piątek, 4 maja 2018

SERIAL #2. "Trollhunters" (reż. Guillermo del Toro), sezony 1 i 2




Mam ostatnio szczęście do kina i seriali nieoczywistych. 

Niby wiedziałam, że naczelny miłośnik baśni i zdobywca Oscara fuszerki nie odstawi, i już wcześniej bardzo szanowałam jego wyobraźnię. (Aczkolwiek przyznaję, że największą fanką "Kształtu wody" nie jestem). Ale nawet starając się być otwartą na wszelkie przejawy "kultury nietypowej", nie miałam zbyt wiele entuzjazmu, odpalając "Trollhunters" na Netfliksie. Bo e tam, to na pewno to tylko takie dla dzieci, i na pewno głupie, i jeszcze jakieś dziwne trolle, a ta animacja jakoś tak wygląda jak sprzed dziesięciu czy piętnastu lat. 

Taaaaak... tylko że po dwóch godzinach i sześć odcinków dalej (każdy trwa ok. 20 minut) dostrzegłam, że moje początkowe uwagi jednak odeszły w zapomnienie.

Największym zdziwieniem było to, jak bardzo ten serial - mimo swojego targetu - mnie wciągnął. "Trollhunters" to serial familijny, i to nie w tym "wspólczesnym" sensie typu "Shrek" (czyli zajmująca historia kierowana głównie do dzieci + dużo żarcików skierowanych do dorosłych), tylko w takim "prawdziwym". Czyli po prostu nie ma tu krwi, trupów, mhhhhhhoku ani właśnie tych innuendowych mrugnięć okiem. Jednocześnie to absolutnie nie przeszkadza - a jeżeli ktoś tak jak ja ostatnio bardzo zmęczony jest czarnymi kryminałami z atmosferą, którą można kroić nożem, będzie mu to umilać oglądanie.

"Łowcy trolli" nadrabiają też brak mroku byciem po prostu świetnym (tzn. świetnie napisanym) kinem przygodowym. Każdy odcinek ma swoje tempo, zawiązanie akcji, narastanie fabuły i godne zakończenie (cliffhangerem albo wyciszeniem). Zachowana jest równowaga między scenami walk a tymi "obyczajowymi", w których bohaterowie po prostu rozmawiają, idealnie wyważone są też proporcje między miejscem akcji - Arkadią (czyli miastem, w którym żyją bohaterowie, takim, jaki każdy widz zna ze swojego życia) a podziemnym światem trolli. Zanim się spostrzeżemy, losy bohaterów zaczną nas obchodzić, bo każdy z nich ma swoje racje i swoje cechy. (Przyznaję, że parokrotnie, siedząc np. przy obiedzie, zastanawiałam się, co u bohaterów, a dopiero po chwili przypominałam sobie, że "przecież to tylko serial"). Wielokrotnie się zaśmiejemy (Toby, czyli przyjaciel głównego bohatera, ma cudowne teksty <3), czasem uronimy łezkę, a niekiedy zatrzymamy całość, żeby tylko zapisać piękny cytat (moje ulubione na samym dole). 

Moje obawy wiązały się też z tym, jak animacja wygląda - nie jestem specjalistką, ale na pierwszy rzut oka widać, że jest to zupełnie inny styl (bardziej "uproszczony") niż filmy, do których ostatnio przyzwyczaiły nas największe wytwórnie, w których widać każdy, nawet najmniejszy szczegół. Po pewnym czasie jednak ta charakterystyczna kreska przestała mnie razić, a wręcz uznałam, że bardzo, bardzo pasuje ona do stylistyki opowieści i do wizji del Toro. (Który bardzo dba o praktycznie wszystkie szczegóły historii, łącznie z technicznymi typu skąd bohater miał jakiś przedmiot itd.). 

Ponieważ bardzo mi się ten serial podoba, i ponieważ jest on jednak dosyć nietypowy, to kolejny raz apeluję: jeżeli już i tak macie Netfliksa, to po prostu sobie na chwilę dzieło Guillermo del Toro włączcie, zobaczcie, otwórzcie się. (Np. z okazji majówkowego wieczoru). A nuż Wam się spodoba - jeżeli nie, to zawsze można wyłączyć. Jeżeli natomiast sami nie jesteście zachwyceni tym pomysłem, ale macie w najbliższej rodzinie dzieci (takie "starsze", które nie będą bały się trolli, typu właśnie 7 i więcej lat), to zachęcam Was do puszczenia im tego serialu, gdzieś w tle przemycającego bardzo dobre wartości (przyjaźń jest ważna, z problemami lepiej sobie radzić razem niż samemu, dziewczyna nie musi być omdlewającą księżniczką czekającą na ratunek), śmiesznego, wciągającego i jednocześnie po prostu niegłupiego (w przeciwieństwie do wielu innych rzeczy, które na Netfliksie można obejrzeć). 

A na sam koniec dwa moje ulubione cytaty z serialu (po angielsku, bo w takiej wersji go oglądam):

"A life of almost is a life of never".

"Dance like nobody's watching and love like it's never going to hurt". 

P.S. Premiera trzeciego sezonu 25 maja 2018 r., czyli już niedługo!

P.S. 2 Guillermo zapowiedział, że "Trollhunters" będą częścią większego cyklu o nazwie "Tales of Arcadia", w skład którego wejdą jeszcze "3 Below" i "Wizards" - premiera pierwszego też w tym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz