stendhala!

niedziela, 8 maja 2016

FILM: Mamy nowy hit, czyli "#WszystkoGra" (reż. Agnieszka Glińska)







Uwielbiam musicale. Nie wiem, dlaczego, nie wiem, za czyją sprawą - po prostu trafiają do mnie z przekazem. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam trailer #WszystkoGra w reżyserii Agnieszki Glińskiej, wiedziałam, że muszę ten film zobaczyć - nawet pomimo wielu obaw, które żywiłam. No bo jak to - polski musical? W Polsce? Zrobiony przez Polaków? To nie mogło się udać. Cóż - Agnieszka Glińska pokazała mi (i chyba wielu innym osobom), że takie myślenie jest idiotyczne. Reżyserka zrobiła bowiem film, na którym od premiery (piszę ten post w niedzielę, premiera była w piątek, czyli przedwczoraj) byłam DWA razy (i tak, planuję iść trzeci raz), a płytę z piosenkami z filmu przesłuchałam tak z osiem razy. I który, choć ma kilka elementów mogących się nie podobać, jest filmem na mój moment w życiu idealnym i niezwykle motywującym. Ale od początku.

piątek, 6 maja 2016

KSIĄŻKA: Współczesna odyseja w rytmie rock'n'rolla, czyli Virginie Despentes "Vernon Subutex tom 1" (wyd. Otwarte)

Vernon Subutex t. 1

Chyba wszystkie teksty kultury przyrównać można do jakiegoś rodzaju śpiewu czy głosu - jedne to aksamitne, kojące barytony, inne są trafnymi i ciętymi sopranami, kolejne to rozleniwiające alty, przy tym wiele z nich po wybrzmieniu ostatniej nuty pozostanie tylko coraz cichszym wspomnieniem. Najnowsza książka francuskiej pisarki Virginie Despentes, czyli Vernon Subutex t. 1 (wyd. Otwarte) natomiast to KRZYK, WRZASK, ZGRZYT i HUK w rytmie rock'n'rolla, z odgłosami wciąganej kokainy i perwersyjnego seksu robiącymi za perkusję. Czyli: po prostu kawałek ZNAKOMITEJ, nonkonformistycznej prozy, która łatwo nie da o sobie zapomnieć. Ale od początku.

środa, 4 maja 2016

FUTUROLOGIA STOSOWANA #5, czyli majowe co nieco do poczytania i pooglądania


...a tak Nerw Słowa radzi sobie z brakiem internetu i programów graficznych


Dzisiaj pierwsza środa miesiąca, a więc nadszedł czas na kolejną Futurologię Stosowaną! Zobaczymy dzisiaj, co warto w maju obejrzeć, co przeczytać, i ogólnie - na co w ogóle powinno się zwrócić w tym miesiącu uwagę, żeby nieco się ukulturalnić. Nie przedłużając: zaczynajmy!

poniedziałek, 2 maja 2016

KSIĄŻKA: Zmysłowy magnetyzm, czyli Adriana Lisboa "Symfonia w bieli" (Dom Wydawniczy REBIS)



Mam ostatnio szczęście do książek o niepowtarzalnym nastroju. Tym razem jednak z ostatnio opisywanej przeze mnie pięknej, ale okrutnej Nowej Gwinei (KLIK) przeniesiemy się do słonecznej, lecz melancholijnej i obrzmiałej w niewykorzystane szanse Brazylii. Oto bowiem w moje ręce dostała się Symfonia w bieli Adriany Lisboi, brazylijskiej autorki, która za tę właśnie powieść otrzymała prestiżową portugalską nagrodę Saramago (kto choć raz czytał którąś z jego powieści Jose, wie, dlaczego wyróżnienie to cieszy się w środowisku tak dużą estymą). Zapraszam na recenzję!