sobota, 19 sierpnia 2017

KSIĄŻKA: Melodia kobiecości, czyli Rupi Kaur "Mleko i miód" (wyd. Otwarte)





Pisałam to już wiele razy: bardzo często, jeżeli jakąś książkę polecają nam absolutnie wszyscy (blogerzy, znajomi, przyjaciele, członkowie rodziny), znaczy to, że warto zwrócić na nią uwagę. Tym bardziej jeżeli - tak jak ja - chce się być na bieżąco. Kiedy więc usłyszałam o wierszach Rupi Kaur (po raz pierwszy, drugi, dziesiąty i dwudziesty), wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Z tego powodu od razu ją kupiłam, po czym... położyłam na swojej półce, czekając na melodię do jej przeczytania. Melodia ta nadeszła niedawno - a recenzja jest tym, co z niej wynikło.




Nietypowo zacznę od opisu wydania. Książkę Kaur można w Polsce kupić w wydaniu polskojęzycznym (w którym zawarte są jedynie tłumaczenia) oraz w wydaniu dwujęzycznym. W momencie, w którym je kupowałam, różnica między nimi wynosiła kilka złotych. Te kilka złotych zadecydowało jednak o tym, że byłam książką zachwycona, a nie stwierdziłam, że to tylko dobre wiersze. Po angielsku mówię, czytam i piszę płynnie - nawet czasem robię tłumaczenia z tego i na ten język - ale myślę, że również osoby z mniej płynną znajomością tego języka będą o wiele bardziej zadowolone z zakupu wydania dwujęzycznego. (Zwłaszcza że Kaur stosuje zasadę ascezy w formie i bogactwa treści, więc skomplikowanych konstrukcji gramatycznych tu raczej nie uświadczymy). 

Dzięki bowiem wydaniu, w którym obok siebie mamy wersję angielską i polską, możemy porównywać, zatrzymać się, zastanawiać nad dwuznacznościami. Albo po prostu: ćwiczyć język i poznać kilka nowych słówek. A jeżeli znamy angielski nieco lepiej, możemy niektóre fragmenty czytać sobie na głos i rozkoszować się ich melodią. (Z tego powodu kocham poezję anglojęzyczną - brzmi melodycznie zupełnie inaczej niż poezja polska). A także zadumać się nad tym, że mimo zupełnie różnych uwarunkowań kulturowych czy nawet etnicznych, w których znajdujemy się my i autorka, nasze problemy są bardzo podobne. (O tym jeszcze za moment). Ja, mimo że najpierw myślałam, że będę czytać tylko polskie wersje, a na angielskie patrzeć od czasu do czasu, w końcu czytałam tylko te angielskie.



Jeżeli idzie o styl Kaur - niektórzy powiedzą, że to nie poezja, tylko krótkie formy literackie, efemeryczne wrażenia. Inni: że to grafomania. Kolejni: że arcydzieło. Ja mogę ze swojego punktu widzenia napisać tyle - tutaj o wiele ważniejszy niż styl jest chyba przekaz emocjonalny. Owszem, przy niektórych wierszach na początku miałam myśl Hmmm, troszkę to wydumane, by na końcu zalewać się rzewnymi łzami. A w środku zaznaczyć swój egzemplarz mniej więcej miliardem karteczek indeksujących. Jeżeli nie jesteście przekonani - pójdźcie do pierwszej lepszej księgarni, którą macie niedaleko, i przeczytajcie kilka utworów, najlepiej wybranych na chybił trafił ze wszystkich czterech części.

No właśnie - uniwersalność poezji Kaur to chyba najważniejsze, co kojarzyć można (trzeba?) z jej prozą. Książka podzielona jest na cztery segmenty tematyczne - the hurting (cierpienie), the loving (kochanie), the breaking (zrywanie), the healing (gojenie). I chyba w zależności od tego, na jakim etapie życia obecnie jesteśmy, a także jakie mamy doświadczenia, najbardziej będziemy zachwycone inną częścią. I dlatego właśnie powtórzę to, co w recenzjach Mleka i miodu pojawia się chyba najczęściej: jest to książka, którą każda kobieta powinna mieć na swojej szafce nocnej albo w innym podręcznym miejscu - aby móc wracać do niej na różnych etapach życia. Ja już teraz - w mniej więcej tydzień po lekturze - wiem, że będę po tę książkę sięgać jeszcze wiele razy. Czasem aby razem z nią docenić to, co mam, a czasem by wspólnie z nią płakać. Wiem też, że prawdopodobnie te wiersze, które najbardziej do mnie trafiają, z czasem ulegną zmianie - i to jest wspaniałe.

Podsumuję: myślę, że książkę tę bez wahania może kupić właściwie każda kobieta. I już. Ja jestem zachwycona. Polecam!

Znajdź mnie też:
Nerw Słowa na Facebooku
Nerw Słowa na Instagramie
Nerw Słowa na Goodreads
Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl

3 komentarze:

  1. Nie mogę powiedzieć, że poezja Rupi Kaur mi się nie podoba, ale po prostu nieco mnie rozczarowała. Jej wiersze są piękne...ale bardzo dosłowne. A ja zawsze szukam w poezji drugiego dna...i nieco więcej przestrzeni na własne rozmyślania. Niemniej jednak, zgadzam się ze stwierdzeniem, że każda kobieta powinna się z tym wydaniem zapoznać! :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja miałam podobnie na samym początku - "o raaaany, o co tyle krzyku, no ładne, no ale e tam" - a potem baaaardzo to do mnie przemówiło. :-) I cieszę się, że się tutaj akurat zgadzamy :-)

      Usuń
  2. Wiersze Rupi Kaur zapadły mi w serce. Były naprawdę dobre. Miło było pisać recenzję tego tomiku.

    Pozdrawiam.
    Kasia (Ebookowe recenzje)
    http://ebookowe-recenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń