Okej, wczoraj post się nie pojawił (za co korzę się w bólu), gdyż zajęta byłam przeżywaniem życia i ogarnianiem Chaosu w tymże się pojawiającym. Bardzo dużo udało się zrobić, tak więc wpisy w kolejnym tygodniu powinny pojawiać się regularnie. To znaczy o ile zdam egzaminy. Khem.
Dzisiaj Słowny Galimatias, czyli moje prywatne podsumowanie miesiąca. A ile się działo! Nie dość, że siedziałam i w wolnych chwilach albo czytałam, albo oglądałam, albo słuchałam, albo właśnie - przeżywałam. W chwilach mniej wolnych się uczyłam - przedsesja już za mną, teraz czas na sesję. Hurra... Ale na razie: zestawienie wszystkiego, o czym chciałabym napisać, a o czym nie zdążyłam powiedzieć w ciągu miesiąca, albo co chciałabym do tych swoich recenzji dodąć. Zapraszam!
Nagroda im. Najbardziej Postrzelonego Reżysera
Ta nagroda idzie do Woody'ego Allena, którego Nieracjonalnego mężczyznę zobaczyłam dopiero niedawno, mimo że w kinach pojawił się - standardowo - gdzieś w okolicach września. Z jednej strony przy nowych filmach Allena zawsze trochę mi szkoda, że reżyser nie robi już komedii sensu stricto, a z drugiej przy każdym filmie naprawdę dobrze się bawię. Tutaj artysta przedstawia nam historię uniwersyteckiego profesora filozofii, którego dręczą pytania egzystencjalne, w wyniku czego angażuje się w związek z jedną ze studentek. Związek, który po chwili przerodzi się w... czarną komedię. Aktorzy grają świetnie - z najlepszą Emmą Stone - scenariusz cieszy niesztampowością, a do tego jeszcze w tle cały czas pobrzmiewa genialna muzyka. Kino na polepszenie humoru.
Odznaczenie idzie do Marsjanina (KLIK), Sherlocka i upiornej panny młodej (KLIK) oraz do Zjawy (KLIK). Pierwsze to przereklamowany film, jakich były już miliardy (no, ten może ma trochę ładniejsze efekty), i którego 7 nominacji do Oscarów (które w ogóle w tym roku sprawiają wrażenie, jakby układał je ktoś ślepy) po prostu zatrważa i napawa refleksją na temat poziomu inteligencji Amerykanów. Sherlock... to kolejny odcinek telewizyjnego fenomenu, który z kolei wywołuje euforię, że ludzie i dzisiaj są w stanie stworzyć jakąś społeczność, i zebrać się w jednym miejscu, by wspólnie przeżywać jakieś zjawisko. Szkoda tylko, że scenarzyści stanowczo przekombinowali, siląc się na coś oryginalnego, zamiast zostawić coś prostego i zrobić to najlepiej, jak potrafią. Jeżeli o Zjawę chodzi - choć pewnie to, co za chwilę powiem, jest dość pretensjonalne, proste i bez gustu - to po dwunastu nominacjach spodziewałam się czegoś więcej niż bardzo dobrej scenografii i ładnych kadrów. Dostałam natomiast dwie i pół godziny czegoś, co też pojawiło się już w kinie miliard razy. Można obejrzeć, ale tylko w telewizji, bo za kino szkoda płacić.
Tutaj również dwójka zwycięzców: Weekend Otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury 2016 oraz 16. Polonez dla Fredry, na którym byłam i się bawiłam, choć miodu nie piłam. Weekend Otwarcia było przedsięwzięciem karkołomnym, z cyklu Nie, to na pewno się nie uda. I co? I się udało! Nawet mimo przejściowych trudności. Wielki szacunek dla Organizatorów i czekam na kolejne wydarzenia w cyklu. 16. Polonez dla Fredry natomiast to wydarzenie organizowane głównie dla maturzystów, ale też byłam, bo jak jest jakakolwiek szansa, że na egzaminach przyniesie szczęście, to warto. I naprawdę - tańczenie poloneza na wrocławskim Rynku jest niesamowicie miłe. Gra muzyka, Ty jesteś z ważną (najważniejszą?) dla Ciebie osobą i po prostu tańczysz. I jeszcze ma Ci to przynieść szczęście! I tak, za rok też idę, a co.
Tutaj pisałam o najnowszych Gwiezdnych Wojnach (KLIK). Przyznam, że tekst ów popełniłam przed obejrzeniem drugiej i trzeciej części nowej trylogii (trzecia w sumie wciąż przede mną). Napisałam tam między innymi kawałek o Kylo Renie, który moi zdaniem cierpiał na syndrom wkurzonego jamnika (co zresztą dalej podtrzymuję). Wiem też, że wielu fanów uważało, że Kylo jest rozpieszczonym bachorem, który nijak na czarny charakter swoim scenariuszem nie pasuje. Kieruję więc do tych fanów pytanie: czy widzieliście Epizod II: Atak klonów? A pamiętacie rozmowy Anakina z Amidalą, które są definicją tęczowego porzygu? Nudne, banalne, przedramatyzowane, durnowate? To sobie przypomnijcie. Epizod VII owszem, ma wady - ale w porównaniu do chociażby części II jest mistrzostwem świata, jeżeli chodzi o ogólny poziom. I tyle.
Wiecie, co jest fajne? Kupowanie książek. A wiecie, co jest jeszcze fajniejsze? Jak uda się kupić te same książki po niższej cenie. Dlatego wszystkim, którzy mają niedaleko domu/pracy Biedronkę, polecam chodzenie do niej co jakiś czas i zaglądanie na regał z książkami. W tym miesiącu kupiłam tam sześć książek, zapłaciłam w sumie... sześćdziesiąt złotych. Szukam też usilnie różnych promocji na ebooki i okazuje się, że w sumie to zarabiam na tym całkiem sporo pieniędzy. #studentstyle
Jeżeli natomiast marzy Wam się wyjście do opery, ale nie macie na bilet, a wejściówki nie chcecie, polecam The Opera Platform, o której szczegółowo piszę tutaj (KLIK). Skrótowo rzecz ujmując, jest to strona, na której można zobaczyć najsłynniejsze opery w najlepszych wykonaniach. Polecam!
...czyli prywatna nagroda za najlepszy obejrzany film. W tym miesiącu idzie do Ex Machiny (KLIK) - za genialne efekty i jeszcze lepsze aktorstwo Alicii Vikander - oraz do Dziewczyny z portretu (w którym Alicia podoba mi się minimalnie mniej, ale nie dlatego, że źle gra, tylko ze względu na inną specyfikę roli) za niesamowite zdjęcia i plastyczność obrazu (KLIK). Naprawdę, jeżeli chcecie zobaczyć coś rzeczywiście dobrego, i żeby jeszcze to w jakiś sposób skłaniało do myślenia (bo wyżej wspomniany Allen jest świetny, ale zdecydowanie rozrywkowy), to te dwa filmy będą dla Was idealne.
Nerw Słowa w tym miesiącu dostał swoje logo. Logo jest śliczne, pomysłowe i mogę na nie patrzeć godzinami (jeżeli Wy też chcecie, pojawia się ono na górze strony oraz we wszystkich moich komentarzach). Dodam jeszcze, że moja początkowa koncepcja była całkiem inna, ale czasem chyba lepiej zaufać i się nie wtrącać. Dziękuję! (Ten, do kogo to jest napisane, wie, że to o niego chodzi:-))
Tutaj na pierwszy plan wybija się znów... Wiedźmin 3, o którym pisałam już niezliczoną liczbę razy, a który jest dla mnie opus magnum gier komputerowych. I przy okazji - najlepszym sposobem na odstresowanie po dziesięciu godzinach nauki. Te postacie, te historie, ta grywalność... I tylko czekam, aż uda mi się dobić do DLC (Serca z kamienia), ale to już zdecydowanie po sesji.
Jednak niezobowiązująco rozrywać się można również oglądając filmy, np. skandynawską Falę (KLIK), która jest schematyczna, ale nie obraża inteligencji i w jakiś dziwny sposób odświeżyła ostatnio oglądany przeze mnie repertuar, albo czytając świetne książki Remigiusza Mroza (KLIK) - thrillery prawnicze z wyrazistymi postaciami i wciągającą fabułą. Polecam, na nudny wykład, na kanapę, do tramwaju będzie jak znalazł!
A jeżeli ktoś ma trochę więcej czasu, polecam genialny serial Mozart in the Jungle (KLIK), który zdobył w styczniu dwa Złote Globy - jeden dla aktora pierwszoplanowego (ach, Gael Garcia Bernal!), a drugi dla najlepszego serialu komediowego lub musicalowego. Hurra!
Wyróżnienie dla książki Światło, którego nie widać Anthony'ego Doerra (KLIK), rzeczy mówiącej o II Wojnie Światowej w nieco inny sposób niż dotychczas. Książka, którą rzeczywiście warto przeczytać, bo nie dość, że dostarczy nam materiału do refleksji, to jeszcze po prostu wciągnie w historię. (Nie jak ostatnio czytana przeze mnie Próba Eleanor Catton, która po prostu nuży i męczy, męczy i nuży - KLIK).
Nagroda im. Najfajniejszych Wydarzeń we Wrocławiu
Tutaj również dwójka zwycięzców: Weekend Otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury 2016 oraz 16. Polonez dla Fredry, na którym byłam i się bawiłam, choć miodu nie piłam. Weekend Otwarcia było przedsięwzięciem karkołomnym, z cyklu Nie, to na pewno się nie uda. I co? I się udało! Nawet mimo przejściowych trudności. Wielki szacunek dla Organizatorów i czekam na kolejne wydarzenia w cyklu. 16. Polonez dla Fredry natomiast to wydarzenie organizowane głównie dla maturzystów, ale też byłam, bo jak jest jakakolwiek szansa, że na egzaminach przyniesie szczęście, to warto. I naprawdę - tańczenie poloneza na wrocławskim Rynku jest niesamowicie miłe. Gra muzyka, Ty jesteś z ważną (najważniejszą?) dla Ciebie osobą i po prostu tańczysz. I jeszcze ma Ci to przynieść szczęście! I tak, za rok też idę, a co.
Nagroda im. Retrospektywnego Zaskoczenia
Tutaj pisałam o najnowszych Gwiezdnych Wojnach (KLIK). Przyznam, że tekst ów popełniłam przed obejrzeniem drugiej i trzeciej części nowej trylogii (trzecia w sumie wciąż przede mną). Napisałam tam między innymi kawałek o Kylo Renie, który moi zdaniem cierpiał na syndrom wkurzonego jamnika (co zresztą dalej podtrzymuję). Wiem też, że wielu fanów uważało, że Kylo jest rozpieszczonym bachorem, który nijak na czarny charakter swoim scenariuszem nie pasuje. Kieruję więc do tych fanów pytanie: czy widzieliście Epizod II: Atak klonów? A pamiętacie rozmowy Anakina z Amidalą, które są definicją tęczowego porzygu? Nudne, banalne, przedramatyzowane, durnowate? To sobie przypomnijcie. Epizod VII owszem, ma wady - ale w porównaniu do chociażby części II jest mistrzostwem świata, jeżeli chodzi o ogólny poziom. I tyle.
Nagroda im. Harpagona
Wiecie, co jest fajne? Kupowanie książek. A wiecie, co jest jeszcze fajniejsze? Jak uda się kupić te same książki po niższej cenie. Dlatego wszystkim, którzy mają niedaleko domu/pracy Biedronkę, polecam chodzenie do niej co jakiś czas i zaglądanie na regał z książkami. W tym miesiącu kupiłam tam sześć książek, zapłaciłam w sumie... sześćdziesiąt złotych. Szukam też usilnie różnych promocji na ebooki i okazuje się, że w sumie to zarabiam na tym całkiem sporo pieniędzy. #studentstyle
Jeżeli natomiast marzy Wam się wyjście do opery, ale nie macie na bilet, a wejściówki nie chcecie, polecam The Opera Platform, o której szczegółowo piszę tutaj (KLIK). Skrótowo rzecz ujmując, jest to strona, na której można zobaczyć najsłynniejsze opery w najlepszych wykonaniach. Polecam!
Nagroda im. Rozsądnego Oscara
...czyli prywatna nagroda za najlepszy obejrzany film. W tym miesiącu idzie do Ex Machiny (KLIK) - za genialne efekty i jeszcze lepsze aktorstwo Alicii Vikander - oraz do Dziewczyny z portretu (w którym Alicia podoba mi się minimalnie mniej, ale nie dlatego, że źle gra, tylko ze względu na inną specyfikę roli) za niesamowite zdjęcia i plastyczność obrazu (KLIK). Naprawdę, jeżeli chcecie zobaczyć coś rzeczywiście dobrego, i żeby jeszcze to w jakiś sposób skłaniało do myślenia (bo wyżej wspomniany Allen jest świetny, ale zdecydowanie rozrywkowy), to te dwa filmy będą dla Was idealne.
Nagroda im. Wielkiej Przysługi
Nerw Słowa w tym miesiącu dostał swoje logo. Logo jest śliczne, pomysłowe i mogę na nie patrzeć godzinami (jeżeli Wy też chcecie, pojawia się ono na górze strony oraz we wszystkich moich komentarzach). Dodam jeszcze, że moja początkowa koncepcja była całkiem inna, ale czasem chyba lepiej zaufać i się nie wtrącać. Dziękuję! (Ten, do kogo to jest napisane, wie, że to o niego chodzi:-))
Nagroda im. Niezobowiązującej Rozrywki
Tutaj na pierwszy plan wybija się znów... Wiedźmin 3, o którym pisałam już niezliczoną liczbę razy, a który jest dla mnie opus magnum gier komputerowych. I przy okazji - najlepszym sposobem na odstresowanie po dziesięciu godzinach nauki. Te postacie, te historie, ta grywalność... I tylko czekam, aż uda mi się dobić do DLC (Serca z kamienia), ale to już zdecydowanie po sesji.
Jednak niezobowiązująco rozrywać się można również oglądając filmy, np. skandynawską Falę (KLIK), która jest schematyczna, ale nie obraża inteligencji i w jakiś dziwny sposób odświeżyła ostatnio oglądany przeze mnie repertuar, albo czytając świetne książki Remigiusza Mroza (KLIK) - thrillery prawnicze z wyrazistymi postaciami i wciągającą fabułą. Polecam, na nudny wykład, na kanapę, do tramwaju będzie jak znalazł!
A jeżeli ktoś ma trochę więcej czasu, polecam genialny serial Mozart in the Jungle (KLIK), który zdobył w styczniu dwa Złote Globy - jeden dla aktora pierwszoplanowego (ach, Gael Garcia Bernal!), a drugi dla najlepszego serialu komediowego lub musicalowego. Hurra!
Nagroda im. Przemyśleń
Wyróżnienie dla książki Światło, którego nie widać Anthony'ego Doerra (KLIK), rzeczy mówiącej o II Wojnie Światowej w nieco inny sposób niż dotychczas. Książka, którą rzeczywiście warto przeczytać, bo nie dość, że dostarczy nam materiału do refleksji, to jeszcze po prostu wciągnie w historię. (Nie jak ostatnio czytana przeze mnie Próba Eleanor Catton, która po prostu nuży i męczy, męczy i nuży - KLIK).
Miesiąc pożegnań
W styczniu odeszły dwie niezwykle ważne dla kultury osoby - Alan Rickman znany chociażby z roli profesora Snape'a w Harrym Potterze oraz David Bowie, jeden z najsłynniejszych współczesnych muzyków, którego najnowsza płyta ukazała się na początku stycznia. O śmierci bardzo trudno pisać, jeszcze trudniej ją przeżywać, ale po prostu czułam, że ten post nie może obejść się bez choćby wzmianki o obu mężczyznach.
To już koniec styczniowego podsumowania. Widać, że styczeń - mimo długich godzin nauki - był miesiącem niezwykle dla mnie produktywnym. Bardzo dużo przeczytałam, bardzo dużo obejrzałam, i bardzo się rozwinęłam. A zanosi się na to, że luty będzie jeszcze lepszy pod tym względem - ale szczegóły dopiero w środę w cyklu Futurologia Stosowana. Do tej pory niestety na blogu będzie cisza - mam egzaminy i nie jestem w stanie na dłużej nad tym wszystkim przysiąść. Ale to już na szczęście ostatni tydzień.
Do napisania!:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz