Niedawno przeżyłam Olśnienie. Olśnienia są dobre, bo otwierają oczy na coś, czego wcześniej nie znaliśmy lub nie wiedzieliśmy. Moje Olśnienie ma zarost, jest doktorem nauk prawnych i pisze książki. I to niezłe. Bardzo niezłe. Nawet lepiej niż niezłe. O wiele lepiej.
Olśnienie nazywa się Remigiusz Mróz i dzisiejszy tekst będzie o nim, bo Olśnienia są ważne i ciekawe (szczególnie te pisane wielką literą). A poza tym nieźle się wytwory literackie tych Olśnień czyta. A nawet lepiej niż nieźle.
Swoją drogą to ciekawe, że ja, kilka lat młodsza od Doktora Frosta (hihi, żarcik), spędzam swoje studia prawnicze, czytając jego powieści podczas nudnych wykładów (w półtorej godziny to i z 250 stron da radę przeczytać, ale o tym zaraz). I uważam, że każdy student powinien się z nimi zapoznać, żeby zobaczyć, po co się tego prawa uczy.
Ale teraz o samym Olśnieniu i dwóch jego książkach z cyklu z Joanną Chyłką (dotychczas wydanych) - Kasacji oraz Zaginięciu. Zapraszam!
Na początku było słowo, a potem zjawili się studenci. Chwilę później studenci pokończyli studia i zaczęli nienawidzić innych studentów. A jeszcze bardziej tych, którzy swoje studia właśnie skończyli.
Powyższy akapit jest - wydaje mi się, że celnym - podsumowaniem chwilowej sytuacji studiów prawa i ich absolwentów. Od razu więc, gdy dowiadujemy się, że Kordian Oryński (który potem okazuje się jednym z dwóch głównych bohaterów książki) właśnie ukończył ten kierunek i teraz ma stawić się do pracy w jednej z najbardziej prestiżowych warszawskich kancelarii, możemy domniemywać, że będzie się działo. Cała zabawa zaczyna się jednak kilka stron później, gdy Kordian spotyka swoją mentorkę - mecenas Joannę Chyłkę, jedną z najbardziej skutecznych (i najbardziej jadowitych) prawniczek w środowisku.
Chyłka nie jest ładną i przeważnie miłą panią prawnik, nie jest też wariacją tego tematu z dodanym trochę kąśliwym i trochę stanowczym charakterkiem (jak to dzieje się na przykład w Żonie idealnej, jednym z najsympatyczniejszych seriali obecnie lecących). Chyłka to działo ciężkiego kalibru, ucieleśniony prawniczy Armageddon, kobieta, która przekleństwami rzuca na lewo i prawo, obraża wszystkich dookoła (łącznie z groźnymi przestępcami) i jest przy tym (a może dzięki temu?) diabelsko skuteczna. Słucha Iron Maiden, zżera kilogramami mięcho (nie, nie jakąś rybkę czy krewetki, tylko befsztyki i inne krowy czy świnie) i ośmiesza swojego podwładnego przy każdej możliwej okazji. Albo każe mu dowiedzieć się, o jakiej postaci historycznej Ironi śpiewają przez osiem minut, grożąc mu różnymi represjami w razie niedopełnienia obowiązku.
W Kasacji dwójka prawników dostaje sprawę, w której broni syna wpływowego biznesmena oskarżonego o morderstwo. Piotr Langer siedział z dwójką trupów w swoim mieszkaniu przez dziesięć dni, a drzwi otworzył policji ze spokojem. Wina na pierwszy rzut oka jest oczywista - jednak późniejsze zachowanie oskarżonego wzbudza wątpliwości prawników, którzy przygotowują się do jak najbardziej zaciekłej batalii sądowej. W Zaginięciu z domu letniskowego bogatej pary w nocy znika trzyletnia dziewczynka. Alarm włączony był przez całą noc, drzwi i okna pozostały zamknięte. Wszystko wskazuje na rodziców, jednak ci upierają się, że są niewinni. Chyłka i Oryński ruszają do boju i prędko okazuje się, że cała sprawa ma drugie dno.
Powyższy opis fabuły brzmi jak bardzo solidny kryminał, Mrozowi jednak udaje się zrobić coś więcej, dzięki czemu po zakończonej lekturze szybko o jego dziełach nie zapomnimy. Dlaczego?
Po pierwsze - Mróz, jak już wspomniałam, jest doktorem nauk prawnych. Ma też ukończone studia administracyjne, co nie wiem, jak jest możliwe, skoro napisał już dziesięć (!) powieści, ale powiedzmy, że to temat na inny wpis. Z faktu bycia doktorem nauk prawnych wyprowadzić możemy dwa wnioski (potwierdzone również lekturą) - znajomość rzeczy i logiczność wypowiedzi. Mróz nie jest osobą z ulicy, która nagle stwierdziła, że przeczyta jedną ustawę i o niej napisze, tylko kimś, kto wie, o czym pisze, i to słychać i czuć zarówno w głównej osi fabuły, jak i w różnego rodzaju humorystycznych odzywkach, którymi książki są naszpikowane. (Najbardziej sympatyczny był dla mnie fragment z Kasacji na temat prawników, którzy, pisząc podręczniki, nie mogą napisać redakcja tekstu, tylko tworzą pięciozdaniowe epitety, bo tego bardzo mocno osobiście w okresie przedsesyjnym doświadczam). Logiczność wypowiedzi łączy się z poprzednim punktem - chodzi mi głównie o to, że Mróz nie umieszcza w tekście niepotrzebnych fragmentów, tak więc różne szczególiki, które wydawały nam się nieważne, pod koniec potrafią zaskoczyć. Cała intryga na koniec się wyjaśnia (choć chce się na nią złorzeczyć pod nosem), bo nie ma szans, żebyśmy wcześniej odgadli rozwiązanie, i nic nie jest tutaj fabularnie naciągnięte albo nieumotywowane. (Oczywiście nie jestem w stanie ocenić tutaj idealnie użycia wszystkich regulacji prawnych, ale wierzę Autorowi na słowo, że raczej się ich grzecznie trzymał).
Po drugie - Mróz tworzy bardzo wyrazistych bohaterów. I chociaż Oryński jest trochę przyćmiony osobą Chyłki (ale kto by nie był), główny duet jest tutaj stworzony idealnie. Chyłka to w ogóle inna bajka niż większość (a może wszystkie?) dotychczasowych bohaterek kryminałów. Wreszcie bowiem nie mamy do czynienia z kobietą, która owszem, jest wyrazista, ale tylko do czasu, gdy spotka jakiegoś faceta (bo wtedy oczywiście łagodnieje i staje się idealną panią domu), tylko z kobietą-żyletą, która mnóstwo przeklina (czasem za bardzo, co wpędza ją w kłopoty), uwielbia swoją pracę i w ogóle ma bardzo szczególną osobowość i podejście do życia, i nie ma zamiaru w desperacji rzucić się na wszystko, co się rusza i jest płci męskiej. Kordian z kolei jest jej idealnym pracowniczym i powieściowym uzupełnieniem - jeszcze niezorientowany w sytuacji, trochę grzeczny (chociaż też bez przesady), podziwiający (i podrywający usilnie) Chyłkę, ale z drugiej strony bardzo męski i pociągający.
I chociaż Chyłka i Oryński to oczywiście bohaterowie w powieści świecący się niczym ubrania ABBY, Mróz nie traktuje innych bohaterów po macoszemu. Każda z postaci pojawiających się na drugim czy trzecim planie ma swoje motywacje i swoją historię, które przedstawione zostają - jak można się domyślić - logicznie i z dużą znajomością rzeczy, w sposób najczęściej nieoczywisty. I - bardzo często - z dużą dozą humoru (ach, McVay i Kormak!).
Ponieważ napisałam już o bardzo logicznej konstrukcji wypowiedzi, którą Mróz serwuje, nie będę się powtarzać. Dodam jedynie, że czyta się to świetnie - sprawnie, szybko, z wybuchami śmiechu (bo odzywki są tutaj mocne) i autentycznym zainteresowaniem i napięciem, co dalej się stanie. Dość powiedzieć, że Zaginięcie przeczytałam w jeden dzień, bo nie mogłam się od niego oderwać (chociaż chyba trochę głupio wyglądało, jak na wykładzie chichrałam się pod nosem co pięć minut). Przyznam jednak, że te pięćset stron jest zwodnicze - nie dość, że bardzo duża czcionka (co w sumie dla mnie jest bardzo dobre), to jeszcze ogromne marginesy.
Z faktu bycia doktorem nauk prawnych wyprowadziłam sobie jeszcze jeden wniosek - Mróz musi być pracowity (wiecie, to wkuwanie na pamięć różnych kodeksów nie każdemu podpasuje). W związku z tym mam nadzieję, że jak najszybciej napisze i wyda kolejną część przygód Chyłki i Oryńskiego, a najlepiej dwie albo z osiem. Przeczytam wszystkie, i przy każdej będę się świetnie bawić. A na razie chyba zgłębię pozostałe osiem (!) książek dwudziestoośmioletniego (!) Olśnienia. Oby więcej takich pisarzy!
Olśnienie nazywa się Remigiusz Mróz i dzisiejszy tekst będzie o nim, bo Olśnienia są ważne i ciekawe (szczególnie te pisane wielką literą). A poza tym nieźle się wytwory literackie tych Olśnień czyta. A nawet lepiej niż nieźle.
Swoją drogą to ciekawe, że ja, kilka lat młodsza od Doktora Frosta (hihi, żarcik), spędzam swoje studia prawnicze, czytając jego powieści podczas nudnych wykładów (w półtorej godziny to i z 250 stron da radę przeczytać, ale o tym zaraz). I uważam, że każdy student powinien się z nimi zapoznać, żeby zobaczyć, po co się tego prawa uczy.
Ale teraz o samym Olśnieniu i dwóch jego książkach z cyklu z Joanną Chyłką (dotychczas wydanych) - Kasacji oraz Zaginięciu. Zapraszam!
Na początku było słowo, a potem zjawili się studenci. Chwilę później studenci pokończyli studia i zaczęli nienawidzić innych studentów. A jeszcze bardziej tych, którzy swoje studia właśnie skończyli.
Chyłka nie jest ładną i przeważnie miłą panią prawnik, nie jest też wariacją tego tematu z dodanym trochę kąśliwym i trochę stanowczym charakterkiem (jak to dzieje się na przykład w Żonie idealnej, jednym z najsympatyczniejszych seriali obecnie lecących). Chyłka to działo ciężkiego kalibru, ucieleśniony prawniczy Armageddon, kobieta, która przekleństwami rzuca na lewo i prawo, obraża wszystkich dookoła (łącznie z groźnymi przestępcami) i jest przy tym (a może dzięki temu?) diabelsko skuteczna. Słucha Iron Maiden, zżera kilogramami mięcho (nie, nie jakąś rybkę czy krewetki, tylko befsztyki i inne krowy czy świnie) i ośmiesza swojego podwładnego przy każdej możliwej okazji. Albo każe mu dowiedzieć się, o jakiej postaci historycznej Ironi śpiewają przez osiem minut, grożąc mu różnymi represjami w razie niedopełnienia obowiązku.
W Kasacji dwójka prawników dostaje sprawę, w której broni syna wpływowego biznesmena oskarżonego o morderstwo. Piotr Langer siedział z dwójką trupów w swoim mieszkaniu przez dziesięć dni, a drzwi otworzył policji ze spokojem. Wina na pierwszy rzut oka jest oczywista - jednak późniejsze zachowanie oskarżonego wzbudza wątpliwości prawników, którzy przygotowują się do jak najbardziej zaciekłej batalii sądowej. W Zaginięciu z domu letniskowego bogatej pary w nocy znika trzyletnia dziewczynka. Alarm włączony był przez całą noc, drzwi i okna pozostały zamknięte. Wszystko wskazuje na rodziców, jednak ci upierają się, że są niewinni. Chyłka i Oryński ruszają do boju i prędko okazuje się, że cała sprawa ma drugie dno.
Powyższy opis fabuły brzmi jak bardzo solidny kryminał, Mrozowi jednak udaje się zrobić coś więcej, dzięki czemu po zakończonej lekturze szybko o jego dziełach nie zapomnimy. Dlaczego?
To Remigiusz Mróz. Remigiusz Mróz jest genialny. I już. |
Po pierwsze - Mróz, jak już wspomniałam, jest doktorem nauk prawnych. Ma też ukończone studia administracyjne, co nie wiem, jak jest możliwe, skoro napisał już dziesięć (!) powieści, ale powiedzmy, że to temat na inny wpis. Z faktu bycia doktorem nauk prawnych wyprowadzić możemy dwa wnioski (potwierdzone również lekturą) - znajomość rzeczy i logiczność wypowiedzi. Mróz nie jest osobą z ulicy, która nagle stwierdziła, że przeczyta jedną ustawę i o niej napisze, tylko kimś, kto wie, o czym pisze, i to słychać i czuć zarówno w głównej osi fabuły, jak i w różnego rodzaju humorystycznych odzywkach, którymi książki są naszpikowane. (Najbardziej sympatyczny był dla mnie fragment z Kasacji na temat prawników, którzy, pisząc podręczniki, nie mogą napisać redakcja tekstu, tylko tworzą pięciozdaniowe epitety, bo tego bardzo mocno osobiście w okresie przedsesyjnym doświadczam). Logiczność wypowiedzi łączy się z poprzednim punktem - chodzi mi głównie o to, że Mróz nie umieszcza w tekście niepotrzebnych fragmentów, tak więc różne szczególiki, które wydawały nam się nieważne, pod koniec potrafią zaskoczyć. Cała intryga na koniec się wyjaśnia (choć chce się na nią złorzeczyć pod nosem), bo nie ma szans, żebyśmy wcześniej odgadli rozwiązanie, i nic nie jest tutaj fabularnie naciągnięte albo nieumotywowane. (Oczywiście nie jestem w stanie ocenić tutaj idealnie użycia wszystkich regulacji prawnych, ale wierzę Autorowi na słowo, że raczej się ich grzecznie trzymał).
Po drugie - Mróz tworzy bardzo wyrazistych bohaterów. I chociaż Oryński jest trochę przyćmiony osobą Chyłki (ale kto by nie był), główny duet jest tutaj stworzony idealnie. Chyłka to w ogóle inna bajka niż większość (a może wszystkie?) dotychczasowych bohaterek kryminałów. Wreszcie bowiem nie mamy do czynienia z kobietą, która owszem, jest wyrazista, ale tylko do czasu, gdy spotka jakiegoś faceta (bo wtedy oczywiście łagodnieje i staje się idealną panią domu), tylko z kobietą-żyletą, która mnóstwo przeklina (czasem za bardzo, co wpędza ją w kłopoty), uwielbia swoją pracę i w ogóle ma bardzo szczególną osobowość i podejście do życia, i nie ma zamiaru w desperacji rzucić się na wszystko, co się rusza i jest płci męskiej. Kordian z kolei jest jej idealnym pracowniczym i powieściowym uzupełnieniem - jeszcze niezorientowany w sytuacji, trochę grzeczny (chociaż też bez przesady), podziwiający (i podrywający usilnie) Chyłkę, ale z drugiej strony bardzo męski i pociągający.
Pan Mróz prowadzi też niezwykle interesującego bloga, którego znaleźć można na przykład tu |
I chociaż Chyłka i Oryński to oczywiście bohaterowie w powieści świecący się niczym ubrania ABBY, Mróz nie traktuje innych bohaterów po macoszemu. Każda z postaci pojawiających się na drugim czy trzecim planie ma swoje motywacje i swoją historię, które przedstawione zostają - jak można się domyślić - logicznie i z dużą znajomością rzeczy, w sposób najczęściej nieoczywisty. I - bardzo często - z dużą dozą humoru (ach, McVay i Kormak!).
Ponieważ napisałam już o bardzo logicznej konstrukcji wypowiedzi, którą Mróz serwuje, nie będę się powtarzać. Dodam jedynie, że czyta się to świetnie - sprawnie, szybko, z wybuchami śmiechu (bo odzywki są tutaj mocne) i autentycznym zainteresowaniem i napięciem, co dalej się stanie. Dość powiedzieć, że Zaginięcie przeczytałam w jeden dzień, bo nie mogłam się od niego oderwać (chociaż chyba trochę głupio wyglądało, jak na wykładzie chichrałam się pod nosem co pięć minut). Przyznam jednak, że te pięćset stron jest zwodnicze - nie dość, że bardzo duża czcionka (co w sumie dla mnie jest bardzo dobre), to jeszcze ogromne marginesy.
Z faktu bycia doktorem nauk prawnych wyprowadziłam sobie jeszcze jeden wniosek - Mróz musi być pracowity (wiecie, to wkuwanie na pamięć różnych kodeksów nie każdemu podpasuje). W związku z tym mam nadzieję, że jak najszybciej napisze i wyda kolejną część przygód Chyłki i Oryńskiego, a najlepiej dwie albo z osiem. Przeczytam wszystkie, i przy każdej będę się świetnie bawić. A na razie chyba zgłębię pozostałe osiem (!) książek dwudziestoośmioletniego (!) Olśnienia. Oby więcej takich pisarzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz