środa, 17 sierpnia 2016

KSIĄŻKA: Czytamy Klasykę #4. Elizabeth Gaskell "Ruth" (Wydawnictwo MG)






W wakacje, gdy mamy więcej czasu niż normalnie, warto sięgnąć po książki upragnione - takie, które od dawna chcieliśmy przeczytać, ale na które nigdy nie mogliśmy znaleźć wystarczająco długiej chwili. Dla mnie jedną z takich opowieści od paru miesięcy była Ruth Elizabeth Gaskell, historia pewnej dziewczyny, prowincji, konwenansów i miłości w najróżniejszych jej odcieniach. I choć jest to książka bardzo specyficzna (a co za tym idzie, nie będzie cieszyć się sympatią wszystkich), nie można jej odmówić literackiej wartości.



Ruth Hilton, młoda, naiwna dziewczyna, sierota, zarabia na swoje utrzymanie jako szwaczka. Gdy traci posadę i dach nad głową, oczarowany jej urodą i skromnością dżentelmen proponuje dziewczynie schronienie i pociechę. Szczęście nie trwa długo, zdruzgotana i zhańbiona Ruth otrzymuje jednak szansę na nowe życie pośród ludzi, którzy ofiarują jej miłość i szacunek. Kiedy Bellingham ponownie wkroczy w życie Ruth, dziewczyna zmuszona będzie dokonać niemożliwego wyboru pomiędzy akceptacją ze strony ogółu a osobistą dumą. [opis wydawcy]

Ruth nie czyta się łatwo - nie jest to kryminał czy minimalistyczna powieść współczesna, tylko dziewiętnastowieczna powieść obyczajowa. Jako taka operuje językiem dość kwiecistym, w którym jedno zdanie może mieć osiem czy dziewięć wersów i trzy średniki. Nie jest to jednak kwiecistość denerwująca i na siłę, raczej taka, która pozwala nam jeszcze bardziej zagłębić się w atmosferę całej opowieści. (Czytamy Ruth wolniej niż normalnie, jeśli chcemy ją rzeczywiście zrozumieć, więc mamy więcej czasu na przemyślenie tego, co autorka nam pokazuje). Jednak jako powieść, w którą trzeba rzeczywiście się zagłębić (czyli na którą trzeba mieć czas, szczególnie że ma ona ponad pięćset stron), książka Gaskell nie przypadnie do gustu każdemu. 


Nie mogę nie wspomnieć też o innym fakcie, który jednych do lektury niesamowicie zachęci, a innych momentalnie odstraszy - o charakterystycznej, dzisiaj już nieco staromodnej konstrukcji bohaterów. Gaskell tworzy ich w dość czarno-biały sposób - wiemy praktycznie już w momencie ich poznania, czy będą oni dobrzy, czy źli. Nieco zestarzała się też sama treść książki (choć moim zdaniem to dobrze, bo dziewiętnastowieczne konwenanse często nie grzeszyły racjonalnością) - dzisiaj nikt by nawet nie pomyślał o Ruth (albo - prawdopodobnie - o żadnej innej kobiecie) jako o kobiecie upadłej. Jeśli jednak na te elementy przymkniemy oko (albo - jak ja - potraktujemy jako folklor czy po prostu odwzorowanie realiów historycznych i przez to okazję do zagłębienia się w prawdziwą atmosferę epoki), zobaczymy to, co stanowi o wartości tej książki - genialny zmysł obserwacji autorki. Postacie, mimo że nieco archetypiczne, mają różne swoje drobne zachowania, grymasy, czasem nawet dziwactwa czy w ogóle sposób prezentowania uczuć (np. pani Mason, która nie pyta panien u niej mieszkających, jak minęła im niedziela, bo usłyszałaby, że nie miały dokąd pójść, i musiałaby zarządzić gotowanie im obiadu), które zadziwiają przenikliwością pisarki. Trochę na zasadzie: O rany, ludzie rzeczywiście tak robią (znam wielu takich), ale nigdy w życiu sama bym tego tak dobrze nie ujęła. To jest jedna z największych zalet tej książki (i najbardziej uniwersalny, bo wątek okołoreligijny jest akurat sprawą osobistą) - ogromne dopracowanie szczegółów.

Kilka uwag do samego wydania: chwalę za korektę i za bardzo dobre tłumaczenie (nie zaglądałam do oryginału, ale wydaje mi się, że świetnie oddaje jego ducha), ganię za nieumieszczenie nazwiska tłumaczki w książce (przynajmniej jest na stronie internetowej - chociaż tyle, bo Katarzyna Malecha naprawdę sobie z Ruth poradziła) i wyrażam swój dwuznaczny stosunek, jeżeli chodzi o okładkę - z jednej strony z ciekawym pomysłem, z drugiej z okropnym filtrem i ogólnie bardzo archaiczną.

Ruth nie przypadnie do gustu każdemu. Żeby się za nią w ogóle zabrać, trzeba mieć dość sporo czasu (nie tylko, żeby przejść przez jej dużą objętość, ale też po to, by rozkładać kolejne zdania na czynniki pierwsze) i lubić ten powolny rodzaj prozy, w którym sama akcja schodzi na drugi plan, a najważniejsze jest umiłowanie szczegółu i chłonięcie atmosfery tworzonej przez właśnie te detale. Jeżeli przemawia do nas taka forma, to jak najbardziej się za tę książkę zabierajmy, bo czeka nas kilka godzin klimatycznej podróży przez życie bohaterów. I prawdopodobnie bardzo dużo wzruszeń na koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz