czwartek, 17 listopada 2016

KSIĄŻKA: Taka piękna wojna, czyli Stefan Hertmans "Wojna i terpentyna" (wyd. Marginesy)



https://platon24.pl/ksiazki/wojna-i-terpentyna-92459/


Dzięki blogowi książkowemu coraz częściej trafiam na książki, po które kiedyś nigdy w życiu bym nie sięgnęła. I nie chodzi tutaj o powody, które staram się wyeliminować (choć z różnym skutkiem) - że nie podoba mi się okładka, że nie lubię tego gatunku - ale też o to, że w świecie wydawniczym pojawia się mnóstwo książek, które bez cotygodniowego przeglądu stron z zapowiedziami po prostu by mi umknęły. Najczęściej - z ogromną stratą dla mnie samej. I - jak się domyślacie - dzisiaj recenzuję właśnie taką książkę, krzycząc już teraz (głównie między wierszami): przeczytajcie ją. Bo drugą tak wyrazistą, osobistą i pełną emocji opowieści o I wojnie światowej bardzo trudno jest (i pewnie jeszcze długo będzie) gdziekolwiek znaleźć. 



Na krótko przed śmiercią w 1981 roku Urbain, dziadek Stefana Hertmansa, powierzył mu dzienniki, w których zapisał swoje życie. Wnuk obiecał, że zrobi coś z tym materiałem, choć dramatyczne historie rodzinne zasłyszane w dzieciństwie sprawiły, że przez wiele lat bał się zajrzeć do tekstu. W końcu to zrobił. Ich lektura uświadomiła mu, że musi opisać losy dziadka naznaczone biedą, terminowaniem w odlewni żeliwa, przedwczesną śmiercią ojca, strasznymi doświadczeniami żołnierza frontowego w czasie I wojny światowej i śmiercią jego wielkiej miłości. Hertmans stworzył wspaniałą opowieść o okrucieństwie, strachu i przemocy, ale także o odwadze, nadziei i sile potrzebnej do przetrwania. To nie tylko wyjątkowy zapis nieco zapomnianej, ale jakże bogatej historii Flandrii, to także powieść o ukrytej pasji i o tym, co wojna może uczynić z duszą skromnego, ale fascynującego człowieka. [opis wydawcy]



Najbardziej niesamowity w tej książce dla mnie jest fakt, że mimo iż cała opowieść jest zapisem losów rzeczywistej postaci, to czyta się ją lepiej niż niejedno dzieło literackie (lub do takiego miana pretendujące). Ogromna siła opowieści leży w unikalnej perspektywie - autor z jednej strony nie jest w żadnym momencie w centrum wydarzeń, ale z drugiej daleko mu też do bezstronnego biografa opisującego dzieje swojego Mistrza. Hertmans przywołuje momentami wspomnienia z dzieciństwa, swoje dziecięce czy nastoletnie odczucia, bardzo zgrabnie łącząc różne, często odległe, punkty z życia swojego dziadka, i sprawiając, że na jego losy patrzy się zupełnie inaczej niż na osoby przedstawiane w innych biografiach. (Kursywą, bo chyba biografia to nie jest tutaj do końca dobre słowo - Wojna i terpentyna to raczej Opowieść).

Oczywiście w odbiorze historii nie szkodzi również fakt, że Hertmans z zawodu jest pisarzem, dziennikarzem i eseistą (Marginesy wydały także tomik jego wierszy), a więc osobą zawodowo zajmującą się słowem - co sprawia, że całą historię czyta się bez nadmiernych trudności wywołanych zbytnią lingwistyczną ornamentacją.

Jeżeli idzie o tematykę, tytuł mówi wszystko: rzeczywiście życie Urbaina ułożyło się wokół wojny i terpentyny, odpowiednio więc relacja z wojny zajmuje bardzo dużą część całej książki. A jest to relacja niesamowita, bo po pierwsze bardzo osobista, a po drugie zwracająca uwagę na codzienne aspekty żołnierskiego życia, na sprawy, które często się pomija - to, że normą było stanie po trzy dni na warcie (bez chodzenia do toalety), że większości czasu wcale nie zajmowała heroiczna walka o ojczyznę, tylko bezsensowne kopanie rowów i innych fortyfikacji, a także rozpaczliwe próby radzenia sobie z brakiem odpowiedniego zaopatrzenia czy nawet jedzenia, i że czasem kule od Niemców latały tak gęsto, że każdy ruch odbywał się pod groźbą śmierci.



Dziwne jest, że to wszystko się zdarzyło. Że jedna osoba w jakiś sposób połączyła w sobie okrucieństwo wojny i piękno sztuki. Że ta sama osoba, wychowana w staroświeckiej wrażliwości, nagle musiała zmienić swoje myślenie o świecie, aby stawić czoła nowoczesnej brutalności. Że los jednego człowieka mógł aż tak obfitować w wydarzenia okrutne - całą wojnę, kilka poważnych ran, śmierć bliskich mu młodych ludzi na froncie - a jednocześnie wywoływać najsilniejsze emocje w osobie poznającej jego losy epizodami codziennymi: wątkiem zegarka (z którego powodu chyba już zawsze i mi, i autorowi będzie smutno) albo niezaspokojoną potrzebą bliskości ze swoją żoną, która zastąpić miała mu jego jedyną prawdziwą miłość.


Nie będę ukrywać: jestem świadoma faktu, że literatura flamandzka non-fiction opowiadająca o I wojnie światowej niekoniecznie jest pierwszym wyborem przeciętnej osoby poszukującej lektury na jesienne (czy jakiekolwiek inne) wieczory. Że można poczuć się odstraszonym czymś innym niż kolejny kryminał Mroza, niby-kryminał Kinga albo nie-kryminał według wydawcy lepszy od "Dziewczyny z pociągu!!!!". Niesłusznie - bo Wojnę i terpentynę czyta się zadziwiająco lekko (jeżeli idzie o język), z ogromnym zainteresowaniem i mając poczucie, że nareszcie sięgnęło się po dobrą literaturę. Książka dla każdego, kto chce poczytać o nieco innym świecie, którego już nie ma - o wojnie, która ten świat zniszczyła, i o czasie, który nastał po niej. A na koniec powiem tylko, że wszystkie nagrody, które ta książka zdobyła, zostały jej przyznane jak najbardziej zasłużenie.

P.S. 1 Chyba muszę wyrobić jakiś karnet (Multibook?) na książki Wydawnictwa Marginesy, bo każda ich kolejna publikacja podoba mi się bardziej od poprzednich. Z drugiej strony to ma bardzo duże zalety: jeśli kiedyś nie będę wiedziała, co mam czytać (tak, jasne), to wystarczy sięgnąć po którąś z ich książek. Wam też to polecam - i gwarantuję, że się nie zawiedziecie.

P.S. 2 Co do błędów (zawsze ich rozpaczliwie w książkach Marginesów szukam) - znalazłam trzy drobne literówki. I chyba wolałabym, żeby reprodukcje znanych obrazów były po pierwsze większe, a po drugie wydrukowane w kolorze, ale to jedyne moje uwagi.

P.S. 2 Z innej beczki: relacja z teatru w kinie - tzn. absolutnie genialnego Toma Hiddlestona u Szekspira - będzie jednak w przyszłym tygodniu, bo muszę zebrać w głowie kilka wątków całej sztuki i dojść do siebie po pewnej genialnej roli kobiecej z tego spektaklu.

Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję Księgarni Platon24.
https://platon24.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz