poniedziałek, 12 czerwca 2017

KSIĄŻKA: Znakomity minimalizm, czyli Robert Seethaler "Całe życie" (wyd. Otwarte)




Dzisiaj: książka (nadzwyczajnie jak na mnie) krótka, ale ostatnio bardzo w mediach głośna. Moim zdaniem - zasłużenie. Bo dzięki swojemu dopracowanemu minimalizmowi poruszająca o wiele bardziej niż wielostronicowe epopeje zapełnione opisami przeżyć psychicznych bohaterów. Już teraz bardzo polecam - historia Andreasa Eggera (i refleksja, która nasuwa się po jej poznaniu) zdecydowanie warta jest poświęcenia może półtorej godziny swojego czasu i wydania ogromnej kwoty niecałych szesnastu złotychJeżeli czujecie się zaintrygowani tą książką, wróćcie na Nerw Słowa także w sobotę 17 czerwca. A teraz zapraszam do swojej recenzji.





Andreas Egger to prosty człowiek, który wiedzie spokojne, wypełnione fizyczną pracą życie w sercu austriackich Alp. Mężczyzna stara się nie odciskać piętna na otaczającej go naturze, ale ta nie zawsze okazuje mu swoją wdzięczność. Nic, nawet miłość, nie burzy ładu i monotonii jego codzienności. Gdy w dolinę wkracza cywilizacja, idylliczny świat nieodwracalnie się zmienia. Bo przecież jedyną pewną w życiu rzeczą jest zmiana.


Seethaler swoją krótką książkę (tylko 184 strony!) opiera na bardzo prostej fabule - opisującej życie jednego mężczyzny, urodzonego w okolicach początku XX wieku. Jest to tylko historia jednego człowieka, lecz, choć bardzo kameralna i pozbawiona spektakularności, nie można powiedzieć, że nieobfitująca w dramatyczne wydarzenia. Charakterystyczny sposób narracji, oparty na ascezie w formie, a bogactwie treści, idealnie współgra z usposobieniem głównego bohatera, Andreasa Eggera - który po stoicku przyjmuje różne (często tragiczne) koleje losu. W Całym życiu nie uświadczymy przysłowiowych już wybuchów i pościgów - lecz po co one, skoro nie od dziś wiadomo, że największe dramaty rozgrywają się w nas samych.



Całe życie genialnie pokazuje to, jak jedno wydarzenie w naszym życiu potrafi wszystko zmienić, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, albo uświadamiamy sobie to dopiero po wielu dniach, miesiącach lub latach. Przy czym nie zawsze jest tak, że to my jesteśmy winni takiego obrotu wydarzeń - takie ukształtowanie może rozegrać się bez naszej zgody czy naszego wpływu (jak dzieje się to w wypadku Andreasa). I mimo że sam Andreas nie rozczula się nad sobą ani nie rozpacza (a mógłby), my zaczynamy się zastanawiać - a co by było, gdyby tamtego dnia...? Jak mogłoby wyglądać jego życie? I wreszcie - czy możemy z całą pewnością powiedzieć, że teraz wygląda gorzej lub lepiej niż wyglądałoby w tym potencjalnym stanie rzeczy?

Opowieść Seethalera uwodzi też swoim niepowtarzalnym klimatem. Nie chodzi tylko o minimalizm: akcja powieści rozgrywa się bowiem na przestrzeni kilkudziesięciu lat, za tło mając najważniejsze wydarzenia historyczne XX wieku. Jednocześnie pisarz kreuje bardzo intymny obraz austriackiej prowincji, która z jednej strony jest zawsze na uboczu, a z drugiej - nawet w niej (a może: przede wszystkim?) zachodzą zmiany. 

Źródło
Jestem zachwycona techniczną stroną tej książki: sposobem rozwoju fabuły, jej konstrukcją, językiem. Trzeba przyznać, że świetnie zadziałało też tłumaczenie (oraz w kilku momentach przypisy), które napisane jest bardzo żywym, wciągającym językiem. Autor dzięki swojemu minimalizmowi i specyficznemu wyczuciu chwili tworzy sceny bardzo zapadające w pamięć (jak choćby początkowa sekwencja z niesieniem pasterza na ramionach do wioski). I, mimo że całość jest zaprzeczeniem melodramatu, całą lekturą można się wzruszyć.

Jeżeli chcecie przeczytać coś wartościowego, a brakuje Wam czasu na ośmiusetstronicowe dzieła, albo jakoś tak nie możecie się zabrać za swoją jak-zawsze-ogromną-kolejkę-książek-do-przeczytania, Całe życie będzie świetnym rozwiązaniem Waszego problemu. (Oczywiście: w każdym innym wypadku też polecam po tę książkę sięgnąć). Półtorej godziny na lekturę - nawet jeśli rozłożone na kilka dni - znaleźć można zawsze. A wierzcie mi, że warto - bo powieść Seethalera to proza na najwyższym poziomie. Dla mnie jest to zdecydowane 9,5/10 (z serduszkiem!), i książka, którą będę polecać wszystkim swoim czytającym znajomym. I - zdecydowanie - kolejny (acz dopiero trzeci!) kandydat do mojej Książki Roku.


Znajdź mnie też:


Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej Woblink.com.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz