sobota, 30 kwietnia 2016

SŁOWNY GALIMATIAS #3 - LUTY, MARZEC, KWIECIEŃ. "Niewygodna prawda", Gilly Macmillan "Dziewięć dni", Andrzej Pilipiuk "Litr ciekłego ołowiu", Jakub Małecki "Dygot" oraz Teatr Sztampa






Oj, dawno, dawno już nie było takiego blogowego podsumowania czy nadrobienia tych dzieł, których nie zdążyłam bądź nie chciałam opisać w osobnych recenzjach. Dzisiaj przeczytamy o kilku książkach, przy których bawiłam się wyśmienicie, zobaczymy, gdzie we Wrocławiu można pójść do teatru za jedyne osiem złotych, a także zastanowimy się nad jedną z najnowszych premier filmowych. I, oczywiście, podsumujemy aż trzy (!) ostatnie miesiące, ustalając, co jest hitem, a co kitem. Zapraszam!

czwartek, 28 kwietnia 2016

KSIĄŻKA: Groza dżungli, czyli Lily King "Euforia" (Dom Wydawniczy REBIS)






Swoje lektury dobieram, sugerując się różnymi rzeczami - okładką, recenzjami innych osób, otrzymanymi przez nie nagrodami, nazwiskiem ich autora. (Okładka oczywiście wciąż pozostaje na pierwszym miejscu, i zazwyczaj jakoś się na tym założeniu nie przejeżdżam.) Dlatego gdy usłyszałam, że Dom Wydawniczy REBIS wydaje dzieło obwołane najlepszą książką 2014 roku m.in. przez New York Timesa, a potem zobaczyłam genialną jej okładkę, od razu stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. I... nie zawiodłam się. Panie i Panowie, przed Państwem Euforia autorstwa Lily King!

środa, 27 kwietnia 2016

FILM: Typowa Niunia, czyli "Księga dżungli" (reż. Jon Favreau)






Wiele osób zawsze mówiło mi, żeby absolutnie nie wierzyć recenzjom filmów ani książek pisanym czy mówionym przez innych i samemu zawsze znajdować czas na obcowanie z tymi dziełami sztuki, a potem samodzielne ich ocenienie. I choć postulat ten jest dobry, to jego praktyczna realizacja bardzo szybko staje się niemożliwa - przez ostatnie ponad sto lat wyprodukowano niezliczoną liczbę filmów, literatura natomiast rozwijała się przez lat kilka tysięcy - tak więc w jakimś stopniu trzeba zawsze w badaniach kultury posiłkować się opinią innych. To właśnie uczyniłam, kiedy dowiedziałam się, że w kinach leci nowa adaptacja Księgi dżungli - posłuchałam, co kilka osób o niej mówi, a potem, zachęcona ich opiniami i pełna optymizmu, kupiłam bilet do kina (wpływ na tę decyzję miały również przepiękne trailery). I choć przyznaję, że najnowsza wariacja na temat prozy Kiplinga ma swoje walory, to ma ona również bardzo poważne wady.

niedziela, 24 kwietnia 2016

SERIAL: Obejrzałam drugi sezon "How to Get Away with Murder", czyli dlaczego kiepskie seriale tak bardzo wciągają (twórca: Peter Nowalk)




Oglądam dużo seriali. Jedne dla fabuły, inne dla postaci, kolejne dla aktora czy aktorów (dla aktorek też się zdarza!), jeszcze następne dla niepowtarzalnego klimatu. Powód, dla którego poświęcam godziny swojego życia, aby zobaczyć kolejne odcinki, jest dla mnie najczęściej jasny jak słońce. Najczęściej - bo w przypadku How to Get Away with Murder nie jestem w stanie nawet zgadywać. Obejrzałam oba sezony (każdy odcinek najpóźniej dzień po premierze!) i wiem, że obejrzę trzeci. Mimo to, gdy zaczynam go analizować, dochodzę do wniosku, że właściwie to składa się on w dużym stopniu z wad. Dlaczego?

piątek, 22 kwietnia 2016

KSIĄŻKA: Prostota urzeka najbardziej, czyli "Małe kobietki" Louisa May Alcott (Wydawnictwo MG)





Niektóre książki są bezapelacyjnymi klasykami - wiadomo, że trzeba je przeczytać, i już, bo różnorakie do nich nawiązania przewijają się w kulturze i jakoś tak głupio ich nie znać. Do tych fundamentów kultury należy m.in. książka Louisy May Alcott wydana przez Wydawnictwo MG pod tytułem Małe kobietki. Napisana w XIX wieku, choć dziś momentami już zdaje się nieco archaiczna, wciąż pozostaje literaturą wzruszającą, ciepłą i podnoszącą na duchu. Dlaczego? Zapraszam do recenzji!

wtorek, 19 kwietnia 2016

FILM: Najlepsza (nie)bajka 2016, czyli "Zwierzogród" (reż. Byron Howard, Rich Moore)






W ramach kwietniowych seansów w kinie - pod wpływem bardzo entuzjastycznych recenzji znajomego - wybrałam się z ich autorem (tak, poszedł drugi raz) na Zwierzogród, jedną z najnowszych bajek Disneya. Weszłam do sali w humorze dość dobrym, wyszłam absolutnie zachwycona - fabułą, warstwą wizualną opowieści, przesłaniem, odniesieniami kulturowymi. I choć wiem, że nie przekażę nic oryginalnego, rozpływając się w zachwytach (bo wiele osób zrobiło to już przede mną), to nie mogę o Zwierzogrodzie pisać inaczej - bo jest to film absolutnie idealny dla współczesnego odbiorcy. Nie polecę go jedynie dzieciom małym i średnim (gdzieś tak do dwunastego roku życia), przynajmniej taki wniosek wyciągam po reakcjach osób w takim wieku w kinie. Każdy inny - marsz do kina na prawie dwie godziny genialnej zabawy!

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

KSIĄŻKA: Solidna mała petarda, czyli Remigiusz Mróz "Rewizja" (wyd. Czwarta Strona)





Istnieją tacy autorzy, których książki kupimy zawsze w dzień premiery. Zawsze. Nieważne, co by się nie działo u nas i czego oni by w swej literackiej fantazji nie wymyślili. A jeśli akurat tak się zdarzy, że dany autor wypuszcza właśnie kolejną część naszej absolutnie ulubionej sagi, tym bardziej pobiegniemy do księgarni w podskokach. Jak można się domyślać - ja zrobiłam tak 30.03. (w dzień premiery), by jak najszybciej dorwać najnowszą powieść o Joannie Chyłce, czyli Rewizję Remigiusza Mroza. Poprzednie części cyklu pochłaniałam w całości, tę również miałam przeczytaną po paru godzinach. I choć nikt nie wmówi mi, że książka ta nie jest bardzo dobra, to dalej będę obstawać przy tezie, że zwolnienie akcji (tzn. w porównaniu do poprzednich części) nieco serię odarło z jej najlepszych elementów, które wcześniej decydowały o jej genialności. Ale od początku.

niedziela, 17 kwietnia 2016

SERIAL: 8 powodów, dla których warto obejrzeć trzeci sezon "House of Cards" (trochę spoilerów, ale ci, którzy są już po drugim sezonie lub później, mogą czytać bez obaw)




Czwartego marca Netflix wypuścił czwarty sezon House of Cards, jednego z najlepszych seriali, jakie widziałam. Pospieszyłam zatem, by zagłębić się w temat, gdy przypomniałam sobie, że trzeci sezon został przeze mnie zaledwie napoczęty. Z jednej strony klęłam pod nosem, z drugiej cieszyłam się, że będę miała więcej przyjemności. I słusznie, bo trzeci sezon jest chyba najlepszym, jaki do tej pory powstał (piszę to, nie znając jeszcze czwartego, i będąc świadomą tego, że u innych recenzentów dostał on dość średnie recenzje, jednak za własny gust nie odpowiadam; kwestia jest też taka, że może po prostu odzwyczaiłam się od świetnego poziomu serialu). Z tej okazji więc postanowiłam wypisać 8 powodów (w znaczeniu: momentów), dla których warto wreszcie wziąć się do roboty i ten trzeci sezon nadrobić (trudno wciąż pisać o tym, jak świetnie grają Robin Wright, Kevin Spacey i cała reszta, albo jak dobrze zaplanowane są tutaj scenariuszowe intrygi, więc postanowiłam wypróbować takie alternatywne podejście). Zapraszam!

piątek, 15 kwietnia 2016

FILM: (Nie)Przyjemność recenzentki, czyli "Piąta fala" (premiera 15.04.) (reż.J Blakeson) (lekkie spoilery)




Niektóre filmy, które oglądamy, są świetne. Inne - dobre. Jeszcze kolejne - raczej złe, ale z paroma dobrymi momentami. I jest też ta ostatnia kategoria, zmora w oglądaniu, a poezja w recenzowaniu, czyli filmy jednoznacznie złe, które ogląda się, mając wrażenie, że nawet jakieś króciutkie fragmenty, które swoim poziomem nie przerażały, nie są w stanie zamaskować całej reszty. Do tej ostatniej kategorii należy Piąta fala, oczekiwany przeze mnie potencjalny hit w stylu Igrzysk śmierci czy Niezgodnej, który okazał się tak naprawdę jednym wielkim niewypałem.

wtorek, 12 kwietnia 2016

FILM: Nie chce mi się, czyli 20 powodów, przez które "Batman v. Superman: Świt sprawiedliwości" (reż. Zack Snyder) to naprawdę zły film (są spoilery)




Niektóre filmy są dobre. Inne - niekoniecznie. O obu tych rodzajach zawsze chce się pisać - przy pierwszych można się pozachwycać, przy drugich powyżywać. Ale istnieje jeszcze trzecia kategoria - filmy, które nie wywołują w nas absolutnie żadnych emocji, na które patrzymy otępiali, grzecznie czekając, aż się skończą. Do tej ostatniej grupy należy Batman v. Superman: Świt sprawiedliwości - film, który u widza wywołuje jedynie ziewanie (i to w najlepszym wypadku). I który jest przez to po prostu już nawet nie zły - tylko najgorszy. Bo jeżeli nie jest w stanie przez dwie i pół godziny wywołać w nas ŻADNYCH uczuć, to znaczy, że naprawdę ktoś wybrał złą drogę i zamiast np. pasterzem został filmowcem. A szkoda, bo to mógł być naprawdę dobry film. W dzisiejszym wpisie: ... powodów, przez które Świt sprawiedliwości to coś, na co naprawdę nie warto wydawać własnych pieniędzy. I na co, jak się okazuje, nie było warto wydać także pieniędzy producentów. (Wpis zawiera lekkie spoilery, ale myślę, że nikomu nie będą one przeszkadzać).

niedziela, 10 kwietnia 2016

FILM: Komedia na niedzielę, czyli "Moje wielkie greckie wesele 2" (reż. Kirk Jones)




Na początek oczywistość: komedie ogląda się, by dobrze się bawić. Naprawdę, nie ma tu żadnej większej filozofii: jeżeli komedia jest dobra, to bawi, jeżeli nie bawi, to nie jest dobra, względnie pomyliliśmy się przy oznaczeniu gatunkowym i nie jest komedią. Po komedii chcę się czuć dobrze, miło, wiedzieć, że ostatnie dwie czy trzy godziny (w wypadku dzieła recenzowanego dzisiaj - półtorej) zapewniły mi dobrą rozrywkę. Ostatnio - choć może miałam pecha - bardzo brakowało mi takiej właśnie dobrej komedii. A potem poszłam do kina na Moje wielkie greckie wesele 2 i nagle okazało się, że wcześniej najwyraźniej źle szukałam.

piątek, 8 kwietnia 2016

FILM: Biograficzne bzdety, czyli "Królowa pustyni" (reż. Werner Herzog)






Niektóre filmy ładnie wyglądają na trailerach. Mają dobrą obsadę. Mówią o ważnych sprawach czy pokazują ważne postacie. Angażuje się do nich odpowiednią ekipę, która zrobi odpowiednie zdjęcia i napisze harmonijną, w niczym nieprzeszkadzającą muzykę. I wszystko byłoby świetnie, gdyby ktoś (a dokładniej: reżyser i scenarzysta filmu, Werner Herzog) nie nawalił już wręcz koncertowo na etapie tworzenia scenariusza. I to w takim stopniu, że całość Królowej pustyni to jedynie pusta wydmuszka bez większej treści, na którą po prostu szkoda czasu i pieniędzy.


Ale od początku.

środa, 6 kwietnia 2016

Futurologia Stosowana #4.2, czyli co w kwietniu będzie można poczytać na Nerwie Słowa (książki i seriale)


W poprzednią środę na Nerwie Słowa pojawiła się bardzo obszerna zapowiedź wszystkich ważnych kinowych kwietniowych premier (KLIK). Dzisiaj czas więc na zdradzenie, co będzie działo się na Nerwie Słowa w zakresie literatury czy seriali. Zapraszam serdecznie na kulturalny przegląd kwietnia!

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

KSIĄŻKA: Miłosna fantastyka, czyli Marta Krajewska "Idź i czekaj mrozów" (wyd. Genius Creations)


Idź i czekaj mrozów - Marta Krajewska

Kiedyś usłyszałam od kolegi, że kobiety nie potrafią pisać fantastyki. Kolega uwielbiał wszystkich chyba najbardziej znanych autorów tego gatunku - Sapkowskiego, Pilipiuka, Ziemiańskiego i wielu, wielu innych (miał słabość do autorów rodzimych) - i niejednokrotnie dowodził mi, że kobiety po prostu nie mają tego Czegoś, co pozwala na napisanie porządnej powieści fantastycznej. Rzeczony kolega potem okazał się jeszcze większym idiotą, niż wynikałoby to z powyższej wypowiedzi, ale od tamtej pory zawsze uśmiecham się do siebie, gdy czytam kolejny świetny kawałek fantastyki napisany przez kobietę (a tych, wierzcie mi, jest coraz więcej). Podczas lektury najnowszej książki wydanej przez Genius Creations, napisanego przez Martę Krajewską Idź i czekaj mrozów, uśmiech więc nie schodził mi z twarzy (oprócz dwóch momentów, o których więcej za chwilę). Bo, moi drodzy, w tomie tym dostałam kolejny mały świat, o którym pewnie jeszcze długo nie zapomnę.