niedziela, 14 sierpnia 2016

KRYMINALNY WEEKEND #7. David Young "Stasi i dziecko" (wyd. Marginesy)




Dzisiaj w ramach Kryminalnego Weekendu sięgam po jedną z najnowszych powieści Wydawnictwa Marginesy - Stasi i dziecko Davida Younga. I choć myślałam, że po kilku naprawdę średnich kryminałach, które ostatnio przeczytałam, ten gatunek zacznie mnie nieco denerwować, okazało się, że Young mnie od razu w rozwiązywanie pewnego morderstwa wciągnął - tak bardzo, że skończyłam tę prawie 400-stronicową książkę w zaledwie kilka godzin.




 Wschodni Berlin, rok 1975. Przy Murze Berlińskim znaleziono zwłoki młodej dziewczyny. Na miejsce przyjeżdżają porucznik Karin Mueller i jej zastępca Werner Tilsner. Zjawia się także oficer Stasi. Informuje, że dziewczyna została zastrzelona podczas ucieczki na Zachód. Porucznik Mueller uświadamia sobie jednak, że ta śmierć jest inna - dziewczyna uciekała, to prawda, ale na Wschód. Kim była? Dlaczego miejsce zbrodni przypomina upozorowaną scenę? Dlaczego Stasi tak bardzo stara się zniechęcić Mueller do zadawania pytań? Z jakiego powodu śledztwo prowadzi ją niebezpiecznie blisko własnego domu? [opis wydawcy]

Young bardzo sprawnie operuje wszystkimi elementami współczesnego kryminału - wątkami nieco obyczajowymi, intrygą, trzymaniem w napięciu, rozwiązywaniem zagadki z przeszłości. Nie umyka mu logika wydarzeń, jego postaci są wyraziste (bo niedoskonałe, potrafiące się zezłościć i zrobić coś głupiego, a nie nieskazitelne wzorce heroizmu), a całość bardzo równym tempem zmierza do dość zaskakującego (i nieprzesłodzonego) finału. Świetnie splatają się tu oba plany czasowe - śledztwo porucznik Karin Mueller oraz zapis wcześniejszych wydarzeń z Jugendwerkhofu. 


Największą jednak siłą Stasi i dziecko jest jego genialnie nakreślona atmosfera. Nie chodzi mi w tym momencie nawet o odwzorowanie realiów historycznych - to również wypada świetnie, ale trzeba przyznać, że wielu współczesnych autorów radzi sobie z tym równie dobrze. Young jednak idzie o krok dalej i tworzy opowieść pełną paranoi, podejrzeń i domysłów. Główna bohaterka (bohaterki?) nie może (nie mogą) nikomu ufać - bo właściwie każdy może okazać się kolaborantem, i praktycznie każde, nawet najbardziej niewinne zachowanie może zostać zinterpretowane na opak. Nie mówiąc już o możliwości fałszowania dowodów przez oskarżycieli, braku egzekwowania prawa do sądu, braku domniemania niewinności i innych kwestii, które dzisiaj są nie do pomyślenia, a które w państwach dawnego bloku komunistycznego były normą. Takie przedstawienie jest szczególnie cenne dla osób mniej więcej w moim wieku - tych, które są za młode, by pamiętać poprzedni ustrój - bo przenosi wiedzę czerpaną przez nas głównie z podręczników do prawdziwego świata (powiedzmy, że postaci kreowane przez Younga są na tyle wiarygodne, że możemy je do tegoż zaliczyć). I staje się klarownym argumentem przeciwko wszystkim tym, którzy z radością twierdzą, że przecież kiedyś (za PRL-u) było lepiej! (Wierzcie mi, że tacy ludzie są, a niektórzy nawet wykładają prawo.)

Oczywiście zauważę kilka rzeczy technicznych: bardzo ładne wydanie książki oraz świetne tłumaczenie (choć dalej jestem za zmianą Stasi Child na Dziecka Stasi, a nie Stasi i dziecko). Kryminały często traktowane są jako książki na jeden raz, i jako takie wydawane dość niestarannie (dla mnie jest to fatalne, bo każdy mój kryminał przechodzi przez ręce kilku osób, i gdy jest źle wydany, to pod koniec wędrówki wygląda tak, jakby ktoś się nad nim znęcał). Stasi i dziecko natomiast ma bardzo dobrej jakości papier (śmiejcie się, ale to naprawdę jest ważne) i świetną okładkę (gwarantuję, że po lekturze dostrzeżecie w niej kilka dodatkowych szczegółów). Taką, która oprócz bycia estetyczną i jednocześnie dobraną do treści książki ma skrzydełka (!), wypukłe literki (!!! - uwielbiam wypukłe literki na okładkach) i dodatkowo nie zagina się przy mocnym otwarciu. Nie mogę powiedzieć złego słowa o korekcie, redakcji czy o tłumaczeniu - czyta się to żywo, szybko, swobodnie i bez zmęczenia materiału (książka jest podzielona na bardzo krótkie rozdziały, więc praktycznie zawsze możemy postanowić, że jeszcze tylko dwie strony, i nie opuszczać lektury w samym środku danej sytuacji). Zostawiającym dobre wrażenie akcentem jest też umieszczenie pod koniec książki noty od autora - wyjaśniającej nieco z fabuły książki, a raczej jej powiązania z rzeczywistością.

Ostatnio - w ramach wakacyjnego lekturowego odpoczynku - sięgnęłam po naprawdę wiele kryminałów. Young, mimo dobrej passy, którą ostatnio zauważyłam w wydawnictwie Marginesy (najpierw genialna Frida, potem świetne Miejsce na ziemi i fenomenalny Cień eunucha - wszystkie opisywałam na Nerwie Słowa), nie był na szczycie mojej listy do poznania - co okazało się głupotą, bo jego debiut wielokrotnie przebija mnóstwo bardziej znanych kryminałów. Atmosfera ciągłej paranoi, wiarygodne postacie (człowiek nie wie, jak trudno jest napisać kogoś wiarygodnego, tzn. z zaletami i z wadami, dopóki nie zacznie na to zwracać specjalnej uwagi) i przede wszystkim wciągająca zagadka z minimalnym wątkiem obyczajowym (nie za bardzo, to nie - na szczęście - nie za bardzo przeze mnie nielubiana Camilla Lackberg) sprawiają, że czyta się to po prostu świetnie. Jeżeli szukacie dobrego kryminału, to Stasi i dziecko Davida Younga to zdecydowanie coś dla Was.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz