Kochani, nastał już koniec bardzo pięknego i bardzo zajętego czerwca - czas więc podsumować blogową (i nie tylko) działalność. Działo się dużo: na uczelni próbowałam się wyrobić z nauką do egzaminów, w domu i rodzinie panował zamęt, a tu jeszcze trochę zwariowałam i naprawdę nie wiem, jak to się stało, ale w tym miesiącu, w ramach gromadzenia zapasów na lato, wzbogaciłam się o... dwadzieścia pięć książek. Słownie: dwadzieścia pięć. Czyste szaleństwo!
Po pierwsze: Nerw Słowa praktycznie niezauważalnie stał się blogiem stricte książkowym i chyba w tym kierunku podążać będzie nadal. Oczywiście nie wykluczam pojawiania się recenzji filmowych, serialowych czy teatralnych w ramach interludy, ale na pewno skupię się na książkach właśnie. A na razie: podsumujmy!
W tym miesiącu przeczytałam trzynaście książek (kilka będących jeszcze zdobyczami majowymi), i praktycznie wszystkie udało mi się od razu opisać. Idąc po kolei (KLIKI przenoszą do odpowiednich recenzji):
- Nic oprócz strachu Magdaleny Knedler - kryminał obyczajowy ze świetnie skonstruowanymi bohaterami i urozmaiconą scenerią (KLIK)
- Kroniki Iony. Wygnaniec Pauli de Fougerolles (egzemplarz recenzencki od nowo powstałego Wydawnictwa Kropla) - czyli niezwykle wciągająca powieść historyczna z minimalną dozą fantastyki (KLIK)
- Projekt Rosie Graeme Simsiona (e-book recenzencki od Księgarni Internetowej Woblink.com) - lekka i niezwykle zabawna (dla kogoś, kto lubi abstrakcyjny humor, a do takich osób się zaliczam) komedia romantyczna pisana z perspektywy nieco ekscentrycznego profesora genetyki (KLIK)
- Archie Greene i sekret czarodzieja t. 1 D.D. Everesta (egzemplarz recenzencki od Domu Wydawniczego REBIS) - całkiem sympatyczna opowieść dla najmłodszych czytelników, którzy nie są jeszcze gotowi na Harry'ego Pottera (KLIK)
- Podróż do Transylwanii Czingiza Abdułłajewa (egzemplarz recenzencki od Domu Wydawniczego REBIS) - kryminał egzotyczny, trochę udający Agathę Christie, a trochę plotący bzdury o historii i usprawiedliwiający Stalina, więc chyba niestety niewarty czasu nań poświęconego (KLIK)
- Szepty zmarłych Simona Becketta - trzecia część sagi o doktorze Davidzie Hunterze, nie tak zaskakująco-olśniewająca, jak druga, ale dalej bardzo dobra i poczytna (KLIK)
- Święto trąbek Marty Masady (egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa W.A.B.) - świetnie napisana proza polska o ważnych tematach, w której nie cierpi się głównej bohaterki... i jest to tylko powód, dla którego jeszcze lepiej się tę książkę czyta (KLIK)
- Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes - bardzo głośna książka, na podstawie której nakręcono ostatnio bardzo popularny film; genialna! (KLIK)
- Troja. Upadek królów David i Stella Gemmell (egzemplarz recenzencki od Domu Wydawniczego REBIS) - godne, nieprzesłodzone zakończenie trojańskiej trylogii (KLIK)
- W cieniu prawa Remigiusz Mróz - w ramach nowego cyklu Kryminalny Weekend - idealnie skonstruowany i wyważony kryminał jednego z najlepszych polskich autorów, czyli Galicja na początku XX wieku, tragiczna opowieść rodzinna i znów ogromna merytoryczna znajomość tematu (KLIK)
- Redlum Katarzyny Rupiewicz (e-book recenzencki od Wydawnictwa Genius Creations) - powieść fantastyczna o ogromnym potencjale, ze świetnym uniwersum i lekką, zabawną narracją, ale z pewnymi niedociągnięciami w zakresie konstrukcji bohaterów (KLIK)
- Wołanie grobu Simona Becketta - recenzja już w sobotę w ramach cyklu Kryminalny Weekend.
- Ekspozycja Remigiusza Mroza - czyli kolejny kryminał jednego z najlepszych polskich twórców współczesnych. Recenzja już niebawem w ramach cyklu Kryminalny Weekend.
W czerwcu jednak nie tylko czytałam książki, również je kupowałam i dostawałam, chyba pierwszy raz od momentu istnienia bloga aż w takiej liczbie. Jest to kwestią nie tylko mojego niepohamowanego kupowania książek (chyba wszyscy zagorzali czytelnicy wiedzą, o czym mówię), ale też nawiązywania przeze mnie coraz to nowych współprac z Wydawnictwami i Księgarniami, z których się niesamowicie cieszę. W tym miesiącu udało mi się nawiązać współpracę z Wydawnictwami Sine Qua Non oraz Wydawnictwem Marginesy, a także z Księgarnią Internetową Platon24 - ze względu na opóźnienia na poczcie (i, niestety, pewne lenistwo niektórych pracujących tam osób) jeszcze czekam na książki od dwóch ostatnich; gdy tylko je dostanę, oczywiście najpierw pokażę je na Instagramie (@nerwslowa), a potem w recenzjach.
No to zacznijmy wyliczankę! Stosik nr 1 (od góry; KLIK odsyła do recenzji, jeśli takowa już się pojawiła):
- Katarzyna Bonda Sprawa Niny Frank - autorkę pokochałam za cykl z Saszą Załuską, zobaczymy, czy Hubert Meyer też tak przypadnie mi do gustu. Recenzja: już niedługo w ramach Kryminalnego Weekendu.
- Emily Bronte Wichrowe wzgórza, czyli klasyka romansu z pięknie wydanej serii Angielski Ogród.
- Jane Austen Perswazje - jak wyżej, tym razem zagłębię się w twórczość autorki genialnej Dumy i uprzedzenia.
- Charlotte Bronte Dziwne losy Jane Eyre - tragiczna opowieść o miłości, czyli ideał na deszczowy wieczór.
- Jojo Moyes Zanim się pojawiłeś - czysty geniusz z paczuchy na poprawę humoru. (KLIK)
- Jojo Moyes Kiedy odszedłeś - druga część książki powyższej, recenzja na pewno będzie już niebawem, bo nie wytrzymam i się na tę książkę rzucę, żeby sprawdzić, czy jest tak genialna, jak pierwsza.
- Magdalena Parys Biała Rika - podobno świetna saga rodzinna.
- Remigiusz Mróz W cieniu prawa - znów geniusz, tym razem kryminalny. (KLIK)
- David i Stella Gemmel Troja. Upadek królów - egzemplarz recenzencki od Domu Wydawniczego REBIS. (KLIK)
- Marta Masada Święto trąbek - naprawdę świetna polska proza, egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa W.A.B. (KLIK)
- (powinien tu jeszcze być, ale coś się stało i nie ma; można zobaczyć na zdjęciach poniżej) Agata Christie Dom zbrodni - tęskniłam za klasycznym kryminałem, a potem weszłam do Tesco i swoją tęsknotę zniwelowałam kupnem tejże książki. Będzie się działo!
- Carlos Ruiz Zafon Cień wiatru - kupiłam ze względu na chęć odświeżenia sobie jednej z najlepszych książek mojego życia (domowy egzemplarz został kiedyś zabrany przez dalszą rodzinę i już nie wrócił:-))
- Katarzyna Berenika Miszczuk Szeptucha - co byłoby, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu, czyli podobno świetna opowieść o miłości z domieszką czarów.
- Anne Marie O'Connor Złota dama - książka związana z Gustavem Klimtem? Już biegnę!
- Sue Monk Kidd Sekretne życie pszczół - polowałam na nią od paru miesięcy i w końcu się przemogłam; również słyszałam, że absolutnie genialna, teraz tylko pozostaje mi to sprawdzić na własnej skórze.
- Sylwia Kubryńska Furia mać! - po bardzo do mnie przemawiającej Kobiecie dość doskonałej będę czytać wszystkie książki autorki.
- Deborah Moggach Hotel złamanych serc - brytyjska autorka świetnego Hotelu Marigold i egzemplarz recenzencki od Domu Wydawniczego REBIS, recenzja już niedługo.
- Ken Liu Królowie Dary - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Sine Qua Non, recenzja już niebawem.
- Barbara Mujica Frida - genialny egzemplarz recenzencki od Księgarnie Internetowej Megaksiążki.pl, recenzja już w najbliższy poniedziałek (warto! chyba dołączy do Zafona i paru innych w rankingu moich Książek Życia)
- Shaun Usher Listy niezapomniane t. II - znów egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Sine Qua Non, z genialnym pomysłem na siebie i wykonaniem, idealny na prezent dla kogoś bliskiego lub dla siebie.
- Hanya Yanagihara Małe życie - podobno najlepsza powieść amerykańska 2015 roku. Zobaczymy!
- Gregory David Roberts Shantaram - Indie i zaskakująca historia bohatera, czyli opasły tom na wylegiwanie się na balkonie lub na plaży.
Oba stosy prezentują się tak...
...i wyglądają po prostu epicko. Teraz tylko trzeba znaleźć czas na ich czytanie, i jakąś sensowną kolejność, i zabawa gotowa!
Kto mnie czyta, ten wie, że nie stronię od e-booków (a w niektórych wypadkach nawet je wolę). W tym miesiącu moja biblioteczka wzbogaciła się aż o trzy + jeden e-booki:
- Katarzyna Rupiewicz Redlum - e-book recenzencki od wydawnictwa Genius Creations. (KLIK)
- Elif Shafak Uczeń architekta - egzotyczna opowieść, na którą skusiłam się po recenzji Olgi z Wielkiego Buka.
- Magdalena Knedler Pan Darcy nie żyje - współczesny kryminał z najsłynniejszą powieścią Jane Austen w tle, kupiony po lekturze naprawdę świetnego - choć nie wolnego od paru drobnych wad - Nic oprócz strachu.
Wczoraj zdążyłam jeszcze kupić last-minute (za jedyne 12 złotych!) Przewieszenie Remigiusza Mroza (ale nie zdążyłam już wkleić tu jego okładki, więc tylko napiszę) - przeczytałam bowiem rano jego Ekspozycję, i zostałam z takim zakończeniem, że po prostu muszę dowiedzieć się, co stanie się dalej. Recenzja też już niebawem.
...czyli trzy najlepsze powieści, które przeczytałam w tym miesiącu. Kitów nie typuję, bo jeśli coś mi się nie podobało, to chyba to od razu było po recenzji wiadome, a do niektórych hitów trzeba dojrzeć:-)
Moje typy chyba nie będą zaskoczeniem: Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes sprawiło, że moje Przeczytam tylko pięć stron przerodziło się w czytanie do trzeciej w nocy, W cieniu prawa Remigiusza Mroza jest świetnie skonstruowanym i napisanym kryminałem, który był dla mnie bodźcem, by zabrać się porządnie za lekturę pozostałych książek autora (żeby napisać ten post, na chwilę oderwałam się od Ekspozycji), a Projekt Rosie Graeme Simsiona to bardzo, bardzo dobra komedia romantyczna o specyficznym poczuciu humoru. Zastanawiałam się jeszcze nad Nic oprócz strachu Magdaleny Knedler, bo kryminał polskiej autorki również mnie wciągnął, ale chyba poczekam jeszcze na drugą część przygód komisarz Lindholm i dopiero wtedy będę piać z zachwytu. I coś mam wrażenie, że w kolejnym top3 pojawi się Ekspozycja Remigiusza Mroza, ale na razie ćśśś!
Prócz egzaminów, które zabierały mi większość czasu i sił życiowych, starałam się również urozmaicać bloga. Po pierwsze więc założyłam Instagrama (KLIK), na którym jeszcze raczkuję, ale staram się zamieszczać na nim informacje, których nie ma na Facebooku ani na samym blogu.
Jeżeli chodzi o inne teksty niż wymienione powyżej: na początku miesiąca tradycyjnie zapowiadałam wydawnicze i filmowe nowości w cyklu Futurologia Stosowana (KLIK) - bardzo się zbieram na Love&Friendship z Kate Beckinsale na podstawie noweli Jane Austen, wybrałam też 5 najlepszych książek na niegłupi relaks (KLIK).
W zeszłym tygodniu zapoczątkowałam też cykl Kryminalny Weekend - cotygodniowe recenzje kryminałów. Osobiście kryminały uwielbiam, ale w ostatnim czasie jakoś je porzuciłam (choć już w samym czerwcu przeczytałam ich aż pięć!). Ten cykl ma więc być z jednej strony motywacją dla mnie, aby o tym gatunku nie zapominać (szczególnie że dla mnie różnego rodzaju thrillery również pod kryminał podpadają, więc mam bardzo szerokie pole do popisu) i aby wyczytywać sterty tego gatunku piętrzące się na moich komodach (moja miłość do kryminałów jest rodzinna), a z drugiej pewnym stałym elementem na Nerwie Słowa, całą moją działalność w jakiś sposób porządkującym. Recenzje kryminałów pojawiać się będą albo w sobotę, albo w niedzielę, w zależności od kolejki (nie wiem, czy zauważyliście, ale od paru miesięcy publikuję posty co drugi dzień). Jeżeli macie sugestie kryminałów, których recenzje chcielibyście przeczytać, piszcie śmiało.
Ze spraw zupełnie nieksiążkowych: wśród wytężonej nauki do egzaminów, a potem w ramach odpoczynku od niej udało mi się obejrzeć dwa naprawdę świetne filmy - Eye in the Sky, z Helen Mirren i nieżyjącym już Alanem Rickmanem w rolach głównych - dramat o tajnej akcji amerykańskiego wojska, z postawionym głównym problemem wpływu tejże akcji na życie cywilów i odpowiedzialności za ewentualne straty. Naprawdę poruszający, polecam.
...oraz o wiele bardziej rozrywkowy film akcji The Man from U.N.C.L.E., między innymi z Alicią Vikander, Henrym Cavillem (Superman) i Hughem Grantem w roli trzecioplanowej. Przyznaję, że od momentu obejrzenia tego filmu zapragnęłam nagle zgłębić absolutnie cała filmografię Guya Ritchiego, bo mam wrażenie, że jest on reżyserem idealnie trafiającym w mój gust.
Byłam też w teatrze, we wrocławskim Imparcie, na Pożegnaniu z Bogiem - oprócz tego, że znów mam motywację do tańca, cieszyłam się, że wreszcie mogłam posłuchać kogoś mówiącego dość rozsądnie (choć przyznaję, jednostronnie) o Kościele (my, katolicy, lepszy sort Polaka...). Absolutnie zachwycona byłam też wykonaniem Feeling Good Michaela Buble przez dwie kobiety i chór (w ogóle jedna pani blondynka z chóru była genialna, wokalnie najbardziej, ale też tanecznie i aktorsko), kameralne, z dymem w tle i pstrykaniem, a capella, i w ogóle doborem muzyki (Sound of Silence!). Niestety, trochę bolało mnie poskąpienie pieniędzy na kogoś dobrze mówiącego po angielsku, kto mógłby nauczyć aktorów wymowy ich anglojęzycznych tekstów (Ajw herd der łoz e sikret kord, dat Dejwid plejd end yt plizd de Lord). Z drugiej strony - to była szklanka w butelce wody innych, bardzo dobrze zrobionych rzeczy.
Ogólnie: bardzo polecam to przedstawienie, szczególnie jeśli nie macie do religii podejścia fanatycznego. Można się wiele razy porządnie zaśmiać, zasmucić (ja akurat tym razem - o dziwo - nie płakałam, ale dość sporo osób wychodziło z sali z czerwonymi oczami), i przemyśleć. Urzekł mnie też absolutnie teatr cieni, który został wykorzystany między innymi jako środek pokazania wewnętrznego chaosu. Bardzo, bardzo dobry spektakl. (Jeżeli chcielibyście bardziej rozszerzoną recenzję, to dajcie mi znać!).
I tak właśnie wyglądał mój miesiąc. Już teraz zaczynam szykować się na kolejny (mój cel: czytanie jednej książki w dzień całkowicie wolny i jednej na dwa dni zajęte) i mogę powiedzieć jedno: ależ to będą cudowne wakacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz