niedziela, 26 czerwca 2016

KRYMINALNY WEEKEND #1. Remigiusz Mróz "W cieniu prawa" (wyd. Czwarta Strona)






Po tym, jak w ramach swoich studiów w kilka dni zostałam ekspertką światowej klasy od polskiego prawa konstytucyjnego (polecam taki maraton każdemu!), przyszedł czas na upragniony relaks. Wiadomo, że nic nie pozwala lepiej wypocząć niż lektura porządnego kryminału, i z tej okazji od dzisiaj na blogu otwieram nowy cykl - Kryminalny Weekend, w którym co tydzień (!) pojawiać się będą recenzje kolejnych książek z tego gatunku. Na pierwszy ogień idzie niedawno wydana opowieść mojego ulubionego polskiego Autora prozy nienapuszonej, Remigiusza Mroza, po której spodziewałam się wiele - i wszystko to otrzymałam, jeszcze z nawiązką. Panie i Panowie, zapraszam na recenzję W cieniu prawa, albo raczej: na wspólną podróż do pewnego galicyjskiego dworku!


Książka zaczyna się jak u Hitchcocka: brutalnym morderstwem. Ofiarą okazuje się dziedzic szanowanego rodu von Reignerów. Podejrzenia momentalnie pada na przyjętego paręnaście godzin wcześniej na posadę czyścibuta Erika Landeckiego. Już niebawem na światło dzienne trafiają spreparowane dowody, które jeszcze pogarszają sytuację mężczyzny. A że w Galicji jedyną dopuszczoną karą za morderstwo jest śmierć przez powieszenie, Erik zaczyna walkę o swoje życie.

I tutaj mamy pierwsze zaskoczenie - Erikowi bowiem pomoże (między innymi) piękna Sophie, narzeczona brata ofiary, kobieta niezepsuta wymuskanymi konwenansami i przede wszystkim zdeterminowana (hmmmm, jakieś skojarzenia z Chyłką?). Przyznaję, iż jakimś cudem (za co się kajam!) założyłam przed lekturą, że skoro powieść rozgrywa się na początku XX wieku, to rola postaci kobiecych będzie opierać się na omdleniach, solach trzeźwiących, rozpaczliwych płaczach i konieczności leżenia w łóżku przez trzy dni po każdym podniesieniu głosu (na swoją obronę mam to, że wątek kobiecy przez ogromną większość dwudziestowiecznych pisarzy - i nie tylko - był właśnie w ten sposób przedstawiany). A tu proszę: kobieta z charakterkiem, i to jakim! (Zapewniam, że - na szczęście - nie jedyna w tej scenerii, choć jej wątek jest najbardziej rozbudowany.) Im więcej takich postaci w literaturze (i w życiu!), tym lepiej, szczególnie że Sophie mimo wszystko trochę odbiega od archetypu silnej, radzącej sobie w życiu kobiety


Nie tylko Sophie zostaje przez Mroza świetnie wykreowana - wyśmienita konstrukcja dotyczy wszystkich jego bohaterów. Dwuznaczny moralnie Erik, porywczy Hendrik, wreszcie bardzo skrupulatny i lojalny, ale dążący do sprawiedliwości Gröger (trochę przypomina mi Carsona z Downton Abbey, i chyba uwielbiam go najbardziej z całej powieści) - wszyscy oni tworzą nie tylko świetny kryminał z historią w tle, ale także - jak pierwotnie było zamierzone - tragiczną opowieść rodzinną. Pierwszy raz chyba jestem też tak bardzo zachwycona mrozowskim zakończeniem - które pięknie zamyka całą opowieść (a nie jest tylko wprowadzeniem do kolejnego tomu). 

Raz jeszcze podkreślę też to, co jest znakiem charakterystycznym autora - znajomość tła historyczno-merytorycznego. Z mojego punktu widzenia (tzn. osoby, która ostatnie dwa tygodnie spędziła na kuciu na pamięć między innymi kompetencji galicyjskiego Sejmu Krajowego) takie ożywienie - zdawałoby się - czystej teorii jak austriackie kodeksy karne z XIX wieku i jego instytucji jest po pierwsze czymś bardzo zręcznym, a po drugie czymś wielce odświeżającym. Szczególnie że autor wie, że pisze dla laika, i bardzo subtelnie (tzn. tak, że się nawet o tym nie myśli, tylko po prostu przyjmuje kolejne informacje do wiadomości) wyjaśnia wszystko, co do odbioru powieści potrzebne. Takie smaczki i odwzorowanie realiów (ach, te obyczaje służby!) budują świetną, niepowtarzalną atmosferę, w którą można się bez reszty zagłębić.



Muszę wspomnieć jeszcze o językowej warstwie powieści. Mróz pisze jak zwykle lekko, zrozumiale, poczytnymi zdaniami, tym razem dodaje jednak jeszcze świetną językową stylizację na stare czasy. Urągać, majordom, zrugać, niecnota, bezeceństwo, kalumnie, potwarz i moje ulubione ineksprymable - wszystkie te słowa sprawiają, że kreowany przez autora świat jest jeszcze bardziej wiarygodny i dopracowany (a już różne poń, zeń itd. wywołują na twarzy ogromny uśmiech). W tym kontekście jednak zwiększa się znaczenie dwóch okropnie wyglądających błędów popełnionych zapewne przez nieuwagę i niewyłapanych przez korektę i redakcję (albo przez nie wprowadzonych) - coś można bowiem obrócić tylko wniwecz, a nie w niwecz (str. 301), natomiast kogoś na dworzec jesteśmy w stanie tylko zawieŹć. ZawieŚć możemy np. swoich bliskich, jeżeli zapomnimy o ich urodzinach i nie kupimy im W cieniu prawa na prezent z tej okazji (str. 401). I choć oczywiście te dwa błędy nie mają zbyt dużego znaczenia jako element ponad pięciuset stron książki, byłoby lepiej, gdyby jednak się nie pojawiły. 

Bardzo dobra jest też umiejętność Mroza dostosowywania swojego języka do tego, o czym właśnie pisze, takie świadome wywoływanie w czytelniku założonych przez siebie efektów. Momenty pełne napięcia nie gardzą opisami odrobinę naturalistycznymi (choć oczywiście bez przesady, to nie Grange czy inny Minier, żeby opisywać jakieś bezeceństwa - i dobrze, bo takie momenty zazwyczaj omijam), chwile nieco wyhamowujące tempo akcji zaś skrzą się językową precyzją i fantazją, a nierzadko też ironicznym dowcipem (pierwsze zdanie książki trafia do mojego rankingu ulubionych pierwszych zdań, a przepychanki słowne z nieco sztywnym, ale w gruncie rzeczy bardzo porządnym kamerdynerem wywołują głośny śmiech).



Nie można też nie zauważyć, że książka Mroza po raz pierwszy (nareszcie!) wydana została w twardej oprawie - nareszcie można wrzucić ją do torebki bez obawy jej zniszczenia i czytać zawsze, gdy mamy na to ochotę. (Choć dalej utrzymuję, że najlepsze są okładki miękkie, ale ze skrzydełkami i wystającymi literkami i innymi detalami - może będzie taka przy kolejnej powieści?). Z innych rzeczy technicznych: bardzo miłym dodatkiem jest osobista końcomowa (wyraz posłowie od pewnego czasu bardzo źle mi się kojarzy, więc staram się minimalizować jego użycie) rzucająca trochę światła na prywatne życie autora (#stalkujemy). 

Bardzo się ta książka udała Mrozowi. Świetnie wykreowane postaci, bardzo świadomy język, trochę humoru, w odpowiednich miejscach szczypta powagi, historia w tle i opowieść rodzinna - W cieniu prawa pokochane zostanie przez bardzo wiele osób (ja już to uczyniłam). I owszem, Autorze, udało się Panu osiągnąć swój cel - i rzeczywiście wyrwać nas z teraźniejszości. Nie tylko na chwilę.

3 komentarze:

  1. Bardzo wciągający opis książki:) Przekonałam się do niej. Pomóżcie mi tylko znaleźć tańszy serwis niż ten http://aros.pl/ksiazka/w-cieniu-prawa ? Bo nie moge nigdzie znaleźć taniej tej książki a budżet na lekturki wyczerpany :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wciągający opis książki:) Przekonałam się do niej. Pomóżcie mi tylko znaleźć tańszy serwis niż ten http://aros.pl/ksiazka/w-cieniu-prawa ? Bo nie moge nigdzie znaleźć taniej tej książki a budżet na lekturki wyczerpany :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, o tanim kupowaniu książek będzie jeszcze tekst, ale Aros zazwyczaj jest dobrym wyborem. Można też poczekać na promocje (pod koniec wakacji zawsze jest dużo w ramach "Pożegnania lata") albo przerzucić się na e-booki (np. na woblinku jest teraz promocja na kryminały).:-)

      Usuń