Chyba wszystkie teksty kultury przyrównać można do jakiegoś rodzaju śpiewu czy głosu - jedne to aksamitne, kojące barytony, inne są trafnymi i ciętymi sopranami, kolejne to rozleniwiające alty, przy tym wiele z nich po wybrzmieniu ostatniej nuty pozostanie tylko coraz cichszym wspomnieniem. Najnowsza książka francuskiej pisarki Virginie Despentes, czyli Vernon Subutex t. 1 (wyd. Otwarte) natomiast to KRZYK, WRZASK, ZGRZYT i HUK w rytmie rock'n'rolla, z odgłosami wciąganej kokainy i perwersyjnego seksu robiącymi za perkusję. Czyli: po prostu kawałek ZNAKOMITEJ, nonkonformistycznej prozy, która łatwo nie da o sobie zapomnieć. Ale od początku.
Książka zaczyna się mocnym uderzeniem - główny bohater, Vernon Subutex, zostaje eksmitowany ze swojego mieszkania. Mężczyzna, przez dwadzieścia lat pracujący w sklepie z płytami, w ten sposób rozpoczyna swoją paryską odyseję, poszukując kolejnych miejsc, w których mógłby spędzić noc. Podczas wędrówki natyka się zarówno na nieznajomych, jak i na - niezwykle różnorodnych - przyjaciół z dawnych czasów. Znerwicowanych, histerycznych, rozedrganych albo odwrotnie - zobojętniałych, znudzonych, cynicznych. W świat każdego z nich wniknie dosłownie na moment, by zaraz powrócić do własnego bytu, a czytelnikowi dostarczyć kolejnych tematów do refleksji nad współczesnym społeczeństwem...
...którego w Vernon Subutex reprezentowany jest prawdziwy przekrój. Mamy tutaj córkę byłej gwiazdy porno, która sensu życia upatruje w islamie i modlitwach, mamy rasistów, mamy grupę osiłków, mamy osoby bezmyślnie goniące za karierą i osoby chcące tylko leniuchować, bogatych i biednych, narkomanów, prostytutki i elitę, ludzi desperacko spragnionych kontaktu (aż do histerii w razie jego braku), zwyczajnie samotnych (często z tragicznym skutkiem) albo właśnie uciekających od innych. Virginie zastanawia się nie tylko nad uczuciami czy stanami (jak wspomniana już samotność), ale podejmuje też temat, który z każdym dniem staje się w Europie coraz ważniejszy - narodowej tożsamości, przynależności do kręgu kulturowego i - w dużej mierze - stosunku do Innego. Albo - stosunku mniejszości do większości (również w jego skrajnych odmianach; co staje się jeszcze bardziej aktualne, gdy przypomnimy sobie różne ostatnie wydarzenia). Vernon Subutex pełny jest niespełnionych planów, rozczarowań, frustracji, gniewu i uprzedzeń - ludzi, którzy pod czterdziestkę czy pięćdziesiątkę stwierdzają, że to wszystko po prostu nie ma sensu.
Jednak tematem chyba najbardziej poruszającym w książce jest obojętność. Historia zaczyna się od śmierci najlepszego przyjaciela Vernona - po przedawkowaniu narkotyków. Choć mężczyzna uzależniony był od dawna, nikt nie zareagował (łącznie z Vernonem), a po tym zdarzeniu właściwie nikt, wcześniej nawet bardzo z nim związany, nie czuje się specjalnie zdołowany. Część osób natomiast odczuwa specyficzną radość - na śmierci kogoś tak znanego przecież można całkiem sporo zarobić. Gdy z kolei to Vernon zostaje dotknięty nieszczęściem w postaci eksmisji (poprzedzonym innymi oznakami spieprzenia sobie życia), jego dawni znajomi nie mają problemu z goszczeniem go - tak długo, gdy nie zacznie on ingerować w ich wygodę, tym samym z urozmaicenia stając się przeszkodą. Według Virginie zobojętnieliśmy - gdzieś w masowym strumieniu informacji o tragediach i wśród wirtualnej rzeczywistości zgubił się zwykły człowiek i troska o niego.
Virginie, pisząc żywym językiem, który po prostu chce się czytać, jednocześnie nie bawi się w subtelności ani inne poprawności polityczne - autorka umiejętnie posługuje się ciętym, ostrym, często wulgarnym językiem (choć tutaj akurat ta wulgarność nie przeszkadza, tylko idealnie uwydatnia rock'n'rollowy charakter książki). Taka swoista potoczystość tworzy rockową, halucynującą, nieco psychodeliczną opowieść, która porywa i nie odpuszcza aż do ostatniej strony. Po której jednocześnie nadchodzą złość, że to już koniec, a fabuła jeszcze się nie rozwinęła do końca (bo właściwie jest ona tylko pretekstem do trzeźwego spojrzenia na rozmaite poglądy), oszołomienie, że ktoś w ogóle może coś takiego napisać, i radość, że będzie nam dane poznać dalsze losy bohatera (albo raczej: raz jeszcze zagłębić się w świadomość pisarki).
Jeżeli oburza Cię użycie przekleństw w prozie, jeżeli uważasz, że kobieta (która dodatkowo parała się w życiu handlem oraz prostytucją, skandal!) nie może napisać świetnej książki albo jeśli myślisz, że w życiu wszyscy są dla siebie mili i kochani, nie czytaj Vernona Subutex - prawdopodobnie do Ciebie nie trafi. Jeżeli natomiast poszukujesz książki, w którą jednocześnie się wciągniesz (bez pseudointelektualnego bełkotu), ale która wywoła u Ciebie jakąś refleksję życiową - kupuj i czytaj jak najszybciej. Bo, choć nie jestem w stanie stwierdzić, czy premiera książki rzeczywiście była najważniejszym wydarzeniem literackim 2015 roku we Francji, mogę jasno powiedzieć, że na pewno stała się ona wydarzeniem literackim światowej klasy. I że o Virginie Despentes i jej znakomitej twórczości mówić się będzie jeszcze długo. Jak najbardziej zasłużenie.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej woblink.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz