czwartek, 12 lipca 2018

KSIĄŻKA #3. A zapowiadało się tak dobrze, czyli Lorena Franco "Ona to wie" (wyd. Albatros)




Przez pierwszą połowę byłam przekonana, że "Ona to wie" dostanie ode mnie 4,5 gwiazdki (albo nawet 5). Nawiązania do "Cienia wiatru" (który, owszem, odznacza się bardzo zróżnicowanym poziomem literackim w zależności od momentu), niepokojąca atmosfera przedmieść, główna bohaterka staczająca się w spiralę środków uspokajających i alkoholu spędzająca nieszczęśliwe życie małżeńskie na podglądaniu sąsiadów i rozpamiętywaniu czasów, gdy mąż jeszcze ją kochał. Do tego literackie zakusy bohaterki-pisarki dawały bardzo duże pole do popisu na eksplorowanie wątku szaleństwa, doprowadzania do niego i pogrążania się w nim, plus na kameralną, ale poruszającą historię z przeszłości, która właśnie dogania bohaterkę. I to wszystko w atmosferze hiszpańskiej prowincji, z paellami, tortillami i aromatyczną kawą. Przyznaję też, że całość czytało się wręcz wybitnie lekko i szybko, i mimo kilku niezgrabności (na 480 stronach) trzeba przyznać, że tłumaczka (Elżbieta Sosnowska) naprawdę wykonała świetną robotę.

niedziela, 20 maja 2018

KSIĄŻKA #2. Wakacyjna miłość, czyli Andre Aciman "Call me by your name"




Pewnie słyszeliście o (wybitnym!) filmie na podstawie tej powieści. Film został nominowany do Oscarów w czterech kategoriach, z czego zdobył jedną nagrodę za scenariusz adaptowany (zasłużenie!). Osobiście bardzo chętnie zobaczyłabym statuetkę w dłoniach Timothee Chalameta (jejku, jaki on jest cudowny!), ale konkurencja w postaci Gary'ego Oldmana okazała się odrobinę za mocna (zwłaszcza połączona z niechęcią Akademii do podejmowania ryzykownych kroków).

sobota, 12 maja 2018

FILM #5. Nie wiem, o co im wszystkim chodzi, czyli "Tomb Raider"




Film, na który - jako fanka gier, na podstawie których powstał - czekałam, a po wielu negatywnych recenzjach jednak zrezygnowałam z seansu zaraz po premierze. Wiadomo jednak, że życie układa się różnie - i kiedy musiałam czekać prawie cztery godziny na następne zajęcia, przemogłam się i poszłam do sali kinowej (w której, nawiasem mówiąc, siedziałam sama, mimo że może się w niej zmieścić prawie 240 osób). 

piątek, 4 maja 2018

SERIAL #2. "Trollhunters" (reż. Guillermo del Toro), sezony 1 i 2




Mam ostatnio szczęście do kina i seriali nieoczywistych. 

Niby wiedziałam, że naczelny miłośnik baśni i zdobywca Oscara fuszerki nie odstawi, i już wcześniej bardzo szanowałam jego wyobraźnię. (Aczkolwiek przyznaję, że największą fanką "Kształtu wody" nie jestem). Ale nawet starając się być otwartą na wszelkie przejawy "kultury nietypowej", nie miałam zbyt wiele entuzjazmu, odpalając "Trollhunters" na Netfliksie. Bo e tam, to na pewno to tylko takie dla dzieci, i na pewno głupie, i jeszcze jakieś dziwne trolle, a ta animacja jakoś tak wygląda jak sprzed dziesięciu czy piętnastu lat. 

wtorek, 1 maja 2018

FILM #4. Nie bójmy się inności, czyli "Wyspa psów" (reż. Wes Anderson)





Mam wrażenie, że wobec najnowszego filmu Andersona wytworzyły się dwie - stojące w opozycji - grupy widzów. Jedna to bardzo mądrzy krytycy (wszyscy zachwyceni), którzy piszą o filmie, używając długich słów i rozwodząc się nad ujęciem totalitaryzmu według reżysera. Druga grupa - osób "zwyczajnych", które zastanawiają się, czy warto wybrać się do kina - na hasło "animacja poklatkowa" rezygnuje z filmu, bo przecież to będzie trudne, udziwnione i "pewnie nie zrozumiem".

niedziela, 29 kwietnia 2018

SERIAL #1. "Mozart in the Jungle", sezony 1-4 (dostępne na Amazon Prime Video)





W gąszczu produkcji popularnych (zarówno tych genialnych, jak i tych trochę mniej) niektóre, bardziej kameralne seriale, ulegają zapomnieniu. Jednym z najlepszych (i chyba, niestety, najsmutniejszych) przykładów tego zjawiska jest genialny "Mozart in the Jungle".

piątek, 27 kwietnia 2018

FILM #3. "Avengers: Infinity War" (BEZ SPOILERÓW)




Dziewiętnasty z kolei film z Marvel Cinematic Universe (tak, dobrze byłoby obejrzeć wszystkie wcześniejsze, ale nie jest to warunek konieczny) można określić jednym słowem: miodzio. Nareszcie bardzo mocno rozwija się "główna" historia, tempo fabuły jest świetne, główny złol w sumie ma zaskakująco dużo racji, efekty, scenerie, choreografia i wszystko wyszły super. (Plus ta muzyka!).

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

FILM #2. Piękne efekty, nijaka treść, czyli "Ready Player One" (reż. Steven Spielberg)


Kino rozrywkowe science-fiction reżyserowane przez Spielberga wielu osobom dało niesamowite nadzieje na przełom, najlepszy film roku, genialną ucieczkę od rzeczywistości. Ale cóż - już na samym początku muszę jasno powiedzieć, że takie nadzieje mogą jedynie wywołać u Was rozczarowanie. Najnowszy film Spielberga nie jest bowiem dziełem przełomowym, niesamowitym czy chociaż bardzo dobrym. Co nie zmienia faktu, że - jeśli tylko nie liczymy na nic specjalnego - możemy się na nim bardzo dobrze bawić.