sobota, 10 czerwca 2017

KSIĄŻKA: W głąb umysłu, czyli Neal Shusterman "Głębia Challengera" (wyd. Ya!)




Książka reklamowana jako opowieść młodzieżowa (mam do tego pewne obiekcje, o których więcej zaraz), parę miesięcy temu bardzo głośna. I słusznie - bo, mimo że w swojej konstrukcji dość prosta, bardzo trafnie porusza ważny (a wciąż jeszcze rzadko spotykany w kulturze) temat. To subtelne, dość metaforyczne (ale w bardzo zrozumiały sposób) zmusza do chwili refleksji i sprawia, że po prostu nie warto przejść obok niego obojętnie.


Caden Bosch płynie na statku żeglującym w stronę Głębi Challengera - najgłębszego punktu na Ziemi. Caden Bosch jest zdolnym licealistą, który zaczyna się dziwnie zachowywać. Caden Bosch zostaje wyznaczony na pokładowego artystę, którego zadaniem będzie dokumentacja rejsu w obrazach. Caden Bosch udaje, że dołączył do szkolnej drużyny lekkoatletycznej, ale zamiast na treningi chodzi na długi spacery, zaprzątnięty swoimi myślami. Caden Bosch żyje w dwóch światach. [opis wydawcy]

O powieści Shustermana bardzo trudno jest pisać tak, by nie zawrzeć w recenzji absolutnie żadnych spoilerów. Cała historia składa się bowiem właściwie z jednej - trafnej i bardzo obrazowej - metafory, do której zrozumienia potrzebny jest nam klucz poznawany przez nas w trakcie lektury. Dość powiedzieć, że akcja powieści dzieje się na dwóch planach - tym rzeczywistym i tym zmyślonym. (To, w jaki sposób te dwa plany łączą się ze sobą pod koniec, jest jednym z najlepszych zakończeń, jakie ostatnio czytałam). A centralną postacią jest właśnie Caden, w którego psychikę powoli wspólnie się zagłębiamy.



Choroba psychiczna nie jest tematem łatwym (a już na pewno nie, gdy dotyka jedną z najbliższych nam osób), nie jest też - wciąż - tematem często poruszanym w przestrzeni publicznej. Shusterman - na co na pewno wpływ miały jego osobiste doświadczenia (powieść oparta jest o relację jego syna) - podchodzi do całości z taktem i bardzo dużą wrażliwością. Bo wbrew pozorom choroba psychiczna to nie, jak zdaje się uważać większość społeczeństwa, stan, w którym ktoś chce po prostu z nudów zwrócić na siebie uwagę. Nie polega ona też w każdym wypadku na - często przedstawianym karykaturalnie - tylko nieprawdziwym obrazie własnej tożsamości. Tym bardziej samo zachorowanie nie trwa na przykład jednego dnia; nie jest tak, że w poniedziałek jest się całkowicie  zdrowym, a w środę nagle trzeba być hospitalizowanym. A ponieważ Shusterman jest w swojej (podwójnie swojej, bo właśnie opartej na faktach, a nie tylko wykreowanej) historii nienachalny i niemoralizatorski, jego powieść świetnie nada się zwłaszcza dla tych, którzy o chorobach psychicznych nie wiedzą zbyt wiele, a chcieliby bliżej i łagodnie poznać ten temat.

Bez dopracowanego warsztatu nawet najlepsza historia może upaść - na szczęście Shusterman pod względem technicznym jest równie świetny, jak pod fabularnym. Żywy język, wspomniany już brak moralizatorstwa i umiejętność zainteresowania historią sprawiają, że tę książkę (około 330 stron) wchłonąć można w jeden wieczór. A podczas lektury: uronić niejedną łzę wzruszenia lub bezradności. I choć opowieść autora przygnębia, robi to, co powinna robić sztuka - mimo wszystko daje iskierkę nadziei.



Moje uwagi co do tej świetnej książki dotyczą nie jej treści - bo uważam, że naprawdę warto się nią zainteresować w wolnej chwili bez względu na to, jak długa jest Wasz kolejka Do Przeczytania - ale rzeczy typowo wydawniczych, przede wszystkim sposobu jej promocji. Panie i Panowie - również ci pracujący w działach marketingu - fakt, że książka opowiada o nastolatku czy nastolatce, NIE oznacza, że cała jest książką młodzieżową. Tak, jak działo się w przypadku znakomitych Osobliwych i cudownych przypadków Avy Lavender, myślę, że tę książkę w pełni docenić może dopiero ktoś, kto już co najmniej przekroczył (albo chociaż: bardzo się zbliżył) próg dorosłości. A z o wiele drobniejszych rzeczy - okładka, choć przepiękna, nie wytrzymuje mojego Testu Torebki (wrzucamy książkę do torebki i chodzimy z nią tak przez cały dzień). Chwalę jednak za tłumaczenie, korektę i redakcję, a przede wszystkim - za listę podmiotów, u których można szukać pomocy, dopasowaną do polskich warunków. (To drobny, ale bardzo miły gest, o którym mnóstwo osób - jak twórcy serialu 13 powodów - bardzo często zapomina).

Całą książkę podsumuję tak: przeczytajcie. Moja recenzja nie jest może pełna zachwyconego piania (jak działo się na przykład w przypadku wybitnej Opowieści podręcznej), ale to tylko dlatego, że nie jestem w stanie napisać o Głębi Challengera nic konkretnego bez psucia Wam tego doświadczenia. W tę opowieść musicie zagłębić się sami - tak jak Caden sam musiał odbyć swoją własną podróż, i tak jak syn Shustermana samodzielnie musiał stawić czoła własnym demonom. Zajmie Wam to tylko kilka godzin, za które nie zapłacicie w ogóle (biorąc książkę z biblioteki) albo jakąś niewygórowaną cenę (w abonamencie Legimi albo - niecałe 23 złote - w księgarni internetowej), a które zostanie z Wami na długi czas w postaci przemyśleń. Warto.

P.S. O ile blurb (pierwszy akapit właściwego tekstu) jest okej, o tyle oficjalny opis książki, który jest zamieszczany we wszystkich księgarniach, jest napisany bardzo źle. Nie czytajcie go przed lekturą, bo jest szansa, że Wam ją po prostu zepsuje.


Znajdź mnie też:

Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję Księgarni Platon24.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz