Tak się stało, że życie upływa mi pod znakiem kultury słowa.
Nie, nie chodzi o to, że buduję dla Słowa ołtarzyki, na których zabijam jagnięcia, rytualnie obmazując krwią siebie i lakierowane złotą farbą drewno. Nie odprawiam również szamańskich tańców wokół ognia, ani w ogóle żadnych szamańskich tańców (choć w tym akurat byłabym dobra). Niestety, nadmierna puryzacja języka również nie wchodzi w grę - za bardzo kocham przeklinać (ale głównie w mowie i głównie na własny komputer, ewentualnie łącze internetowe), aby wyzbyć się ze swego życia wulgaryzmów.
Z kulturą słowa chodzi raczej o to, że nie mogę obejść się bez pisania, czytania i opowiadania historii - rzeczy, które (obok tańca) chyba najbardziej mnie w życiu kręcą.
Ten oto blog - Nerw Słowa - ma stać się tej mojej kultury słowa odwzorowaniem. Miejscem na przemyślenia, recenzje, historie z życia i życiem inspirowane. Takim wirtualnym notatnikiem, w którym zbiorę wszystko i jeszcze trochę, jednocześnie wyżywając się na swojej biednej klawiaturze.
Jeżeli ktoś będzie chciał to przeczytać, to droga wolna, zapraszam. Ale na razie: zaczynam pracę. Do roboty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz