Znacie to uczucie, gdy widzicie obsadę jakiegoś filmu, i stwierdzacie, że musi on być udany, więc oglądacie trailer, i jeszcze bardziej utwierdzacie się w swoim przekonaniu, a potem wybieracie się całą rodziną do kina i...
...i nagle zaczyna Wam się wydawać, że poszliście na jakiś inny film? Takie właśnie wrażenie - choć może wynika ono jedynie z mojej naiwności - miałam, oglądając najnowszy film Jessie Nelson pt. Kochajmy się od święta.