piątek, 16 grudnia 2016

KRYMINALNY WEEKEND #14. Magdalena Knedler "Nic oprócz milczenia" (wyd. Czwarta Strona)


http://woblink.com/e-book,-czwarta-strona-nic-oprocz-milczenia-magdalena-knedler,28531


Książki Magdaleny Knedler poznałam przy okazji bardzo szeroko reklamowanego Nic oprócz strachu (pierwszej części serii z komisarz Anną Lindholm, KLIK), potem sięgnęłam także po Pan Darcy nie żyje (KLIK), któremu oczywiście na początku chciałam wmówić, że ma zupełnie inny tytuł. Khem. Obie te pozycje sprawiły, że nazwisko autorki trafiło do przegródki Obserwować uważnie wszelkie literackie poczynania. Na Nic oprócz milczenia czekałam już od zakończenia lektury pierwszej części, bardzo się nastawiając na kolejną porcję bardzo dobrej, ale nienadzwyczajnej powieści obyczajowej z miłym wątkiem kryminalnym - a tu okazuje się, że dostałam literacką perełkę. Dzisiaj więc zasłużenie porozpływam się w zachwytach, i nikt mi tego nie zabroni.;-)

Wpis okraszony jest zdjęciami Wenecji. Bo mogę.
Komisarz Anna Lindholm wyjeżdża do Włoch, porzucając bliskich. Chce skryć się przed światem wśród wąskich uliczek i kanałów Wenecji. Jednak nie tylko wspomnienia nie pozwalają jej odpocząć… W dniu rozpoczęcia karnawału Anna znajduje ciało tajemniczego gondoliera. Jego strój i maska wyraźnie nie pasują do siebie… Czyżby morderca chciał w ten sposób coś przekazać? W Annie odzywa się policyjny instynkt, który wplątuje ją w śledztwo prowadzone przez pociągającego commissario, Antonia Vallego. Szybko okazuje się, że sprawa dotyczy więcej niż jednej zbrodni, a uwikłani są w nią członkowie potężnych i zamożnych weneckich rodzin… [opis wydawcy]


Nic oprócz strachu, czyli część pierwsza, była dla mnie książką niezwykle sympatyczną, ale widziałam w niej kilka wad. Najpoważniejszą z nich było to, że mordercę zgadłam na samym początku, potem jedynie rozpracowywałam szczegóły. Absolutnie nie byłam też fanką momentów dramatycznych pisanych w pierwszej osobie (kto mnie czyta częściej, ten wie, że wszystkie Musi ponieść karę. To jego przeznaczenie. A moim jest mu ją wymierzyć doprowadzają mnie do szewskiej pasji). A jednak: przeczytałam do końca, co więcej - miałam z tego przeogromną radochę. Urzekła mnie bowiem warstwa obyczajowa, sceneria, bohaterowie - po prostu wszystko oprócz głównej intrygi (która z drugiej strony za bardzo nawet mi nie przeszkadzała). A teraz muszę przyznać, że Nic oprócz milczenia okazało się odpowiedzią na moje prośby: warstwa kryminalna została bardzo, bardzo, bardzo ulepszona (tak, ja też się zdziwiłam, gdy poznałam rozwiązanie, mimo że morderca był cały czas tuż pod moim nosem), a wszystkie elementy, które do tej pory były dobre, tutaj zostały utrzymane na odpowiednio wysokim poziomie. 




Szczególnie wciąż podoba mi się konstrukcja i wiarygodność bohaterów. Nareszcie nie dostaję kryminału, w którym np. w jednej części główna pani komisarz dowiaduje się, że jej ukochany brat, którego przez ostatnią dekadę uważała za zmarłego (co wywołało u niej początki depresji), jednak żyje, a jedynie upozorował swoje samobójstwo, a w następnej nawet o tym bracie nie pomyśli (bo przecież biedny czytelnik mógł nie dotrzeć do poprzedniej części, to po co będziemy go obarczać jakimiś dodatkowymi informacjami, jeszcze nie kupi naszej książki). Tutaj - choć wydaje mi się, że właściwie to Nic oprócz milczenia można by przeczytać osobno, choć wtedy  samemu sobie by się zaszkodziło, bo im więcej dobrej prozy, tym lepiej - akcja idealnie wypływa z poprzedniej części. Anna nie biega więc w pełni uśmiechnięta, z wielkim entuzjazmem rozwiązując kolejne trudne sprawy, tylko próbuje po ostatnich dramatycznych wydarzeniach znaleźć nieco spokoju ducha (a to, że po dłuższym czasie spędzonym na dochodzeniu do siebie niechcący wplątuje się w policyjne śledztwo, to inna sprawa). I nawet w tych szczęśliwszych momentach potrafi mieć wątpliwości - co jest po prostu wiarygodne i sprawia, że książkę czyta się tak, jakby komisarz gdzieś rzeczywiście istniała (choć pewnie wtedy wszystko, co opisuje autorka, byłoby ściśle tajne i nigdy byśmy o tym nie usłyszeli ani nie przeczytali).

Nie zawodzą również inni bohaterowie - Ingvar, który dostaje jedynie epizod, jest w nim po prostu zwykłym człowiekiem, a nie tym trochę mitycznym, ale troskliwym i kochanym herosem z poprzedniej części. Lajon znów stanowi mieszaninę zakłopotania i niejasnej motywacji (która ujawni się w części trzeciej). Lempi osobiście się nie pojawia, ale mam nadzieję, że niedługo nastąpi jej triumfalny powrót. Na scenę wchodzi też - jako że akcja przenosi się do Wenecji - wielu włoskich bohaterów, którzy wcale od tych oryginalnych nie odstają. Oczywiście moje serce absolutnie skradł Antonio (aaaaach!) - z mroczną tajemnicą, która może nie jest zbyt wyszukana, ale za to bardzo przejmująca - oraz ten absolutnie cudowny, nieco roztargniony, ale po prostu porządny Stefan.



Cudowne jest także osadzenie książki w Wenecji - o ile w przypadku Pan Darcy nie żyje miałam cały czas wrażenie, że książka została napisana przez Brytyjkę, o tyle w przypadku Nic oprócz milczenia widać, że autorka jest miłośniczką włoskiego stylu życia, sztuki i kultury. Pięknie oddane zostały włoskie i weneckie realia - zarówno typowo włoski sposób rozwiązywania awantur (krzyki, wrzaski, rzucanie talerzami, a potem zjedzenie porządnej porcji makaronu i wypicie dobrego wina) oraz wszelkie kwestie związane z samym miastem czy z karnawałem. Dzięki tym opisom chce się znaleźć najbliższe lotnisko i lecieć na weekend, tydzień albo najlepiej na całe życie do Włoch.

Przy Nic oprócz milczenia jeszcze bardziej potwierdza się to, co myślę już od dłuższego czasu (na razie jednak tego nie sprawdziłam, bo spotkanie na Wrocławskich Targach Książki musiałam ominąć) - że autorka jest osobą pozytywnie zwariowaną i sympatyczną, i że ma bardzo szerokie zainteresowania. (W tym kontekście cieszy również wiele wyjaśniające posłowie, które między wierszami pokazuje, jak dużą pracę researcherską wykonała autorka). I bardzo dobrze, bo te cechy są nienachalnie przeniesione na samą Annę, ale też na ogólną lekkość powieści (przy której momentami można dostać niekontrolowanych napadów śmiechu) - bez pretensjonalnego, uporczywego powtarzania przez bohaterów Ojej, ależ Ty jesteś szalona! No normalnie wariatka!, które bardzo często pojawia się, gdy sam autor zwariowany nie jest (a chciałby). Po lekturze widzę też, że w końcu muszę nadrobić filmy Hitchcocka.;-)

Ostatnia kwestia oczywiście dotyczy wydania: czytałam e-booka, ale tradycyjną wersję miziałam w księgarni. Gdybym kupowała książkę w formie papierowej, zdecydowanie wolałabym twardą okładkę, bo miękka zdaje się podatna na uszkodzenia, ale jako że książka chyba wydana została jedynie w miękkiej, bardzo polecam kupno e-booka. Chciałabym też, żeby ktoś jeszcze raz usiadł i wyeliminował te kilka błędów, które umknęły korekcie (choć i tak jest tutaj bardzo dobrze, ostatnio czytałam pewien bardzo znany thriller, w którym ktoś wziął pieniądze, a wydawnictwo moim zdaniem powinno go pozwać za nienależyte wykonanie zobowiązania). Mogę natomiast przyklasnąć wydawcy, że wreszcie ktoś z marketingu się opamiętał i przestał reklamować książki o komisarz Lindholm jako polską Camillę Lackberg, bo po moim jednym - i, mam nadzieję, ostatnim - spotkaniu (KLIK) z tą panią uważam, że takie hasło po prostu obraża autorkę Nic oprócz milczenia. Naprawdę, jeśli chcecie poczytać coś ze skandynawskim akcentem czy klimatem, sięgnijcie właśnie po książki Knedler, Jo Nesbo, Stiega Larssona albo Davida Lagercrantza, ale nie po Lackberg, bo to jest po prostu strata czasu, i nawet dla genialnych scen kulinarnych nie warto się w temat zagłębiać (choć ja chyba z dziennikarskiej ciekawości sięgnę jeszcze kiedyś po część drugą, ale to dopiero wtedy, gdy naprawdę nie będę miała nic innego do czytania).



Na koniec napiszę tak: po pierwszej części miałam bardzo sympatyczne wrażenia, i za każdym razem, gdy myślałam o tej książce, w głębi swojej czytelniczej duszy się uśmiechałam. Ale mimo wszystko dość szybko przeszłam nad nią do porządku dziennego: ot, miła i dobra książka. Po drugiej było zupełnie inaczej - miałam takiego książkowego kaca, że przez kilka dni nie mogłam się pozbierać, bo przecież nic nie będzie takie fajne, a na pewno nie będzie miało tak pięknie napisanego wątku romantycznego. (Podpowiem, że uratowała mnie tylko lektura drugiej części Dziennika Bridget Jones). Bardzo, bardzo, bardzo czekam na trzecią część (tylko proszę, proszę, proszę, niech ta trzecia też się w miarę dobrze skończy, proszę, proszę, proszę), a Nic oprócz milczenia obwołuję najlepszym kameralnym polskim kryminałem roku. Jeżeli jeszcze nie czytaliście - nadróbcie jak najszybciej.
 


Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej woblink.com

http://woblink.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz