środa, 20 stycznia 2016

KSIĄŻKA: Przyjemna drobnostka, czyli Susanna Clarke "Jonathan Strange i pan Norrell" (Wydawnictwo Literackie)

Dzisiaj trochę krótko, ale za to na temat (przynajmniej w miarę). Ostatnio trafiłam bowiem na serię książek, na podstawie której stworzono też serial. Dzieła te odkryłam... u siebie w szafie, bo dostałam całą trylogię, będąc dzieckiem, ale z jakiegoś powodu mnie nie przekonała. Po latach do niej powróciłam - na razie przeczytałam pierwszy tom - i jestem zachwycona. Panie i Panowie, przed Państwem Jonathan Strange i pan Norrell"!

Źle się dzieje w państwie wyspiarskim, bardzo źle, bo praktykowanie magii odeszło w zapomnienie i nie chce powrócić. Nie przeszkadza to, rzecz jasna, jej teoretykom w tworzeniu różnego rodzaju towarzystw i stowarzyszeń, ani w wypowiadaniu się na temat, jak należałoby ją praktykować. Dwóch dżentelmenów z towarzystwa postanawia jednak odnaleźć człowieka, o którym mówi się, że wciąż praktykuje magię - pana Norrella mieszkającego po drugiej stronie Anglii. Spotkanie to owocuje pewnym zamieszaniem w środowisku, które stopniowo przeradza się w osobistą krucjatę na celu mającą przywrócenie magii krajowi.

To oczywiście tylko początek - bo na kartach zaledwie trzystustronicowego pierwszego tomu znajdziemy jeszcze przywracanie zmarłych do życia za pomocą magii, intrygi paru magicznych istot, cięte odzywki właściwe dziewiętnastowiecznym dżentelmenom i genialnie oddaną atmosferę ówczesnej Anglii - kraju z jednej strony cywilizowanego i wykształconego, a z drugiej tajemniczego i nieodgadnionego, w którym magia jest wciąż żywa. 

O, a tutaj plakat z serialu, który podobno jest równie sympatyczny jak książka.

Dzięki temu coś, co pisane było prawdopodobnie jako fantastyka, przeradza się w - jeżeli o stopień wiarygodności chodzi - normalną powieść opowiadającą bardzo dobrą i wciągającą historię. Bardzo pomaga w tym zazwyczaj drobny szczegół, który tutaj przeradza się w osobną opowieść - a mianowicie przypisy. Spełniają one tutaj funkcję jak w większości prac naukowych, to znaczy odsyłają do innych źródeł, w których można coś doczytać czy sprawdzić. Jest to pomysłem bardzo ciekawym i niezwykle skutecznym, jeżeli chodzi o kreację atmosfery.

Zachwyca także postać pana Norrella, który na początku powieści traktowany jest jako pewna enigma, by w jej środku wziąć na siebie praktycznie cały ciężar fabuły. Pan Norrell nie jest jednak typowym magiem z dzisiejszych wyobrażeń - wysokim, przystojnym mężczyzną z brodą, o przenikliwych oczach i aurze mądrości roztaczającej się spod pach. Czarodziej bardziej niż Gandalfa przypomina bowiem Woody'ego Allena - neurotycznego choleryka z trudnościami społecznymi. Jonathan Strange natomiast... cóż, pojawia się na samym końcu pierwszego tomu, ale już zapowiada się interesująco.

Jednym zdaniem: bardzo dobry początek czegoś większego. Lektura idealna, gdy bardzo chce się przeczytać coś dobrego, a ma się egzaminy, kolokwia, studniówkę, zajęcia, zaliczenia i bloga. Polecam. 

P.S. Jutro słów więcej, tym razem o moim najnowszym literackim Odkryciu. Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz