poniedziałek, 27 marca 2017

KSIĄŻKA: Pieniądze szczęścia nie dają, czyli Ewa Winnicka "Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej-Johnson" (wyd. Znak)







Przyszła wiosna, a wraz z nią - jak pisałam już ostatnio - czas na dobrą literaturę. Tym razem: non-fiction, czyli reportaż o emigrantce z Wrocławia, pokojówce, a potem... żonie amerykańskiego bogacza, najbogatszej Polce. Reportaż w dodatku bardzo rzetelny, solidny i - przede wszystkim - wciągający. Kto nie czytał: niech nadrabia.




„Jeśli wrócę, to tylko rolls-roycem” – mówi przyjaciołom jesienią 1967 roku i wyjeżdża z Polski. Kiedy kilka lat później odwiedza ojczyznę, jest już żoną starszego o ponad czterdzieści lat potentata branży kosmetycznej. I milionerką. Kim była Barbara Piasecka Johnson? Kochającą męża wielką kolekcjonerką i filantropką czy przebiegłą łowczynią majątków? Dobrodziejką, która chciała uratować upadającą Stocznię Gdańską, czy kapryśną bogaczką z ciągłymi napadami furii? To bajka o współczesnym Kopciuszku czy o Królowej Śniegu, która nie uznaje kompromisów? I wreszcie: jaki los czeka człowieka, który z dnia na dzień dostaje wszystko, co można kupić za pieniądze? [opis wydawcy]

Możliwe, że marzec nie jest najlepszym miesiącem do wyrokowania o Książkach Roku, ale nie zdziwiłabym się, gdyby Milionerka za jakiś czas pojawiała się w prawie wszystkich podsumowaniach 2017 roku dotyczących non-fiction. Pod względem reporterskim bowiem jest to świetny kawał literatury: rzetelny, niejednoznaczny i pokazujący postać Piaseckiej-Johnson z wielu stron i w wielu momentach życia. Jako zwykłą kobietę z zacofanego wówczas kraju, która dostała pracę sprzątaczki, bo nie była w stanie sobie poradzić jako kucharka, ale też jako despotyczną wręcz kierowniczkę budowy jednej z najbardziej okazałych rezydencji w Stanach. Jako kochającą malarstwo historyczkę sztuki, ale też jako osobę, która potrafiła zerwać wieloletnie znajomości pod wpływem chwili. Jako osobę kochającą Polskę i cały czas do niej wracającą, ale niepotrafiącą (niechcącą?) doprowadzić wielu planów czy inwestycji do końca. I wreszcie: jako kogoś, czyj amerykański sen - od polskiej pokojówki do żony miliardera - spełnił się w zaskakujący i często tragiczny sposób.

Winnicka robi dwie najlepsze rzeczy, które można uczynić, pisząc reportaż. Po pierwsze na główny temat wybiera osobę, która sama w sobie pełna była sprzeczności, po drugie dodatkowo ukazuje ją w dużej mierze przez świadectwa osób w różnym stopniu ją znającym, lubiącym czy podziwiającym. Choć samą postać oceniać można różnie, dzięki bezstronności autorki łatwo zauważyć można też drugą stronę medalu. Chociażby to, że na przestrzeni lat wielokrotnie milionerka spotykała się z brakiem wdzięczności - wydawaniem stypendiów naukowych na samochody i innymi nieprzyjemnymi sytuacjami (choć zdaje się, że części nie była świadoma). Do tego stopnia, że - to chyba moment, który najbardziej zapadł mi w pamięć - gdy raz koleżanka zapłaciła za jej bilet do kina, Barbara Piasecka-Johnson popłakała się ze wzruszenia.



W tym pokazywaniu milionerki z różnych ujęć bardzo dobrze widać ogromną pracę reporterki. Ewa Winnicka dotarła praktycznie do wszystkich najbliższych Barbary (tzn. tych, którzy chcieli o niej rozmawiać), do przyjaciół, znajomych, a także do wielu osób, które w Jasnej Polanie (monumentalnej rezydencji zbudowanej przez tytułową milionerkę) pojawiły się właściwie przypadkowo albo pod wpływem szczęśliwego (czasami wręcz nieprawdopodobnego) zrządzenia losu. O aktach sprawy dzieci Sewarda Johnsona przeciwko Barbarze, niezliczonych artykułach z gazet oraz książkach na temat całej rodziny już nawet nie wspominam. Dzięki temu całość czyta się z poczuciem rzetelności autorki i z pewnością, że nic nie zostało przekłamane, i że nie pominięto ważnych elementów historii (co zdarzyło się chociażby w świetnym treściowo, ale niezbyt mocnym warsztatowo Zakonnice odchodzą po cichu Marty Abramowicz). 

Tradycyjnie o stronie technicznej: całość napisana jest stylem typowo reporterskim. Krótkie, mówione zdania, które czyta się szybko, choć z początku trzeba się przyzwyczaić do pewnej chaotyczności wypowiedzi. (Albo raczej: ascezy w formie, która powoduje, że trzeba się mocniej skupić niż przy jakiejś pseudoambitnej powieści). Chwalę korektę i redakcję. Bardzo podoba mi się też samo wydanie - Milionerka zawiera mnóstwo archiwalnych zdjęć, które pomagają bardziej zrozumieć całą opowieść. Jeżeli znacie kogoś, kto uwielbia reportaże, biografie czy ogólnie non-fiction, to na pewno osoba ta książki Ewy Winnickiej nie będzie wstydziła się postawić na półce.

Napiszę krótko: warto. Solidnych reportaży nigdy za wiele - a ten do rzetelności dorzuca jeszcze fakt, że po prostu świetnie się go czyta. I że dzięki niemu można wyciągnąć kilka interesujących wniosków - chociażby taki (niby oczywisty, a jednak często zapominany), że człowiek z pieniędzmi wcale nie różni się tak bardzo od człowieka nieco biedniejszego. Polecam każdemu, kto chce czasem sięgnąć po literaturę nieco bardziej wymagającą. 

Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz