Osoby,
które wiedzą, czego chcą, są najprostsze w społecznej obsłudze.
Podchodzi taki i mówi jasno: "Stara, zrób mi herbatę, pić mi się chce".
Albo "Dziewczyno, pozmywaj, a ja rozleję wino". Ewentualnie: "Słuchaj,
to Ty sobie spokojnie posiedź, a ja zrobię obiad, rozleję wino, dam
herbatę i jeszcze Ci dam ciastko" (chociaż - niestety - to ostatnie
zdarza się dość rzadko). I co? I nie ma problemu, jest tylko obustronne
zrozumienie.
Gorzej
jest, kiedy mamy kontakt przysłowiową ciocią Jadzią. Ciocia Jadzia
jest okej i często nawet chce dobrze, ale jak już ją się posadzi przy
tym stole, to od razu się zaczyna. "Ciociu, herbaty?" "Herbaty? Hm... Ja
nie wiem... A jaką masz? Earl grey? Hm... To może ja taką? A masz może
rumiankową? Nie? Szkoda... A to ja bym chyba kawkę chciała. Ale taką
małą, wiesz. I bez cukru. Znaczy trochę cukru, ale tylko trochę, tak nie
za dużo. Bo ja nie mogę za dużo. Ale lubię. Ale dzisiaj się
powstrzymam, bo dzisiaj..." i tak dalej, i tak dalej.
Syndrom cioci Jadzi (#ciociajadzia) przyjmuje Krzysztof Lange w filmie Słaba płeć? Ogląda
się to i za bardzo nie wiadomo, czy to earl grey, czy kawa z odrobiną
cukru. Szczególnie jeśli w pamięci ma się - tak jak ja - trailer, który w
ciągu ostatniego miesiąca widziałam w kinie chyba osiem (!) razy, tak
więc mogę już go cytować. Zapraszam do poznania wrażeń z
mojego dysonansu poznawczego!
|
A tyle razy Ci mówiłem: nie pij z mojej filiżanki. A jeżeli nie umiesz zdecydować się na konkretny film, to go po prostu nie rób... |
Lange robi wszystko, by odnieść sukces. Daje nam ładną bohaterkę około
trzydziestki (Olga Bołądź, która gra całkiem dobrze), która nie jest
typową rachityczną i nijaką niunią, tylko su*ą, jak określa ją parę osób już na początku filmu (zresztą scenariusz został stworzony na podstawie książki Katarzyny Grygi pt. Suka
między innymi przez samą autorkę), co objawia się w tym, że walczy o
swoje, ma swoje zdanie i - momentami - za bardzo próbuje je wcielić w
życie. Zosia (Bołądź) ma dobrą pracę w korporacji, żonatego kochanka i
przyjaciółkę-współlokatorkę, właścicielkę blond loków i średnich
rozmiarów Wyżła (tak, to ten Wyżeł, który pojawił się w trailerze).
A propos traileru: to chyba największy sukces ekipy. Sugeruje on bowiem czarną komedię z masterplanem
zemsty na złym szefie, który bezpodstawnie Zosię wyrzuci z pracy.
Wygląda to bardzo dobrze i zachęcająco, rzekłabym wręcz, że odkrywczo, z
celnym spuentowaniem paru zjawisk. Problem zaczyna się, gdy,
rozochoceni potoczystą wizją trailera, pójdziemy do kina - wówczas
bowiem zaczynamy mieć wrażenie, że siedzimy na zupełnie innym filmie.
Sceny dotyczące zemsty trwają gdzieś dziesięć, ewentualnie piętnaście
minut, a większość najlepszych dowcipów zawarta została w trailerze
właśnie.
|
No
niby racja, ale skoro to komedia romantyczna, to cóż znaczyłaby kobieta
bez mężczyzny, którego znajdzie i na sam koniec filmu z uśmiechem
pocałuje? |
Jeżeli
jednak uda nam się przejść nad tym faktem do porządku dziennego i po
prostu obejrzeć film, nasza teza o syndromie cioci Jadzi zacznie się
potwierdzać. Mamy historię - która właściwie nie jest zła (przyznam też,
że inteligencji ludzkiej nie obraża) i przy której nawet można parę
razy się uśmiechnąć, albo i krótko zaśmiać. Główna bohaterka jest
napisana wiarygodnie (niektórzy powiedzą teraz, że nie jest, i że nikt
normalny tak się nie zachowuje - a ja przyklasnę i powiem, że normalny
rzeczywiście, ale nie znam nikogo, kto byłby całkowicie normalny) i
cieszy to, że wreszcie w głównej roli w polskiej komedii romantycznej
nie występuje jakaś - jak to określiłam wyżej - rachityczna i nijaka
niunia, tylko bohaterka, która ma swoją własną opinię (chociaż
oczywiście ten fakt niezwykle burzy, przecież kobieta powinna siedzieć
cicho i ładnie się uśmiechać, a nie mówić albo - o zgrozo! - myśleć).
(Nie?)stety, nasza bohaterka kończy jak każda bohaterka komedii
romantycznej - szczęśliwa w ramionach mężczyzny, bo przecież nieważne,
czy i jakie kobieta ma sukcesy zawodowe i prywatne, jeżeli nie znajdzie
sobie męża i nie urodzi dzieci, to jest nienormalna. Ale przyjmijmy, że
przez większą część filmu wszystko zmierza w dobrym kierunku. Może za
pięć, dziesięć lat kobieta będzie mogła nawet powiedzieć głośno, że
znalezienie sobie w życiu faceta nie jest najważniejsze i zostanie
wyśmiana tylko przez kilka osób, a nie przez całą salę. Ale metoda
małych kroczków, w końcu nie będziemy naszego społeczeństwa rzucać od
razu w takie przepaści.
|
Wątek Magdaleny Kumorek to chyba pierwsza okazja w polskiej kinematografii do przedstawienia kogoś na wózku inwalidzkim |
Poza Zosią w filmie występują jeszcze Zła Przyjaciółka
(Marieta Żukowska), Zły i Dwulicowy Szef (Piotr Głowacki), Bogaty
Zagraniczny Inwestor (Piotr Adamczyk), Wkurzona i Wkurzająca Matka
(Katarzyna Figura), Seksowny Stolarz (Marcin Korcz) i dwie postaci
właściwie epizodyczne - Marian Dziędziel jako Pomocny Właściciel
Kawiarni i Magdalena Kumorek jako Fajna Asystentka. Te kryptonimy
opisują właściwie wszystko, co aktorzy mieli tutaj do zagrania, chociaż
cieszą dwie rzeczy. Jedna, że po raz pierwszy widziałam w polskim filmie
bohaterkę na wózku inwalidzkim (i to w dodatku nie bezbronną kobietę
czekającą na pomoc, tylko normalną, pracującą babkę), co się bardzo
chwali. Drugą natomiast kwestią jest gra Piotra Adamczyka - owszem,
można go nie lubić, można mieć jego przesyt, ale nikt nie może
powiedzieć, że źle gra. W Słabej płci? cieszy jego miłe
spojrzenie i piękny, naturalny wręcz angielski akcent, który mile łechce
uszy (to znaczy, o ile nie słucha się reszty aktorów zakłócającej
aksamitne kwestie Adamczyka).
|
Z matkami jest tak: żyć z nimi się nie da, ale bez nich chyba jeszcze gorzej... |
Powiem też, że Katarzyna Figura jako
matka Zosi wypada niezwykle przekonywająco - i zanim ktoś powie, że
takich ludzi nie ma, ja powiem: owszem, są, i jest ich całkiem dużo.
Malkontenci niepotrafiący cieszyć się życiem i zatruwający to życie
innym, łącznie (albo i na czele) ze swoimi własnymi dziećmi. Figura jest
tutaj idealna, choć na ekranie pojawia się na krótko - denerwująca
kobieta, która nie może zaakceptować, że nie wszystko jest po jej myśli.
I od razu wiadomo, po kim Zosia odziedziczyła charakterek. Pytanie
tylko, dlaczego pojawia się sugestia, że mamusia jest, jaka jest, bo
ojciec Zosi porzucił ją, gdy okazało się, że jest w ciąży. Ale cóż: małe
kroczki. Małe kroczki.
|
W polskim kinie jest zadziwiający popyt na rachityczne blond niunie o ptasim móżdżku. Chyba napiszę o tym pracę magisterską. |
Marieta Żukowska, najlepsza przyjaciółka Zosi, spełnia
tutaj rolę obowiązkowej blond niuni, która do kosza wyrzuci piętnasto-
czy dwudziestoletnią przyjaźń, bo gdzieś obok przez chwilę zakręcił się
jakiś facet. Nie dość, że nielojalna, to jeszcze głupia, i absolutnie
niezdolna do samodzielnego kombinowania, idąca w ślad za tym, kto ją
zechce. Niestety, ta akurat postać jest jedną z najsłabszych i najmniej
przekonywujących. Ot, trzpiotka, i to tak głupia (chłopak z szóstej
klasy? serio?), że aż się wierzyć nie chce.
Marcin Korcz jako obiekt uczuć głównej bohaterki
(którego, oczywiście, na samym początku ona nie chce i tak naprawdę to
ona z nim nie będzie ani nic, bo ona jest niezależna i w ogóle) wypada
nie okropnie, ale przeciętnie (choć przynajmniej nie jest całkowitym
idiotą jak główny bohater w Dzień dobry, kocham Cię, o którym
pisałam ostatnio), choć to też wina scenariusza. Piotr Głowacki, czyli
Szef Głównej Bohaterki, cierpi na tę samą przypadłość, z tym że on
akurat rżnie takiego głupa, że aż to momentami odstręcza. Marian
Dziędziel z kolei występuje tu w roli, w której - mam wrażenie -
widziałam go już milion razy, czyli dobrotliwego dziadka-mentora. To
wszystko już było.
|
Ale że niby ja coś miałam grać? Już teraz? Tak... od razu? |
Ani zdjęcia, ani muzyka, choć niezaprzeczalnie całkiem
dobre, nie powalają. Puenta scenariusza jest przewidywalna od pierwszego
kadru. Nieco może odświeża wątek Magdy Kumorek, a dla każdego, kto lubi
zwierzęta, dodatkową atrakcją będzie Wyżeł (choć dla scenariusza, żeby
pokazać tę "wrażliwą i ciepłą stronę głównej bohaterki" moim zdaniem nie
jest to potrzebne), który zdaje się mieć w większości momentów całkiem
dobrą zabawę z grania w filmie.
Najogólniej rzecz ujmując: Słaba płeć? to rzecz
przeciętna. Nie obraża ona inteligencji widza, ale nie można od niej
oczekiwać jakiegoś wyrafinowanego psychologizmu czy nietypowego
poprowadzenia akcji. Dobre na bardzo zły dzień, gdy chce się spać na
kanapie, ale pragnie się, aby coś sobie cicho leciało w tle. Albo jeżeli
naprawdę bardzo chce się iść do kina, ale już nie ma się na co (choć
teraz w repertuarze bardzo ciekawie wyglądają Sekret w ich oczach, Fala oraz The Big Short,
na które mam nadzieję wybrać się w najbliższym czasie, a styczeń w
ogóle obfitować będzie w niezwykle ciekawe premiery filmowe, co
sukcesywnie będę opisywać). Ale jeżeli chcemy obejrzeć fajny film, taki i
do pośmiania, i do pozastanawiania, to Słaba płeć? niestety zupełnie nie jest filmem dla nas.
P.S. Swoją drogą ciekawa jestem, czy polscy twórcy
któregoś dnia - oprócz genialnych zdjęć, filmów ambitnych i całkiem,
całkiem thrillerów nauczą się robić komedie romantyczne. Jak na razie
jedyna dobra polska komedia romantyczna to Nigdy w życiu!, które nakręcono... w 2004 roku.
|
Panie Lange, coś takiego się nie zdarza. Powtarzam: nie zdarza się. Sorry. |
P.S.
2 Dla tych, którzy się zastanawiają: jeżeli kobiecie jest zimno, bo
godzinę albo dwie szła bez kaptura w deszczu, to owszem, rozbiera się po
przyjściu do domu, po czym... z powrotem się ubiera, tylko że tym razem
w ciuchy suche. Ewentualnie zawija w koc albo cztery. Albo jedno i
drugie. Nigdy, po prostu nigdy nie ma miejsca sytuacja tak subtelnie pokazana
przez reżysera (bo to taki młodzieżowy film i w ogóle), że ktoś
przemoczony będzie siedział półnagi na kanapie ze swoją równie półnagą
koleżanką. Nie i już. Chyba że mówimy o tym rodzaju filmów, które puszcza się po 23...
P.S. 3 W najbliższym czasie będzie trochę więcej o serialach, bo od wtorkowej choroby wróciła mi na nie tak zwana Faza,
a dzięki Zwierzowi Popkulturalnemu (http://zpopk.pl/#axzz3w61t0Plm) i
własnym poszukiwaniom udało mi się odkryć kilka naprawdę świetnych,
którymi chciałabym się podzielić. Mam też z okazji Świąt nową dostawę
książek, dlatego o nich też trochę więcej się pojawi. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz