środa, 7 września 2016

SŁOWNY GALIMATIAS #7. Sierpień bez wytchnienia


 
Kochani, jeżeli śledzicie bloga lub Facebooka, prawdopodobnie zauważyliście, że zmniejszyła się intensywność wrzucania postów. Nieregularność była stanem przejściowym związanym z zamieszaniem w życiu, ale powoli wracam do normy. Posty co prawda w nowym roku akademickim na pewno nie będą pojawiać się aż trzy razy w tygodniu, celować będę w 1-2 (wszystko zależy np. od czasu spędzanego na czekaniu na zajęcia czy w komunikacji miejskiej, które przeznaczam na czytanie), ale muszę jeszcze trochę tego systemu się nauczyć i go ogarnąć, na co w ostatnim czasie nie miałam nawet minuty. Ale zmiany przyjdą później, a teraz: zobaczmy, co właściwie się w sierpniu na Nerwie Słowa działo.
  • Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu t. I, t. II, t. III - kiedyś zaczęłam, nie skończyłam i żałowałam przez dłuuuugi czas. Teraz znów do twórczości Grzędowicza powróciłam i na razie powiem jedno - wszystkie zachwyty, westchnienia, wyrazy uznania są słuszne. Jeżeli mielibyście w tym roku czy w ciągu najbliższych kilku lat przeczytać tylko jedną sagę fantastyczną, to jest to coś dla Was. To samo odnosi się do tych z Was, którzy kochają nowe technologie albo po prostu dobre, klimatyczne opowieści ze świetnymi sekwencjami akcji i prostą, acz przejmującą refleksją w tle. I za genialne odwołanie (nie tylko to dosłowne!) do Jądra ciemności.
  • Jaume Cabre Cień eunucha - KLIK. (majstersztyk i objawienie miesiąca!)
  • Katarzyna Puzyńska Motylek - KLIK.
  • Charles Dickens Maleńka Dorrit, czyli świetny materiał wyjściowy i niefortunne przejścia wydawnicze. KLIK.
  • David Young Stasi i dziecko - KLIK.
  • Ian Tregillis Mechaniczny - KLIK.
  • Cynthia d'Aprix Sweeney Gniazdo - KLIK.
Pojawiły się też posty na temat niezbyt dobrego (acz stojącego milion klas wyżej od koszmarnego Świtu sprawiedliwości) Suicide Squad (KLIK) oraz recenzja niezwykle sympatycznej Szeptuchy (KLIK) przeczytanej przeze mnie jeszcze w lipcu. Jeżeli szukacie książki na godne pożegnanie lata, to książka Katarzyny Bereniki Miszczuk jest zdecydowanie czymś dla Was.

Sierpniowy book haul to tylko 13 książek (a raczej: 12 książek i pewien sympatyczny gadżet). Zdecydowanie królowały kryminały, zdobyłam też kilka książek, na które czaiłam się już od dawna. Sierpniowe stosy wyglądają następująco (a odpowiedź brzmi: tak, to, że jest tu dużo kryminałów jest oznaką powrotu do regularnych Kryminalnych Weekendów):

  • Trudi Canavan Ostatnia z dzikich, Trudi Canavan Głos Bogów oraz Henning Mankell Piąta kobieta - to jeszcze ostatnie reminiscencje promocji w Biedronce (7,99!). Canavan uzupełniła pierwszą część sagi, która pojawiła się w mojej biblioteczce w lipcu, o Mankellu natomiast słyszę i słyszę, i muszę po niego sięgnąć w ramach Kryminalnych Weekendów.
  • Jojo Moyes Razem będzie lepiej - Zanim się pojawiłeś pokochałam szczerą miłością, i po jego lekturze postanowiłam czytać wszystkie książki autorki, które ukażą się w Polsce. Mam jeszcze Kiedy odszedłeś, ale tak jakoś... żal mi się za nie zabrać.
  • Amelia Noguera Malarka gwiazd - egzemplarz recenzencki od Domu Wydawniczego REBIS. Recenzja niebawem - podobno szykuje się piękna, wzruszająca, wielowątkowa opowieść z Hiszpanią w tle. I GENIALNĄ okładką.
  • Meg Wolitzer Wyjątkowi - niespodziewany egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa W.A.B. Opowieść o artystycznej młodzieży i chyba książka, której najbardziej tego lata wyczekiwałam, jeżeli idzie o prozę światową.
  • Nina Majewska-Brown Notes kuchenny - książka-gadżet od Domu Wydawniczego REBIS. Jest to zeszycik, w którym można zapisywać swoje przepisy, i który oferuje momentami dość ciekawe rady i receptury (znajdziemy tu przepis na rosół, lane kluski, a także np. wskazówki, jak porządnie upiec mięso). Nie jestem przekonana do zapisywania w nim długich przepisów (co kilka czy kilkanaście stron są elementy wydrukowane, które trzeba by pomijać podczas pisania własnych przepisów, co wymaga planowania), natomiast bardzo dobrze sprawdza się jako notatnik, w którym zapiszemy np. ciekawe połączenia (makaron po grecku: feta + rukola + suszone pomidory + czarne oliwki + czosnek + szynka/kurczak), krótkie przepisy albo notatki do siebie.



  • Sidney Chambers Zagadki Grantchester. Cień śmierci - egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Marginesy. Recenzja niebawem - na razie nie jestem zachwycona, ale widzę, że jest to książka dobra i z cudowną brytyjską atmosferą.
  • David Young Stasi i dziecko - egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Marginesy, KLIK. Genialnie oddana atmosfera paranoi komunistycznego systemu, która pozwoli nam docenić, że (mimo usilnych wysiłków) naszych polityków wciąż żyjemy w demokracji.
  • Simon Beckett Zimne ognie - z bardzo dobrego źródła (tzn. mającego podobny gust do mojego, jeśli o kryminały chodzi) wiem, że Beckett kolejny raz zrobił coś niesamowitego. Zobaczymy. Ale jestem w stanie w tę opinię z miejsca uwierzyć - bo jego seria o Davidzie Hunterze (a raczej część druga i czwarta) były po prostu genialne.
  • Stefan Ahnhem Dziewiąty grób - w e-bookach pojawiła się też część pierwsza, Ofiara bez twarzy. Cieszyła się ogromnym uznaniem wspomnianej już zaufanej osoby (tak, tak, czytaj to, czytaj to!), czytałam o niej praktycznie we wszystkich zestawieniach typu 15 najlepszych książek roku, a część druga podobno jest momentami nawet lepsza.
  • Remigiusz Mróz Immunitet - kto mnie czyta, ten wie, że Remigiusza Mroza jako pisarza absolutnie kocham i uwielbiam, dlatego próbuję czytać wszystkie jego książki (co jest trudne, bo wydaje je szybciej, niż większość Polaków czyta). Recenzja będzie już niebawem, ale już teraz powiem, że tym razem przeszedł samego siebie, i że Immunitet to chyba najlepsza część cyklu z Chyłką. Tylko proszę, proszę, proszę, niech jak najszybciej będzie następna część, bo nie jestem w stanie w spokoju ducha zaakceptować tego zakończenia.
  • Michael Katz Krefeld Wykolejony - Remigiusz Mróz ostatnio działa też szeroko w sferze promocyjnej, i w ramach jednej z takich aktywności polecał zwykłym śmiertelnikom książki (KLIK). Wykolejony jest jedną z nich - i podobno czyta się go po prostu bosko. No cóż - kto inny ma polecać książki, jak nie jeden z najlepszych w Polsce pisarzy?
Oba sierpniowe stosy wyglądają tak:

Jak na mnie - to znaczy w porównaniu do poprzednich miesięcy - jest to bardzo dobry wynik, żadne 30 czy podobne, ale przemyślane i wyczekane 12. Co jest dobre też z tego względu, że powoli zaczęłam wyczytywać swoje zaległości - książki, które leżą u mnie od iluś miesięcy i smutno spoglądają w moje oczy z prośbą o chociaż chwilę uwagi. Przeczytałam więc w tym miesiącu Motylka Puzyńskiej (sympatyczny) i trzy części Pana Lodowego Ogrodu (geniusz!), i powoli zabieram się za kolejne woluminy.


  • Stefan Ahnhem Ofiara bez twarzy - kryminał, o którym jest ostatnio bardzo głośno (podobno jeden z najlepszych wydanych w tym roku). Czas sprawdzić na własnej skórze!
  • Joanna Opiat-Bojarska Koneser - wszędzie słyszę nazwisko tej autorki, i postanowiłam wreszcie sama je sprawdzić.
  • Cynthia d'Aprix Sweeney Gniazdo - e-book recenzencki od Księgarni Internetowej Woblink.com (recenzja - KLIK). W oryginalnej recenzji napisałam, że książka ta jest całkiem sympatyczna - owszem, jest. Co nie zmienia faktu, że teraz (dwa tygodnie po jej przeczytaniu) nie pamiętam już jej prawie w ogóle, i w sumie mało mnie to obchodzi. Innymi słowy: można, ale absolutnie nie jest to mus czytelniczy.



Okładki najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym miesiącu są na obrazku. Dwie pozycje należą do Wydawnictwa Marginesy - książka Jaume Cabrego to dla mnie najwyższy poziom literatury światowej, maestria kunsztu literackiego i erudycji. Stasi i dziecko z kolei ujęła mnie niezwykłą atmosferą paranoi i odwzorowaniem realiów historycznych - chętnie przeczytałabym część drugą, trzecią, a nawet ósmą, gdyby takie się pojawiły. Pan Lodowego Ogrodu (a raczej jego pierwsze trzy tomy; wrzuciłam okładki wszystkich, bo są przepiękne, Dominik Broniek powinien dostać podwyżkę) Jarosława Grzędowicza opisywać będę niebawem, ale ogólnie - warto. (Tak, Immunitet Mroza też powinien się tu znaleźć, ale zachowuję go na podsumowanie września, żeby wtedy nad nim piać z zachwytu).


W momencie, w którym piszę te słowa, jest pierwszy dzień od zakończenia moich prywatnych zamieszań i pewnego chaosu. Mam czystą głowę, milion pomysłów, zapał do pracy i opracowaną taktykę. I choć właściwa robota zacznie się od października (bo wtedy będę musiała pogodzić bloga z milionem innych rzeczy), a teraz jadę jeszcze na wakacje, to mam już jasny obraz tego, w jakim kierunku będzie szedł Nerw Słowa i co chcę nim osiągnąć. A więc: ahoj, przygodo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz