tag:blogger.com,1999:blog-64719360152907426722024-03-14T10:20:16.130+01:00Nerw SłowaNerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.comBlogger226125tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-15516132189019472682018-07-12T12:00:00.001+02:002022-12-28T12:52:02.419+01:00KSIĄŻKA #3. A zapowiadało się tak dobrze, czyli Lorena Franco "Ona to wie" (wyd. Albatros)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-5e4hfxYzvho/W0cmaWlVMfI/AAAAAAAAI6o/vUCMJiaFeD8ZSpkEdAR6S2Dn-R4sBftdgCLcBGAs/s1600/ona-to-wie-b-iext52324231.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="776" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-5e4hfxYzvho/W0cmaWlVMfI/AAAAAAAAI6o/vUCMJiaFeD8ZSpkEdAR6S2Dn-R4sBftdgCLcBGAs/s640/ona-to-wie-b-iext52324231.jpg" width="412" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Przez pierwszą połowę byłam przekonana, że "Ona to wie" dostanie ode mnie 4,5 gwiazdki (albo nawet 5). Nawiązania do "Cienia wiatru" (który, owszem, odznacza się bardzo zróżnicowanym poziomem literackim w zależności od momentu), niepokojąca atmosfera przedmieść, główna bohaterka staczająca się w spiralę środków uspokajających i alkoholu spędzająca nieszczęśliwe życie małżeńskie na podglądaniu sąsiadów i rozpamiętywaniu czasów, gdy mąż jeszcze ją kochał. Do tego literackie zakusy bohaterki-pisarki dawały bardzo duże pole do popisu na eksplorowanie wątku szaleństwa, doprowadzania do niego i pogrążania się w nim, plus na kameralną, ale poruszającą historię z przeszłości, która właśnie dogania bohaterkę. I to wszystko w atmosferze hiszpańskiej prowincji, z paellami, tortillami i aromatyczną kawą. Przyznaję też, że całość czytało się wręcz wybitnie lekko i szybko, i mimo kilku niezgrabności (na 480 stronach) trzeba przyznać, że tłumaczka (Elżbieta Sosnowska) naprawdę wykonała świetną robotę.</span><br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Im dalej w las, tym jednak - i szczerze tego żałuję - gorzej. Zwroty akcji, podawane nam jako zaskakujące, niesamowite, NIEPRZEWIDYWALNE są wiadome właściwie od momentu, w którym dana postać jest wprowadzona; może bez szczegółów, ale wzajemne powiązania między postaciami są widoczne od początku, mimo że autorka niby próbuje je ukryć. Pierwszy taki "zwrot" następuje w połowie książki, i niestety oprócz swojej przewidywalności jest dość idiotyczny (SPOILER NA DOLE*). Drugi - po kolejnych gdzieś 100 stronach - również wiadomy jest właściwie od momentu rozpoczęcia tego wątku**. Trzeci, czyli wyjawienie osoba zabójcy, to niestety klisza nad kliszami***.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><b>SPOILERY W TYM AKAPICIE TAK BARDZO (POMIŃ CAŁY AKAPIT)!!! </b>Niestety przewidywalność nie jest jedyną złą cechą książki; końcówka (ostatnie 50-60 stron, czyli punkt kulminacyjny, uspokojenie i "dramatyczny epilog") porażają brakiem logiki, patosem i wręcz idiotyzmem. Zabójca, który jest na wolności, zamiast przyjść i po prostu zabić, straszy swoją ofiarę, przebierając się za diabła z "Cienia wiatru" i wielokrotnie przychodząc pod jej dom. Trup (kobieta zgrabna i wysoka, więc ważąca pewnie te 65 kilogramów) w ciągu 5 minut znika, nie ma też żadnej krwi. Wciąż udajemy, że nasza bohaterka żyje w oddaleniu od jakichkolwiek dzieł kultury, więc gdy czyta list od osoby, która naprawdę dobrze jej życzy, mówiący "Proszę, uciekaj teraz, jesteś w niebezpieczeństwie, proszę, uciekaj", zamiast uciekać, stoi jak głupia kwoka i dalej czyta ("nie, za rogiem na pewno nie stoi morderca, który prześladował mnie od iluś miesięcy"). Bohaterka zamiast od razu nacisnąć pistolet, który ma pod ręką, bezwolnie idzie z mordercą; morderca oczywiście jej nie przeszukuje i zostawia jej pistolet pod ręką. Bohaterka strzela trzykrotnie w mordercę, on oczywiście przeżywa (jasne, wiadomo, że z trzema kulami w piersi dopiero zaczyna się impreza). Następnie jest "wzruszający" moment pełen patosu, gdy bohaterka niby jest bezpieczna, uratowała kogoś dobrego i dziecko, i znikąd, zadowolona z siebie, rzuca "We wszystkich matkach budzi się instynkt macierzyński, kiedy trzymają dziecko w ramionach" (str. 469; Lol. Nie. Polecam poczytać o depresji poporodowej). Bohaterka po piekle, które przeżyła, radośnie stwierdza, że nie wyjedzie, nie ucieknie (mimo że morderca jest na wolności i będzie chciał się mścić), tylko wraca do Barcelony, hehe, będzie spoko, na pewno nic się nie stanie, co oczywiście skutkuje "dramatycznym" epilogiem (podczas którego mamy już tak strasznie dosyć, że nawet za bardzo nas nie obchodzi, czy bohaterka przeżyje). <b>KONIEC SPOILERÓW W TYM AKAPICIE</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Problemem z tą książką jest też brak sympatii wobec bohaterów. Ta historia miała naprawdę bardzo duży potencjał, zwłaszcza wątki, które potem się rozpłynęły, typu sąsiad codziennie wyrzucający worki na śmieci (której to czynności wytłumaczenie nie poraża logiką, ale na pewnym stopniu akceptowalności). O ile jeszcze naszą bohaterkę można w miarę polubić jako osobę z problemami (i to bardzo poważnymi, kwalifikującymi się do terapii uzależnień), a pozostałe kobiety z powieści zaakceptować, o tyle każdy jeden mężczyzna występujący w historii jest gorszy od drugiego. Nie liczcie tutaj jednak na pogłębioną charakterystykę albo chociaż minimalne wytłumaczenie zła - oni wszyscy są źli, bo są źli, I JUŻ, CO SIĘ CZEPIASZ, GŁUPI CZYTELNIKU.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Na koniec powiem tak: zazwyczaj kryminałów "wakacyjnych" się tak strasznie nie czepiam. Ot, niewymagające czytadła na wieczór po męczącym, słonecznym dniu, coś, nad czym nie muszę jakoś strasznie się skupiać, co łatwo się czyta i co jest po prostu okej. Jednak ostatnio przeczytane przeze mnie świetne "Stillhouse Lake" oraz znakomity "Czarny dom" Petera Maya postawiły poprzeczkę nieco wyżej. I o ile jestem w stanie wiele wybaczyć, to braku logiki i nagłego przeskoku stylistycznego (naprawdę, końcówka w szpitalu brzmi tak, jakby pisał ją ktoś inny, albo autorka, ale na wczorajszy deadline) nie mogę. I bardzo mi szkoda, bo te 480 stron mogło być super czytadłem na wakacje, nietypowym dla mnie chociażby z racji pochodzenia autorki; Lorena Franco zresztą napisała podobno jeszcze kolejne powieści, wtedy byłabym bardzo zachęcona do ich stopniowego odkrywania. Tymczasem okazało się lekką stratą czasu. Szkoda.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">PS Bardzo dziwi mnie poziom wydawnictwa Albatros - czasem wydają perły rynku literackiego typu "Nocny film" Marishy Pessl (geniusz kryminału!), a czasem (i wtedy zazwyczaj dają im większy marketing) takie buble. Szkoda.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">PS 2 Ta okładka - jak i sama autorka - są jednak przepiękne, i to muszę im oddać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">PS 3 I mimo wszystko możliwe, że - jeżeli kolejne książki autorki będą przetłumaczone przez tę samą tłumaczkę - również po nie sięgnę, z (być może naiwną) nadzieją, że to zakończenie to tylko wypadek przy pracy, a kolejne książki będą zawierać mniej wyeksploatowanych i oczywistych wątków, a więcej m.in. bardzo sympatycznych nawiązań do literatury.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERY niżej</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">* - Maria jest siostrą Clary; po zabójstwie Clary udała się do chirurgów plastycznych, gdzie nie do poznania zmieniła sobie twarz. Mhm...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">** - dziwnie zachowujący się mąż, który po amnezji bohaterki wywozi ją gdzieś daleko, nie jest jej prawdziwym mężem, tylko jego wybitnie podobnym do niego bratem (którego zresztą bohaterka wcześniej znała)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">*** - jeżeli mąż Cię nie kocha i jest toksyczny, to znaczy, że jest zabójcą. ZAWSZE. (Z drugiej strony może takie wątki akurat będą dobrze oddziaływać społecznie, typu uświadomią komuś, że lepiej rzucić toksyka czym prędzej, bo może zrobić coś naprawdę dziwnego, wtedy odebrane zostałoby mi moralne prawo do krytykowania takiego wątku).</span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-41713960536025549132018-05-20T13:27:00.003+02:002018-05-20T13:27:39.472+02:00KSIĄŻKA #2. Wakacyjna miłość, czyli Andre Aciman "Call me by your name"<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-to97lIVrIRc/WwFbo72I-6I/AAAAAAAAI4I/B1PGwXsDOvIRfxZIyjfsLWexino44ohqACLcBGAs/s1600/callme.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="450" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-to97lIVrIRc/WwFbo72I-6I/AAAAAAAAI4I/B1PGwXsDOvIRfxZIyjfsLWexino44ohqACLcBGAs/s640/callme.jpeg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Pewnie słyszeliście o (wybitnym!) filmie na podstawie tej powieści. Film został nominowany do Oscarów w czterech kategoriach, z czego zdobył jedną nagrodę za scenariusz adaptowany (zasłużenie!). Osobiście bardzo chętnie zobaczyłabym statuetkę w dłoniach Timothee Chalameta (jejku, jaki on jest cudowny!), ale konkurencja w postaci Gary'ego Oldmana okazała się odrobinę za mocna (zwłaszcza połączona z niechęcią Akademii do podejmowania ryzykownych kroków).<a name='more'></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Film warto jest obejrzeć z kilku powodów - m.in. właśnie dla Chalameta, dla genialnej muzyki, dla sennej, rozleniwionej atmosfery włoskiego miasteczka podczas wakacji, dla aury intelektualności tworzonej przez bohatera i jego rodziców (profesorów, w których domu panuje atmosfera multikulturowości), dla prostej, ale pięknej i wzruszającej historii o młodzieńczej miłości siedemnastolatka do o siedem lat starszego gościa rodziców.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po filmie (którym - jest na to ogromna szansa - się zachwycicie) warto natomiast przeczytać książkę. </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Jedną rzecz zastrzegam - jeżeli znacie angielski (myślę, że poziom B2 będzie okej), to sięgnijcie po tę książkę w oryginale. Nie czytałam co prawda tej książki po polsku, ale kilka stron przejrzałam w księgarni i... polskie tłumaczenie brzmi niestety po prostu średnio, tracąc aurę poetyckości, romantyczności i nostalgii osoby przypominającej sobie tę sytuację po latach. (W oryginale możecie zamówić na BookDepository, które bardzo polecam, gdzie kosztuje ok. 30 złotych, w to wliczona jest dostawa - aczkolwiek czeka się ok. 3 tygodni).</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po co jednak, zapytacie pewnie, mam czytać książkę, skoro już poznałem historię? Spieszę wyjaśnić: po pierwsze twórcy filmu spisali się na medal i przenieśli książkę na ekran z uwzględnieniem środków wyrazu typowych dla filmu (a więc pominęli środki typowe dla literatury). Książka oferuje więc nieco inne tempo historii, o wiele większy nacisk na przeżycia bohatera, które co prawda są zagrane i wygrane (raz jeszcze powtarzam: Timothee jest w tej roli wybitny!), ale chyba lepiej można je zrozumieć, czytając je czarno na białym. </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po drugie: film został - z konieczności - nieco ukrócony, tzn. twórcy obcięli ostatnie 10-15 stron. Taka decyzja absolutnie nie pogorszyła historii, ale zdecydowanie zmieniła jej odbiór, i warto moim zdaniem przekonać się, która wersja opowieści bardziej nam pasuje.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po trzecie: ta książka idealnie oddaje młodzieńczą fascynację - naiwną, nieopierzoną, absolutną. Przypomnijcie sobie Waszą pierwszą miłość - ta książka to pewien sposób na powrót do tamtych czasów. </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po czwarte: jeżeli kochacie Włochy, to nie ma nad czym się zastanawiać.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po piąte: pięknie to jest napisane. Jeżeli chcecie (jak ja) mieć kontakt z pisanym angielskim, a nie tylko cały czas oglądać seriale (nawet jeśli oglądacie z napisami angielskimi albo w ogóle bez nich), to właśnie młodzieńczy, nieco naiwny, wręcz "natchniony" język używany do opowiedzenia pięknej historii sprawdzi się w tej roli idealnie.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po szóste: to jest po prostu piękna historia miłosna. I tak, przy zakończeniu się wzruszycie.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Raz jeszcze: po prostu polecam. Zwłaszcza na wakacje.</span></div>
</span></span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-13508576385314424032018-05-12T18:31:00.003+02:002018-05-12T18:32:06.164+02:00FILM #5. Nie wiem, o co im wszystkim chodzi, czyli "Tomb Raider"<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-vrIUYYAWHnY/WvcWz-U4mYI/AAAAAAAAI2s/zTsEVvBjNXQgwla04bdjqNboNzcpM-QLgCLcBGAs/s1600/tombraider.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="713" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-vrIUYYAWHnY/WvcWz-U4mYI/AAAAAAAAI2s/zTsEVvBjNXQgwla04bdjqNboNzcpM-QLgCLcBGAs/s640/tombraider.jpg" width="444" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Film, na który - jako fanka gier, na podstawie których powstał - czekałam, a po wielu negatywnych recenzjach jednak zrezygnowałam z seansu zaraz po premierze. Wiadomo jednak, że życie układa się różnie - i kiedy musiałam czekać prawie cztery godziny na następne zajęcia, przemogłam się i poszłam do sali kinowej (w której, nawiasem mówiąc, siedziałam sama, mimo że może się w niej zmieścić prawie 240 osób). </span><br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Dla niekojarzących tematu spieszę wyjaśnić: istnieje seria gier komputerowych o Larze Croft, seksownej pani archeolog odkrywającej starożytne sekrety, ratującej świat i tak dalej, i tym samym kontynuującej tradycję zapoczątkowaną przez tragicznie zmarłego ojca (również archeologa). Seria gier po dziewięciu coraz bardziej bad-assowych odsłonach przeżyła reboot albo - jak wolę to określać - renesans, który "zresetował" tę postać i powrócił do postaci Lary jako młodej, nieporadnej jeszcze dziewczyny, która ma większą odwagę niż umiejętności (zresztą bardzo udany). Film z Alicią Vikander w roli głównej również wymazuje dwa średnio udane filmy o Larze (w których główną rolę grała Angelina Jolie), i rozgrywa się właściwie równolegle do wydarzeń z pierwszej "nowej" gry (gra numer trzy pojawi się we wrześniu tego roku).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Od razu mówię jedną rzecz: to nie jest kino ambitne, niesamowite, poruszające, zapadające w pamięć. Jednakowoż jest to kino po prostu całkiem przyjemne, ot, takie na niedzielę albo właśnie na trzy godziny czekania, którego nie analizuje się pod kątem logicznym, tylko ma się euforię z ładnie nakręconych scen. Alicia jest absolutnie piękna, ma genialny brytyjski akcent (mimo że technicznie jest Szwedką), niezwykle zwinnie i sprawnie się rusza i po prostu bardzo pasuje do roli Lary. Widoczny jest też tutaj duch "nowych" gier - wielokrotnie Larze nie wychodzą widowiskowe kombinacje, upada, coś ją boli (chociaż ominięto chyba najbardziej poruszającą scenę wypalania rany w brzuchu), płacze, gdy musi pierwszy raz kogoś zabić i czasem nie za bardzo przemyśli to, co chce zrobić dalej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Muszę też zauważyć, że o ile w najnowsze gry gra się przyjemnie pod kątem biegania, zbierania, strzelania itd., o tyle są one niestety momentami na katastrofalnym wręcz poziomie, jeżeli chodzi o scenariusz (za który odpowiada krewna Terry'ego Pratchetta Rhianna Pratchett). Okej, rozumiem, że nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie historyczne, ale żeby pani archeolog (!!!!) była zdziwiona (!), że w Rosji prowadzone były obozy pracy (!!!), w których ludzie byli traktowani w sposób niehumanitarny (!!!), i komentowała to słowami "Ojej, jakie to straszne!", jest po prostu porażką i obrażaniem inteligencji odbiorcy (już nie wspominając o drewnianych dialogach). Scenariusz filmu natomiast, choć miejscami bardzo kiczowaty i odrobinę niezbudowany lub wręcz nielogiczny ("Poznałem Cię dziesięć minut temu, to teraz zaryzykuję życie, żeby Cię uratować"), potrafi momentami cieszyć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Z tego powodu polecam film nie tylko nerdom lubiącym serię gier, ale wszystkim, którzy szukają filmu "takiego o", niezbyt mądrego, niezbyt zostającego w pamięci, ale świetnie zrealizowany (ta scena burzy na morzu!), z akcją i piękną aktorką. Mimo wad bardzo chętnie pójdę na drugą część.</span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-83572325461340830172018-05-04T18:00:00.000+02:002018-05-04T18:00:15.927+02:00SERIAL #2. "Trollhunters" (reż. Guillermo del Toro), sezony 1 i 2<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-rpNDlaxNwVA/WubteJ5S8LI/AAAAAAAAIjw/GKmzP7SUgzsx8g1InMW9lgHsAH1tiNLagCLcBGAs/s1600/Trollhunters-season-2-images-poster.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="651" data-original-width="1600" height="260" src="https://2.bp.blogspot.com/-rpNDlaxNwVA/WubteJ5S8LI/AAAAAAAAIjw/GKmzP7SUgzsx8g1InMW9lgHsAH1tiNLagCLcBGAs/s640/Trollhunters-season-2-images-poster.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Mam ostatnio szczęście do kina i seriali nieoczywistych. </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Niby wiedziałam, że naczelny miłośnik baśni i zdobywca Oscara fuszerki nie odstawi, i już wcześniej bardzo szanowałam jego wyobraźnię. (Aczkolwiek przyznaję, że największą fanką "Kształtu wody" nie jestem). Ale nawet starając się być otwartą na wszelkie przejawy "kultury nietypowej", nie miałam zbyt wiele entuzjazmu, odpalając "Trollhunters" na Netfliksie. Bo e tam, to na pewno to tylko takie dla dzieci, i na pewno głupie, i jeszcze jakieś dziwne trolle, a ta animacja jakoś tak wygląda jak sprzed dziesięciu czy piętnastu lat. <a name='more'></a></span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Taaaaak... tylko że po dwóch godzinach i sześć odcinków dalej (każdy trwa ok. 20 minut) dostrzegłam, że moje początkowe uwagi jednak odeszły w zapomnienie.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Największym zdziwieniem było to, jak bardzo ten serial - mimo swojego targetu - mnie wciągnął. "Trollhunters" to serial familijny, i to nie w tym "wspólczesnym" sensie typu "Shrek" (czyli zajmująca historia kierowana głównie do dzieci + dużo żarcików skierowanych do dorosłych), tylko w takim "prawdziwym". Czyli po prostu nie ma tu krwi, trupów, mhhhhhhoku ani właśnie tych innuendowych mrugnięć okiem. Jednocześnie to absolutnie nie przeszkadza - a jeżeli ktoś tak jak ja ostatnio bardzo zmęczony jest czarnymi kryminałami z atmosferą, którą można kroić nożem, będzie mu to umilać oglądanie.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">"Łowcy trolli" nadrabiają też brak mroku byciem po prostu świetnym (tzn. świetnie napisanym) kinem przygodowym. Każdy odcinek ma swoje tempo, zawiązanie akcji, narastanie fabuły i godne zakończenie (cliffhangerem albo wyciszeniem). Zachowana jest równowaga między scenami walk a tymi "obyczajowymi", w których bohaterowie po prostu rozmawiają, idealnie wyważone są też proporcje między miejscem akcji - Arkadią (czyli miastem, w którym żyją bohaterowie, takim, jaki każdy widz zna ze swojego życia) a podziemnym światem trolli. Zanim się spostrzeżemy, losy bohaterów zaczną nas obchodzić, bo każdy z nich ma swoje racje i swoje cechy. (Przyznaję, że parokrotnie, siedząc np. przy obiedzie, zastanawiałam się, co u bohaterów, a dopiero po chwili przypominałam sobie, że "przecież to tylko serial"). Wielokrotnie się zaśmiejemy (Toby, czyli przyjaciel głównego bohatera, ma cudowne teksty <3), czasem uronimy łezkę, a niekiedy zatrzymamy całość, żeby tylko zapisać piękny cytat (moje ulubione na samym dole). </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Moje obawy wiązały się też z tym, jak animacja wygląda - nie jestem specjalistką, ale na pierwszy rzut oka widać, że jest to zupełnie inny styl (bardziej "uproszczony") niż filmy, do których ostatnio przyzwyczaiły nas największe wytwórnie, w których widać każdy, nawet najmniejszy szczegół. Po pewnym czasie jednak ta charakterystyczna kreska przestała mnie razić, a wręcz uznałam, że bardzo, bardzo pasuje ona do stylistyki opowieści i do wizji del Toro. (Który bardzo dba o praktycznie wszystkie szczegóły historii, łącznie z technicznymi typu skąd bohater miał jakiś przedmiot itd.). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ponieważ bardzo mi się ten serial podoba, i ponieważ jest on jednak dosyć nietypowy, to kolejny raz apeluję: jeżeli już i tak macie Netfliksa, to po prostu sobie na chwilę dzieło Guillermo del Toro włączcie, zobaczcie, otwórzcie się. (Np. z okazji majówkowego wieczoru). A nuż Wam się spodoba - jeżeli nie, to zawsze można wyłączyć. Jeżeli natomiast sami nie jesteście zachwyceni tym pomysłem, ale macie w najbliższej rodzinie dzieci (takie "starsze", które nie będą bały się trolli, typu właśnie 7 i więcej lat), to zachęcam Was do puszczenia im tego serialu, gdzieś w tle przemycającego bardzo dobre wartości (przyjaźń jest ważna, z problemami lepiej sobie radzić razem niż samemu, dziewczyna nie musi być omdlewającą księżniczką czekającą na ratunek), śmiesznego, wciągającego i jednocześnie po prostu niegłupiego (w przeciwieństwie do wielu innych rzeczy, które na Netfliksie można obejrzeć). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">A na sam koniec dwa moje ulubione cytaty z serialu (po angielsku, bo w takiej wersji go oglądam):</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">"A life of almost is a life of never".</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">"Dance like nobody's watching and love like it's never going to hurt". </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">P.S. Premiera trzeciego sezonu 25 maja 2018 r., czyli już niedługo!</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">P.S. 2 Guillermo zapowiedział, że "Trollhunters" będą częścią większego cyklu o nazwie "Tales of Arcadia", w skład którego wejdą jeszcze "3 Below" i "Wizards" - premiera pierwszego też w tym roku.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-20178772581902007132018-05-01T18:00:00.000+02:002018-05-01T18:00:01.430+02:00FILM #4. Nie bójmy się inności, czyli "Wyspa psów" (reż. Wes Anderson)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-QO7PN74xOUY/WuIF_KhFSQI/AAAAAAAAIi0/hpQ40XbrHZ8U-bY1RpXAipTDYQLd7yCuQCLcBGAs/s1600/wyspapsow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="901" data-original-width="1600" height="360" src="https://4.bp.blogspot.com/-QO7PN74xOUY/WuIF_KhFSQI/AAAAAAAAIi0/hpQ40XbrHZ8U-bY1RpXAipTDYQLd7yCuQCLcBGAs/s640/wyspapsow.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Mam wrażenie, że wobec najnowszego filmu Andersona wytworzyły się dwie - stojące w opozycji - grupy widzów. Jedna to bardzo mądrzy krytycy (wszyscy zachwyceni), którzy piszą o filmie, używając długich słów i rozwodząc się nad ujęciem totalitaryzmu według reżysera. Druga grupa - osób "zwyczajnych", które zastanawiają się, czy warto wybrać się do kina - na hasło "animacja poklatkowa" rezygnuje z filmu, bo przecież to będzie trudne, udziwnione i "pewnie nie zrozumiem".</span></div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Jako osoba, która swój irracjonalny strach przed całą "dziwnością" filmu przemogła, apeluję: Wy też spróbujcie, i dajcie temu filmowi szansę, nawet jeśli (zwłaszcza jeśli!) bardzo różni się on od tego, co zazwyczaj jest przedmiotem Waszego seansu. Nie musicie znać stylu reżysera (ja widziałam na razie jedynie - zresztą genialne! - "Moonrise Kingdom. Kochankowie z księżyca" oraz pół "Grand Budapest Hotel", i dostrzegłam kilka paralel, ale to jest już smaczek), nie musicie też oglądać irańskich dramatów o ludobójstwie ani znać klasyków kina z lat trzydziestych. Po prostu kupcie bilet na seans, weźcie głęboki wdech i spróbujcie nieco otworzyć się na świetną historię opowiadaną w nieco inny (ale jakże udany!) sposób niż zazwyczaj.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">"No dobrze", powiecie, "ale co właściwie w tym filmie jest takiego super oprócz tego, że jest inny?". Gdybym miała odpowiedzieć tylko sercem, powiedziałabym, że wszystko; bardziej krytyczne podejście pozwala mi na wyszczególnienie konkretnych elementów geniuszu tego dzieła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Po pierwsze: koncepcja artystyczna. Anderson ma wspaniałą, nieszablonową wyobraźnię, która pozwala mu zaskakiwać widzów w każdym momencie - nie spektakularnymi zwrotami akcji, tylko łamaniem czwartej ściany, pójściem nie według schematu dialogowego, traktowaniem widza nie jak idioty, tylko jak kogoś, kto jest w stanie zrozumieć cokolwiek głębszego niż filmy akcji z lat 90.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Po drugie: scenariusz. Opis na filmwebie ("chłopiec podróżuje w celu odnalezienia swojego zaginionego psa") nie oddaje tej historii sprawiedliwości. Nie chcę streszczać tutaj fabuły, natomiast zauważę, że wybitność scenariusza polega na jednej rzeczy: można ten film odczytywać tylko w kontekście najprostszym (niesztampowej baśni o przyjaźni), jak i zauważyć znaczenia głębsze - mechanizmy działania władzy totalitarnej (tutaj właśnie paralela do poprzednich dzieł), bezsens walki dwóch w sumie nie tak różnych stronnictw, ślepe podążanie tłumu za przywódcą i uleganie propagandzie albo to, jak działa i od jak małych rzeczy zaczyna się wykluczenie (np. całych grup społecznych). Jednocześnie scenariusz ten jest po prostu żwawy, utrzymany w świetnym tempie, i przez to zajmujący i angażujący. Dialogi postaci zaskakują błyskotliwością, a wielopoziomowość scenariusza sprawia, że można ten film analizować właściwie godzinami. Tradycyjnie dużo radości daje też odczytywanie odniesień - np. do "Małego księcia". </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Po trzecie: aktorstwo. Postacie dubbingowane są przez plejadę gwiazd, na czele z Bryanem Cranstonem (chylę czoła!). Nie ma tutaj słabych momentów, każda emocja wygrana jest perfekcyjnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Po czwarte: scenografia/wygląd animacji. Nie jestem ekspertką, ale wygląda to przepięknie. Jak wielokrotnie podkreśliłam wyżej: animacji poklatkowej w mainstreamie raczej nie ma, zamiast tego oglądamy gładziutkie "Zwierzogrody" i inne "Coco". Film z przypominającymi plastelinę lalkami wygląda na tym tle wręcz naturalistycznie - i znów wybitnie pasuje to do całej koncepcji filmu i do scenerii, w jakiej się on rozgrywa (głównie: wysypiska, zniszczone budowle). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Po piąte: "tożsamość kulturowa". Nie mi oceniać, jak wygląda Japonia w rzeczywistości, wiem jednak, że wizja Japonii pokazywana przez Andersona jest po prostu spójna i przez to genialna. (Choć właściwie przyznać trzeba, że to nie o Japonię tu chodzi, a bardziej właśnie o każdy kraj, w którym może zadziałać jakikolwiek mechanizm totalitarny, czyli właściwie o każdy). Nie jest to jednocześnie obraz znany z wielu amerykańskich filmów pt. Nowoczesny Amerykanin W Zacofanym Państewku, który niby dzieje się za granicą, ale wszystko i wszystkich traktuje z góry. Anderson pozwolił Japończykom ze swojego filmu mówić po japońsku, co jest dość często (ale nie zawsze!) tłumaczone - napisami lub ustnie - i czego tłumaczenie zawsze jest uzasadnione. (Np. gdy burmistrz przemawia do mediów po japońsku, a w studiu siedzi reporterka tłumacząca symultanicznie na angielski). Do pracy zaangażowani zostali japońscy aktorzy, wszystkie napisy w filmie (łącznie z końcowymi) zostały zrobione dwujęzycznie. Pokazane zostały też elementy z Japonią powszechnie kojarzone, typu robienie sushi (genialna sekwencja!). Cały film, nie zapominając o budowaniu postaci i o prowadzeniu spójnej historii, przepełniony jest fascynacją Japonią, i za to Wesowi należy się wielki szacun.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">I ponieważ już chyba nieco za bardzo się rozpisałam, chcę na sam koniec tylko dodać, że dla mnie zdecydowanie jest to 10/10, i to z serduszkiem. Uwielbiam kino, w którym twórca zostawia swój wyraźny rys (dlatego m.in. tak bardzo podoba mi się netfliksowa "Seria Niefortunnych Zdarzeń"), uwielbiam kino, które można odczytywać na wielu różnych płaszczyznach, uwielbiam kino, które daje mi mnóstwo radości nawet ileś godzin po seansie. Dlatego raz jeszcze apeluję: idźcie i oglądajcie, bo jeżeli macie zobaczyć w tym roku jeden "dziwny" film (tzn. taki, po jaki zwykle nie sięgacie), to niech będzie to animacja Andersona. Łał.</span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-37536897087580455622018-04-29T18:00:00.000+02:002018-04-29T18:00:37.488+02:00SERIAL #1. "Mozart in the Jungle", sezony 1-4 (dostępne na Amazon Prime Video)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-y1TS2JuFaMQ/Wt3Ke_H32xI/AAAAAAAAIh8/3niSfi1rWp41nA6_InTehPiMu3AyaHWpACLcBGAs/s1600/A1cS7fJtcPL._RI_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-y1TS2JuFaMQ/Wt3Ke_H32xI/AAAAAAAAIh8/3niSfi1rWp41nA6_InTehPiMu3AyaHWpACLcBGAs/s640/A1cS7fJtcPL._RI_.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W gąszczu produkcji popularnych (zarówno tych genialnych, jak i tych trochę mniej) niektóre, bardziej kameralne seriale, ulegają zapomnieniu. Jednym z najlepszych (i chyba, niestety, najsmutniejszych) przykładów tego zjawiska jest genialny "Mozart in the Jungle".</span><br />
<a name='more'></a></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
Prawie trzydziestominutowe odcinki (dziesięć w jednym sezonie, więc idealna ilość do binge-watchingu), które skupiają się na losach nieco podupadłej nowojorskiej orkiestry symfonicznej. Ożywić ma ją Maestro Rodrigo DeSousa, jeden z najlepszych dyrygentów na świecie, jednocześnie (typowo dla artystów?) ekscentryczny. Kolejne sezony śledzą losy orkiestry i jej członków, nierzadko zabierając nas z Nowego Jorku w inne, egzotyczne lokacje (przepiękna jest pod tym względem pierwsza połowa trzeciego sezonu, w której dość dużą rolę ma przepiękna i świetnie grająca Monica Bellucci).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Losy orkiestry symfonicznej" być może nie brzmią najbardziej zachęcająco na świecie, ale "Mozart in the Jungle" nie miał nic wspólnego z frakami, sztywnością, niezbyt dobrymi dowcipami i wkładaniem pereł droższych niż przyjaciółka, z którą idziemy, żeby pokazać, że jesteśmy bogatsze niż ona. Był to serial, którego twórcy po prostu kochali muzykę - nie tylko klasyczną - i chcieli pokazywać jej piękno we wszystkich jej wydaniach. (Swoją drogą, w serialu wielokrotnie pojawiają się najbardziej znane osobistości tego świata, jak Placido Domingo czy Joshua Bell). W połączeniu z autentyczną sympatią do bohaterów i lekkim (pozytywnym!) wariactwem wprowadzanym przez postacie (na czele z wyśmienitym Gaelem Garcią Bernalem w roli DeSousy) ten kameralny serial emanował wewnętrznym ciepłem. Bohaterowie byli sympatyczni, a ich problemy - które na początku mogły wydawać się abstrakcyjne ("no bo jak to, przecież ja nie mam słuchu, to co ja zrozumiem z serialu o orkiestrze symfonicznej"), po kilku odcinkach zaczynały nas obchodzić. Początkująca oboistka, która ma wielkie marzenia, ale cały czas życie rzuca jej kłody pod nogi, dyrektorka artystyczna filharmonii kochająca muzykę, ale musząca użerać się z wkurzonym zarządem czy cyniczna wiolonczelistka - do wszystkiego tego można było się odnieść. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czwarty sezon, którego premiera odbyła się dość niedawno, dla mnie był kontynuacją tej tradycji, i przyznaję, że bardzo na niego czekałam, a gdy włączyłam go niedawno, nie zawiodłam się. Wprost przeciwnie - obejrzałam dziewięć odcinków, zarywając parę godzin snu. (Pierwszy raz od dłuższego czasu zdarzyło mi się, że po prostu nie byłam w stanie wyłączyć serialu). Niektóre sceny są mistrzowskie, jeżeli idzie o zamysł (pierwsza scena na sali baletowej), inne, jeżeli chodzi o scenariusz i to, jak bardzo te problemy są życiowe (scena rozmowy Hailey z ojcem), inne po prostu śmieszą, a przy jeszcze następnych można się wzruszyć. Ten serial, który nie zapunktuje efektami specjalnymi, smokami, podróżami w czasie ani bitwami orków z elfami, nadrabia wręcz domowym ciepłem, miłością do sztuki, historią, sympatycznymi bohaterami i niekiedy zabawami z formą, które sprawiają, że moim zdaniem jest to jedna z najlepszych produkcji ostatnich kilku lat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I przez to wszystko tak bardzo uderzyła we mnie informacja o anulowaniu czwartego sezonu. Mam wrażenie, że twórcy nie powiedzieli tego wszystkiego, co chcieli, że nie dokończyli jeszcze historii pewnego dyrygenta, oboistki, wiolonczelistki i światka muzycznego - mimo że z zakończenia ostatniego odcinka doskonale widać, że chcieli to zrobić, i że mogliby spokojnie zrobić jeszcze co najmniej jeden sezon. I przyznaję, że ogromna szkoda, że ludzie w Amazonie nie podjęli decyzji o wyłożeniu pieniędzy na chociaż jeden odcinek "spinający", i że więcej ludzi nie widziało tego serialu (zwłaszcza, że również dla nich jest to bardzo duża strata).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeżeli na majówce będziecie potrzebować lekkiego serialu na wieczór, albo jeśli jak ja bardzo, bardzo potrzebujecie robić w ramach odpoczynku od obowiązków robić listy rzeczy, którymi zajmiecie się w wakacje, zapamiętajcie, że "Mozart in the Jungle" może być bardzo dobrym wyborem. (Również pod kątem finansowym - Amazon Prime Video ma bezpłatne pierwsze 7 dni, plus kosztuje jedynie 3 euro za miesiąc, czyli ok. 13 zł, przez pierwsze pół roku). Bo po takie perełki naprawdę warto sięgać - między innymi w ramach odpoczynku od smoków. ;-)</div>
</span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-53945245306084469592018-04-27T16:19:00.001+02:002018-04-27T16:19:22.288+02:00FILM #3. "Avengers: Infinity War" (BEZ SPOILERÓW)<div class="" data-block="true" data-editor="6pmq9" data-offset-key="8foel-0-0" style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; white-space: pre-wrap;">
<div class="_1mf _1mj" data-offset-key="8foel-0-0" style="direction: ltr; font-family: inherit; position: relative;">
<br /></div>
</div>
<span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-4yH7HaBN22k/WuMxBuzv3sI/AAAAAAAAIjI/98k9LJwBcQMsSatKkNmROdOsEU_UVb3JQCLcBGAs/s1600/3352819-avengers-3-infinity-war-21-wallpaper.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-4yH7HaBN22k/WuMxBuzv3sI/AAAAAAAAIjI/98k9LJwBcQMsSatKkNmROdOsEU_UVb3JQCLcBGAs/s640/3352819-avengers-3-infinity-war-21-wallpaper.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="font-family: inherit; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-family: inherit; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-family: inherit; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Dziewiętnasty z kolei film z Marvel Cinematic Universe (tak, dobrze byłoby obejrzeć wszystkie wcześniejsze, ale nie jest to warunek konieczny) można określić jednym słowem: miodzio. Nareszcie bardzo mocno rozwija się "główna" historia, tempo fabuły jest świetne, główny złol w sumie ma zaskakująco dużo racji, efekty, scenerie, choreografia i wszystko wyszły super. (Plus ta muzyka!).<a name='more'></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Spotykamy właściwie wszystkich swoich ulubionych bohaterów w jednym filmie, ale nie mamy ich przesytu - film wprowadza pewien podział obowiązków, co sprawia, że możemy zobaczyć zupełnie nowe "pomniejsze" składy równolegle ratujące świat. Daje to mnóstwo frajdy, zwłaszcza że (o ile widzieliśmy poprzednie części) znamy historie każdego z nich, i możemy się emocjonować każdą z osobna i wszystkimi naraz. </span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Jednak o ile niektóre poprzednie filmy Marvela były momentami dość kameralne (oprócz oczywiście "Ant-Mana" na przykład ostatni Thor albo "Spider-Man: Homecoming"), o tyle tutaj - nawet jeśli każdy "składzik" dostaje te swoje pięć minut - od razu wiadomo, że chodzi o coś dotyczącego całego wszechświata, wszystkich istot, wszystkich planet i ogólnie wszystkiego, i zgodnie z tą ideą cały film nakręcony jest z ogromnym rozmachem. (Niesamowicie podobały mi się zwłaszcza monumentalne ujęcia innych planet niż Ziemia). Jednak to, co u innych byłoby kiczowate, tutaj jest po prostu bardzo dopracowane (no, może oprócz paru dialogów), i przez to "dostarcza".</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Muszę przyznać jednak, że o ile rzeczywiście zależało mi na losach bohaterów, o tyle wszystkie dramatyczne wydarzenia z nimi związane nie wstrząsają mną na tyle, na ile (chyba) powinny. Mam w sobie po prostu poczucie, że wszystkie te okaleczenia czy nawet śmierci (tak, tak jak zapowiadali twórcy, tutaj ktoś umiera) nie są definitywne - bo skoro zapowiedziany jest na maj 2019 kolejny film o Avengersach (w "Infinity War" zasygnalizowano dość sporo wątków do rozwinięcia), to prawdopodobnie wszystko, co złe, uda im się odkręcić. Ale to tylko uwaga na marginesie.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Ogólnie rzecz ujmując: bawiłam się świetnie. Wszystkie walki, wszystkie znajome twarze, każda interakcja między bohaterami jest po prostu dopracowana, fajna i przyjemna (no, może oprócz kilku nieco zbyt melodramatycznych dialogów). Takie filmy rozrywkowe chcę oglądać, takie filmy rozrywkowe chcę polecać. (Nawet jeśli w głębi duszy nieco bardziej gra mi wybitna "Wyspa psów", którą widziałam wczoraj, a której recenzja pojawi się we wtorek). Marvel, rób tak dalej - "Infinity War" to godne zwieńczenie pewnego etapu, i po prostu bardzo dobry film.</span><span style="font-family: inherit;">Jeżeli jesteście fanami, to po prostu jak najszybciej kupcie bilet; jeżeli jeszcze nie możecie się przekonać, to obiecuję, że się nie zawiedziecie. A jeżeli nigdy nie widzieliście nic albo prawie nic Marvela, to pamiętajcie, że na dobrą kulturę nigdy nie jest za późno.</span></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">P.S. Byłam na seansie z osobą, która widziała tylko kilka filmów z serii (w tym "Strażników Galaktyki"), i bardzo jej się podobało. Nie musicie więc nadrabiać absolutnie wszystkiego, a i tak możecie dobrze się bawić. Choć oczywiście jako fanka Marvela polecam właściwie wszystkie ich filmy.</span></div>
</span></span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-46322951256412143912018-04-23T19:56:00.000+02:002018-04-23T19:56:02.461+02:00FILM #2. Piękne efekty, nijaka treść, czyli "Ready Player One" (reż. Steven Spielberg)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-G80H6oCXlf0/Wt4eF6-e_5I/AAAAAAAAIiM/MPdL0phZZQgJXNjyBejP0LEVctaeA9-9ACLcBGAs/s1600/ready.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-G80H6oCXlf0/Wt4eF6-e_5I/AAAAAAAAIiM/MPdL0phZZQgJXNjyBejP0LEVctaeA9-9ACLcBGAs/s400/ready.jpg" width="280" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Kino rozrywkowe science-fiction reżyserowane przez Spielberga wielu osobom dało niesamowite nadzieje na przełom, najlepszy film roku, genialną ucieczkę od rzeczywistości. Ale cóż - już na samym początku muszę jasno powiedzieć, że takie nadzieje mogą jedynie wywołać u Was rozczarowanie. Najnowszy film Spielberga nie jest bowiem dziełem przełomowym, niesamowitym czy chociaż bardzo dobrym. Co nie zmienia faktu, że - jeśli tylko nie liczymy na nic specjalnego - możemy się na nim bardzo dobrze bawić.</span></div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Fabuła jest właściwie kilkuzdaniowa: rok 2049 (albo jego okolice), nikt nie przejmuje się środowiskiem, wszyscy żyją w bylejakości. W ramach ucieczki grają w grę, która stała się wirtualną rzeczywistością, stworzoną przez zmarłego 5 lat temu genialnego projektanta gier uwielbiającego popkulturę, w której mogą być, kim zechcą. Projektant ów zawarł jednak w swojej grze obietnicę - kto rozwiąże poukrywane przez niego w grze zagadki i znajdzie klucze, ten odziedziczy udziały w ogromnej firmie, którą projektant ten stworzył. Oczywiście w konkursie obok "zwykłych" użytkowników udział biorą też pracownicy Wielkiej Złej Korporacji, która jest druga na rynku (tuż za firmą dziedziczoną), a chce stworzyć monopol i mieć największy dochód.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Podczas seansu bawiłam się dobrze - nie tylko dlatego, że byliśmy w cztery osoby na gdzieś trzystuosobowej, świetnej sali. (Jeżeli jesteście z Wrocławia, bardzo polecam Kino Nowe Horyzonty, które robi niesamowitą robotę i które ma świetne podejście do klienta). Absolutnie zachwyciły mnie głównie efekty i koncept świata przedstawionego. Duża część filmu rozgrywa się we wspomnianej już wirtualnej rzeczywistości - świecie przesiąkniętym odwołaniami do popkultury - która wygląda, jak rzeczywiście bardzo dobre współczesne gry komputerowe. Jedna z pierwszych scen (wprowadzająca widza w świat gry) jest idealnym popisem wyobraźni twórców, i całemu zespołowi, który zaprojektował wszystkie te scenerie, należą się brawa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Jednocześnie jednak fabuła to bardzo typowe kino przygodowe - od samego początku wiemy, że główny bohater zdobędzie wszystkie klucze i że pokona Złą Korporację, że po drodze jego wątek miłosny szczęśliwie się zakończy, że nawiąże przyjaźnie i zbierze drużynę, a nawet możemy gdzieś od 1/4 filmu spokojnie opowiedzieć, jak będzie wyglądać ostatni "twist fabularny". Świat obok po zarysowaniu grubą kreską jest zostawiony gdzieś na uboczu - Zła Korporacja ma ogromne środki (finansowe i infrastrukturę), bo jest zła, a jest zła, bo jest zła i przez to, że jest zła, zmusza ludzi do różnych rzeczy. W nowoczesnym społeczeństwie żyje się tak, jak się żyje, bo tak się żyje. Główny bohater za bardzo nie przejmuje się dość traumatycznymi wydarzeniami w swoim życiu rodzinnym, bo przecież znalazł sobie dziewczynę. (Dziewczyna oczywiście jest absolutnie piękna i jest bad-assem, ale i tak leci na naszego dość nijakiego bohatera).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Po scenariuszu wchodzi aktorstwo, które tak szczerze jest dość przeciętne. Nie określiłabym aktorów mianem "drewna", ale mam wrażenie, że film radzi sobie o wiele lepiej w momentach, w których pokazuje nam wirtualną rzeczywistość (również pod kątem np. mimiki) niż gdy pokazuje nam "real" (gdzie wiele scen wypada blado).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Film naszpikowany jest nawiązaniami do popkultury - m.in. z genialnym segmentem dotyczącym "Lśnienia". W jednych recenzjach przeczytacie, że jest to zabieg bezsensowny, bo odwołania nie wystarczą na porządny film, w innych autorzy zachwycają się hołdem dla jednych z najważniejszych amerykańskich dzieł. Ja muszę przyznać, że nawiązania mi się bardzo podobały i miałam radochę z ich "odhaczania" - przy czym prawdopodobnie wyłapałam jedynie te najbardziej oczywiste.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Myślę, że kwestia z tym filmem jest następująca: jeśli liczycie na genialnie zrobione i miłe kino akcji, które może Was ucieszyć właśnie popkulturą albo po prostu wywołać w Was niby-napięcie, czy bohaterom na pewno się uda, to będziecie dobrze się bawić i warto jest wybrać się do kina. Jeżeli natomiast liczycie na nie wiadomo jaką głębię, geniusz i trafną diagnozę społeczeństwa, możecie czuć się zawiedzeni. Moim zdaniem warto mimo wad dla efektów i dla zapomnienia na te dwie godziny o wszystkim innym.</span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-63850691523943058792018-04-22T11:36:00.000+02:002018-04-22T12:01:47.880+02:00KSIĄŻKA #1 (po przerwie): Rick RIordan "Big Red Tequila" (wyd. Galeria Książki)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-rTT3oWgZdN8/WtxXXOK71QI/AAAAAAAAIhQ/rqwOx_VjtAcI42sPir4ctUVmP-4rmLXLwCLcBGAs/s1600/bigred.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1033" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-rTT3oWgZdN8/WtxXXOK71QI/AAAAAAAAIhQ/rqwOx_VjtAcI42sPir4ctUVmP-4rmLXLwCLcBGAs/s400/bigred.jpg" width="257" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Ta książka to odpowiednik tych wszystkich filmów akcji, które skwitować można słowem "Łubudu", nie odejmując niczego ich fabule. Jest tutaj intryga (i teraźniejsza, i z przeszłości), są jakieś postacie (które oprócz dwójki głównych bohaterów nie mają za bardzo żadnych cech charakteru), jest dość sporo dobrego humoru, jest rozwałka, jest trochę nadrabiania kompleksów.</span></div>
<a name='more'></a><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
Główny bohater, Tres Navarre, to oczywiście "bardzo macho" mężczyzna, mistrz tai-chi, który jednym ciosem umie powalić nawet największego przeciwnika (choć podoba mi się, że autor zwraca uwagę na fakt, że bohater, by być w takiej formie, codziennie musi ćwiczyć), który jednocześnie do wychowania fizycznego studiował... literaturę angielską (co nadaje mu posmak intelektualisty). Do tej pory bohater pracował jako "pozyskiwacz informacji" w kancelarii adwokackiej w San Francisco, teraz wraca natomiast do rodzinnego San Antonio. Będzie próbował rozwikłać tam zagadkę morderstwa swojego ojca i zejść się z dziewczyną swojego dzieciństwa, dla której porzucił Maię, bad-assową prawniczkę zarabiającą krocie, odnoszącą sukcesy zawodowe, niesamowicie inteligentną, piękną i seksowną. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To w ogóle jest bardzo śmieszny motyw nie tylko w tej książce, ale w literaturze "rozrywkowej" pisanej przez wielu mężczyzn - wszystkie kobiety (piękne, seksowne, niesamowite, inteligentne) zawsze od razu lecą na głównego bohatera (który już taki piękny, seksowny, niesamowity i inteligentny nie musi być). Cóż, panowie-autorzy - przykro mi, ale to raczej tak nie działa. (Aczkolwiek dla porządku zauważam, że taki motyw pojawia się również np. w trylogii o Hubercie Meyerze Katarzyny Bondy, której nie polecam również z innych powodów).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z uwag technicznych: trzeba przyznać, że ktoś tę książkę dość dobrze przetłumaczył, a potem zrobił korektę i redakcję. Nie byłabym jednak sobą, nie zauważając, że po hiszpańsku język hiszpański to "español", a nie "Español", i nie za bardzo wiem, skąd taki błąd. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co do samej książki: można ją przeczytać bez większych sensacji. Co więcej, nie wykluczam, że sama sięgnę po kolejne części - przyznaję, że zapałałam bardzo dużą sympatią do kota bohatera (tak dużą, że aż pamiętam jego imię, Robert Johnson), i mam jednak nadzieję na rozwinięcie wątku Mai (aczkolwiek zdecydowanie wolałabym, żeby olała aż tak niedojrzałego emocjonalnie bohatera, który nie umie docenić tego, co ma, niż do niego wracała, zwłaszcza że sama właśnie jest bad-assem). Poza tym bardzo "podoba mi się" sposób rozwiązywania konfliktów w tej książce - którego główną zasadą jest "po co rozmawiać, skoro można się pobić". A wszystko to osadzone w specyficznej teksańskiej scenerii. W pewien sposób jest to wszystko odprężające, jednak trafić musi na odpowiedni humor.</div>
</span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-76077898802110106602018-04-21T15:43:00.000+02:002018-04-22T12:01:38.148+02:00FILM #1 (po przerwie): Polska rodzina, czyli "Cicha noc" (reż. Piotr Domalewski)<div class="" data-block="true" data-editor="e90kr" data-offset-key="3kpag-0-0">
<div class="separator" style="background-color: white; clear: both; color: #1d2129; text-align: center; white-space: pre-wrap;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-YPaOVVf5jCw/Wts8gjYvZ5I/AAAAAAAAIhA/vprTKXk7d_cxkNcN-k54olsxRNNQPZpSACLcBGAs/s1600/cichanoc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="285" data-original-width="200" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-YPaOVVf5jCw/Wts8gjYvZ5I/AAAAAAAAIhA/vprTKXk7d_cxkNcN-k54olsxRNNQPZpSACLcBGAs/s400/cichanoc.jpg" width="280" /></a></div>
<div class="_1mf _1mj" data-offset-key="3kpag-0-0" style="background-color: white; color: #1d2129; direction: ltr; position: relative; text-align: justify; white-space: pre-wrap;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">Ze względu na miliard obowiązków życiowych walczący z potrzebą dzielenia się dobrymi tekstami kultury wracam do pisania recenzji po paromiesięcznej przerwie. Tym razem jednak moje opinie pojawiać się będą głównie krótkich notek (zamieszczanych i na blogu, i na fejsiku), i dotyczyć będą i filmów, i seriali (których ostatnio oglądam o wiele więcej), i oczywiście książek.</span></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na pierwszy ogień film z końcówki zeszłego roku - "Cicha noc", którą można kupić teraz wraz z tygodnikiem Polityka za trzydzieści kilka złotych.<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Powiem krótko: moim zdaniem warto poświęcić na seans te nieco ponad półtorej godziny, i to nawet jeśli domyślnie jesteście w (niesłusznym moim zdaniem) trybie "ale ja nie oglądam polskich filmów, bo są beeeeeeeeeznadziejne!". Cóż - ten nie jest, powiedziałabym wręcz, że jest wybitny. Profesjonalni recenzenci najwyraźniej się ze mną zgadzają, bo film ten zdobył właściwie wszystkie możliwe nagrody, przede wszystkim na festiwalu w Gdyni (w tym tę za najlepszego aktora pierwszoplanowego, która poszła do Dawida Ogrodnika). Moim zdaniem - słusznie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale co właściwie przesądza o fenomenie tego filmu? Po pierwsze: scenariusz i fabuła, która zaczyna się dość prosto. Syn pracujący za granicą jedzie na Wigilię do swojego rodzinnego domu na wieczerzę. W miarę rozwijania się akcji okazuje się, że jego motywacją nie jest jedynie chęć integrowania się z najbliższymi, tylko stoi za tym ukryty motyw. Scenariusz jest napisany świetnie - dialogi są naturalne i jednocześnie zaskakująco błyskotliwe, atmosfera filmu i zachowania bohaterów są takie, jakie znamy z własnych polskich domów. Świetnie pokazano też relacje między bohaterami - pełne powtarzania wzorców, wieloletniego czy wielomiesięcznego nawarstwiania się pretensji, niezrozumienia i szaleńczego pędu za konwenansem, żalu spowodowanego nieobecnością innych (męża, ojca, syna) w kluczowych momentach życia. Dla mnie osobiście bardzo ważny jest tutaj też wątek nakręcania się, żeby "choć raz w Święta było normalnie", żeby wszystko wyszło, żeby wszystko było zgodnie z tradycją i zaharowywania się zamiast odpuszczenia sobie i spędzenia miłego czasu z najbliższymi tak, jak wszyscy lubimy, bez napinki i uszczęśliwiania się na siłę (to z kolei bardzo widoczne jest po stronie kobiet w rodzinie, które, podenerwowane, że nie jest idealnie, się nakręcają, powodując u męskiej części rodziny nakręcenie, co zamienia się w spiralę sprzężeń zwrotnych). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Scenariusz jednak mógłby polec, gdyby nie było tak świetnych aktorów. Przede wszystkim zachwycił mnie Dawid Ogrodnik - przyznaję, że widziałam go pierwszy raz od czasu "Ostatniej rodziny" - oraz grająca matkę Agnieszka Suchora. Zaznaczam jednak, że jednocześnie jest to film, w której nagrody należą się całej obsadzie jako całości, bo absolutnie nikt tutaj nie odstaje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niesamowite dla mnie jest, jak często podczas seansu chciałam krzyknąć do telewizora "Tak, tak, właśnie tak to wygląda, tak ludzie robią!" - trochę tak, jakby ktoś wszedł z kamerą do pierwszego polskiego domu i zaczął kręcić. Jednocześnie nie jest to przedstawienie karykaturalne - wiadomo, że nie wszystkie wątki będą pojawiać się w każdej rodzinie (i życzę każdemu, żeby zjawiska typu alkoholizm czy przemoc domowa miały miejsce jak najrzadziej), ale np. wkurzająca ciocia cały czas głośno narzekająca albo pęd do tego, żeby wszystko było idealnie zna chyba większość z nas. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeżeli lubicie takie dość kameralne filmy - tzn. bez pościgów, wybuchów i wielkiej akcji - ale idealnie napisane pod kątem dialogów, psychologicznym i po prostu wciągające, idźcie i oglądajcie. Jako studium relacji, jako film niedający oczywistych rozwiązań, jako coś po prostu poruszającego. Obiecuję, że nie pożałujecie :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
P.S. Jeśli chcecie kupić ten film, to dostępny jest sam za chyba 35 złotych, albo w zestawie z tygodnikiem "Polityka" (jeśli ją czytujecie). I uwierzcie mi, ze warto.</div>
</span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-45677746642013019862017-11-25T15:00:00.002+01:002017-11-25T15:02:20.597+01:00KSIĄŻKA: Polska powieść roku, czyli Magdalena Knedler "Historia Adeli" (wyd. Novae Res)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-XublqxnyybU/Whl1c5LbAfI/AAAAAAAAGss/GMNQu348tLILCcZQsHFIRZGev8z8aTCXACLcBGAs/s1600/adeli.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="500" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-XublqxnyybU/Whl1c5LbAfI/AAAAAAAAGss/GMNQu348tLILCcZQsHFIRZGev8z8aTCXACLcBGAs/s640/adeli.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Przyznaję - ze względu na mnogość obowiązków i pracę nad priorytetami blog powoli (aczkolwiek świadomie) schodzi u mnie na drugi plan. I właściwie to p<b>rawdopodobnie nie napisałabym tutaj nic nowego, gdyby nie książka Magdaleny Knedler <i>Historia Adeli</i></b>, po którą sięgnęłam ostatnio jak po coś na niezobowiązującą poprawę humoru (mnie również dotknęła jesienna chandra). I choć wiedziałam, że Knedler świetną pisarką jest (po świetnej trylogii o komisarz Annie Lindholm, czyli po kolei <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/06/ksiazka-magdalena-knedler-nic-oprocz.html">Nic oprócz strachu</a>, <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/12/kryminalny-weekend-magdalena-knedler.html">Nic oprócz milczenia</a> </i>i <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/04/kryminalny-weekend-17-godny-koniec.html">Nic oprócz śmierci</a></i> oraz uroczym <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/07/kryminalny-weekend-5-magdalena-knedler.html">Pan Darcy nie żyje</a></i>), <b>nie spodziewałam się, że ta prosta, intymna i kameralna historia zrobi na mnie tak ogromne wrażenie.</b></span></div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-cfMzLUEVuIk/Whl117qrUjI/AAAAAAAAGsw/Yt3XU8RXKhw0wxOUEApKNlz148fs_d4YgCLcBGAs/s1600/knedler6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-cfMzLUEVuIk/Whl117qrUjI/AAAAAAAAGsw/Yt3XU8RXKhw0wxOUEApKNlz148fs_d4YgCLcBGAs/s640/knedler6.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Na początek chcę zaznaczyć jedno: mogłabym pisać tutaj o jakiejś innej książce, która zapewni mi więcej wyświetleń, bo jest popularna i promowana przez Empik, Świat Książki, księgarnię Znak-u i wszystkie inne sieci.<b> Mogłabym pisać o <i>Niksach </i>Nathana Hilla</b> (które są swoją drogą absolutnie znakomite), <b>rozwodzić się nad tym, co złego w tym roku stało się z kryminałami</b> (i <i>Początek</i>, i <i>Mężczyzna, który gonił swój cień</i>, to nieudane maszynki do zarabiania pieniędzy), <b>na siłę czytać najnowszą książkę Pauliny Świst</b> (po pierwszej części nie zamierzam więcej się męczyć) <b>albo ewentualnie próbować sprostać trendom przyrodniczym panującym w literaturze gdzieś od roku</b> (dla mnie - jako dla typowego mieszczucha - niezrozumiałym). Mam jednak wrażenie, że takie wątki podejmowane są w całej blogosferze, a <b><i>Historia Adeli</i> - zwłaszcza że wydana została przez Novae Res, a więc stosunkowo małe wydawnictwo - może łatwo zostać pominięta i zapomniana. A to by była, cholera jasna, szkoda, bo tak dobrej i <i>zwyczajnej </i>(zaraz rozwinę, dlaczego to jest zaleta) polskiej książki nie czytałam już od dawna.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><i>Historia Adeli </i>opowiada o Adeli Henert, która po jakimś wydarzeniu w swoim życiu (w miarę rozwoju fabuły dowiemy się, jakim) ze słonecznego Południa przybywa do zimowego, ciemnego, szarego Wrocławia, aby zacząć od nowa. Ma ze sobą dwie walizki, długi warkocz i plan, żeby zrobić chociaż jedną dobrą rzecz. I już tutaj zaczynają się zalety tej opowieści.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Po pierwsze: <b>Adela nie jest kolejną powieściową nastolatką, która po dwudziestu stronach spotyka miłość swojego życia</b>, z którą będzie już na zawsze. Owszem, ja też bardzo lubię czasem poczytać Colleen Hoover (zwłaszcza po angielsku jako formę ćwiczenia języka), ale w wieku 21 lat widzę, że życie (niestety czy na szczęście?) tak nie wygląda. Tym bardziej doceniam więc, gdy <b>mogę poczytać o bohaterce dojrzalszej, mającej swoje (w tym wypadku w pewnej części tragiczne) doświadczenia, zagubionej, a jednak próbującej sobie - powoli i z upadkami po drodze - z tym wszystkim poradzić</b>. <b>Adela się stara, ale nie wszystko od razu zacznie jej się układać</b>; nie dostanie gwiazdki z nieba, która magicznie rozwiąże wszystkie jej problemy, tylko będzie musiała rzeczywiście się napracować, żeby przejść również własne ograniczenia - poradzić sobie i z przeszłością, i (chyba przede wszystkim) z samą sobą.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-8ku_7OhQ0W4/Whl16AY55GI/AAAAAAAAGs0/tH9ZHkG3-A0LoAMfN93D9ZjAROsqd8yFgCLcBGAs/s1600/knedler2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="426" data-original-width="426" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-8ku_7OhQ0W4/Whl16AY55GI/AAAAAAAAGs0/tH9ZHkG3-A0LoAMfN93D9ZjAROsqd8yFgCLcBGAs/s640/knedler2.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Świetne jest także powolne odkrywanie przez nas Adeli - poznawanie i jej obecnych uczuć, i tego, co stało się w malowniczej Sperlondze, a także tego, jak jej życie wyglądało przed wyjazdem. <b>Magdalena Knedler pokazuje tutaj swoje umiłowanie kryminałów: powolne nęcenie czytelnika fragmentami tajemnicy (również tej, która pojawi się dopiero we Wrocławiu)</b>. <b>Nie takiej Wielkiej i Porażającej z cyklu <i>Hobbici Muszą Uratować Świat Tym Jednym i Skomplikowanym Sposobem</i>, tylko takiej... zwykłej. Intymnej.</b> Takiej, jaką może mieć właściwie każdy - osoba, z którą chodzimy do knajpy, nasz najbliższy przyjaciel, koleżanka z pracy, mąż albo my sami. Pojawia się też tutaj <b>niezwykle przejmujący wątek relacji Adeli z rodzicami</b> - który potwierdza to, że często nawet mimo chęci i starań nie da rady kogoś zmienić (ani naszej wspólnej relacji).</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Jestem zachwycona postaciami drugoplanowymi. I właścicielka kawiarni, i właściciel domu, w którym Adela wynajmie pokój, i pewien starszy antykwariusz - to wszystko są osoby nieco zwariowane, mające własną historię, żywe, podchodzące do życia z humorem, ale też pewną mądrością. Właśnie takie, które moglibyśmy (i często chcielibyśmy) spotkać w swoim otoczeniu. I które często spotykamy, ale nie zawsze jesteśmy w stanie je dostrzec. Z autorką chyba mamy też to samo poczucie humoru - o którym już pisałam w recenzji <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/12/kryminalny-weekend-magdalena-knedler.html">Nic oprócz milczenia</a> </i>- i ta szczypta zwariowania sprawia, że wielokrotnie podczas lektury można się głośno zaśmiać.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Knedler świetnie oddaje także atmosferę Wrocławia. Wiadomo, że gdy czyta się o własnym, ukochanym mieście, serce się raduje, bo można rozpoznać miejsca, które się zna i uwielbia, ale myślę, że nawet osoba, która we Wrocławiu nigdy nie była, będzie w stanie poczuć tę magię.</b> Tak samo jak osoba, która nigdy nie była w Sperlondze, ale też kocha Włochy, po kilku zdaniach powieści poczuje się jak w domu. <b>Niesamowicie doceniam też wszystkie intelektualne smaczki - wrzucane mimochodem odwołania do filmów, książek i dobrej muzyki.</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-N3laBHCRg0k/Whl2ftwKUyI/AAAAAAAAGs8/di5zWM7gS2kYMFI4QuY1Pot6X7Ors3K5ACLcBGAs/s1600/wroclaw.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="478" src="https://1.bp.blogspot.com/-N3laBHCRg0k/Whl2ftwKUyI/AAAAAAAAGs8/di5zWM7gS2kYMFI4QuY1Pot6X7Ors3K5ACLcBGAs/s640/wroclaw.jpg" width="640" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">A w takim pięknym wrocławskim miejscu dzieje się część powieści (ul. Św. Antoniego)</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
I wiecie co? Dochodzę do wniosku, że <b>siła tej książki tkwi w jej prostocie</b>. Knedler nie sili się na Niesamowitą Literaturę Zdobywającą Nagrody, Której Nikt Normalny Nie Przeczyta. Nie są to <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/ksiazka-niebezpieczny-zwiazek-czyli.html">symboliczne meduzy odpływające w horyzont</a>, będące pożegnaniem z pewnym etapem życia, ani <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/05/ksiazka-swiat-obok-czyli-stefan.html">festiwal życiowej beznadziei pełnej muzułmańskich fanatyków</a> i dudniącego w myślach pytania <i>Po co, kurczę, ktoś w ogóle to napisał</i>? <b>Autorka po prostu kreuje historię życia. Życia z jednej strony zwykłego, a z drugiej nadzwyczajnego; codziennego, ale będącego piękną i ciepłą opowieścią o utracie i nadziei, smutku, żałobie, podnoszeniu się, upadkach i wstawaniu raz jeszcze, odbudowywaniu swojej historii i walce o samą siebie. </b>Nie ma tutaj udawania, kalkulacji obliczonej na nagrody, wydumania ani przeintelektualizowania: jest historia. <b>A o to, moim zdaniem, chodzi w naprawdę dobrej literaturze: żeby chciało się ją czytać, i żeby dotykała w nas jakichś strun, które sprawią, że będziemy potem myśleć o niej przepełnieni jakimiś uczuciami.</b> W przypadku <i>Historii Adeli</i> mam tych uczuć kilka: po pierwsze chcę kupić kilkanaście egzemplarzy, żeby wręczyć ją swoim przyjaciółkom, koleżankom, znajomym i rodzinie, po drugie chcę o niej opowiadać wszystkim, których spotykam, po trzecie napływają mi do oczu łzy wzruszenia (bo tak, wzruszyć się można), a po czwarte zamierzam zrobić nalot na księgarnię i natychmiast wykupić wszystkie powieści Knedler, których jeszcze nie czytałam (a tych na szczęście mam sporo; swoją drogą wszystkie do tej pory czytałam w e-bookach, i chyba muszę to zmienić). A to w moim wypadku jest naprawdę ogromny komplement - zwłaszcza że stos książek do przeczytania "na już" liczy teraz około 150 pozycji.</div>
</span><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-hubEm8OCpYY/Whl24EthGLI/AAAAAAAAGtE/xTMuXrDMKUQ_1QT8aAhobEfcAq-GRyLBQCLcBGAs/s1600/sperlonga.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="669" data-original-width="1024" height="418" src="https://2.bp.blogspot.com/-hubEm8OCpYY/Whl24EthGLI/AAAAAAAAGtE/xTMuXrDMKUQ_1QT8aAhobEfcAq-GRyLBQCLcBGAs/s640/sperlonga.jpg" width="640" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">I, dla dopełnienia obrazu, Sperlonga.</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na koniec rzeczy prozaiczne: z mojej bardzo abstrakcyjnej i szczątkowej wiedzy wydaje mi się, że logopeda medialny, którym z zawodu (między innymi) jest autorka, wiąże się z ukończeniem filologii polskiej. I, kurczę, jak to dobrze widać! <b>Nareszcie dostałam książkę, w której błędów nie ma albo jest ich tak mało, że ich nie zauważyłam - a wierzcie, że ostatnio to zdarza się coraz rzadziej.</b> Jeżeli więc tak jak ja macie na tym punkcie lekkiego bzika i za każdym razem, gdy widzicie błąd ortograficzny (<i>skarze</i> zamiast <i>skaże</i> we współczesnej powieści i tak dalej), bierzecie do ręki ołówek i go poprawiacie, to tutaj raczej będziecie mogli czytać spokojnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Napiszę jeszcze tak: raczej rzadko czytam polską literaturę piękną - sięgam raczej po kryminały albo non-fiction. Wiem, że wiele osób robi to samo, z różnych powodów. Tym bardziej więc zachęcam, żeby raz się przełamać i po prostu po <i>Historię Adeli</i> w wolnej chwili sięgnąć. Jako pocieszenie na jesienną chandrę albo kawałek świetnej literatury. <b>Ja daję tej książce swój znak jakości i obwołuję ją Najlepszą Polską Powieścią Roku. I zaraz biegnę czytać kolejne. Do czego wszystkich Was również gorąco zachęcam.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-22589620520652193962017-10-14T13:05:00.001+02:002017-10-14T13:05:53.305+02:00KRYMINALNY WEEKEND #27. Co z tymi bestsellerami, czyli Dan Brown "Początek" (wyd. Sonia Draga)<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-z3TBWPyTxpc/WeHt14CBbrI/AAAAAAAAGVs/C-QTVj30X_sHTSbf_3zS9fALoB7OxmclwCLcBGAs/s1600/poczatek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="767" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-z3TBWPyTxpc/WeHt14CBbrI/AAAAAAAAGVs/C-QTVj30X_sHTSbf_3zS9fALoB7OxmclwCLcBGAs/s640/poczatek.jpg" width="408" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
Nie miałam w planach recenzować tej książki, ale bardzo rozpisałam się na swoim Goodreads ze względu na targające mną po lekturze emocje i chciałabym, aby ta recenzja dotarła do większej liczby osób, bo może uchroni kogoś przed niepotrzebnym wydaniem pieniędzy. <b>Panie i Panowie, dzisiaj trochę BARDZO SPOILEROWYCH (spoilery są zaznaczone dodatkowo w samym tekście, bo zdradzam zakończenie!) rozważań na temat najnowszej książki Dana Browna. Która - niestety - jest po prostu niewypałem.</b><br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-psi_H8uKbYE/WeHt_w6bzeI/AAAAAAAAGVw/QlDP96-q99sErxa_KsE2y079ouRKx4Z-wCLcBGAs/s1600/danbrown.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="401" data-original-width="267" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-psi_H8uKbYE/WeHt_w6bzeI/AAAAAAAAGVw/QlDP96-q99sErxa_KsE2y079ouRKx4Z-wCLcBGAs/s640/danbrown.jpg" width="426" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Robert Langdon, profesor Uniwersytetu Harvarda, specjalista w dziedzinie ikonologii religijnej i symboli, przybywa do Muzeum Guggenheima w Bilbao, gdzie ma dojść do ujawnienia odkrycia, które „na zawsze zmieni oblicze nauki”. </b>Gospodarzem wieczoru jest Edmond Kirsch, czterdziestoletni miliarder i futurysta, którego oszałamiające wynalazki i śmiałe przepowiednie zapewniły mu rozgłos na całym świecie. Kirsch, który dwadzieścia lat wcześniej był jednym z pierwszych studentów Langdona na Harvardzie, planuje ujawnić informację, która będzie stanowić odpowiedź na fundamentalne pytania dotyczące ludzkiej egzystencji. <b>Gdy Langdon i kilkuset innych gości w osłupieniu ogląda oryginalną prezentację, wieczór zmienia się w chaos, a cenne odkrycie Kirscha może przepaść na zawsze. </b>Chcąc stawić czoła nieuchronnemu zagrożeniu, Langdon musi uciekać z Bilbao. Towarzyszy mu Ambra Vidal, elegancka dyrektorka muzeum, która pomagała Kirschowi zorganizować wydarzenie. Razem udają się do Barcelony i podejmują niebezpieczną misję odnalezienia kryptograficznego hasła, które stanowi klucz do sekretu Kirscha. [opis wydawcy]</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Nie wiem, co ostatnio dzieje się z bestsellerami, ale cóż - jest niezbyt dobrze.</b> (Chodzi mi tutaj o bestsellery popkulturalne, bestsellery nieco ambitniejsze typu <i>Niksy </i>Nathana Hilla mają się znakomicie). Ostatni Lagercrantz był wydumany i na siłę, a Brown jest niestety taki sam.<b> Niby zaczyna się świetnie</b> - sztuka współczesna, tajemniczy bankiet, piękna kobieta, nasz ukochany Robert Langdon, dość zręczne mieszanie wątków mniej i bardziej popularnych, ale zawsze ciekawych. Sztuczna inteligencja, technologia, walka kreacjonistów z ewolucjonistami - jest dobrze. A do tego Bilbao i - przez większą część książki - piękna Barcelona. <b>No czego chcieć więcej?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-91YGERkjXzY/WeHuD2yeLTI/AAAAAAAAGV0/8Wm3T_bAkjYt1uEvJDElnxpETOAPTPL6QCLcBGAs/s1600/parkguell.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="630" data-original-width="1200" height="336" src="https://4.bp.blogspot.com/-91YGERkjXzY/WeHuD2yeLTI/AAAAAAAAGV0/8Wm3T_bAkjYt1uEvJDElnxpETOAPTPL6QCLcBGAs/s640/parkguell.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Barceloński Park Guell - przynajmniej niech tyle pożytku będzie z najnowszej powieści Browna</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>No cóż - na przykład utrzymania takiego poziomu w dalszej części książki. A tutaj niestety nic takiego nie dostajemy. </b>Do pewnego momentu chcemy czytać dalej - gdzieś od połowy książka sobie leży zapomniana w torebce i tylko czasem pomyślimy, że chyba wypadałoby ją doczytać, żeby nie być tak strasznie do tytułu z wyzwaniem na Goodreads. <b>To, co miało nas trzymać w napięciu, zachwycać i sprawiać, że z wrażenia nie będziemy mogli robić nic innego, w rzeczywistości nasuwa nam półgodzinne (albo dłuższe) rozważania, czy nie lepiej poświęcić swój czas na kolejny odcinek <i>Breaking Bada</i>.</b> A musicie przyznać, że przy powieści przygodowej/thrillerze/kryminale/sensacji to jest największy grzech - nie wciągnąć albo znudzić czytelnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie pomaga również to, że <i><b>Początek</b></i><b> traktuje swojego czytelnika jak debila. </b>Przykro mi, że muszę to napisać, ale jest to książka kierowana do kogoś, kto nie ma absolutnie żadnej nieco bardziej specjalistycznej wiedzy na żaden temat, kto nie czyta, kto niczym się nie interesuje. Smutna rzeczywistość jest taka, że rzeczywiście większość ludzi w amerykańskim kręgu kulturowym nie ma pojęcia, czym jest Księga Rodzaju, ale mnie wszystkie wtręty pod tytułem "Ikar chciał dolecieć do słońca, ale trochę mu nie wyszło" po prostu denerwują.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-6_efFlf9bpo/WeHuSp3L5sI/AAAAAAAAGV4/L6Ia7UFAg_YkfG9tp_CxrkaVi1NTeU2TgCLcBGAs/s1600/sagrada.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="806" data-original-width="1200" height="428" src="https://4.bp.blogspot.com/-6_efFlf9bpo/WeHuSp3L5sI/AAAAAAAAGV4/L6Ia7UFAg_YkfG9tp_CxrkaVi1NTeU2TgCLcBGAs/s640/sagrada.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Sagrada Familia</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Te oczywistości są widoczne też w zakończeniu <b><u>(SPOILERY SPOILERY SPOILERY się ZACZYNAJĄ)</u></b>. To, że to Winston stał za wysyłaniem wiadomości do portalu internetowego może przewidzieć każdy, kto oglądał chociażby <i>Plotkarę</i> (albo przynajmniej wie, jak ten serial się skończył), albo ktokolwiek, kto po prostu się zacznie nad wyjaśnieniem zastanawiać. (A na pewno zacznie, bo książka jest dość nudna i tylko zastanawianie się w pewnym momencie nas ratuje). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>(SPOILERY!!!)</b> Okropne jest także zakończenie głównego wątku - czyli prezentacji Kirscha. Gdyby Brown napisał i wydał tę książkę dwadzieścia lat temu, wszystko byłoby okej, a ja (lub inni czytelnicy, bo ja miałam wtedy roczek) krzyczałabym, że oto pokazał się literacki wieszcz. <b>Jednak wysuwanie w 2017 roku tezy, że kiedyś będziemy na co dzień korzystać z dobrodziejstw technologii w sposób właściwie z nami nierozerwalny (typu chipy itd.) jest nieuzasadnione - bo jest to coś, co możemy zobaczyć właściwie w każdym filmie, serialu czy książce science-fiction.</b> Nie mówiąc już o tym, że niestety wizja Wielkich i Złych Robotów, Które Wszystkich Nas Zabiją Albo Ewentualnie Wejdą Z Nami W Symbiozę jest o wiele mniej prawdopodobna chociażby od tego, co pokazuje nam chociażby (genialny zresztą) serial <i>Black Mirror</i> - który przedstawia świat z niesamowicie rozwiniętą technologią, która jednak w żaden sposób nie zdołała zmienić naszej ludzkiej natury. Podanie więc tej tezy jako niesamowicie odkrywczej to po prostu trochę taki anti-climax, bo żadnego <i>Wooooow! </i>tutaj nie doświadczymy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-u7DpANGLcVY/WeHuvb4mTZI/AAAAAAAAGWA/_jzpYYYEjpQL15GkI2sJ2-0_JfTUHaGtgCLcBGAs/s1600/casamila.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-u7DpANGLcVY/WeHuvb4mTZI/AAAAAAAAGWA/_jzpYYYEjpQL15GkI2sJ2-0_JfTUHaGtgCLcBGAs/s640/casamila.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>(SPOILERY!!!)</b> <b>Brown pokierował też fabułę mimo wszystko strasznie bezpiecznie. </b>Wiem, że dzisiaj chodzi mu głównie o zarabianie pieniędzy, i że przez to nie może otwarcie skrytykować np. kreacjonistów uważających, że ziemia ma dziesięć tysięcy lat, tylko musi od razu dodawać moralistyczne wtręty o Bogu, żeby zadowolić wszystkie strony, ale po prostu mi to nie pasuje. <b>Zwłaszcza że mam wrażenie, że przy <i>Kodzie Leonarda da Vinci</i> Brown nie bał się jeszcze rzucać - przecież zupełnie świętokradczych w wielu oczach - podejrzeń, że Chrystus miał żonę i dzieci, i tak dalej. Zakończenie <i>Inferno</i> - w którym nie udało się zapobiec epidemii niepłodności - też było wyśmienite</b> (choć film z Tomem Hanksem oczywiście musiał je z hollywoodzkich powodów zniszczyć). A tutaj... publiczka. Czysta publiczka. <b>(KONIEC SPOILERÓW)</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Muszę skrytykować też wydawnictwo za sposób wydania i opracowania książki.</b> Tłumaczenie w większości momentów jest okej, ale za każdym razem, gdy pojawia się jakaś gra słowna (a że Langdon jest specjalistą od szyfrów i kodów, jest ich całkiem sporo), nie ma żadnych przypisów (np. z kodem "Churchill/monte i iglesia" na końcu książki), co sprawia, że <b>osoba niewładająca językiem angielskim na poziomie średniozaawansowanym po prostu nie będzie wiedziała, o co chodzi. </b>A wystarczyłaby linijka tekstu. Jedna linijka tekstu. Wydawnictwo pisało też na swoim fejsbuku, że coś złego stało się w drukarni ze składem książki. Cóż - nie tylko o skład chodzi, bo mój egzemplarz ma w wielu miejscach bardzo wypłowiałą farbę (co przy książce kupowanej w dzień premiery po prostu nie uchodzi).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na koniec zaznaczam jedno: Dan Brown pisze na tyle charakterystyczne powieści, że <b>można by było o tej książce powiedzieć właściwie tyle, że jest to "kolejny Brown, o tym samym, tylko w Barcelonie", i właściwie każdy wiedziałby, o co chodzi. Niestety - tym razem trzeba dodać jeszcze, że jest to Brown nieudany, bo nudny, zupełnie nieodkrywczy i jeszcze na siłę bezpieczny, pisany pod publiczkę. </b>Takiej pisaninie mówię wielkie nie. I przestrzegam: jeżeli macie tę książkę np. w Legimi, to można po nią sięgnąć, ale jeżeli szukacie rzeczywiście dobrej literatury, to niestety nie ma po co wydawać trzydziestu złotych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Znajdź mnie też:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa"><span style="font-size: large;"><i>Nerw Słowa na Goodreads</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/"><span style="font-size: large;"><i>Nerw Słowa na Facebooku</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/"><span style="font-size: large;"><i>Nerw Słowa na Instagramie</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa"><span style="font-size: large;"><i>Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</i></span></a></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-48245263990820297152017-10-10T10:32:00.004+02:002017-10-10T10:35:09.382+02:00KSIĄŻKA: Urok galanterii, czyli Amor Towles "Dżentelmen w Moskwie" (wyd. Znak)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-1S67N5xIq0o/WdyExojYwbI/AAAAAAAAGIM/zX2iKCVVd14WmnlX_x9TygPOloixQJQYgCLcBGAs/s1600/dzentelmen-w-moskwie-b-iext50064708.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-1S67N5xIq0o/WdyExojYwbI/AAAAAAAAGIM/zX2iKCVVd14WmnlX_x9TygPOloixQJQYgCLcBGAs/s640/dzentelmen-w-moskwie-b-iext50064708.jpg" width="448" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Niektóre książki czytamy dla szybkiej akcji, napięcia i dreszczyku emocji. Inne - by zrelaksować się przy czymś niewymagającym myślenia. Jest też trzecia grupa, chyba moja ulubiona - sentymentalne opowieści, w której <b>to nie akcja i zwroty fabuły są najważniejsze; w których chodzi o niepowtarzalną atmosferę, pewną nostalgię oraz dostarczenie sposobności do przemyśleń</b>. Do tej ostatniej kategorii zalicza się <i>Dżentelmen w Moskwie </i>Amora Towlesa, książka, która absolutnie podbiła moje sentymentalne serce. I którą teraz polecam Wam - nieważne, ile macie lat, w jakim żyjecie kraju albo jakie macie życiowe doświadczenia.</span></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-aIiW3fCX9wI/WdyE_Byj3RI/AAAAAAAAGIQ/rLZZj1HElqA8mZzseZIwEfQWHa3pYNO2wCLcBGAs/s1600/amortowles2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="300" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-aIiW3fCX9wI/WdyE_Byj3RI/AAAAAAAAGIQ/rLZZj1HElqA8mZzseZIwEfQWHa3pYNO2wCLcBGAs/s640/amortowles2.jpg" width="426" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><b>Wszystko zmienił jeden wiersz… To przez niego hrabia Rostow musiał zamienić przestronny apartament w Metropolu, najbardziej ekskluzywnym hotelu Moskwy, na mikroskopijny pokój na poddaszu, z oknem wielkości szachownicy. Dożywotnio. </b>Taki wyrok wydał bolszewicki sąd. </span><span style="font-family: inherit; font-size: large;">Rostow wie, że jeśli człowiek nie jest panem swojego losu, to z pewnością stanie się jego sługą. Pozbawiony majątku, wizyt w operze, wykwintnych kolacji i wszystkiego, co dotychczas definiowało jego status, stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Z pomocą zaprzyjaźnionego kucharza, pięknej aktorki i niezwykłej dziewczynki na nowo buduje swój świat. Gdy za murami hotelu rozgrywają się największe tragedie dwudziestego wieku, hrabia udowadnia, że bez względu na okoliczności warto być przyzwoitym. A największego bogactwa nikt nam nie odbierze, bo nosimy je w sobie. [opis wydawcy]</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
Uwielbiam literaturę rosyjską - głównie Dostojewskiego i Akunina - za jej bardzo specyficzny, sentymentalno-emocjonalny charakter. Towles jest oczywiście pisarzem amerykańskim, co widać w powieści, ale trzeba mu oddać, że <b>jego proza wyśmienicie łączy rosyjskiego ducha z elementami amerykańskiego blichtru (wcale nie tak dalekiego od mentalności naszych wschodnich pobratymców)</b>. Jeżeli nie czytaliście nigdy literatury rosyjskiej, trudno będzie to wytłumaczyć, jeżeli zaś taki <i>Mistrz i Małgorzata</i> pojawili się w Waszym spisie lektur, chyba nie muszę nic więcej mówić - ta sama atmosfera sentymentalności, odrobiny humoru, a także świadomość, że pewne czasy już nie wrócą (z jednoczesną akceptacją i gotowością na nowe) obecna jest też tutaj. <b>Jeden moment, niby niepozorny, jedna z pozoru błaha decyzja mogą zmienić wszystko - nie zawsze na gorsze, mimo że często właśnie takie na początku się wydaje.</b></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-DLqmmfkQrso/WdyFJdMim2I/AAAAAAAAGIU/tcCluzDR72cNmbeNvYmOuwO8NPq4-6WCQCLcBGAs/s1600/amortowles.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="460" data-original-width="300" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-DLqmmfkQrso/WdyFJdMim2I/AAAAAAAAGIU/tcCluzDR72cNmbeNvYmOuwO8NPq4-6WCQCLcBGAs/s640/amortowles.jpg" width="416" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><b>Towles w <i>Dżentelmenie w Moskwie </i>pokazuje, jak doskonały ma warsztat - między innymi znakomicie kreuje postacie. </b>Tytułowy dżentelmen, czyli hrabia Rostow, jest postacią, której nie da rady nie kibicować. W każdej sytuacji zachowujący przytomność umysłu, doskonałe maniery oraz etykę dżentelmena były arystokrata udowadnia, że czasem to, co niewygodne, okazuje się najważniejsze. <b>Postacie drugoplanowe - a na ich czele Nina oraz pewna znana aktorka - napędzają fabułę, wprowadzając zaskakujące (jak na tak statyczną powieść) i intrygujące zwroty akcji.</b> </span><span style="font-family: inherit; font-size: large;">Kompozycja, język (brawo dla tłumaczki), napięcie - to wszystko tutaj gra harmonijnie jak smyczki w najpiękniejszych koncertach Czajkowskiego. </span></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">
</span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<b>Trudno jest mi określić dokładnie, na czym polega magia tej powieści, skupiającej się na promykach światła mimo szaroburej rzeczywistości. </b>Widzę tutaj podobieństwa do Wesa Andersona i jego <i>Grand Budapest Hotel</i>, widzę wspomnianą już atmosferę i świetny warsztat. Nie mogły umknąć mi również piękne refleksje kogoś już obeznanego z życiem i nieoczywistymi torami, jakie ono najczęściej przybiera. A Towles idzie jeszcze o krok dalej, sprawiając, że jego książkę po prostu chce się czytać. Nawet jeżeli jest stosunkowo gruba i opowiada o <i>zamierzchłych czasach.</i> Muszę też przyznać, że podkreślany w większości recenzji aspekt pt. <i>Dżentelmen pokazuje, że nawet w najgorszych czasach trzeba zachować się porządnie</i> dla mnie był tylko aspektem pobocznym - <b>całą powieść traktuję (o dziwo!) bardziej jak powieść... przygodową połączoną z trafną życiową refleksją. </b>Albo przynajmniej: bardzo statyczną wariację na jej temat. Taka gra z czytelniczymi oczekiwaniami i emocjami, a także zabawa gatunkowa są tym, co mnie, jako ogromną fankę autorskiego (tzn. zawierającego charakterystyczne cechy twórcy) kina i literatury bardzo w tej książce pociąga.</div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-9mquK0pQDWU/WdyFod-hKzI/AAAAAAAAGIc/Drbu89ra_jsvkLO2upzqlAoLAm2feiKdQCLcBGAs/s1600/amor3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="626" data-original-width="768" height="520" src="https://2.bp.blogspot.com/-9mquK0pQDWU/WdyFod-hKzI/AAAAAAAAGIc/Drbu89ra_jsvkLO2upzqlAoLAm2feiKdQCLcBGAs/s640/amor3.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><b>Na koniec - jak zwykle - uwagi na temat wydania. Będzie krótko, bo jest ono absolutnie przepiękne i sprawia, że ta książka będzie idealnym prezentem dla wszystkich marzycieli i wielbicieli literatury z powyżej przedstawionymi motywami. </b> Mimo dość sporej objętości książkę czyta się stosunkowo szybko (raz jeszcze pokłony dla tłumaczki), z rozkoszowaniem się językiem i atmosferą.</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
Na koniec napiszę tak: zdecydowanie tę książkę <b>polecam. Nie tylko kochającym Tołstoja czy w ogóle kochającym sztukę (ci na pewno będą zachwyceni); również (a może przede wszystkim?) tym, którzy szukają w literaturze czegoś więcej, niż zobaczyć można w pozycjach z list bestsellerów. </b>Zmierzch arystokracji pokazany z zupełnie innej strony, zakończenie pewnej epoki, wysublimowany humor, pokazanie, jak dżentelmen odnaleźć może się nawet w niesprzyjających czasach, a także piękna, kameralna historia rodzinno-miłosna - to coś, za co <b><i>Dżentelmen w Moskwie</i> może okazać się jedną z najlepszych książek roku. Dla mnie to jest 10/10.</b></div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Znajdź mnie też:</span></div>
<span style="font-size: large;">
</span><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<i><a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa">Nerw Słowa na Goodreads</a></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Facebooku</a></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Instagramie</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa"><i>Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ruPDNvHAu-I/WdyD_LUcbII/AAAAAAAAGIE/6mrI0FNI0yIT2E1OmTg0hc7a2zb41NGIACLcBGAs/s1600/znak.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="350" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-ruPDNvHAu-I/WdyD_LUcbII/AAAAAAAAGIE/6mrI0FNI0yIT2E1OmTg0hc7a2zb41NGIACLcBGAs/s320/znak.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-31587474579643515862017-10-01T12:35:00.002+02:002017-10-01T12:35:21.595+02:00KSIĄŻKA: Potęga wyobraźni, czyli Alwyn Hamilton "Buntowniczka z pustyni" oraz "Zdrajca tronu" (wyd. Czwarta Strona)<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-tRKleNtFhMo/WdDDykBmWpI/AAAAAAAAGA8/8c5LS2YWmmQlJGaNl7vecVbXa4WfH60lwCLcBGAs/s1600/hamilton.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="691" height="492" src="https://4.bp.blogspot.com/-tRKleNtFhMo/WdDDykBmWpI/AAAAAAAAGA8/8c5LS2YWmmQlJGaNl7vecVbXa4WfH60lwCLcBGAs/s640/hamilton.png" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Wakacje były dla mnie czasem pewnego przystopowania z lekturami. <b>Nie chodzi o to, że czytałam mniej - bo ze względu na większą ilość wolnego czasu wreszcie mogłam nadrabiać zaległości, które nagromadziły się podczas roku akademickiego. Raczej po prostu dałam sobie wewnętrzne przyzwolenie na to, by czytać również książki niekoniecznie bardzo ambitne czy poważne. </b>W ten sposób zainteresowałam się nurtem powieści młodzieżowej z posmakiem fantastycznym, która ostatnio jest bardzo popularna na rynku. I choć byłam przekonana, że to, co przeczytam, wywoła u mnie tylko nieprzekonane <i>Meh</i> (<i>na zasadzie miło się czytało, ale nie zostawiło to we mnie żadnej ważniejszej treści</i>), to okazało się, że książki Alwyn Hamilton są jedną z najlepszych niespodzianek tych wakacji.</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-fx3MrHiwdO8/WdDECQzxCBI/AAAAAAAAGBA/P6gsvvis_vY15DG4vKbqsVQo9pa4uVWtACLcBGAs/s1600/alwyn.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="700" height="410" src="https://1.bp.blogspot.com/-fx3MrHiwdO8/WdDECQzxCBI/AAAAAAAAGBA/P6gsvvis_vY15DG4vKbqsVQo9pa4uVWtACLcBGAs/s640/alwyn.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Główną bohaterką książek jest Amani, nastolatka mieszkająca na pustyni w zabitej dechami osadzie Dustwalk. Podczas zawodów strzeleckich, na które udaje się w tajemnicy, dziewczyna marząca o wyrwaniu się z miasteczka poznaje cudzoziemca Jina, który może pomóc jej w realizacji planów. Pewna jej decyzja sprawi następnie, że oboje będą zmuszeni uciekać przed armią Sułtana, zagłębiając się w kraj targany wojną domową. A to tylko początek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Przed sięgnięciem po obie książki słyszałam i czytałam mnóstwo bardzo pozytywnych opinii - głównie od blogerów wszelkiego wieku i płci. <b>Gdy jednak sama zaczęłam czytać <i>Buntowniczkę..</i>., nie byłam zachwycona - pierwsze sto stron wydało mi się z jednej strony "płaskie", z drugiej dość przewidywalne. I - tak szczerze - myślałam, że taki stan utrzyma się do końca. Po czym (parę godzin później) złapałam się na jak najszybszym przewracaniu kartek.</b> I autentycznym żalu, że ta część przygody już za mną.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-vMAj6VfP2xo/WdDEPjUBwMI/AAAAAAAAGBE/jChGs8dCNqsKaJ3g2ZG-aI2GgNU_An5DQCLcBGAs/s1600/alwyn3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="475" data-original-width="315" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-vMAj6VfP2xo/WdDEPjUBwMI/AAAAAAAAGBE/jChGs8dCNqsKaJ3g2ZG-aI2GgNU_An5DQCLcBGAs/s640/alwyn3.jpg" width="424" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Bo, moi Drodzy, książki Hamilton mają to do siebie, że po prostu wciągają. A to jest absolutnie najważniejsza rzecz w każdej powieści rozrywkowej - musi ona nas zainteresować, musimy chętnie do niej wracać, i cieszyć się, że tramwaj stoi w korku, bo dzięki temu możemy trochę dłużej sobie poczytać. <b>Mimo trudności z początkiem pierwszej części przy jej końcu byłam niesamowicie zadowolona; drugą przeczytałam w parę godzin, rzucając wszystko w kąt, żeby tylko poznać dalszą część historii Amani. </b>(Myślę, że druga jest też minimalnie lepsza, bo nieco bardziej oryginalna i właśnie wciągająca). Zaznaczę też w tym miejscu, że w drugiej części jest pewien zwrot akcji, którego... nie przewidziałam (co - uwierzcie - zdarza mi się teraz już naprawdę bardzo rzadko), bo byłam zbyt pochłonięta całokształtem opowieści.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Muszę w tym miejscu zauważyć jedno: moje oczekiwania co do konceptu powieści młodzieżowej nieco się przy tej książce rozwiały (a potem zawyżyły). Spodziewałam się typowej historii, w której dziewczyna niby jest wyjątkowa i potężna, ale tak naprawdę chce tylko znaleźć sobie mężczyznę, który będzie silny i przystojny, i który będzie cały czas ją ratował z opresji.<b> Hamilton jednak nie ulega schematom (no, może trochę na początku historii, gdy nas do niej wprowadza i zawiązuje właściwą akcję) - jeżeli przeanalizuje się bardziej <i>agresywne </i>momenty książki, okaże się, że Amani zawsze radzi sobie sama. </b>(Co, rzecz jasna, nie przeszkadza jej w zakochaniu się czy korzystaniu ze wsparcia innych, co brzmi dobrze i rozsądnie). I wiecie co? Myślę, że to jest bardzo, bardzo, bardzo dobry motyw dla młodych dziewczyn (jakieś 15-16 lat), które mają być głównymi odbiorcami tej książki. Jasne, nie jest to rozprawa uniwersytecka o feminizmie, ale taki <i>popfeminizm </i>może chyba zrobić o wiele więcej dobrego, niż się nam wydaje. Zwłaszcza że jest tutaj poprowadzony mądrze i podkreślony paroma wątkami (np. zastanawianiem się nad tym, dlaczego kobiety muszą być na czyimś utrzymaniu itd.), a mimo to nienachalny.</span><br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: large;">Hamilton urzekła mnie też swoją wyobraźnią i głębią świata przedstawionego, w tym umieszczeniem w nim paru intryg politycznych, które zaskakują swoją logiką. Nie ma tutaj poczynań postaci na zasadzie <i>O, jest wojna, musimy podbić cały świat, bo tak. </i><b>Zamiast tego poznajemy i motywacje władców (czy też osób walczących o władzę), i powody ich wojskowych poczynań - np. obce wojska kierują największe siły w region gospodarczy, który ze względu na uwarunkowania naturalne jest w stanie wyprodukować najpotężniejsze bronie.</b> Takie dopracowanie szczegółów potrafi uwieść. A zwiększona powaga - Hamilton, co niespotykane w powieści młodzieżowej, nie boi się zabijać swoich bohaterów - sprawia, że książka ta nie będzie odpowiadać jedynie nastolatkom.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-jSiAh38UiIQ/WdDEalTnKsI/AAAAAAAAGBI/CBAXrINOiMIoGLEH4XMz3HiR9kPOc0LYwCEwYBhgL/s1600/alwyn2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="475" data-original-width="309" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-jSiAh38UiIQ/WdDEalTnKsI/AAAAAAAAGBI/CBAXrINOiMIoGLEH4XMz3HiR9kPOc0LYwCEwYBhgL/s640/alwyn2.jpg" width="416" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Muszę też powiedzieć o niesamowitej wyobraźni autorki i umiejętności łączenia przez nią wielu motywów kulturowych. <b>Świat przez nią przedstawiony jest jak z <i>Baśni tysiąca i jednej nocy </i>- piasek pustyni szeleści między kartkami, pustynny wiatr owiewa nasze uszy, a wyobrażenie sułtana, jego potęgi i budowanej przez niego architektury (w tym haremów) sprawia, że mentalnie znajdujemy się w Arabii i okolicach. </b>Wprowadzone w powieść dżiny dzięki temu są... naturalnym elementem historii. Tak samo jak nietypowe talenty bohaterów. Świetne jest też połączenie magii i metalu, sił pradawnych i przemysłu. To wszystko kreuje naprawdę niepowtarzalną atmosferę, której próżno szukać w innych opowieściach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Co do wydania - jest ono absolutnie piękne z zewnątrz. Okładki, jedna niebieska, a druga różowa, ze złotymi elementami idealnie pasują do nastroju. <b>Zaznaczam też, że książki są zaskakująco wytrzymałe i odporne na urazy mechaniczne. Muszę jednak ponarzekać na korektę</b> - jest tutaj naprawdę bardzo dużo błędów np. interpunkcyjnych, które sprawiają, że całość czyta się o wiele trudniej (i że - jeżeli sami wykonujemy korekty - nasz korektorski zmysł cierpi).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Jeżeli mój opis Was zachęcił, myślę, że nie ma na co czekać - to jest naprawdę zaskakująco dobra książka.<b> Nieważne, czy macie lat 15, 21 czy 30 lub 40+ - jeżeli lubicie klimaty arabskie, magię i dobrze prowadzone powieści przygodowe, to <i>Buntowniczka z pustyni </i>jest czymś, czym warto się zainteresować. </b>Jeżeli natomiast macie w rodzinie nastolatkę, która lubi takie klimaty, a jeszcze o Alwyn Hamilton nie słyszała, to twórczość tej autorki prawdopodobnie będzie idealnym wyborem. Polecam!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Znajdź mnie też:<br /><i><a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Facebooku</a><br /><a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Instagramie</a><br /><a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa">Nerw Słowa na Goodreads</a><br /><a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa">Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</a></i></span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-24739025376449354372017-09-30T14:20:00.005+02:002017-09-30T14:21:48.682+02:00KRYMINALNY WEEKEND #26. Powrót na właściwe tory, czyli Remigiusz Mróz "Oskarżenie" (wyd. Czwarta Strona)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-dgJYGbSyl80/Wc-LTDI3zlI/AAAAAAAAGAU/wDmZ-FbRHDAmPbpTN2OlebuBonXj-dGuACLcBGAs/s1600/oskarzenie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="231" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-dgJYGbSyl80/Wc-LTDI3zlI/AAAAAAAAGAU/wDmZ-FbRHDAmPbpTN2OlebuBonXj-dGuACLcBGAs/s640/oskarzenie.jpg" width="422" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Przyznaję: najpopularniejszy polski pisarz ostatnio wywoływał u mnie skrajne uczucia. Mroza odkryłam półtora roku temu, gdy po raz pierwszy trafiłam na serię o Chyłce (tj. <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/01/ksiazka-remigiusz-mroz-kasacja-oraz.html"><i>Kasację </i>oraz <i>Zaginięcie</i></a>), i byłam nim i jego twórczością zachwycona - taki stan utrzymywał się jeszcze przez długi czas. Nieco gorzej było przy <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/04/ksiazka-remigiusz-mroz-rewizja.html">Rewizji</a></i>, potem nastąpiła chwilowa rehabilitacja <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/09/kryminalny-weekend-9-w-poniedziaek.html">Immunitetem</a>, </i>ale już <i>Inwigilacja </i>mnie sobą poważnie zmęczyła - brak tam było treści, <i>literackiego mięsa </i>i czegokolwiek poważnie zajmującego. (A <i>Czarna Madonna</i>, odrębna od innych książek Mroza, tak mi się nie podobała, że musiałam twórczość autora na trochę definitywnie porzucić).<b> Mam jednak dobrą wiadomość - <i>Oskarżenie </i>to znowu poziom, jaki znamy z dwóch pierwszych części serii. </b></span></div>
<a name='more'></a><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-5rmBMPm6C3c/Wc-LrxfG7bI/AAAAAAAAGAY/qG58n8PHsCktfflEb7cYYQJyXmBO3VHJQCLcBGAs/s1600/remigiusz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="502" data-original-width="1180" height="272" src="https://4.bp.blogspot.com/-5rmBMPm6C3c/Wc-LrxfG7bI/AAAAAAAAGAY/qG58n8PHsCktfflEb7cYYQJyXmBO3VHJQCLcBGAs/s640/remigiusz.jpg" width="640" /></a></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od serii brutalnych morderstw pod Warszawą minęły cztery lata. Sprawcę ujęto, skazano, a potem osadzono w więzieniu. Dowody wskazujące na dawną legendę „Solidarności” były nie do podważenia. <b>Mimo to pewnego dnia mecenas Joanna Chyłka otrzymuje list od żony skazańca, w którym kobieta twierdzi, że odkryła nowe dowody na niewinność męża. </b>Prawniczka przypuszcza, że to jedna z wielu spraw, którym nie warto poświęcać uwagi. Przynajmniej do czasu, aż kobieta ginie, a materiał DNA jednej z ofiar zabójcy zostaje odnaleziony w innym miejscu przestępstwa. W dodatku wszystko wydaje się w jakiś sposób związane z Kordianem Oryńskim. [opis wydawcy]</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i>Oskarżenie </i>jako duchowy spadkobierca <i>Kasacji </i>i <i>Zaginięcia </i>oferuje nam wszystko to, co tak bardzo pokochaliśmy w <i>oryginalnej </i>Chyłce.</b> Prawniczka znowu pokazuje nam błyskotliwość umysłu, cięte riposty, przenikliwość spostrzeżeń i - tym razem tragiczne w skutkach - parcie przed siebie bez względu na wszystko inne. <b>Kordian natomiast tym razem zyskuje nieco więcej (dosłownie odrobinę) charakteru, co widoczne jest i w scenach w otoczeniu odmiennym od tego codziennego</b> (choć te fragmenty są akurat moim zdaniem trochę w amerykańskim stylu przesadzone, tak jak <i>sławetna </i>ucieczka Forsta z więzienia), <b>i w zakończeniu. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-uImUpoeARFQ/Wc-LzFjXzMI/AAAAAAAAGAc/LI0YGPJJWvQOTTILTBR2N2KpBJkFNM7awCLcBGAs/s1600/rem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="426" data-original-width="640" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-uImUpoeARFQ/Wc-LzFjXzMI/AAAAAAAAGAc/LI0YGPJJWvQOTTILTBR2N2KpBJkFNM7awCLcBGAs/s640/rem.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W najnowszej części serii podobała mi się też intryga. <b>Nie chodzi tylko o ciekawy temat wiodący (opozycja, machlojki władzy i dość spora garść historii), ale także o właściwe rozmieszczenie akcentów</b> - nie ma tutaj czegoś, co parę razy pojawiło się w serii, czyli pięciuset stron błądzenia po omacku i ostatnich dwóch kartek mających wszystko wyjaśnić. Mróz zgrabnie połączył także postaci z poprzednich tomów, ponownie splatając ich losy z Chyłką i Zordonem, i snując wielopoziomową i paropokoleniową intrygę z bardzo dobrze uzasadnionym motywem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><br />
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
Nie byłabym jednak sobą, gdybym trochę na autora nie ponarzekała (tak, trochę teraz wyzwalam te emocje, które zablokowałam, rezygnując z napisania recenzji <i>Czarnej Madonny</i>). Niektóre zwroty akcji u Mroza, które mają zachwycać i zaskakiwać, są oczywiste od właściwie pierwszych stron czy też pierwszego momentu wprowadzenia danego wątku (który nastąpił np. dwie części temu) - autor po prostu nie był w stanie poprowadzić go inaczej, i mogliśmy tylko czekać, aż w końcu sam to przyzna. Przyznam, że mam też wątpliwości co do zakończenia - chwilowo nie za bardzo widzę możliwość jakiegoś sensownego wyjścia na prostą (choć podejrzewam parę grubymi nićmi szytych scenariuszy). <b>Na <i>Oskarżenie</i> trzeba też mieć humor - jest to literatura bardzo rozrywkowa mimo całej prawniczej otoczki i wrzucanych znikąd ciekawostek.</b> (Choć przyznaję, że mam teraz kolejny bodziec, żeby sięgnąć po książkę Justyny Kopińskiej, która dostaje dość obszerny fragment, i żeby na HBO GO wreszcie włączyć <i>The Night Of</i>). Co widać chociażby we wspomnianej już amerykańskości - chyba ktoś tutaj bardzo lubi twórczość Harlana Cobena i innych Lee Childów.</div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Uju_A2dQaBA/Wc-L2cnHNBI/AAAAAAAAGAg/LHsaZxcVf48iyamPpkadbuHUM7_wMHtIgCLcBGAs/s1600/remigiusz2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://4.bp.blogspot.com/-Uju_A2dQaBA/Wc-L2cnHNBI/AAAAAAAAGAg/LHsaZxcVf48iyamPpkadbuHUM7_wMHtIgCLcBGAs/s640/remigiusz2.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Co do wydania - przeczytałam książkę w abonamencie Legimi (który uważam za swoje prywatne błogosławieństwo). <b>E-book jest bardzo dobrze sformatowany, nie znalazłam też żadnego (!) błędu</b> (a wiedzcie, że ostatnio jestem na nie bardzo wyczulona ze względu na próby poważnego <i>wkręcenia się </i>w zawód korektorki). Czytanie e-booka, w odróżnieniu od wszystkich poprzednich części serii, było spowodowane trzema czynnikami: 1) miejscem (a raczej jego brakiem) 2) finansami (Legimi dla użytkowników Biblioteki Miejskiej jest bezpłatne) i 3) dość słabą jakością wykonania poprzednich tomów, które z łatwością się zaginały, wyginały i lekko obdzierały. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Na koniec: jeżeli podobały Wam się dwie pierwsze części cyklu o Chyłce, to po tę możecie sięgnąć bez obaw. <b>Nie będzie tutaj tylko śmiesznych, ale nic nie wnoszących ripost - obok nich pojawią się dobra intryga i bardzo dobrze rozłożony suspens. Dlatego z czystym sercem mogę tę książkę polecić. Nie tylko najbardziej zagorzałym fanom Mroza.</b></span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<div style="font-family: inherit; text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">P.S. Linki do recenzji innych powieści Mroza na Nerwie Słowa:</span></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Seria o Chyłce:</span></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><i style="font-family: inherit;"><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/01/ksiazka-remigiusz-mroz-kasacja-oraz.html">Kasacja & </a><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/01/ksiazka-remigiusz-mroz-kasacja-oraz.html">Zaginięcie</a></i></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-</span><i style="font-family: inherit;"> <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/04/ksiazka-remigiusz-mroz-rewizja.html">Rewizja</a></i></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/09/kryminalny-weekend-9-w-poniedziaek.html" style="font-family: inherit;"><i>Immunitet</i></a> </div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">(część piąta cyklu, </span><i style="font-family: inherit;">Oskarżenie</i><span style="font-family: inherit;">, nie została zrecenzowana ze względu na wtórność, choć czytało się dobrze)</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Seria o komisarzu Forście:</span></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/07/kryminalny-weekend-3-remigiusz-mroz.html" style="font-family: inherit;"><i>Ekspozycja</i></a></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><i style="font-family: inherit;"><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/12/koncoworoczny-galimatias-ksiazki.html" style="font-family: inherit;">Przewieszenie</a></i></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">(<i>Trawers</i> oraz <i>Deniwelacja</i> jeszcze czekają na swoją kolej)</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Inne:</span></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/03/ksiazka-penokrwiste-sci-fi-czyli.html" style="font-family: inherit;"><i>Chór zapomnianych głosów</i></a></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/06/kryminalny-weekend-1-remigiusz-mroz-w.html" style="font-family: inherit;"><i>W cieniu prawa</i></a></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- </span><i style="font-family: inherit;"><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/11/kryminalny-weekend-12-remigiusz-mroz.html" style="font-family: inherit;">Behawiorysta</a></i></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">(w mojej biblioteczce znalazły się też <i>Czarna Madonna</i>, której zdecydowanie nie polecam, oraz <i>W kręgach władzy. Wotum nieufności</i>, które bardzo polecam)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">P.S. 2 Planuję o twórczości Mroza cały tekst wyjaśniający, jak w ogóle podejść do jego pisania, jednak potrzebuję jeszcze trochę czasu na wykonanie researchu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
P.S. 3 Panie Remigiuszu, bardzo proszę się na mnie nie obrażać za moje narzekania, naprawdę bardzo Pana lubię! (I jak najbardziej rozumiem miłość do Cobena!) :-)</div>
</span></span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-42368801498186428512017-09-23T12:40:00.000+02:002017-09-23T12:40:34.134+02:00KSIĄŻKA: Koszmar Mao, czyli Jung Chang "Dzikie łabędzie" (wyd. Znak)<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-B5ZPESlkJEA/WcY5YFCNQ7I/AAAAAAAAF9A/TgJba8NETn8FvaMGRJrktHJRUVkI82ongCLcBGAs/s1600/dzikie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="278" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-B5ZPESlkJEA/WcY5YFCNQ7I/AAAAAAAAF9A/TgJba8NETn8FvaMGRJrktHJRUVkI82ongCLcBGAs/s640/dzikie.jpg" width="394" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
Ostatnio zaczęłam bliżej poznawać literaturę non-fiction - reportaże, biografie, listy. Ten gatunek stanowi dla mnie genialną przeciwwagę dla ogromnej ilości powieści, które czytam zazwyczaj, i rozszerza moje horyzonty. Gdy pierwszy raz usłyszałam o <i>Dzikich łabędziach</i>, nieco się przestraszyłam - i jego tematyki, i objętości, i ciężaru gatunkowego. <b>Postanowiłam jednak zaryzykować. I wiecie co? To była jedna z lepszych decyzji czytelniczych, jakie podjęłam w tym roku.</b></div>
</span></div>
<div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-RlZg8MSj5I0/WcY5i6_OJmI/AAAAAAAAF9E/wIF05SMg2_QfltkL2VSWR00vHmcUInD7wCLcBGAs/s1600/jungchang.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-RlZg8MSj5I0/WcY5i6_OJmI/AAAAAAAAF9E/wIF05SMg2_QfltkL2VSWR00vHmcUInD7wCLcBGAs/s640/jungchang.jpg" width="640" /></a></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Babka autorki zgodnie ze starą tradycją miała zabandażowane stopy, a rodzice przeznaczyli ją na konkubinę generała. Matka stała się zaangażowaną komunistką walczącą o nowe Chiny. Jednak gdy razem z mężem zaczęli dostrzegać okrucieństwo Mao, oboje doświadczyli bezwzględnych prześladowań podczas Rewolucji Kulturalnej, byli torturowani i zostali zesłani do obozów pracy. <b>Mała Jung dorastała jako Pionierka z Czerwoną Książeczką pod pachą, ale jako młoda kobieta zdecydowała się skorzystać z cudem nadarzającej się okazji i opuścić swój kraj na zawsze. </b>Mieszkając w Londynie, napisała książkę, która pozwoliła zrozumieć światu, czym tak naprawdę są współczesne Chiny. [opis wydawcy]</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Zacznę od jednej sprawy, która często jest w recenzjach niniejszej książki pomijana, a która jednak przy lekturze okazuje się kluczowa. Mianowicie:<b> książkę Jung Chang czyta się wolno i z trudem, i to wcale nie dlatego, że została źle napisana</b> <b>(o tym, dlaczego ta książka napisana jest świetnie, więcej zaraz)</b>. Mi - przy moim naprawdę bardzo szybkim tempie czytania - zabrała ponad tydzień, co jest ewenementem. Dzieje się tak z kilku powodów: po pierwsze <i>Dzikie łabędzie </i>to cegiełka (640 stron! Wiadomo, że w godzinę się tego nie skończy), a po drugie <b>opowieść ta ma bardzo duży ciężar <i>gatunkowy</i>. Czytamy tutaj o tragediach, których my - współcześni Europejczycy - nie umiemy sobie nawet wyobrazić, a które w opisywanych przez autorkę czasach i miejscu były czymś tak powszechnym, że nawet ich już nie zauważano, a tym bardziej się nad nimi nie roztkliwiano.</b> Chang przedstawia też dzieje swoje i swojej rodziny w sposób niezwykle kompleksowy, często wspominając o wątkach <i>pobocznych</i>, które może, gdyby pisała beletrystykę, jakiś redaktor kazałby jej wyrzucić, ale które jako świadectwo historyczne są jak najbardziej pożądane, ponieważ rozszerzają pokazywany obraz również na inne perspektywy. I dzięki temu <i>Dzikie łabędzie</i> należą do książek, w które warto inwestować swój czas - bo oddadzą nam nasz wysiłek z nawiązką.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-APdjGafKs88/WcY5tiTrs8I/AAAAAAAAF9I/qcPgl1TSTiok18GhDtcEuzPY8NfogFaIwCLcBGAs/s1600/jungchang2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="767" data-original-width="1365" height="358" src="https://2.bp.blogspot.com/-APdjGafKs88/WcY5tiTrs8I/AAAAAAAAF9I/qcPgl1TSTiok18GhDtcEuzPY8NfogFaIwCLcBGAs/s640/jungchang2.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Chang snuje opowieść o swojej rodzinie, zaczynając od babci, która urodziła się w 1909 roku, wśród setek obyczajowych i społecznych ograniczeń. I choć na początku książki wydaje się, ze nic nie może zburzyć skostniałego, ale nacechowanego też pewną stałością porządku społecznego, po paru rozdziałach widzimy, że to tylko złudzenie: od tego momentu wszystkie dwudziestowieczne przemiany polityczne w Chinach (które były niezwykle intensywne) będą coraz bardziej wpływać na rodzinę autorki. Nadejście Kuomintangu bowiem zburzy ten porządek, jednocześnie wyzwalając u (przyszłych) matki i ojca autorki pęd ku komunizmowi. Walka komunizmu z Kuomintangiem (wygrana przez ten pierwszy) wyniesie do przednich szeregów rodziców Jung Chang, a następnie wewnętrzny chaos i paranoja szerzone przez Mao strącą całą rodzinę <i>z piedestału</i>. <b><i>Dzikie łabędzie </i>to nie opowieść <i>z historią w tle</i>. Ta książka to opowieść o historii, bo ta rodzina - tak jak miliony innych - tę historię w jakiś sposób stworzyły swoimi zachowaniami, ideologiami, nadziejami.</b> (Często złudnymi - co widać w ostatnich dniach czy latach na przykład ojca autorki).</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Jednocześnie są <i>Dzikie łabędzie </i>opowieścią o kobietach. </b>O ich bandażowanych, krępowanych stopach, o braku możliwości rozwoju, o społecznych oczekiwaniach, o małżeńskich dramatach, o których nie można było nikomu opowiedzieć, żeby nie przynieść rodzinie ujmy. O straconych ciążach, ciężkich porodach, tęsknocie za swoimi dziećmi. O braku perspektyw innych niż dobre zamążpójście, o konieczności znalezienia męża. I o tym, jak wiele z tego <i>męskiego </i>świata w końcu spoczęło na ich barkach. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-qEQgmiODUQM/WcY51KJGW-I/AAAAAAAAF9M/FIubfCOBY4QC56T69fXk88oRznGgK7vMwCLcBGAs/s1600/jungchang3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="536" data-original-width="858" height="398" src="https://3.bp.blogspot.com/-qEQgmiODUQM/WcY51KJGW-I/AAAAAAAAF9M/FIubfCOBY4QC56T69fXk88oRznGgK7vMwCLcBGAs/s640/jungchang3.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W tym miejscu tradycyjnie wspominam o wydaniu, które pięknie prezentuje się na półce.<b> Na cześć zespołu wydawniczego, głównie pani tłumaczki, która sprawiła, że całość brzmi logicznie i jasno, powinny być tworzone peany.</b> </span><i style="font-size: x-large;">Dzikie łabędzie </i><span style="font-size: large;">były bardzo trudnym zadaniem - jest tutaj mnóstwo niuansów kulturowych czy związanych z językiem, które ciężko jest wytłumaczyć tak, by ktoś z zupełnie innego zakątka świata był w stanie je zrozumieć. Kocham też tę minimalistyczną, piękną okładkę.</span></div>
<br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
Na koniec jedna uwaga: myślę, że już niedługo ta książka będzie pokazywana we wszystkich rankingach typu 10 najlepszych reportaży 2017 roku. <b>Nie jest to opowieść łatwa, nie będziemy chcieli wyciągnąć jej w tramwaju ani kiedykolwiek, gdy będziemy zmęczeni. Jednak każdą minutę, którą w nią zainwestujemy, ona zwróci nam z nawiązką. Dlatego polecam ją bardzo jako sposób poszerzenia własnych horyzontów i jednocześnie po prostu świetną literaturę. </b>Dla mnie to jest 10/10 i zdecydowany faworyt w kategorii zagranicznych reportaży tego roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Znajdź mnie też:</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Facebooku</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Instagramie</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa"><i>Nerw Słowa na Goodreads</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa"><i>Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za egzemplarz recenzencki książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-nKsc4rgBfYo/WcY54uhEfZI/AAAAAAAAF9Q/S7AwJ3i0RAUcSr2A_lu1osnL5EcUSn0TwCLcBGAs/s1600/znak.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="350" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-nKsc4rgBfYo/WcY54uhEfZI/AAAAAAAAF9Q/S7AwJ3i0RAUcSr2A_lu1osnL5EcUSn0TwCLcBGAs/s320/znak.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-57028855958146318092017-09-11T12:26:00.002+02:002017-09-11T12:32:01.387+02:00SŁOWNY GALIMATIAS #16. Część pierwsza - osiemnaście sierpniowych mini-recenzji książek, które warto (lub nie) przeczytać<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-JX9DA2M8HYs/WbZfdRJs-OI/AAAAAAAAFyc/QVxDyBYrgDM5lGdr7NiV7we85ovDAlK5ACLcBGAs/s1600/slownygalimatiasdobre.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="329" data-original-width="640" height="328" src="https://2.bp.blogspot.com/-JX9DA2M8HYs/WbZfdRJs-OI/AAAAAAAAFyc/QVxDyBYrgDM5lGdr7NiV7we85ovDAlK5ACLcBGAs/s640/slownygalimatiasdobre.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Sierpień był zdecydowanie najbardziej czytelniczym miesiącem do tej pory w tym roku. <b>Przeczytałam aż osiemnaście (!!!) książek, a przyszło do mnie (nie wiem, jakim cudem)... czterdzieści sześć.</b> Z tego powodu zdecydowałam się rozdzielić Słowny Galimatias z tego miesiąca na dwie części - dziś napiszę trochę o książkach, które przeczytałam (w formie podobnej do <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/sowny-galimatias-15-rozleniwienie-vs.html">lipcowej</a>), a w kolejnym tygodniu wrzucę ogromny Book Haul. Zapraszam!</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Sierpień - w przeciwieństwie do lipca - był niezwykle udany książkowo. <b>Na osiemnaście przeczytanych powieści właściwie w każdej znalazłam coś dobrego albo - częściej - świetnego</b>. I właściwie każdą mogę polecić z czystym sumieniem. Jeśli pełna recenzja już się pojawiła na Nerwie Słowa, wystarczy kliknąć w tytuł, aby ją przeczytać. Jeżeli nie zaznaczyłam, skąd pochodzi egzemplarz przeczytanej książki, znaczy to, że wziął się w mojej biblioteczce z kupna z własnych środków.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-IlCPMwBzrnM/WbZf2XJqIyI/AAAAAAAAFyg/-PWBDitRgeAEwVyA6JFpnTBUICGOgxCUgCLcBGAs/s1600/szoste.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="673" data-original-width="400" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-IlCPMwBzrnM/WbZf2XJqIyI/AAAAAAAAFyg/-PWBDitRgeAEwVyA6JFpnTBUICGOgxCUgCLcBGAs/s640/szoste.jpg" width="380" /></a></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<b><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></b></div>
<b>
</b>
<div style="text-align: justify;">
<b><b><span style="font-size: large;">1. Rachel Abbott <i>Szóste okno</i> (wyd. Filia; przeczytane w abonamencie Legimi)</span></b></b></div>
<b>
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Kurczę, lubię tę Abbott. Dobrze prowadzi historię, trzyma w napięciu, potrafi nas zainteresować losem bohaterów. <b>Mam natomiast bardzo długi tekst (nieopublikowany, bo wciąż zbieram się na odwagę) na temat tego, jak niesamowicie nawet dobrą książkę mogą zepsuć błędy wydawcy - niezbyt dobre tłumaczenie, niestaranna korekta, za którą mi wstyd byłoby wziąć pieniądze, niezbyt dobra redakcja.</b> A - co najgorsze - w każdej kolejnej książce pod względem właśnie wydawniczym dzieje się dokładnie to samo. Dlatego za każdym razem, gdy czytam Abbott, z jednej strony się cieszę, że mam w rękach miły kryminał, a z drugiej od nowa się denerwuję, że ktoś tak niestarannie podszedł do czegoś, za co bierze pieniądze.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla lubiących kryminały i niezwracających uwagi na błędy interpunkcyjne.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-edbe7xCHeh4/WbZf7TS832I/AAAAAAAAFyk/kBQFg0r_eZc2SYlaxkFnKHumZTJZ_lmPwCLcBGAs/s1600/nawodach.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="610" data-original-width="400" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-edbe7xCHeh4/WbZf7TS832I/AAAAAAAAFyk/kBQFg0r_eZc2SYlaxkFnKHumZTJZ_lmPwCLcBGAs/s640/nawodach.jpg" width="418" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>2. Ian McGuire <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/ksiazka-ian-mcguire-na-wodach-ponocy.html"><i>Na Wodach Północy</i></a> (wyd. Prószyński i S-ka; egzemplarz recenzencki od Księgarni Internetowej Woblink)</b></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Sensacja wydawnicza stycznia czy lutego tego roku - naturalistyczna opowieść o mężczyznach płynących na wielorybniczym statku. Początek naszego związku był dość trudny, ale <b>im dalej, tym lepiej</b>, nawet jeśli nad styl pełen barokowych ornamentów stawiam minimalistyczną prozę postmodernizmu. Jako fanka Zoli zawsze doceniam (zwłaszcza dość agresywny) naturalizm, a jako miłośniczka kryminałów - wątki zbrodnicze. Warto, ale jeśli nie lubicie prozy z zacięciem nagrodowym, może Wam się <i>tylko </i>w miarę podobać - bez zachwytów wmuszanych nam na wielu blogach.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla fanów naturalizmu i płynów ustrojowych, a także powieści wymagających skupienia.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-tsZuE_B5pK8/WbZgA21VWaI/AAAAAAAAFyo/Q03Y5J0k5RsFRhQH48M2RRilOyvRq4ovwCLcBGAs/s1600/agonia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="991" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-tsZuE_B5pK8/WbZgA21VWaI/AAAAAAAAFyo/Q03Y5J0k5RsFRhQH48M2RRilOyvRq4ovwCLcBGAs/s640/agonia.jpg" width="396" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>3. Jaume Cabre <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/ksiazka-kto-by-pomysla-czyli-jaume.html">Agonia dźwięków</a> </i>(wyd. Marginesy; egzemplarz recenzencki)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Taaaaaak! Ujmę to w taki sposób: po doskonałym <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/08/ksiazka-niezwykle-poczytny-majstersztyk.html">Cieniu eunucha</a> </i>jestem fanką Cabrego. Ten kataloński autor bowiem <b>w idealny sposób łączy erudycję z prozą, którą czyta się po prostu dobrze, bez mozołu i upajania się swoją własną intelektualnością. </b>I bez tego, czego nie cierpię, czyli wrzucania na siłę męczących symboli zamiast budowania interesującej historii. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla każdego szukającego dobrze napisanej opowieści mającej ogromną wartość literacką.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-elN-Wo4KC38/WbZgQqvmJDI/AAAAAAAAFys/eei34u5KUR0PVK3cf4Ko2EXdX0Lo6gx8gCLcBGAs/s1600/wotum.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="597" data-original-width="401" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-elN-Wo4KC38/WbZgQqvmJDI/AAAAAAAAFys/eei34u5KUR0PVK3cf4Ko2EXdX0Lo6gx8gCLcBGAs/s640/wotum.jpg" width="428" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>4. Remigiusz Mróz <i>Wotum nieufności </i>(wyd. Filia; przeczytane w abonamencie Legimi)</b></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Przyznaję: z tym najpopularniejszym ostatnio polskim pisarzem mam czasami problem. Niektóre jego książki są dla mnie po prostu okropne (tak jak <i>Czarna Madonna </i>skrótowo opisana w <a href="https://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/sowny-galimatias-15-rozleniwienie-vs.html">podsumowaniu lipca</a> - moim zdaniem na pisanie jej pełnej recenzji szkoda czasu), a niektóre bardzo przyjemne i odprężające nawet mimo swoich wad (#Chyłka_love_forever). <i>Wotum nieufności </i>zalicza się do drugiej kategorii. <b>Wiem, że wiele osób poczuło się odrzuconych snutymi przez Mroza intrygami politycznymi - moim zdaniem pierwsza opowieść z cyklu <i>W kręgach władzy </i>skierowana jest po prostu do osób, które ogólnie interesują się polityką lub mają w tym zakresie pewną wiedzę</b>. Albo przynajmniej do takich, które na słowa <i>regulamin Sejmu </i>nie uciekną w siną dal. Ja traktowałam tę książkę jako bardzo przyjemną powtórkę z prawa konstytucyjnego, i muszę przyznać, że reklamowanie tej książki hasłem <i>polskie House of Cards </i>wcale nie jest tak nieuzasadnione, jak chcieliby tego hejterzy. Mróz tworzy literaturę rozrywkową: ja bawiłam się bardzo dobrze, dlatego tę książkę oceniam dość wysoko, i z czystym sumieniem ją polecam.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla zainteresowanych polityką albo dla fanatyków Mroza. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ci1Jh2aJ1YQ/WbZgzZckXHI/AAAAAAAAFy0/luzqRrvUTGY52D5KtwIwlWmhyuuJaFgzQCLcBGAs/s1600/leona.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1204" data-original-width="1600" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-ci1Jh2aJ1YQ/WbZgzZckXHI/AAAAAAAAFy0/luzqRrvUTGY52D5KtwIwlWmhyuuJaFgzQCLcBGAs/s640/leona.png" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>5 i 6. Jenny Rogneby <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/kryminalny-weekend-24-zo-tam-gdzie-sie.html"><i>Leona. Kości zostały rzucone </i>oraz <i>Leona. Cel uświęca środki</i></a> (wyd. Marginesy; egzemplarz recenzencki)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Dwutomowy (na razie) cykl kryminałów z dość nietypową policjantką w roli głównej. I nie, tym razem ta nietypowość nie polega tylko na nieumiejętności radzenia sobie z emocjami albo na niesamowitym talencie do odkrywania kłamstw. </span><span style="font-size: large;">Na plus zaliczam jeszcze ciekawą (w obu częściach!) intrygę. </span><span style="font-size: large;"><b>Jednocześnie jednak jest to - tak jak wyżej wspomniany Mróz - typowa literatura rozrywkowa, skandynawski kryminał, który naszego życia (czytelniczego lub tego w bardziej ogólnym sensie) raczej nie zmieni.</b> Sprawdzi się raczej jako sposób na jesienny wieczór niż wiekopomne dzieło.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla miłośników skandynawskich kryminałów, którzy nie chcą kolejnej sagi o detektywie rozwiązującym morderstwa na wsi.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-QlXE6QiGAAw/WbZg-RUYpCI/AAAAAAAAFy4/p2GFDZY3IfwEIW34-txzhl5StOXdHH5mQCLcBGAs/s1600/mlekoimiod.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="498" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-QlXE6QiGAAw/WbZg-RUYpCI/AAAAAAAAFy4/p2GFDZY3IfwEIW34-txzhl5StOXdHH5mQCLcBGAs/s640/mlekoimiod.jpg" width="414" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>7. Rupi Kaur <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/ksiazka-melodia-kobiecosci-czyli-rupi.html">Mleko i miód</a></i> (wyd. Otwarte)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Najbardziej popularny w ostatnich latach tomik poezji. Niektóre wiersze Kaur są poruszające swoją prawdziwością, inne nieco zbyt banalne (niektóre dla mnie ocierają się o grafomanię). Mam jednak wrażenie, że właściwie każda kobieta znajdzie tutaj coś dla siebie, i dlatego warto jest ten tomik mieć w pobliżu. Oczywiście w wersji dwujęzycznej, zwłaszcza że jest ona jedynie o kilka złotych droższa od polskiej.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla każdej kobiety.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-aJm4htqTUCU/WbZhGszSAZI/AAAAAAAAFy8/LdllE9GlXFoVEY1TF2hF2Zkd6CmUA6KGACLcBGAs/s1600/kiedyodszedles.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="427" data-original-width="300" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-aJm4htqTUCU/WbZhGszSAZI/AAAAAAAAFy8/LdllE9GlXFoVEY1TF2hF2Zkd6CmUA6KGACLcBGAs/s640/kiedyodszedles.jpg" width="448" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><b>8. Jojo Moyes <i>Kiedy odszedłeś</i> (wyd. Między Słowami)</b></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Zabrało mi rok, aby przejść do porządku dziennego nad historią ze znakomitego (w tym gatunku) <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/06/ksiazka-tak-to-jest-rzeczywiscie-tak.html">Zanim się pojawiłeś</a></i>. I tutaj mam dylemat, bo druga część opowieści o Lou z jednej strony ma w sobie wszystko to, za co można Moyes pokochać (nieszablonowe - jak na romans - wątki i pewną dojrzałość), a z drugiej w kontraście do poprzedniej części nieco rozczarowuje. <b>Nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, że autorka zapomniała o wątku nieszablonowych ubrań czy rozwoju w postaci studiów - moim zdaniem wykształcenie jest jedyną rzeczą, której nikt nigdy nam nie zabierze, i dla niego warto poświęcić wiele.</b> A tutaj Lou wpada w ramiona przystojnego ratownika, i już niby wszystkie jej problemy są rozwiązane. Ale jednak przyznaję, że czyta się to miło, szybko i z chęcią, a o to chyba chodzi w romansie. I dlatego też zaczęłam czytać inne książki Moyes, o których piszę niżej - a które są nieco lepsze.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>nieco gorsza niż część pierwsza; jeżeli chcesz przeczytać dobry romans, sięgnij po inne książki Moyes, nie pożałujesz!</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-1lOuCDjAgQs/WbZhS8inrHI/AAAAAAAAFzA/e-SOwF70BVYloX57OjlDTt9lgJOuA9tDgCLcBGAs/s1600/jakciezabic.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="592" data-original-width="400" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-1lOuCDjAgQs/WbZhS8inrHI/AAAAAAAAFzA/e-SOwF70BVYloX57OjlDTt9lgJOuA9tDgCLcBGAs/s640/jakciezabic.jpg" width="432" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>9. Alek Rogoziński <i>Jak Cię zabić, Kochanie? </i>(wyd. Filia; egzemplarz przeczytany w abonamencie Legimi)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><i>Do trzech razy śmierć </i>było bardzo miłe, tutaj... tragedii nie ma, ale zachwytów niestety też nie. Ot, taka komedia kryminalna, która może denerwować nagromadzeniem nie-do-końca-śmiesznych żartów, a która może też cieszyć, jeżeli damy jej się ponieść. Na plus dobre zakończenie oraz zgrabne połączenie wszystkich wątków, a także w pozytywny sposób (zazwyczaj) zakręcone postacie. <b>Ale muszę zaznaczyć, że <i>Do trzech razy śmierć </i>podobało mi się trochę bardziej (i dlatego też wyczekuję końca września, kiedy to premierę będzie miała druga część historii o Róży Krull).</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla chcących się odstresować przy nieco innym kryminale.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-QOza2wz5Vm4/WbZhceCyXoI/AAAAAAAAFzE/g-05frNQVgkkaxaP8M-wFX0oqFnBWAkZACLcBGAs/s1600/szpty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="298" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-QOza2wz5Vm4/WbZhceCyXoI/AAAAAAAAFzE/g-05frNQVgkkaxaP8M-wFX0oqFnBWAkZACLcBGAs/s640/szpty.jpg" width="422" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>10. Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak <i>Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii</i> (wyd. Otwarte)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span><span style="font-size: large;">Książka, która całkiem niedawno była absolutnym hitem wydawniczym, pojawiła się na praktycznie każdym blogu i wywołała zachwyt u większości czytających. Dla mnie było to takie bardzo solidne 4/5 - <b>na plus zaliczam świetną islandzką atmosferę, potężny research, łagodny styl i ciekawą tematykę. </b>Minusy są dwa: do ładunku emocjonalnego dawanego nam przez <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/ksiazka-reportaz-od-czowieka-czyli.html">znakomitego Michniewicza</a> trochę brakuje, a poza tym po dwóch czy trzech tygodniach od zakończenia lektury nie za bardzo pamiętam detale z tej książki.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla miłośników Skandynawii i mroźnych klimatów niekoniecznie w kryminalnym wydaniu.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-99ek6XJ3voc/WbZhkOzQYMI/AAAAAAAAFzI/4hzpHzQlO_oaz-H7DHBtSj0xa2XL5YbwgCLcBGAs/s1600/hamilton.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="691" height="492" src="https://4.bp.blogspot.com/-99ek6XJ3voc/WbZhkOzQYMI/AAAAAAAAFzI/4hzpHzQlO_oaz-H7DHBtSj0xa2XL5YbwgCLcBGAs/s640/hamilton.png" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>11 i 12. Alwyn Hamilton <i>Buntowniczka z Pustyni </i>oraz <i>Zdrajca Tronu </i>(wyd. Czwarta Strona)</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Młodzieżówka, o której słyszałam mnóstwo zachwytów, więc zaczęłam sama ją czytać, najpierw myśląc, że <i>eee, to nic specjalnego</i>. A po stu czy dwustu stronach siedziałam niesamowicie wciągnięta w tę piękną powieść przygodową łączącą magię z techniką i bronią palną.<b> Przełomem była jednak dla mnie druga część - którą połknęłam w jeden wieczór, i którą jestem absolutnie zachwycona, zwłaszcza że na tle innych młodzieżówek jest o wiele mniej naiwna i o wiele bardziej dojrzała.</b> Mam nadzieję, że pojawi się na jej temat osobny tekst. Ale jeśli nawet nie - to i tak bardzo, bardzo, bardzo warto po nią sięgnąć. Nawet jeśli myślicie, że w sumie to nie lubicie młodzieżówek.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>tak, tak, tak! Mój nowy ideał powieści przygodowej z niesamowitymi pokładami wyobraźni. I chyba najlepsza <i>młodzieżówka</i>, jaką do tej pory czytałam.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-0J9M0y52w_c/WbZhxy2v2AI/AAAAAAAAFzM/eoUaaQThU9MtfbfT5ZpIXMsCbKTzbQa6wCLcBGAs/s1600/moyes.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-0J9M0y52w_c/WbZhxy2v2AI/AAAAAAAAFzM/eoUaaQThU9MtfbfT5ZpIXMsCbKTzbQa6wCLcBGAs/s640/moyes.jpg" width="448" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<b><span style="font-size: large;"></span></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
<b><span style="font-size: large;">
</span></b>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
<b><span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<b>13. Jojo Moyes <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/ksiazka-taki-miy-romans-czyli-jojo.html"><i>We wspólnym rytmie </i></a>(wyd. Między Słowami)</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Mówiłam już, że bardzo ostatnio polubiłam Moyes? :-) To akurat <b>najnowsza jej powieść, która moje serce podbiła właśnie tym opowiadaniem dość dojrzałej historii o marzeniach, nadziei i stracie. </b>Szczerze mówiąc - ostatnio mam alergię na opowieści o pięknych nastolatkach, które są swoją pierwszą miłością <i>już na zawsze</i>. Cieszę się więc zawsze, gdy historia mówi (tak jak tutaj) o dorosłych, a gdy są jeszcze oni małżeństwem na skraju rozpadu, a więc ludźmi po przejściach, i to jeszcze chyba dość nietypowym zestawieniem, jak na ten gatunek), jestem zachwycona. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>wszyscy kochajmy Moyes!</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-B9bNrfviC_4/WbZh9SARXvI/AAAAAAAAFzQ/8Lhwwd_eVW8yuoB1F6Xud7YloPyHdxBpwCLcBGAs/s1600/seksownik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="850" data-original-width="556" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-B9bNrfviC_4/WbZh9SARXvI/AAAAAAAAFzQ/8Lhwwd_eVW8yuoB1F6Xud7YloPyHdxBpwCLcBGAs/s640/seksownik.jpg" width="418" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>14. Katarzyna Miller <i>Seksownik, czyli mądrze i pikantnie</i> (wyd. Zwierciadło)</b></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;">Książka pożyczona od przyjaciółki po jednej z długich rozmów o związkach. Katarzynę Miller uwielbiam jako osobę, zawsze też z przyjemnością czytam jej felietony w <i>Zwierciadle </i>- raz śmieszne i ironiczne, kiedy indziej bardziej poważne. Ta książka, która składa się z wielu pomniejszych wywiadów z psychoterapeutką, jednak mimo tej sympatii nie wywołała u mnie zachwytu. <b>Miller co prawda mówi bardzo mądre i dość życiowe rzeczy, ale nieco się powtarza (co widać zwłaszcza pod koniec), plus często podkreśla coś, co dla mnie jest oczywiste. </b>Nie zrozumcie mnie źle - prawdopodobnie to podkreślanie wynika (nawet podświadomie) z przypadków, z którymi się spotkała w swojej praktyce zawodowej. Świetnie, że w ogóle taka książka powstała i została wydana, i że każdy może ją kupić, i dopasować zawarte w niej mądrości do swojego życia - zwłaszcza że można nie zdawać sobie sprawy z tego, co się robi lub czego się nie robi w odniesieniu do swoich partnerów czy swojego otoczenia w ogóle, dopóki się o tym nie przeczyta i nad tym nie zastanowi. Po prostu ja w swojej sytuacji życiowej u Miller odnalazłam dla siebie niezbyt wiele, stąd mój brak entuzjazmu. Myślę jednak, że warto w ogóle po tę książkę sięgnąć, i zobaczyć, ile z wywiadów z Miller sami możemy zastosować.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>wywiady na temat związków z jedną z najbardziej znanych psychoterapeutek; wrażenia z lektury w bardzo dużym stopniu zależą od osobistych doświadczeń w relacjach.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-G25xQ337x8U/WbZcjzKoRII/AAAAAAAAFyQ/BOL1kTb1_MIbxrr8JqHVH51aKIRYzHs8wCLcBGAs/s1600/wisniowy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1141" data-original-width="831" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-G25xQ337x8U/WbZcjzKoRII/AAAAAAAAFyQ/BOL1kTb1_MIbxrr8JqHVH51aKIRYzHs8wCLcBGAs/s640/wisniowy.jpg" width="466" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>15. Antoni Czechow <i>Wiśniowy sad </i>(wyd. Hashette)</b></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Pod wpływem genialnej Marishy Pessl (a raczej jej drugiej książki, która na razie na mnie czeka) chcę częściej sięgać po klasykę. <i>Wiśniowy sad </i>był moją książką z czytelniczej kupki wstydu - gdy więc tylko mogłam położyć na nim swoje zgrabne rączki (w tym miesiącu po raz pierwszy zaczęłam korzystać z wymian książkowych), pobiegłam to zrobić. Dramaty czyta się bardzo specyficznie - tutaj genialna jest atmosfera odchodzenia tego, co nieuniknione, żegnania się z jakimś dużym etapem życia. Może dlatego, że nie umiało się walczyć, a może dlatego, że tak miało być. Bez <i>hollywoodzkich </i>dobrych zakończeń, za to z rosyjską nostalgią i tęsknotą. Jedna uwaga techniczna: nie czytajcie tego wydania, które pokazuję wyżej - ma mnóstwo błędów ortograficznych i interpunkcyjnych (i nie wynika to ze starego wydania, bo jest nim chyba 2015 rok), i trochę dziwnych tłumaczeń. </span><br />
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>warte nadrobienia, choć nie w tym wydaniu.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Hv-ZhUG1yoI/WbZiDu5AYsI/AAAAAAAAFzU/eL7X94A_-XE8f6HAoFTRtdw5rGWUhj-0ACLcBGAs/s1600/nocnyfilm.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="550" data-original-width="363" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-Hv-ZhUG1yoI/WbZiDu5AYsI/AAAAAAAAFzU/eL7X94A_-XE8f6HAoFTRtdw5rGWUhj-0ACLcBGAs/s640/nocnyfilm.jpg" width="422" /></a></div>
<b><span style="font-size: large;"></span></b><br />
<div>
<b><span style="font-size: large;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span></b></div>
<b><span style="font-size: large;">
16. Marisha Pessl <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/09/kryminalny-weekend-25-cos-wiecej-niz.html"><i>Nocny film</i></a> (wyd. Albatros)</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: red; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: red; font-size: large;"><b>Dwoma zdaniami: <u>To jest Najlepszy Thriller 2017 Roku. Jeżeli tylko macie okazję - kupcie, pożyczcie i czytajcie.</u></b></span><br />
<span style="color: red; font-size: large;"><b><u><br /></u></b></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-eb_5aql2pwc/WbZiMR3TrBI/AAAAAAAAFzY/mKFpj56QUGcBeAlr3y2TCpfYBwPzngAwgCLcBGAs/s1600/razembezie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-eb_5aql2pwc/WbZiMR3TrBI/AAAAAAAAFzY/mKFpj56QUGcBeAlr3y2TCpfYBwPzngAwgCLcBGAs/s640/razembezie.jpg" width="448" /></a></div>
<span style="color: red; font-size: large;"><b><u><br /></u></b></span></div>
<b><span style="font-size: large;">17. Jojo Moyes <i>Razem będzie lepiej</i> (wyd. Między Słowami)</span></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;">Tak jak pisałam wyżej - kocham Moyes. Jej książki są miłe, lekkie, odprężające i niegłupie, a o to chyba chodzi w wakacyjnych lekturach.<b> Przyznaję, że akurat ta z trzech przeczytanych w tym miesiącu autorstwa tej pisarki podobała mi się najbardziej</b> - <i>Kiedy odszedłeś </i>minimalnie mnie zawiodło pod względem konstrukcyjnym (bo <i>Zanim się pojawiłeś </i>było świetne i chciałam czegoś na takim samym poziomie), <i>We wspólnym rytmie </i>natomiast poruszało nieco obcą mi tematykę (związaną z jazdą konną). <i>Razem będzie lepiej </i>to dramaty nieco bardziej uniwersalne: kobiety, która musi sama radzić sobie ze złą sytuacją życiową, ustawicznym brakiem pieniędzy i koniecznością wyżywienia dwójki cudownych dzieci. Aż pewnego dnia na jej drodze staje pewien bogacz po przejściach. I jasne, od samego początku wiemy, jak to się skończy - ale czy nie właśnie to sprawia, że w ogóle po taką książkę sięgamy? Zdecydowanie polecam. I chwalę tłumaczenie wszystkich książek wydanych przez Między Słowami - jest żywe i dobrze brzmi.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>najlepsza z przeczytanych w tym miesiącu Moyes. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-doFaFFzGqVA/WbZi7xW0juI/AAAAAAAAFzg/my0SFtuEVQERW_6xltPSdrd9T18yAfywgCLcBGAs/s1600/graendera.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="575" data-original-width="354" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-doFaFFzGqVA/WbZi7xW0juI/AAAAAAAAFzg/my0SFtuEVQERW_6xltPSdrd9T18yAfywgCLcBGAs/s640/graendera.jpg" width="394" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>18. Orson Scott Card <i>Gra Endera</i> (wyd. Prószyński i S-ka)</b></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Książka pożyczona od znajomego pod wpływem bardzo ciekawej dyskusji na temat fantastyki i jej miejsca w kulturze. Polecana przez tego samego znajomego jako jedna z najlepszych książek z tego gatunku, jakie przeczytał. <b>Byłam zachwycona opowiadaniem, które zostało w tej książce umieszczone na samym początku (<i>Chłopiec z Polski</i>), i które jest otwarciem całej sagi, i mój zachwyt aż do końca książki się nie zmniejszył.</b> Niezwykle kompleksowa wizja świata przedstawionego, trafne obserwacje socjologiczne (na temat zachowania jednostki pod presją), nieszablonowość bohaterów, a także genialny twist fabularny (i takie doprowadzenie do niego, że nie da rady go przewidzieć wcześniej) sprawiają, że od razu poprosiłam kolegę o kolejne części. Taką fantastykę chcę czytać. Łał!</span></div>
<span style="font-size: large;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem:</b> nie tylko dla maniaków fantastyki - Grę Endera można potraktować jako futurystyczne studium psychologiczne; na pewno nie należy ona do nurtu technologicznej fantastyki. Polecam!</span></div>
</div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-45509980270451978592017-09-02T21:23:00.006+02:002017-09-02T21:26:52.139+02:00KRYMINALNY WEEKEND #25. Coś więcej niż thriller, czyli Marisha Pessl "Nocny film" (wyd. Albatros)<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-o-HWpmJsqO8/War8X0LZ_9I/AAAAAAAAFqk/Tl0MguuhbHc_TQun8dM1hKoRmyvgyL1BgCLcBGAs/s1600/nocnyfilm.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="550" data-original-width="363" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-o-HWpmJsqO8/War8X0LZ_9I/AAAAAAAAFqk/Tl0MguuhbHc_TQun8dM1hKoRmyvgyL1BgCLcBGAs/s640/nocnyfilm.jpg" width="422" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><br /><br /><div style="font-family: inherit; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Zazwyczaj moje wstępy są dość długie. Ten taki nie będzie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Panie i Panowie, oto znalazłam Najlepszy Thriller Roku 2017 do tej pory. (Wybacz, </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/04/kryminalny-weekend-15-poziom-utrzymany.html" style="font-family: inherit;">Ahnhemie</a><span style="font-family: inherit;">, i pamiętaj, że Ciebie też kocham).</span></div>
</span></span><div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a name='more'></a><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-f42nKI7EEog/WasESEwc6eI/AAAAAAAAFq0/3YPCY3Hu2LMAk76b5W4lHmx9ldnkvJEpACLcBGAs/s1600/marisha1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="640" height="360" src="https://3.bp.blogspot.com/-f42nKI7EEog/WasESEwc6eI/AAAAAAAAFq0/3YPCY3Hu2LMAk76b5W4lHmx9ldnkvJEpACLcBGAs/s640/marisha1.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">W wilgotną październikową noc w opuszczonym magazynie na dolnym Manhattanie zostaje odnalezione ciało pięknej młodej Ashley Cordovy.<b> Choć jej śmierć zostaje z miejsca uznana za samobójstwo, doświadczony detektyw śledczy Scott McGrath podejrzewa inną przyczynę zgonu.</b> Badając dziwne okoliczności śmierci dziewczyny i próbując dowiedzieć się czegoś o jej życiu, McGrath staje twarzą w twarz z dziedzictwem jej ojca – Stanislasa Cordovy, legendarnego otoczonego aurą tajemnicy, reżysera kultowych horrorów, którego nikt nie widział od ponad trzydziestu lat. Choć o filmach Cordovy napisano wiele, jego samego zawsze skrywał cień. W opinii dziennikarza kolejna śmierć w tej przeklętej rodzinie nie jest przypadkiem. Wiedziony ciekawością, potrzebą poznania prawdy, ale także zemsty McGrath pogrąża się coraz bardziej w niesamowitym, hipnotyzującym świecie wykreowanym przez diabolicznego reżysera. Ostatnim razem, gdy był blisko zdemaskowania Cordovy, utracił rodzinę i pracę. Teraz ryzykuje znacznie więcej… [opis wydawcy]</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Zacznę od końca, ale nie od tego fabularnego (który jest taaaaaaaki dobry i pełen podwójnych znaczeń, i otwarty na skrajnie różne interpretacje). <b>Zacznę od tego, co stało się, gdy skończyłam tę książkę czytać. Mianowicie w oszołomieniu poszłam do salonu, usiadłam na kanapie obok swojej rodzicielki i przez dziesięć minut w kółko powtarzałam jedno zdanie: <i>Mama, jakie to było cholernie zarąbiste</i>. A wierzcie mi - nie zdarza się to często. A przy kryminałach: praktycznie nigdy.</b> (Ostatnio miałam tak równo rok temu, przy genialnej <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/10/kryminalny-weekend-11-skandynawskie.html">Ofierze bez twarzy</a></i>, która moim zdaniem - tak jak zresztą <i>Nocny film </i>- wprowadziła nową jakość do tego gatunku). </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-4EgjRjIH4_M/WasEbf8SpPI/AAAAAAAAFq4/tsnY7282ALoOx6L_vIZrJE24nOJ8JFtFgCLcBGAs/s1600/marisha2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="800" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-4EgjRjIH4_M/WasEbf8SpPI/AAAAAAAAFq4/tsnY7282ALoOx6L_vIZrJE24nOJ8JFtFgCLcBGAs/s640/marisha2.jpg" width="426" /></a></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W tym miejscu muszę zauważyć (raz jeszcze) bardzo wyraźnie pewną rzecz. Ogólnie czytam mnóstwo. A że kryminały są jednym z moich ulubionych gatunków, to mam wśród nich dość dobre rozeznanie. To sprawia z kolei, że kolejny detektyw z problemami osobistymi rozwiązujący masowo różne sprawy (najczęściej dziejące się na odludziu i zawierające w sobie różnego rodzaju psychopatów) najczęściej nie jest dla mnie zaskoczeniem ani - coraz częściej - radością. <b>Gdy więc trafiam na coś tak dobrze napisanego, oryginalnego, świeżego, pomysłowego i pisanego przez kogoś samoświadomego, jak <i>Nocny film</i>, zrozumiałe chyba jest, że jestem w siódmym niebie.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Kilka słów o autorce: pani Pessl ukończyła studia na kierunku literatura angielska i, cholera, tak bardzo widać to w jej powieści, i to jest (między innymi) dzięki tym studiom takie dobre.<b> Zwłaszcza ostatnio mam wprost alergię na powieści pisane tak, jakby autor wyszedł z kursu pod tytułem <i>Jak zarobić na literaturze</i> i na siłę chciał dostać jak najwyższe honorarium za swoją pracę. Nie jestem naiwna, wiem, że pisze się po to, żeby zarobić (chyba że pisze się bloga), ale dobrze byłoby, gdyby ta pisanina miała jeszcze jakąś wartość literacką. </b>Jeżeli jest natomiast tworzona <i>dla każdego</i>, czyli usilnie pisana jak najprostszymi zdaniami, nie rozwija wątków, akcja pędzi tak, że nie jesteśmy w stanie się nawet zastanowić, co się dzieje, a o budowaniu nastroju chyba autor nie słyszał, nie mam ochoty całości czytać. Dlatego tak bardzo doceniam Pessl - która, owszem, napisała powieść mogącą przerazić objętością (750 stron! nawet ja miałam wątpliwości przed lekturą), ale <b>dała nam i kreowanie mrocznej, tajemniczej atmosfery, i zbudowała świetne, niejednoznaczne postacie, i idealnie zrównoważyła momenty wolniejsze z tymi bardziej pędzącymi czy psychodelicznymi. </b>Uwielbiam też wszystkie smaczki i wtręty do klasyki literatury, które Pessl nam funduje - nawet jeżeli jest to jedna linijka, to zawsze jest ona dla mnie pewnym potwierdzeniem, że autorka wyznaje Kulturę Słowa, a to zawsze chwalę.</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-H8BkaXogYbs/WasEoMRZVDI/AAAAAAAAFq8/pBF7047Vv8oei7w-pKLeNCtC5HbBaqPcACLcBGAs/s1600/marisha3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="336" data-original-width="504" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-H8BkaXogYbs/WasEoMRZVDI/AAAAAAAAFq8/pBF7047Vv8oei7w-pKLeNCtC5HbBaqPcACLcBGAs/s640/marisha3.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Nocny film</i> nie jest historią <i>modelową</i> (tzn. z poradnika otrzymanego w gratisie przez uczestników wyżej wspomnianego kursu). <b>Nie ma tutaj prostego schematu historii z przeszłości połączonej w jednym punkcie z teraźniejszością i tych Niby-Niesamowicie-Oryginalnych-Ale-Tak-Naprawdę-Pisanych-Na-Siłę autotematycznych wtrętów. </b>Jest tutaj, owszem, tajemnica z przeszłości (a raczej: wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni wielu lat), ale ona wciąż trwa i znacząco wpływa na teraźniejszość, sprawiając, że główny bohater w pewnym momencie całkowicie się gubi, nie wiedząc, co jest prawdą, a co kłamstwem. Co więcej: nikt tutaj nie udaje, że jest jedna wersja prawdy. <b>Każda postać ma swoje miejsce w tym świecie, swoje poglądy i motywacje, i właściwie tylko czytelnik może wybrać, w co uwierzy, a w co nie. </b>Zwłaszcza że Pessl przez całą książkę się z nami bawi - zwodząc, oszukując, podsuwając fałszywe tropy, przemilczając niektóre rzeczy. A to absolutnie wybitne zakończenie dodatkowo podsyca nasz niepokój. Zupełnie tak, jak opisywane przez autorkę filmy Stanislasa Cordovy.</span></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">No właśnie: s<b>amodzielna wędrówka w głąb historii zdaje się tutaj najważniejszym elementem książki.</b> Nie jesteśmy prowadzeni za rączkę, raczej towarzyszymy jako niewidzialni obserwatorzy bohaterowi w jego poszukiwaniach. I to desperacko łapiąc okruchy tego, co Scottowi mogło umknąć, albo tego, na co on nie zwrócił w pierwszym momencie uwagi. Do takiego stopnia, że książka Pessl jest pierwszą książką, którą czytałam z kartką papieru i długopisem w dłoniach służącymi mi do przeprowadzenia własnego śledztwa. <b>Każdą stronę czytałam uważnie, tak samo studiowałam wszystkie <i>wycinki</i> umieszczone w książce (o nich jeszcze zaraz), nie chcąc przegapić żadnego szczegółu. Mimo to... intrygi (ani ewentualnie: preferowanej przez autorkę interpretacji) nie rozgryzłam.</b> Co bardzo, bardzo dobrze świadczy o całej opowieści - w kryminałach słabych (</span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/07/kryminalny-weekend-4-camilla-lackberg.html" style="font-family: inherit;">Camilla </a><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/07/kryminalny-weekend-4-camilla-lackberg.html" style="font-family: inherit;">Lackberg</a><span style="font-family: inherit;">), bardzo słabych (Mats Strandberg </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/kryminalny-weekend-22-mats-strandberg.html" style="font-family: inherit;"><i>Przeklęty prom</i></a><span style="font-family: inherit;">) albo totalnych dnach (Paulina Świst </span><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/06/kryminalny-weekend-21-paulina-swist.html" style="font-family: inherit;"><i>Prokurator</i></a><span style="font-family: inherit;">) nierzadko rozwiązuję zagadkę w kilkanaście minut do pół godziny, a potem ewentualnie dopracowuję szczegóły, poznając kolejne informacje.</span></div>
</span></span><div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-dIcvJuvZ8sU/WasFHs6OarI/AAAAAAAAFrE/zGeYa2duunol3KL2otDfdC3lnoTGIqKggCLcBGAs/s1600/marisha4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="499" data-original-width="327" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-dIcvJuvZ8sU/WasFHs6OarI/AAAAAAAAFrE/zGeYa2duunol3KL2otDfdC3lnoTGIqKggCLcBGAs/s640/marisha4.jpg" width="418" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Świetne są dla mnie już wspomniane postacie kreowane przez Pessl. Niejednoznaczne, z wadami, często zagubione we własnej wersji wydarzeń, chroniące tylko swoje interesy i zupełnie niezainteresowane prawdą.<b> Dochodzące do tego pytanie, które zadaje sobie główny bohater - czy to tylko ułuda wywołana wdychaniem toksycznych ziół, czy psychodeliczna fantazja psychopaty (lub ich zbiorowiska) wprowadzona w życie - od pewnego momentu kołacze również w naszej głowie, trzymając nas w napięciu i nie dając nam się oderwać od lektury. </b>Niech nie przerazi Was objętość - owszem, jest to cegiełka, ale gdy będziecie chcieli przeczytać jeden rozdział, prawdopodobnie skończy się na siedzeniu do trzeciej w nocy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Ciekawą sprawą jest wydanie. Zazwyczaj, gdy w kryminale czytamy, ze główny bohater sięgnął do akt, to w kolejnym zdaniu po prostu dowiadujemy się, co z nich wywnioskował. <b>Pessl natomiast zachęca nas jeszcze bardziej do samodzielnej zabawy, umieszczając w swojej książce strony stylizowane na różne wycinki z gazet, fragmenty akt, broszury, zdjęcia itd. - wygląda to fenomenalnie i pozwala nam jeszcze bardziej wczuć się w rolę detektywów. </b>Po lekturze otrzymujemy też informację, że jeżeli chcemy kontynuować swoją przygodę z <i>Nocnym filmem</i>, możemy zainstalować aplikację, która pokieruje nas do kolejnych materiałów.<b> Są one dostępne również w internecie, niestety - tylko w wersji anglojęzycznej, i za to lekki prztyczek w nos dla wydawnictwa.</b> <b>Zwłaszcza że jest to już drugie wydanie książki</b>, a nagranie trzech nagrań (albo nawet umieszczenie na stronie polskojęzycznych <i>transkryptów</i>) i przetłumaczenie czterech krótkich tekstów nie kosztuje wiele, a myślę, że byłoby miłym gestem w stosunku do czytelników. (Ja akurat mogłam z tymi materiałami <i>obcować </i>w wersji oryginalnej, i muszę przyznać, że rzeczywiście są one dodatkowym smaczkiem do lektury). <b>A skoro już przy tłumaczeniach jesteśmy - bardzo chwalę pana Rafała Lisowskiego, który naprawdę świetnie się spisał, sprawiając, że cała powieść brzmi po prostu dobrze. Szacunek, bo zadanie było naprawdę niełatwe.</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Na koniec: jak widać z powyższych słów, jestem po prostu zachwycona. <b><u>Jeżeli mielibyście w tym roku przeczytać tylko jeden thriller (bo jednak <i>Nocny film </i>jest bardziej thrillerem aniżeli kryminałem), to niech to będzie ta książka Marishy Pessl.</u></b> I cóż - pozostało mi już tylko przeczytanie poprzedniej powieści autorki, która podobno jest tak świetna jak ta. A Was raz jeszcze zachęcam do lektury - naprawdę warto. Dla mnie jest to absolutne 5/5 z doktoratem honoris causa. Łał!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">Znajdź mnie też:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/"><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Nerw Słowa na Facebooku</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/"><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Nerw Słowa na Instagramie</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa"><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Nerw Słowa na Goodreads</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa"><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><i>Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</i></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-32066021400539413502017-08-28T23:18:00.002+02:002017-08-29T01:13:09.084+02:00Coś tu jest nie tak, czyli szaleństwo książek kucharskich<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-W_stxYRAt-g/WaSBSv7dHfI/AAAAAAAAFn0/ybPySMKED5YavxLgFT4ynII0C4rvKnDyQCLcBGAs/s1600/cookbook.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="364" data-original-width="637" height="364" src="https://3.bp.blogspot.com/-W_stxYRAt-g/WaSBSv7dHfI/AAAAAAAAFn0/ybPySMKED5YavxLgFT4ynII0C4rvKnDyQCLcBGAs/s640/cookbook.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.barnesandnoble.com/blog/kids/wp-content/uploads/sites/7/2015/03/NationalGeographicCookBook.jpg"><span style="font-size: large;">Źródło</span></a></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;">Dzisiaj wrzucam post jak na Nerw Słowa nietypowy. Co prawda piszę w nim o książkach, ale tym razem mowa będzie o książkach kucharskich. A tak dokładnie: o tym, co z rynkiem wydawniczym takich książek jest po prostu nie tak. <b>Bo, jak wnioskuję po kilku swoich parogodzinnych wizytach w księgarniach, coś tutaj bardzo mocno szwankuje.</b> Post do refleksji, ale też (chyba) do pośmiania się. Zapraszam do lektury o najbardziej powszechnych błędach.</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;"><b>1. Historia brzydoty</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W pierwszym lepszym empiku książki kucharskie zajmują 3-4 regały. Jeżeli ten mityczny <i>przeciętny konsument </i>ma do wyboru kilkaset pozycji, wierzcie mi, nie sięgnie po straszące swoją okładką, czcionką i szatą graficzną książeczki. <b>Chcemy książek może niekoniecznie niesamowicie artystycznych i <i>odpicowanych </i>(choć takie na szczęście też się zdarzają), ale przynajmniej estetycznych. </b>Jeżeli książka nie ma obrazków albo właśnie ma ich o wiele za dużo (co sugeruje, że autor po prostu nie zna się na tym, o czym pisze, i na siłę chciał wypełnić kartki), prawdopodobnie po szybkim przejrzeniu odstawimy ją na półkę. To samo dotyczy sytuacji, w której książka jest napisana jakąś szaloną czcionką albo literkami tak małymi, że nie da rady ich odczytać bez szkła powiększającego. Kto, mając ręce upaprane sosem i trzy garnki na ogniu będzie chciał </span><span style="font-size: large;">się </span><span style="font-size: large;">zajmować odcyfrowywaniem jakichś krzaczków? Ja na pewno nie, więc nawet się w takie książki nie zagłębiam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-ihQoCAhz5EQ/WaSCvG_njjI/AAAAAAAAFoA/3gEpUEXZlP4B-REfLmfdnUqAC02-swmRwCLcBGAs/s1600/cichopek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="284" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-ihQoCAhz5EQ/WaSCvG_njjI/AAAAAAAAFoA/3gEpUEXZlP4B-REfLmfdnUqAC02-swmRwCLcBGAs/s640/cichopek.jpg" width="518" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Ja bardzo panią Cichopek lubię. A raczej: nic do niej nie mam. Ale czy naprawdę fakt, że czasem zrobi się obiad, uprawnia nas do napisania książki kucharskiej?</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;"><b>2. Książki celebrytów</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Rozumiem, że dzisiaj wielu kucharzy jest rozpoznawalnych - Jamie Oliver, Nigella Lawson, nawet blogerzy czy zwycięzcy Masterchefa. Oni jednak najczęściej znają się na tym, co robią, i wraz ze swoim wizerunkiem niosą pewną jakość. <b>Inaczej jest, gdy za pisanie książki kucharskiej biorą się aktorki czy aktorzy, którzy wychodzą z założenia, że skoro raz na dwa tygodnie zrobią dziecku owsiankę albo pokroją mięso, to wiedzą, jak gotować. Nie, nie wiedzą. </b>I najczęściej pieniądze wydane na ich wypociny okazują się wyrzucone w błoto. Zwłaszcza gdy książka składa się głównie ze zdjęć rzeczonego celebryty. Albo takich niedorzeczności jak <i>owsianka mocy</i>.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>3. Gotowce</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Coś, co bardzo mnie denerwuje zwłaszcza w książkach zagranicznych, których autorzy przyjmują, że skoro oni mogą kupić wymyślny sos w jakimś snobistycznym sklepie, który mają pod domem, to będzie to możliwe na całym świecie.</b> Nie, nie będzie, dlatego miły byłby rozdzialik na końcu książki, w którym pokazane będzie, jak zrobić coś w domu (zwłaszcza że najczęściej jest to bardzo proste). Dotyczy to też książek, w których np. 1/7 przepisów zawiera nutellę albo gotowe masło orzechowe, a nie ma ani słowa o tym, jak można by zamienić to na nieco zdrowszy składnik.</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-J6pd3kt9vys/WaSEndiZtYI/AAAAAAAAFoM/xGf7VoMdAaUGTyk2KQPNRUtcvR-gtqDswCLcBGAs/s1600/siostra.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="676" data-original-width="1000" height="432" src="https://4.bp.blogspot.com/-J6pd3kt9vys/WaSEndiZtYI/AAAAAAAAFoM/xGf7VoMdAaUGTyk2KQPNRUtcvR-gtqDswCLcBGAs/s640/siostra.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Tutaj wycinek z <i>Wielkiej Księgi Ciast Siostry Anastazji</i>. I dlaczego, ach, dlaczego NIKT nie zadbał o to, by ta książka wyglądała ładnie, a nie jak wydana w latach dziewięćdziesiątych?</span></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">4. Brak <i>informacji praktycznych</i>, dla <i>przeciętnego konsumenta</i></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Nie oszukujmy się: jeśli spędzamy trzy godziny w kuchni, to prawdopodobnie chcielibyśmy od razu zrobić podwójną czy potrójną porcję. Często zdarza się też tak, że ze względu na osobisty gust kulinarny chcielibyśmy zamienić jakiś jeden składnik, a nie jesteśmy pewni, czy będzie to dobrze smakować. <b>Dlatego uwielbiam, gdy autor dodaje krótką notatkę do każdej potrawy, w której wspomina, co jeszcze można dodać, co zamienić, a ile coś przechowywać. </b>Do tej pory spotkałam się z tym głównie u mojej idolki Mariety Mareckiej (o jej książkach, które dla mnie są biblią gotowania, będzie jeszcze osobny wpis), inni autorzy niestety bardzo często te <i>praktyczne </i>informacje po prostu zaniedbują.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>5. 3/4 książki opowiada o teorii albo o historii danego dania</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">To chyba najbardziej subiektywny punkt. Ja, kupując książkę kucharską, chcę znaleźć w niej jak najwięcej świetnych przepisów i właśnie informacji praktycznych, a potem (dzięki niej) tworzyć własne historie. <b>Jeżeli większość książki jest więc opisem poszczególnych warzyw czy innych składników (bo opisy różnych technik jeszcze akceptuję), to moje siedemdziesiąt złotych pójdzie jednak w innym kierunku.</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Qpch4Lz1ZXY/WaSGDRt0XSI/AAAAAAAAFoc/EbWZ0XthuhY3aTprkd-qeSWKHu3-uuZyACLcBGAs/s1600/batch.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="600" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-Qpch4Lz1ZXY/WaSGDRt0XSI/AAAAAAAAFoc/EbWZ0XthuhY3aTprkd-qeSWKHu3-uuZyACLcBGAs/s640/batch.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Zagwozdka dla wydawców, czyli jak osiągnąć równowagę między teorią a przepisami.</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>6. Szalone składniki lub zwariowane czasy przygotowania</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Łączy się to z punktem trzecim - chodzi o zupełną <i>nieprzystawalność </i>książki kucharskiej do rzeczywistości<b>. Owszem, są wśród nas pasjonaci pieczenia czy gotowania - ale chyba nawet oni wymiękną, jeżeli robienie tortu zajmie im dwanaście godzin, a skompletowanie składników będzie wymagać ośmiu wycieczek do marketów, w których najzwyklejsza mąka kosztuje 15 złotych za kilogram, bo ludzi, którzy tam przychodzą, na to stać (i mówię teraz o dokładnie o tej mące, która w innych sklepach kosztuje 1,70 zł). </b>Nie mówiąc już właśnie o <i>garści płatków róży</i> wymieszanej z mlekiem półtłustym podgrzewanym na małym ogniu z dodatkiem kozieradki i kwiatów lawendy, delikatnie uprażonych w oliwie extra vergine nasionach chia i paręnaście godzin podpiekanego w niskiej temperaturze mięsa baraniego. Gdzie to dostać? Jak przeżyć zapłatę ponad stu złotych za jeden obiad? Jak wysupłać dobę, którą poświęci się tylko na robienie tego jednego posiłku, bez gwarancji, że nam to zasmakuje? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-2U-jC3GjFE4/WaSGmfI_ngI/AAAAAAAAFow/M-hB2eGONb8DDdLHLOrJEDQGwrDFhTLVwCLcBGAs/s1600/platki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="900" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-2U-jC3GjFE4/WaSGmfI_ngI/AAAAAAAAFow/M-hB2eGONb8DDdLHLOrJEDQGwrDFhTLVwCLcBGAs/s640/platki.jpg" width="360" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Cofnijmy się do epoki kamienia łupanego i zacznijmy spędzać dnie na zdobywaniu pożywienia. Przecież płatki róży same się nie zerwą.</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>7. <i>Dbanie o zdrowie </i>przez usuwanie z diety podstawowych produktów spożywczych</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Ten punkt będzie zdecydowanie najdłuższy, i dlatego najpierw zastrzeżenie. Wśród nas jest mnóstwo osób z różnymi chorobami i zaburzeniami, które mogą wpływać na ich sposób odżywiania - cukrzyków, alergików, osób chorych na celiakię i wielu, wielu innych. <b>Dzięki obecnej modzie na np. niejedzenie glutenu/mięsa/jajek panującej wśród <i>zwykłych </i>ludzi (w znaczeniu: niechorych na dolegliwości związane z odżywianiem) tym osobom jest trochę łatwiej - bo bezglutenowe potrawy można dostać teraz w większości restauracji, w każdym Tesco jest dużo odpowiednich produktów, nawet w osiedlowych sklepikach jest coraz więcej regałów ze zdrową żywnością (wśród których często znajdują się właśnie np. produkty bezglutenowe), a już nawet nie wspominam o tym, że w większych miastach otwierają się sklepiki, sklepy i centra skupiające się właśnie na takim wyspecjalizowanym asortymencie. </b>To samo dotyczy tych, którzy mięsa (czy jakiegokolwiek innego produktu) po prostu nie lubią - bo oni mają większy wybór. </span><span style="font-size: large;">I to jest bardzo dobra strona całej tej sytuacji.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Złą stroną jest natomiast ogromna powierzchowność tego, co ludzie myślą na temat odżywiania, która jest tymi wszystkimi hipsterskimi modami i książkami podsycana. <b>Jeżeli chcesz być fajny i nie jeść mięsa (choć nie masz problemu z używaniem kosmetyków testowanych na zwierzętach, siedzeniem na skórzanym fotelu, noszeniem skórzanego paska, skórzanych butów i skórzanej torebki, a także jakoś bez wyrzutów sumienia kupujesz ubrania robione przez kilkuletnie dzieci w Chinach na głodowej stawce), to musisz - dla własnego dobra - najpierw gruntownie to przemyśleć. </b>Bo człowiek - po prostu biologicznie - jest istotą mięso jedzącą, i tak mamy ukształtowane organizmy, że potrzebują one bardzo wiele składników, które w mięsie są. Jeżeli więc nie chcesz mięsa jeść, powinieneś rozpisać cały plan, który zadba o zachowanie równowagi w Twoim organizmie. W innym razie możesz sobie po prostu zrobić krzywdę. To samo dotyczy wszystkich innych składników - a jeśli na przykład chcesz zostać weganem, powinieneś przyłożyć się do tego nawet jeszcze bardziej. Taka dieta na stałe wymaga bowiem bardzo dużej samoświadomości, nakładów czasu, wytrwałości, a często też pieniędzy. I nie może opierać się na zdaniu <i>No, to ja będę od dzisiaj jeść tylko warzywa i owoce, bo podobno są zdrowe</i>.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-eUplStTH0M0/WaSHOnYbsBI/AAAAAAAAFo4/pRyFnPIjUuYqBcASdllOQuw5bDwS6XovgCLcBGAs/s1600/falafel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="600" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-eUplStTH0M0/WaSHOnYbsBI/AAAAAAAAFo4/pRyFnPIjUuYqBcASdllOQuw5bDwS6XovgCLcBGAs/s640/falafel.jpg" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Tutaj - nieco przekornie - wrzucam zdjęcie falafela (mniam!) z jednego z najlepszych polskich blogów kulinarnych - <a href="http://www.jadlonomia.com/przepisy/falafel-idealny/">Jadłonomii</a>. (Jego autorka zresztą wydała dwie książki kucharskie, które wyglądają cudownie, ale na które na razie zbieram budżet). Żeby być <i>na zawsze </i>na diecie wegańskiej czy wegetariańskiej, trzeba bardzo rozsądnie i uważnie podejść do całej sprawy, a nie tylko stwierdzić, że woli się warzywa.</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Moda na jedzenie wegańskie czy wegetariańskie prezentowana w mediach podsyca też dość idiotyczne moim zdaniem przekonanie, że np. wszystkie jajka są złe. Albo wszystkie kurczaki. Albo każde mleko. <b>Owszem, jeżeli chcesz kupić wszystko najtaniej, to nie masz co liczyć na produkty ekologiczne. Ale zauważ, że kurczak czy kura może albo być kadłubem karmionym przez rurkę w klatce, albo szczęśliwym stworzonkiem biegającym po łące i dziobiącym ziarno. </b>(Czy co tam kury czy kurczaki jedzą). Tak samo marchewka może być pryskana najgorszymi świństwami, a coś sztucznego - typu lazania z lodówki - mieć jednak tylko jedną substancję, która według najnowszych badań nie wpływa na nasze zdrowie, bo nie jest w ogóle przyswajalna, tylko od razu się ją wydala. Również soki mogą składać się głównie z cukru, albo tylko z warzyw (to ostatnie dotyczy tych jednodniowych). I chyba w momencie, w którym nie mamy właściwie żadnej gwarancji, że na pewno warzywa są niepryskane, chyba że sami je sobie wyhodujemy (choć wtedy dochodzą np. kwestie odległości od drogi), jedyną drogą jest kupowanie jak najbardziej różnorodnej gamy produktów.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Kolejna rzecz: zdrowy tryb życia (piszę to teraz nie tylko jako czytelniczka, ale też jako tancerka i - mam nadzieję - kiedyś instruktorka) nie polega tylko na tym, czego nie jemy.</b> Do wszystkiego trzeba podchodzić rozsądnie, równoważąc zyski i straty. </span><span style="font-size: large;">Owszem, zjedzenie całego tortu czekoladowego nie jest dla nas dobre - ale już zjedzenie jednego czy dwóch ciastek tygodniowo i czerpanie z tego przyjemności będzie o wiele lepsze niż cały miesiąc denerwowania się, że wszyscy dookoła jedzą, a my nie możemy. <b><u>Zdrowy tryb życia to nie tylko odmawianie sobie rzeczy (także redukowanie ich ilości, np. używek - jedna lampka dobrego czerwonego wina dziennie dobrze wpływa na krążenie, ale picie codziennie całej butelki nie skończy się dobrze). To głównie delektowanie się małymi przyjemnościami, ograniczanie stresów i nieprzyjemnych sytuacji, zmiana własnego wewnętrznego nastawienia, życie w harmonii, ruszanie się na miarę własnych możliwości (również rozsądne - kilkukilometrowy bieg wśród spalin przy drodze szybkiego ruchu nie jest dla nas dobry) i wreszcie ta dieta. </u></b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">I dlatego tak bardzo denerwują mnie książki, które wmawiają nam, że jeżeli ją kupisz i zaczniesz pić koktajle z jarmużu, będziesz szczęśliwy. Jasne, że dobrze odżywiać się zdrowo i jeść całkiem sporo warzyw. Oczywiście, że lepiej będzie unikać rzeczy całkowicie przetworzonych. I wiadomo, że wiele typowych dań kuchni wegetariańskiej czy wegańskiej jest po prostu genialnych, zwłaszcza gdy ktoś przygotowuje je z pasją i miłością do jedzenia. <b>Ale wyeliminowanie nagle z diety - bez żadnych wskazań medycznych - rzeczy dość podstawowych typu jajka, mleko czy mięso tylko dlatego, żeby być <i>fajnym </i>i skąpać się w celebryckim blasku, jest dla mnie idiotyzmem. Jedzenie ma być pyszne, i już. </b>I można nie lubić mięsa czy jajek - to jest dla mnie argument jak najbardziej zrozumiały, zwłaszcza że sama np. za pieczeniami nie przepadam. Ale wmawianie nam, że niejedzenie mięsa jest przepustką do lepszego życia, po prostu mi nie pasuje.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">To już koniec moich wywodów na temat złych książek kucharskich. Ponieważ jednak nie chcę zostawiać Was w niepewności, następnym razem napiszę o książkach, które bardzo polecam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-50482336644720383342017-08-27T23:27:00.004+02:002017-08-27T23:28:33.620+02:00KRYMINALNY WEEKEND #24. Zło tam, gdzie się go nie spodziewasz, czyli Jenny Rogneby "Leona. Kości zostały rzucone" oraz "Leona. Cel uświęca środki" (wyd. Marginesy)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-O50OfJkAlYQ/WaM4rkEc66I/AAAAAAAAFjo/3fbCLhqDWVcrKh_hlXlDw7fUPOv6MWfwQCLcBGAs/s1600/leona.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1204" data-original-width="1600" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-O50OfJkAlYQ/WaM4rkEc66I/AAAAAAAAFjo/3fbCLhqDWVcrKh_hlXlDw7fUPOv6MWfwQCLcBGAs/s640/leona.png" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
Jeżeli ktoś jeszcze się nie zorientował z lektury mojego bloga, że uwielbiam kryminały, to spieszę go o tym zapewnić. Książek z tego gatunku czytam mnóstwo, mam więc rozeznanie w tej gałęzi rynku wydawniczego. <b>Co sprawia też, że niestety trudno jest mnie jeszcze czymś zaskoczyć</b> - poznałam tylu detektywów obu płci, dziennikarzy śledczych, komisarzy, intryg z przeszłości, zazdrosnych mężów, knowań finansowych i oszustw na wielką skalę, że kolejne na czytanych przeze mnie kartkach nieślubne dziecko, które dowiaduje się o swojej przeszłości i zabija swoją rodzinę, już mnie nie rusza. To znaczy - o ile powieść nie ma mi do zaoferowania jeszcze czegoś. <b>Wyobraźcie sobie więc moją radość, gdy okazało się, że książka, na którą po opisie miałam bardzo dużą ochotę, ma mnóstwo do zaoferowania. I że - co chyba najlepsze - od razu mogłam przeczytać jej drugą część. Czyli dzisiaj opisuję swój zachwyt nad książkami Jenny Rogneby. Zapraszam!</b></div>
</span><a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-8jOebehjf6k/WaM5AWoRZRI/AAAAAAAAFjs/S_k716FfOJAZXnSWgLEb_91J7Egc-eN4gCLcBGAs/s1600/jenny2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="970" data-original-width="1600" height="388" src="https://2.bp.blogspot.com/-8jOebehjf6k/WaM5AWoRZRI/AAAAAAAAFjs/S_k716FfOJAZXnSWgLEb_91J7Egc-eN4gCLcBGAs/s640/jenny2.jpg" width="640" /></a></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Naga, zakrwawiona dziewczynka wchodzi w biały dzień do banku w centrum Sztokholmu i wychodzi z kilkoma milionami koron. Ten niezwykły napad, który budzi ogromne zainteresowanie mediów, ląduje na biurku śledczej Leony Lindberg. Biorąc pod uwagę jej wieloletnie doświadczenie i predyspozycje, to idealne rozwiązanie. Leona jest niezdolna do odczuwania emocji. Działa w sposób zimny i rozważny. I jest skuteczna. Także dlatego, że nie waha się sięgać po niekonwencjonalne metody, o ile pomogą jej osiągnąć cel. Leona ma także kilka problemów i uzależnienie od hazardu można uznać za najmniej uciążliwy. Śledztwo robi się coraz bardziej zagadkowe, a ślady prowadzą w nieoczekiwanym kierunku. Kto stał za tak brawurowym, a jednocześnie bezczelnym przestępstwem? Kim jest dziewczynka? [opis wydawcy dot. części pierwszej]</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, jak napisałam we wstępie - kryminał, który będzie mi się podobać, oprócz bycia obiektywnie dobrym kryminałem musi mieć w sobie coś więcej. <b>Ale zanim zbierzemy się na analizę tej finezji, musimy przez chwilę pochylić się nad całą <i>podstawą</i>.</b> U Rogneby fundament jest solidny - mamy tutaj dobrze rozpisaną intrygę, która w odpowiednich dawkach trzyma w napięciu, i która ma dobrze rozpisane punkty kulminacyjne i zwroty akcji. Język jest żywy i nieprzeszkadzający w poznawaniu historii Leony (a to w kryminałach bardzo ważne). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No właśnie - Leona, czyli moja nowa (anty)idolka. Wiadomo, że najbardziej lubimy bohaterów w jakiś sposób ułomnych, i Leona taka jest. <b>Przy czym postać ta nie opiera się na prostej dychotomii świetna śledcza przeciwko uzależnieniu od alkoholu.</b> (Uwaga, teraz będą - lekkie, bo takie, które pojawiają się gdzieś po stu stronach - <u>SPOILERY!!!</u>). Leona jest bardzo rozsądną policjantką, owszem, uzależnioną, ale od hazardu, ale do tego... sama steruje przestępstwami, wykorzystując swoją znajomość policyjnych procedur i kryminalistycznych technik. <b>To sprawia, że nacisk, który zazwyczaj położony jest na rozwiązywanie intrygi i gorączkowe szukanie sprawców (najczęściej połączone z elementami obyczajowymi jak opisy stosunków rodzinnych), tutaj spoczywa bardziej na zachowywaniu delikatnej równowagi między pościgiem a ucieczką.</b> Albo raczej: lawirowaniem między rodziną, znajomymi i współpracownikami w taki sposób, żeby nikt się nie zorientował. To właśnie sprawia - choć na wirtualnym papierze nie brzmi zbyt finezyjnie - że <i>Leona </i>ma w sobie pewien powiew świeżości w stosunku do innych skandynawskich kryminałów. I za to cześć mu i chwała. (<u>KONIEC SPOILERÓW</u>)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-UE9Ny5nEkQ8/WaM5RtIa2sI/AAAAAAAAFjw/sC9AwJNhnXQ3vQk11XxAx_pHlVWKfcLQACLcBGAs/s1600/jenny1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1000" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-UE9Ny5nEkQ8/WaM5RtIa2sI/AAAAAAAAFjw/sC9AwJNhnXQ3vQk11XxAx_pHlVWKfcLQACLcBGAs/s640/jenny1.jpg" width="426" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wydanie Marginesów jest <i>typowe </i>dla tego wydawnictwa -<b> moje ukochane skrzydełka i świetna graficznie okładka</b> (choć średnio wytrzymała - grzbiet łatwo się wygina). <b>Bardzo podoba mi się także tłumaczenie</b> (choć literówki mogłyby z tekstu zniknąć). I czy możemy tylko poświęcić chwilę na docenienie tego, jak piękną kobietą jest autorka? (Od razu zwracam uwagę - oczywiście piękno i umiejętności pisarskie nie są od siebie w żaden sposób zależne, i absolutnie żadnego nie przekładam na drugie, ale po prostu musiałam odnieść się do obu).</div>
</span><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Na koniec: <i>Leona </i>nie jest może dziełem wybitnym, które na zawsze zmieni Wasz sposób myślenia o kryminałach. Ale... czy naprawdę chcemy, żeby takie było?</b> Ja, sięgając po tę serię, chciałam po prostu jakiegoś bardzo dobrego skandynawskiego kryminału. I nie zawiodłam się - dostałam kilkanaście godzin świetnej rozrywki i bardzo dużą sympatię do wreszcie nie-nieskazitelnej bohaterki. Zdecydowanie polecam każdemu, kto szuka tego, co ja, a przytłacza go zalew powieści, które mają być sensacją, a kończą się rozczarowaniem. Bo <i>Leoną </i>się nie zawiedziecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Znajdź mnie też:<br /><i><a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Facebooku</a><br /><a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Instagramie</a><br /><a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa">Nerw Słowa na Goodreads</a><br /><a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa">Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</a></i><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za egzemplarze recenzenckie serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-B3IqjUgW0w8/WaM3vP7UyvI/AAAAAAAAFjg/J7RXMXxm3f0RRbwTit0GNPxrIdtCeyKXgCLcBGAs/s1600/logo_large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="800" height="322" src="https://4.bp.blogspot.com/-B3IqjUgW0w8/WaM3vP7UyvI/AAAAAAAAFjg/J7RXMXxm3f0RRbwTit0GNPxrIdtCeyKXgCLcBGAs/s640/logo_large.jpg" width="640" /></a></div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-30316135633365286462017-08-23T13:03:00.004+02:002017-08-23T13:03:38.895+02:00KSIĄŻKA: Taki miły romans, czyli Jojo Moyes "We wspólnym rytmie" (wyd. Między Słowami)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ZXmMgVQaAr4/WZ1gmUDPMdI/AAAAAAAAFe8/vQVhnLidG7AQkEkDnZw9Oo8pvqZjdzNXwCLcBGAs/s1600/moyes.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-ZXmMgVQaAr4/WZ1gmUDPMdI/AAAAAAAAFe8/vQVhnLidG7AQkEkDnZw9Oo8pvqZjdzNXwCLcBGAs/s640/moyes.jpg" width="448" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Przyznaję się bez wstydu: bardzo lubię czytać romanse. Takie, w których jest jeden Bardzo Wielki Problem, który daje się rozwiązać na czterystu stronach bez zbędnych komplikacji, w którym wszystko pod koniec dobrze się układa i które pozwolą mi się oderwać od wszystkiego, co dzieje się w moim życiu (niezależnie od tego, czy dzieje się dobrze, czy trochę mniej). </b>Kiedy więc wypatrzyłam w księgarni internetowej nową powieść Jojo Moyes (tak, blogerzy książkowi spędzają wieczory, oglądając listy nowości, zapowiedzi i bestsellerów), wiedziałam, że po świetnym <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/06/ksiazka-tak-to-jest-rzeczywiscie-tak.html">Zanim się pojawiłeś</a> </i>będę musiała po nią sięgnąć. (<i>Kiedy odszedłeś </i>nie podobało mi się tak bardzo, ale o tym dopiero gdzieś w przyszłym tygodniu). Sięgnęłam i... stąd moja recenzja.</span></div>
<a name='more'></a><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2GvuEk--lZE/WZ1gwOM0HgI/AAAAAAAAFfA/bmaCii1Qh7wJMn_dTkIIrNjIVUEtiFykQCLcBGAs/s1600/moyes2.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="856" data-original-width="856" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-2GvuEk--lZE/WZ1gwOM0HgI/AAAAAAAAFfA/bmaCii1Qh7wJMn_dTkIIrNjIVUEtiFykQCLcBGAs/s640/moyes2.jpeg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację. Z ludźmi bywa podobnie… Ś</span><span style="font-size: large;">wiat Natashy rozsypał się wraz z odejściem męża. Gniew i zraniona duma popchnęły ją do zrobienia rzeczy, których potem żałowała. Gdy człowiek traci kogoś bliskiego, nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Natasha zamknęła się w swojej samotności, postawiła na niezależność i karierę. Kiedy decyduje się pomóc spotkanej w podejrzanych okolicznościach Sarze, nie przypuszcza, że ta „dziewczynka znikąd” odkryje przed nią życie na nowo. </span><span style="font-size: large;">Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi? [opis wydawcy]</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Na początek: romanse zazwyczaj nie są jakąś Wielką czy Ambitną Literaturą, która przez swój emocjonalny ładunek sprawia, że nie jesteśmy w stanie zasnąć. J<b>ojo Moyes nie jest tu wyjątkiem - jej książka to fabularnie stosunkowo prosta historyjka, którą poznajemy z chęcią, a o której za parę miesięcy będziemy mówić tyle, że <i>O, miło się czytało</i>. I wiecie co? I to jest jak najbardziej okej.</b> Zwłaszcza że - co dla mnie jest ostatnio bardzo ważne - historia Moyes nie udaje czegoś, czym nie jest, nie sili się na Wielkie Symbole i Intelektualne Przesłanie. Jest po prostu głównie (bo nie tylko) kameralną historią na poprawę humoru, w której wszystko skończy się dobrze. Ale to właśnie sprawia, że kupiłam tę książkę i wszystkie poprzednie jej autorstwa wydane w Polsce, i że prawdopodobnie kupię wszystkie kolejne, które się w naszym kraju pojawią. I przeczytam je z uśmiechem.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-yriXEB929yM/WZ1g38m0X9I/AAAAAAAAFfE/AGPnyd26zgEGltED4wUS_IYumxqP9jRrwCLcBGAs/s1600/moyes3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="842" data-original-width="1180" height="456" src="https://1.bp.blogspot.com/-yriXEB929yM/WZ1g38m0X9I/AAAAAAAAFfE/AGPnyd26zgEGltED4wUS_IYumxqP9jRrwCLcBGAs/s640/moyes3.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">U Moyes bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się też inna rzecz, równie ważna jak ten brak udawania czegoś, czym się nie jest. (I - wbrew pozorom - idealnie go dopełniająca).<b> Otóż Moyes mimo wszystko kreuje swoje historie w sposób dość nietypowy.</b> Nie jest to (jak u bestsellerowej Colleen Hoover) literatura o dziewiętnastolatkach (plus minus), które są śliczne i cudowne, i które spotykają mężczyznę/chłopca, który też jest śliczny i cudowny, co jest ich pierwszą miłością w życiu, która potrwa aż po grób. <b>Moyes pisze bardziej dojrzale i życiowo - <i>We wspólnym rytmie </i>to historia małżeństwa, które właściwie się skończyło, ludzi, którzy mają swoje <i>za uszami</i>, i którzy są już po pewnych przejściach. A do tego dochodzi historia dziewczynki z trudnymi doświadczeniami rodzinnymi - jak dowiadujemy się w posłowiu, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami (które w rzeczywistości - w przeciwieństwie do książki - miały tragiczny finał).</b> To sprawia, że książka z <i>tylko </i>opowieści na poprawę humoru ma w sobie coś więcej. I że warto po nią sięgnąć, gdy jesteśmy już zmęczeni Hoover i milionem jej podobnych. (Choć - tutaj zaznaczam - <i>It Ends With Us</i> w bardzo pozytywny sposób wyłamuje się z tego schematu). </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Co do wydania: jestem absolutnie zachwycona tym, jak ta książka wygląda, i jak ładnie pasuje do innych tej autorki wydawanej przez Między Słowami. <b>Ma jednak ono dwa minusy: po pierwsze okładka nie jest zbyt wytrzymała (bardzo łatwo jest ją zagiąć; choć nadrabia to wytrzymałością grzbietu), po drugie ktoś nie dopatrzył korekty - jest tutaj stosunkowo dużo błędów.</b> Choć pochwalić muszę staranne tłumaczenie. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Na koniec dwa słowa ogólnoczytelniczej refleksji.<b> Nie bójmy się czytać książek nie do końca Ambitnych i Intelektualnych. </b>Takie też są nam potrzebne do czerpania radości z lektury. Zwłaszcza gdy - tak jak książki Moyes - nie są tylko cukierkową opowieścią o abstrakcyjnych dla nas nastolatkach, tylko dojrzalszą historią o osobach z krwi i kości. <b>A jeżeli znamy kogoś, kto lubi romanse, a nie czytał jeszcze Moyes, dyskretnie podsuńmy mu jej książki. Prawdopodobnie - tak jak ja - poczuje do nich ogromną sympatię.</b> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-40487850558879145242017-08-19T11:22:00.004+02:002017-08-19T11:22:53.651+02:00KSIĄŻKA: Melodia kobiecości, czyli Rupi Kaur "Mleko i miód" (wyd. Otwarte)<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-LyXmUfxZ774/WZgC5xjli0I/AAAAAAAAFZo/6r2OGyash4cTAe7OLHrhyoVzgGy9F2ZsgCLcBGAs/s1600/mlekoimiod.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="498" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-LyXmUfxZ774/WZgC5xjli0I/AAAAAAAAFZo/6r2OGyash4cTAe7OLHrhyoVzgGy9F2ZsgCLcBGAs/s640/mlekoimiod.jpg" width="414" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Pisałam to już wiele razy: bardzo często, jeżeli jakąś książkę polecają nam absolutnie wszyscy (blogerzy, znajomi, przyjaciele, członkowie rodziny), znaczy to, że warto zwrócić na nią uwagę. Tym bardziej jeżeli - tak jak ja - chce się być na bieżąco.<b> Kiedy więc usłyszałam o wierszach Rupi Kaur (po raz pierwszy, drugi, dziesiąty i dwudziesty), wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć.</b> Z tego powodu od razu ją kupiłam, po czym... położyłam na swojej półce, czekając na <i>melodię </i>do jej przeczytania. Melodia ta nadeszła niedawno - a recenzja jest tym, co z niej wynikło.</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ieM8s7m6TOQ/WZgDDwzTwdI/AAAAAAAAFZs/dAJ0X4of2JEOGMc-RiafVi5l7-3TvSbYACLcBGAs/s1600/mleko.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="582" data-original-width="800" height="464" src="https://2.bp.blogspot.com/-ieM8s7m6TOQ/WZgDDwzTwdI/AAAAAAAAFZs/dAJ0X4of2JEOGMc-RiafVi5l7-3TvSbYACLcBGAs/s640/mleko.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Nietypowo zacznę od opisu wydania. Książkę Kaur można w Polsce kupić w wydaniu polskojęzycznym (w którym zawarte są jedynie tłumaczenia) oraz w wydaniu dwujęzycznym. W momencie, w którym je kupowałam, różnica między nimi wynosiła kilka złotych. <b>Te kilka złotych zadecydowało jednak o tym, że byłam książką zachwycona, a nie stwierdziłam, że to <i>tylko </i>dobre wiersze.</b> Po angielsku mówię, czytam i piszę płynnie - nawet czasem robię tłumaczenia z tego i na ten język - ale myślę, że również osoby z mniej płynną znajomością tego języka będą o wiele bardziej zadowolone z zakupu wydania dwujęzycznego. (Zwłaszcza że Kaur stosuje zasadę ascezy w formie i bogactwa treści, więc skomplikowanych konstrukcji gramatycznych tu raczej nie uświadczymy). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Dzięki bowiem wydaniu, w którym obok siebie mamy wersję angielską i polską, możemy porównywać, zatrzymać się, zastanawiać nad dwuznacznościami.</b> Albo po prostu: ćwiczyć język i poznać kilka nowych słówek. A jeżeli znamy angielski nieco lepiej, możemy niektóre fragmenty czytać sobie na głos i rozkoszować się ich melodią. (Z tego powodu kocham poezję anglojęzyczną - brzmi <i>melodycznie</i> zupełnie inaczej niż poezja polska). <b>A także zadumać się nad tym, że mimo zupełnie różnych uwarunkowań kulturowych czy nawet etnicznych, w których znajdujemy się my i autorka, nasze problemy są bardzo podobne. (O tym jeszcze za moment). Ja, mimo że najpierw myślałam, że będę czytać tylko polskie wersje, a na angielskie patrzeć od czasu do czasu, w końcu czytałam tylko te angielskie.</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0T9h6mQPhDE/WZgDG_FQ_eI/AAAAAAAAFZw/sDzHJzSCPFsQNy9N8HMKX4-lYQW9TD5TgCLcBGAs/s1600/mleko2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="735" data-original-width="1024" height="458" src="https://1.bp.blogspot.com/-0T9h6mQPhDE/WZgDG_FQ_eI/AAAAAAAAFZw/sDzHJzSCPFsQNy9N8HMKX4-lYQW9TD5TgCLcBGAs/s640/mleko2.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Jeżeli idzie o styl Kaur - niektórzy powiedzą, że to nie poezja, tylko krótkie formy literackie, efemeryczne wrażenia. Inni: że to grafomania. Kolejni: że arcydzieło. Ja mogę ze swojego punktu widzenia napisać tyle - tutaj o wiele ważniejszy niż styl jest chyba przekaz emocjonalny. <b>Owszem, przy niektórych wierszach na początku miałam myśl <i>Hmmm, troszkę to wydumane</i>, by na końcu zalewać się rzewnymi łzami. </b>A w środku zaznaczyć swój egzemplarz mniej więcej miliardem karteczek indeksujących. Jeżeli nie jesteście przekonani - pójdźcie do pierwszej lepszej księgarni, którą macie niedaleko, i przeczytajcie kilka utworów, najlepiej wybranych na chybił trafił ze wszystkich czterech części.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">No właśnie - uniwersalność poezji Kaur to chyba najważniejsze, co kojarzyć można (trzeba?) z jej prozą. Książka podzielona jest na cztery segmenty tematyczne - the hurting (cierpienie), the loving (kochanie), the breaking (zrywanie), the healing (gojenie). I chyba w zależności od tego, na jakim etapie życia obecnie jesteśmy, a także jakie mamy doświadczenia, najbardziej będziemy zachwycone inną częścią. I dlatego właśnie powtórzę to, co w recenzjach <i>Mleka i miodu </i>pojawia się chyba najczęściej:<b> jest to książka, którą każda kobieta powinna mieć na swojej szafce nocnej albo w innym podręcznym miejscu - aby móc wracać do niej na różnych etapach życia. </b>Ja już teraz - w mniej więcej tydzień po lekturze - wiem, że będę po tę książkę sięgać jeszcze wiele razy. Czasem aby razem z nią docenić to, co mam, a czasem by wspólnie z nią płakać. Wiem też, że prawdopodobnie te wiersze, które najbardziej do mnie trafiają, z czasem ulegną zmianie - i to jest wspaniałe.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Podsumuję: myślę, że książkę tę bez wahania może kupić właściwie każda kobieta. I już. Ja jestem zachwycona. Polecam!</span></div>
<span style="font-size: large;"><br />Znajdź mnie też:<br /><i><a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Facebooku</a><br /><a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Instagramie</a><br /><a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa">Nerw Słowa na Goodreads</a><br /><a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa">Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</a></i></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-50642047484084776522017-08-16T22:40:00.000+02:002017-08-16T22:42:18.229+02:00KSIĄŻKA: Kto by pomyślał, czyli Jaume Cabre "Agonia dźwięków" (wyd. Marginesy)<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-PhVDV9bu87o/WZSscyXdsmI/AAAAAAAAFXc/ali_ZKxS7iMKPbr96LRlizXGmZfPh5oxgCLcBGAs/s1600/agonia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="991" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-PhVDV9bu87o/WZSscyXdsmI/AAAAAAAAFXc/ali_ZKxS7iMKPbr96LRlizXGmZfPh5oxgCLcBGAs/s640/agonia.jpg" width="396" /></a></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Kto by pomyślał, że po lipcowych perturbacjach literackich, które poskutkowały przeczytaniem dużej liczby złych książek, sierpień będzie miesiącem tak udanym literacko. </b>Na pierwszy ogień (no, razem z równie dobrym, ale o wiele mniej przystępnym <i>Na wodach Północy</i>) poszło dzieło katalońskiego Mistrza i mojego literackiego idola. Panie i Panowie, oto <i>Agonia dźwięków</i>!</span></div>
<span style="font-size: large;">
</span><span style="font-size: large;"></span><br />
<a name='more'></a></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-DrhH52bqLvc/WZStAXv4YyI/AAAAAAAAFXk/BWjIciJlxRkWRNisYCVbO7AlKQmjrALuwCLcBGAs/s1600/jaume.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="821" data-original-width="620" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-DrhH52bqLvc/WZStAXv4YyI/AAAAAAAAFXk/BWjIciJlxRkWRNisYCVbO7AlKQmjrALuwCLcBGAs/s640/jaume.jpg" width="482" /></a></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<b>Kto by pomyślał, że już po roku wrócę do twórczości Cabrego. </b>Jeżeli czytacie Nerw Słowa dosyć regularnie, możecie pamiętać mój bezbrzeżny zachwyt jego pierwszą przeczytaną przeze mnie książką (wydaną w Polsce przed <i>Agonią dźwięków</i>), czyli <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2016/08/ksiazka-niezwykle-poczytny-majstersztyk.html"><i>Cieniem eunucha</i></a>. W swojej recenzji starałam się uwypuklić, że oznaką geniuszu jest dla mnie u tego autora połączenie jego erudycji i maestrii językowej z czymś, co czyta się po prostu świetnie nawet komuś, kto o historii Katalonii, języku czy tamtejszej kulturze nie wie zbyt wiele. Nie ma tutaj jakiegoś okropnego silenia się na symbole, żeby dostać jakąś nagrodę, nie ma przekombinowania, nie ma niby-ambitnych-dłużyzn-które-każdy-pomija. Jest za to bardzo dobrze skonstruowana fabuła, idealnie splatające się wątki i po prostu kawałek Świetnej Literatury.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><br />
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<b>Kto by pomyślał, że historia mnicha z początku XX wieku, który nie zgadza się z poglądami matki przełożonej, wciągnie mnie bardziej niż większość kryminałów czy thrillerów, które ostatnio przeczytałam, i które czytam nałogowo.</b> (Jeżeli mi nie wierzysz, to zapraszam do <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/08/sowny-galimatias-15-rozleniwienie-vs.html">lipcowego podsumowania miesiąca</a>). W porównaniu do <i>Cienia eunucha</i> ta książka jest o wiele bardziej kameralna, dzieje się raczej w dość zamkniętym środowisku, i to w raczej krótkim czasie, a nie na przestrzeni wielu lat z wydarzeniami historycznymi w tle. Dzięki temu - mam wrażenie - jest nieco łatwiejsza w odbiorze, i może nadawać się na początek przygody z tym autorem, jako takie <i>lekkie wprowadzenie do twórczości zostawiające posmak geniuszu</i>.</div>
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-onUOgHel--Y/WZStExGEuZI/AAAAAAAAFXo/VcOPe51Kz9AI8xgSPHCyvt35NK28Yhn8ACLcBGAs/s1600/jaume2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="364" data-original-width="663" height="350" src="https://4.bp.blogspot.com/-onUOgHel--Y/WZStExGEuZI/AAAAAAAAFXo/VcOPe51Kz9AI8xgSPHCyvt35NK28Yhn8ACLcBGAs/s640/jaume2.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Kto by pomyślał, że można tak genialnie przetłumaczyć książkę na język polski. </b>Oczywiście - nie znam katalońskiego, nie jestem też specjalistką od przekładu (choć zdarza mi się robić tłumaczenia z i na angielski). Ale to, jak dobrze pani Anna Sawicka opisuje świat według Cabrego, może zauważyć nawet laik - język jest plastyczny, piękny, wycyzelowany, ma melodię świetnie brzmiącą również po polsku. Wszystkie nagrody są zasłużone, a wstęp napisany przez tłumaczkę świetnie wyjaśnia, rozjaśnia i układa niektóre wątki. (Gdyby pani Sawicka chciała kiedyś napisać całą książkę z omówieniem twórczości Cabrego, to bym ją zamówiła w przedpremierze, czego nigdy nie robię). I zauważmy też, proszę, na koniec, jeszcze jedną rzecz - inaczej tłumaczy się jakiś tam thriller, w którym występuje może jedno zdanie złożone na cała stronę, a inaczej wysmakowaną prozę takiego autora jak Cabre. Tym bardziej - ogromne brawa!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Kto by pomyślał, że nowy Cabre będzie tak ładnie wydany, że postawiony obok mojego <i>Cienia eunucha </i>będzie robił wrażenie jednej z najlepszych książek w mojej biblioteczce.</b> Bardzo klasyczna, i przy tym estetyczna oprawa w połączeniu z naprawdę piękną okładką jest po prostu idealna. (I wytrzymała - z powodzeniem przeszła Test Damskiej Torebki). Mój zachwyt nad tłumaczeniem nie może też przyćmić faktu, że i korekta, i redakcja są wykonane bardzo starannie. Przyznaję też, że mi - krótkowidzce - bardzo dobrze czyta się książki napisane dość dużą czcionką i z porządnymi marginesami (nomen omen), bo dzięki nim nie męczą się oczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>I kto by pomyślał, że książkę o mnichu i jego krótkiej historii będę ze śpiewem na ustach zachwalać i znajomym, i przyjaciołom, i rodzinie, i czytelnikom na blogu. Wielka, niewysilona, piękna literatura. Dla mnie 5/5 i 10/10. Polecam!</b></span></div>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Znajdź mnie też:</span></div>
<span style="font-size: large;">
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Facebooku</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Instagramie</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa"><i>Nerw Słowa na Goodreads</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa"><i>Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-16898905996285441312017-08-10T14:44:00.001+02:002017-08-10T14:46:53.354+02:00SŁOWNY GALIMATIAS #15. Rozleniwienie vs. nadrabianie zaległości + 14 mini-recenzji książek na wakacje<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-61SiJCHVE2I/WYxCH25uuTI/AAAAAAAAFLc/o2HX3vQKYNA4w2uSpDLWqfqtsfGEeZrwwCLcBGAs/s1600/slownygalimatiasdobre.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="329" data-original-width="640" height="328" src="https://4.bp.blogspot.com/-61SiJCHVE2I/WYxCH25uuTI/AAAAAAAAFLc/o2HX3vQKYNA4w2uSpDLWqfqtsfGEeZrwwCLcBGAs/s640/slownygalimatiasdobre.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;">Dzisiejszy Słowny Galimatias - czyli nerwosłowowe podsumowanie miesiąca - będzie odrobinę nietypowe. Ze względu na to, że korzystam teraz z abonamentu Legimi (o którym niedługo będzie cały tekst), <b>właściwie przestałam sama kupować książki</b>. (Nie martwcie się, zmieni się to w sierpniu). Book Haul składałby się w takim razie z dwóch książek recenzenckich, które już na blogu opisałam, stwierdziłam więc, że w lipcu po prostu go pominę. <b>W tym miesiącu przeczytałam natomiast aż czternaście (!!!) książek, jednak myślę, że nie będę recenzować wszystkich w osobnych postach - z tego powodu dzisiaj skupiam się na mini-recenzjach, żebyście wiedzieli, na co zwrócić uwagę, a na co niekoniecznie.</b> Zapraszam!</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Książki opisuję w kolejności ich czytania. Jeżeli recenzja pojawiła się na Nerwie Słowa, kliknij w tytuł książki, aby ją przeczytać. <b>Te mini-recenzje nie mają na celu wytłumaczenia fabuły - są one raczej zapisem moich wrażeń</b>. Dlatego też na koniec każdego opisu znajduje się rubryka <i>jednym zdaniem</i>: bardzo krótkie podsumowanie książki z nieco bardziej obiektywnego punktu widzenia.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-sXl6CdUpeVk/WYxCXB30NMI/AAAAAAAAFLg/WdgXB97LN4IWg_DijF3NUxVeE_m59WMgQCLcBGAs/s1600/przeklety.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="288" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-sXl6CdUpeVk/WYxCXB30NMI/AAAAAAAAFLg/WdgXB97LN4IWg_DijF3NUxVeE_m59WMgQCLcBGAs/s640/przeklety.jpg" width="408" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<b>1. Mats Strandberg <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/kryminalny-weekend-22-mats-strandberg.html"><i>Przeklęty prom</i></a> (wyd. Marginesy; egzemplarz recenzencki)</b></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Zapowiadało się taaaaaak dobrze, a <b>wyszło taaaaaaak bardzo źle</b>. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie kupować, nie pożyczać, nie czytać, nie mówić o tej książce, tylko skazać ją na zapomnienie. I już. A jeżeli ktoś bardzo chce poczytać, jak się nad nią pastwię, niech kliknie w tytuł i przeczyta moją recenzję, w której punktuję większość idiotyzmów pojawiających się w tej książce. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">(Dla bardzo zainteresowanych - jest tu skandynawski prom, na którym pojawia się wampir chcący przejąć władzę nad światem. Ludzie panikują, a on po kolei morduje prawie wszystkich. Koniec fabuły). </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>NIE.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-en6-WCSP5j4/WYxCkU4BX4I/AAAAAAAAFLk/CZLPVPsT92IepgLrCVqsBguMyYW_NIG0QCLcBGAs/s1600/amerykanscy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="632" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-en6-WCSP5j4/WYxCkU4BX4I/AAAAAAAAFLk/CZLPVPsT92IepgLrCVqsBguMyYW_NIG0QCLcBGAs/s640/amerykanscy.jpg" width="404" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>2. Neil Gaiman <i>Amerykańscy bogowie </i>(wyd. Mag)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">O Gaimanie słyszałam mnóstwo dobrych rzeczy, to samo mówiono mi o serialu na podstawie tej książki. Jeżeli chodzi o samą opowieść - <b>jest oryginalna, świeża, zajmująca, a do tego przegenialnie wydana</b>. Co prawda pojawia się kilka słabszych momentów, w których trzeba się nieco bardziej skupić, żeby zrozumieć autora, ale bardzo, bardzo warto po nią sięgnąć dla specyficznej atmosfery. Nie obwołam jej Absolutnym Geniuszem, bo właśnie minimalnie czegoś jej aż do takiego poziomu zabrakło, ale muszę się przyznać, że po jej lekturze usilnie poszukuję funduszy na resztę książek autora, a to bardzo dobrze świadczy o jego pisarstwie. Choć, co ciekawe - nie mam na razie zdania o tym, jak Gaiman pisze technicznie. Świetnie snuje opowieść, ale styl jest raczej na drugim planie, i zastanawia mnie to, czy inne jego książki będą wyglądać podobnie. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla fanów czegoś świeżego z domieszką zwariowanej psychodelii i dość mroczną historią.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-kwPmafLpuv8/WYxC6VRndBI/AAAAAAAAFLo/CsbzdzPQa8EtlTE3UA84x2IbwuiEs1VTgCLcBGAs/s1600/wywiadzwampirem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="314" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-kwPmafLpuv8/WYxC6VRndBI/AAAAAAAAFLo/CsbzdzPQa8EtlTE3UA84x2IbwuiEs1VTgCLcBGAs/s640/wywiadzwampirem.jpg" width="400" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><b><div>
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
3. Anne Rice Wywiad z Wampirem (Dom Wydawniczy REBIS; przeczytane w abonamencie Legimi)</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Znowu: <b>coś, co dobrze się zapowiadało gdzieś do połowy, a potem okazało się dla mnie nieco nawiedzonym bełkotem</b>. W pierwszej <i>części </i>książki świetna jest <i>toksyczna chemia </i>między Lestatem a Luisem - ich relacja sprawia, że warto po tę książkę sięgnąć. Pojawienie się Claudii również uatrakcyjnia całość, a potem... a potem jest coraz gorzej, z pseudointelektualnymi refleksjami na temat życia i śmierci, patosem i sztuczną podniosłością. Jeżeli lubicie takie klimaty albo chcecie poznać <i>materiał źródłowy </i>całego - jakże dziś popularnego - popkulturowego ruchu wampirocentrycznego, możecie po tę pozycję sięgnąć, ale jeżeli szukacie czegoś rzeczywiście dobrego, to nie ma co marnować na to czasu.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>tylko z miłości do wampirów albo w ramach badań nad popkulturą, inaczej - odpuścić.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-raReaKUCweY/WYxDD_AQZ3I/AAAAAAAAFLs/DlrfscBTbJwf97XCvmd9bbTrTpSfGRRzwCLcBGAs/s1600/gorace.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="180" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-raReaKUCweY/WYxDD_AQZ3I/AAAAAAAAFLs/DlrfscBTbJwf97XCvmd9bbTrTpSfGRRzwCLcBGAs/s640/gorace.jpg" width="409" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>4. Deborah Levy <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/ksiazka-niebezpieczny-zwiazek-czyli.html">Gorące mleko</a> </i>(wyd. Znak; egzemplarz recenzencki)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Książka, której napisałam dość pozytywną recenzję zaraz po przeczytaniu, a która po dwutygodniowych przemyśleniach jednak mnie rozczarowała. </b>Widać, że autorka bardzo chciała dostać jakąś nagrodę literacką - więc naszpikowała cały tekst symbolami, zdania skróciła do minimum, wzięła też temat Trudny i Trochę Tabu, Ale Nie Za Bardzo. <b>No i mimo że ta proza rzeczywiście może wywołać jakiś niepokój, to czuć, że jest ona nieco wysilona, pisana przez intelektualistkę.</b> Levy udało się spełnić własne zamierzenia - książka została nominowana do Bookera - ale <b>dla <i>przeciętnego </i>czytelnika, który właśnie szuka dobrze opowiedzianej historii, nie ma tu zbyt wiele. </b>(Zawsze powtarzam, że dobra książka składa się z trzech elementów: czegoś, o czym warto opowiadać, dobrego sposobu opowiadania oraz tego czegoś, co sprawia, że chce się to czytać - tutaj zabrakło tego trzeciego składnika).</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>będzie okej, jeżeli uwielbiasz prozę festiwalową. W innym wypadku raczej nie warto.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-GzLzBN-272E/WYxDQ92Qa5I/AAAAAAAAFLw/1JKwC6GegLMLjaW4VtTqqhSb-Kc-Kp_hgCLcBGAs/s1600/znikniecie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="386" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-GzLzBN-272E/WYxDQ92Qa5I/AAAAAAAAFLw/1JKwC6GegLMLjaW4VtTqqhSb-Kc-Kp_hgCLcBGAs/s640/znikniecie.jpg" width="410" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><b><div>
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>5. Caroline Eriksson <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/kryminalny-weekend-23-caroline-eriksson.html"><i>Zniknięcie</i></a> (wyd. Marginesy; egzemplarz recenzencki)</b></div>
</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><b>Całkiem udany kryminał ze skandynawską atmosferą</b> - i właściwie tyle mogę o tej książce powiedzieć. Jest stosunkowo krótka, więc starczy prawdopodobnie na jeden wieczór albo dwa, ale bardzo wciąga i pozwala się <i>oderwać</i>. Mi nie podobał się fakt, że operuje ona w gruncie rzeczy dość często wykorzystywanym motywem, którego różne ujęcia czytałam już dwadzieścia razy. I tak jednak czytało się bardzo dobrze, i chyba o to chodzi - choć absolutnie nie jest to geniusz kryminalny.</span><span style="font-size: large;"><br /></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>można się wciągnąć, ale nie jest to nic wybitnie oryginalnego. Głównie dla fanów kryminałów skandynawskich.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-NPZUAlM2TK8/WYxDiJ5jWrI/AAAAAAAAFL0/EMY0OlzhUo4k0DQL4CJPgu72O47UxI1lgCLcBGAs/s1600/badmommy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="622" data-original-width="400" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-NPZUAlM2TK8/WYxDiJ5jWrI/AAAAAAAAFL0/EMY0OlzhUo4k0DQL4CJPgu72O47UxI1lgCLcBGAs/s640/badmommy.jpg" width="410" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>6. Tarryn Fisher <i>Bad Mommy </i>(wyd. Sine Qua Non; przeczytane w abonamencie Legimi)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<span style="font-size: large;">Kolejna książka z lipcowego zestawu, w stosunku do której mam <b>bardzo mieszane uczucia</b>. Z jednej strony nastawiałam się na coś genialnego - wszędzie czytałam świetne recenzje, entuzjastyczne komentarze i opinie. <b>A wyszedł... no, thriller psychologiczny, i już</b>. Z drugiej strony jednak autorka rzeczywiście miała dość ciekawy pomysł, i świetnie wykreowała bardzo antypatycznych bohaterów, a chyba o to właśnie chodziło. (Choć niektóre emocjonalne fragmenty są nieznośne stylistycznie). Na Goodreads napisałam, że polecam, po czym dałam 3 gwiazdki - i tak chyba właśnie jest z tą książką; warto po nią sięgnąć w wolny wieczór, gdy chcemy się rozerwać, ale jakiejś Nowej Jakości tutaj nie uświadczymy. <b>A jeżeli chcemy być na bieżąco, to w ogóle jest to mus, bo mnóstwo osób jest nią zachwyconych, więc prawdopodobnie będzie pojawiać się we wszystkich zestawieniach książek z całego roku.</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>jak wyżej - choć po tym ogromnym hypie dużo osób będzie zawiedzionych.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-p25d86K-y2w/WYxD7Uzj36I/AAAAAAAAFL4/DMivzq5xapwN0xcyVXFat1qW38ui6SAQQCLcBGAs/s1600/swiat.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1125" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-p25d86K-y2w/WYxD7Uzj36I/AAAAAAAAFL4/DMivzq5xapwN0xcyVXFat1qW38ui6SAQQCLcBGAs/s640/swiat.jpg" width="450" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>7. Tomek Michniewicz <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/ksiazka-reportaz-od-czowieka-czyli.html">Świat równoległy</a> </i>(wyd. Otwarte; egzemplarz recenzencki od księgarni MegaKsiążki)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b><u>NAJLEPSZA KSIĄŻKA LIPCA</u></b>, i - być może - całego roku w kategorii non-fiction. Moje peany na jej temat znajdują się w recenzji (kliknij w tytuł, aby ją przeczytać) - <b><u>jest po prostu świetna, genialna, niewysilona, przejmująca, skłaniająca do refleksji, a po jej lekturze coś w sercu zostaje.</u></b> Na długo. Ja jestem zachwycona tymi ośmioma reportażami, w których nie ma łatwych odpowiedzi - zapraszam do recenzji, a potem do przeczytania książki.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>TAK, TAK, TAK! Non-fiction dla każdego.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-W7m3puviO_c/WYxEHLuzwiI/AAAAAAAAFL8/ertxqw-Q4EYZIa1HGP3dNOCZqnGzrEbSwCLcBGAs/s1600/czarnamadonna.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="659" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-W7m3puviO_c/WYxEHLuzwiI/AAAAAAAAFL8/ertxqw-Q4EYZIa1HGP3dNOCZqnGzrEbSwCLcBGAs/s640/czarnamadonna.png" width="420" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>8. Remigiusz Mróz <i>Czarna Madonna </i>(wyd. Czwarta Strona; przeczytane w abonamencie Legimi)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span><span style="font-size: large;"><b>Gdybym miała najnowszą powieść Mroza podsumować jednym słowem, byłoby to <i>Meh</i></b>. Ani mnie to ziębi, ani grzeje, zwłaszcza że motyw, który miał być super-niesamowicie-zaskakujący, został już przez autora wykorzystany w <i>Chórze zapomnianych głosów</i>. Jeżeli kochacie Mroza, to możecie sięgnąć po <i>Czarną Madonnę</i>, ale w innym wypadku będzie to chyba strata czasu. Chociaż okładka jest przepiękna i jak zwykle u Mroza można czegoś się przy okazji dowiedzieć - tutaj na temat np. obrządków kościelnych. Co nie zmienia faktu, że jednak wiele mi zabrakło do bycia zachwyconą, i że mam wrażenie, że dużo wątków jest nieskończonych. Jeżeli jednak jak ja bardzo Mroza lubicie, to się nie bójcie - już niebawem na Nerwie Słowa będzie recenzja absolutnie cudownego <i>Wotum nieufności</i>.</span><br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem:</b> niekoniecznie, zwłaszcza jeśli nie lubicie tematów religijnych. </span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-cpuO7qAM2Uc/WYxE6BppsNI/AAAAAAAAFME/wT4ObaCQ5G8K6akJpq93W9GqoCPcss9RgCLcBGAs/s1600/szachownica.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="855" data-original-width="570" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-cpuO7qAM2Uc/WYxE6BppsNI/AAAAAAAAFME/wT4ObaCQ5G8K6akJpq93W9GqoCPcss9RgCLcBGAs/s640/szachownica.jpg" width="426" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>9. Arturo Perez-Reverte <i>Szachownica flamandzka </i>(wyd. Muza; przeczytane w abonamencie Legimi)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Bardzo dobre, erudycyjne snucie powolnej opowieści o intelektualistach zajmujących się sztuką, w życie których wkracza zbrodnia. Jeżeli lubicie <i>przegadane </i>powieści, to jest to coś dla Was. Pełnokrwiści bohaterowie, logika i dopracowane wątki - Reverte w najlepszej formie. <b>Choć uczciwie przyznaję, że książkę tę na parę tygodni porzuciłam i dopiero za drugim razem się z nią polubiłam. </b>(Taką <i><a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/ksiazka-arturo-perez-reverte-misja.html">Misją: Encyklopedią</a> </i>byłam zachwycona po parunastu czy parudziesięciu pierwszych stronach, tak samo dawno już czytanym przeze mnie <i>Mężczyzną, który tańczył tango</i>). Dużo jest tutaj odniesień i smaczków kulturowych, więc dla każdego miłośnika sztuki to będzie chyba czysta poezja. Bardzo podoba mi się też kameralność tej historii - z tych odrobinę sensacyjno-awanturniczych wątków naprawdę łatwo byłoby zrobić rozbuchaną opowieść skupioną na akcji, co chyba źle odbiłoby się na książce. <b>Co ciekawe: zakończenie jest dosyć... z jednej strony nieprzewidywalne, a z drugiej strony podobne było już wiele razy. Ale tutaj jesteśmy tak związani z bohaterami - dzięki świetnej kreacji Reverte - że w ogóle nie odczuwamy tego podobieństwa, tylko siedzimy osłupieni.</b> Brawo!</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>jeżeli nie potrzebujecie do szczęścia przysłowiowych pościgów i wybuchów, tylko erudycji i kameralnej opowieści, będziecie zachwyceni.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-bmQzXwz4z-s/WYxOTjJWWQI/AAAAAAAAFMU/uilfFYVfWV4bm6JCyDa-GIomeemxV806wCLcBGAs/s1600/zazamknietymi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="661" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-bmQzXwz4z-s/WYxOTjJWWQI/AAAAAAAAFMU/uilfFYVfWV4bm6JCyDa-GIomeemxV806wCLcBGAs/s640/zazamknietymi.jpg" width="422" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>10. B.A. Paris <i>Za zamkniętymi drzwiami </i>(wyd. Albatros; przeczytane w abonamencie Legimi)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Kolejny thriller psychologiczny. <b>Przyznaję, że pierwszy raz spotkałam się z takim ujęciem przemocy psychicznej w literaturze, i to jest ogromny plus </b>(naprawdę, przy liczbie kryminałów, jakie czytam regularnie czy jakie już przeczytałam, zaskoczyć mnie nietypowym ujęciem tematu to jest wyczyn) - tak samo jak to, że czyta się to szybko i w odpowiednim napięciu. Dużą wadą jest jednak końcówka: która jest właśnie nieco zbyt szybka i za mało rozbudowana. I tak jednak dla mnie jest to chyba najlepszy thriller/kryminał przeczytany w tym miesiącu, i chyba zasłużone są jego tak wysokie pozycje we wszystkich księgarniach.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>z tą książką spędzicie wciągający wieczór z thrillerowatym posmakiem, ale nie oczekujcie fajerwerków.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-CHklr828JTc/WYxSOr8ej5I/AAAAAAAAFMg/Oh-tmV1eM94Su4lqmyoolVBFZ3igs984QCLcBGAs/s1600/bycjakplynaca.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="714" data-original-width="450" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-CHklr828JTc/WYxSOr8ej5I/AAAAAAAAFMg/Oh-tmV1eM94Su4lqmyoolVBFZ3igs984QCLcBGAs/s640/bycjakplynaca.jpg" width="402" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>11. Paulo Coelho <i>Być jak płynąca rzeka </i>(wyd. Świat Książki)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Książka przeczytana w ramach poszerzania literackich horyzontów. I - przyznam - mimo tego, że powieści Coelho nie lubię, ta książka całkiem przypadła mi do gustu. <b>Widać po niej, że autor jest dobrym człowiekiem, który zamiast całymi dniami filozofować i pisać uniwersyteckie teoretyczne rozprawy o dobrym postępowaniu, rzeczywiście sprawia, że świat jest nieco lepszym miejscem.</b> Bez osądzania, fanatyzmu czy usilnego wtłaczania swojej ideologii - za to z prostymi tłumaczeniami i otwartością na życie. <i>Być jak płynąca rzeka </i>bardzo dobrze sprawdza się też jako zbiór ciekawych i miłych anegdotek. <b>Mi podoba się też jako wyraz mojej ulubionej, <i>Chłopskiej </i>Filozofii - w której nie chodzi właśnie o traktaty filozoficzne pisane trudnym językiem, tylko o bycie porządnym człowiekiem. Niby proste, a dzisiaj mnóstwo osób o tym zapomina.</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dobry zbiór dobrze czytających się anegdot z morałem. Są fragmenty odrobinę grafomańskie, ale przesłanie jest dobre, a Coelho jest właśnie kimś porządnym - i dlatego moim zdaniem należy mu się szczególny szacunek.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5_LsFx4gi5s/WYxTRz5u2TI/AAAAAAAAFMo/TyAjKN4pcEc0bJibgmbwVGqdd8d5VaV8QCLcBGAs/s1600/kobietabez.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="463" data-original-width="300" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-5_LsFx4gi5s/WYxTRz5u2TI/AAAAAAAAFMo/TyAjKN4pcEc0bJibgmbwVGqdd8d5VaV8QCLcBGAs/s640/kobietabez.jpg" width="414" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>12. Wojciech Eichelberger <i>Kobieta bez winy i wstydu </i>(wyd. Drzewo Babel)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Książeczka jednego z najbardziej znanych polskich psychologów i psycho<b>terapeutów podejmująca temat kobiety - w kulturze i w życiu. Lektura nie zajmie dużo czasu, a warto po nią sięgnąć, żeby uświadomić sobie kilka rzeczy (np. to, jak krzywdzące jest <i>standardowe </i>rozumienie historii o Adamie i Ewie). </b>Albo po prostu poczytać rozważania mądrego człowieka - bo tych nigdy za dużo. I zastanowić się, czy na pewno nasze odruchowe reakcje (<i>O matko, jaki ona ma dekolt!</i>) są dobre.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>dla każdego, kto lubi teksty skłaniające do refleksji.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Bu5TdLLNaGk/WYxUhpI-liI/AAAAAAAAFMw/61FIQByFtvYVyBftIFGklX2o4KdbIYHnACLcBGAs/s1600/margo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="257" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-Bu5TdLLNaGk/WYxUhpI-liI/AAAAAAAAFMw/61FIQByFtvYVyBftIFGklX2o4KdbIYHnACLcBGAs/s640/margo.jpg" width="410" /></a></div>
<b><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">13. Tarryn Fisher <i>Margo</i> (wyd. Sine Qua Non; przeczytane w abonamencie Legimi)</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span></b><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Pierwsza (chronologicznie) książka autorki <i>Bad Mommy</i>. <b>I... nie wiem, czy nie lepsza, choć zdecydowanie mniej popkulturowa i łatwa w odbiorze.</b> Fisher świetnie kreuje atmosferę zła panującą w zapomnianym przez wszystkich mieście, gdzie człowieka nie może spotkać nic dobrego. Zakończenie (albo raczej: główny plot twist, po którym jest jeszcze dość sporo do przeczytania) zaskakuje (mimo że ten motyw również ileś razy się już w kulturze pojawił), ale... nie satysfakcjonuje, a przynajmniej nie do końca. <b>I znów - dosyć tej książce szkodzi ogromny <i>hype</i>, jaki na nią panuje, bo przez niego oczekujemy Czegoś Wielkiego i Niesamowitego, a dostajemy <i>tylko </i>dość udany thriller</b>. A szkoda - bo bez tego medialnego szumu byłoby warto poświęcić tej książce te kilka godzin.</span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem: </b>lektura <i>bardzo okej</i>, dla miłośników nietypowych książek thrillerowoobyczajowych będzie idealna, choć zakończenie może rozczarować.</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-rl1Zx84AXFU/WYxVPHgP4TI/AAAAAAAAFM4/wKGW_JKQ3y0uqlYqv2EwvvRw6S2CWAL4QCLcBGAs/s1600/dotrzechrazy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="342" data-original-width="230" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-rl1Zx84AXFU/WYxVPHgP4TI/AAAAAAAAFM4/wKGW_JKQ3y0uqlYqv2EwvvRw6S2CWAL4QCLcBGAs/s640/dotrzechrazy.jpg" width="430" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<b><br /></b></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>14. Alek Rogoziński <i>Do trzech razy śmierć </i>(wyd. Filia)</b></span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Stosunkowo krótka komedia kryminalna. <b>Na początku byłam nieprzekonana - nieco sztywne dialogi i trochę wchodzenia w stereotypy na temat płci po prostu mnie denerwowało.</b> A po chwili... okazało się, że podczas lektury cały czas się uśmiecham. Prosta intryga, trochę zwariowania (choć nie tak cudownie uroczego, jak w powieściach Magdaleny Knedler o komisarz Annie Lindholm) i pisarskie środowisko (nieco - khem - podrasowane wyobraźnią autora), i jest przepis na bestseller. Czyta się to miło i przyjemnie, i chce się więcej - idealna książka na wakacje.</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Jednym zdaniem:</b> lekka, miła, przyjemna, do uśmiechnięcia się i zachichotania od czasu do czasu.</span></div>
<br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Znajdź mnie też:</span><br />
<span style="font-size: large;"><i><a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Facebooku</a><br /><a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/">Nerw Słowa na Instagramie</a><br /><a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa">Nerw Słowa na Goodreads</a><br /><a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa">Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</a></i></span></div>
Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6471936015290742672.post-34859888641308969482017-08-08T12:40:00.001+02:002017-08-08T12:47:47.958+02:00KSIĄŻKA: Mężczyźni i wieloryb, czyli Ian McGuire "Na Wodach Północy" (wyd. Prószyński i S-ka)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://woblink.com/e-book,-proszynski-i-s-ka-na-wodach-polnocy-ian-mcguire,32597"><img border="0" data-original-height="610" data-original-width="400" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-6qan54MfrL0/WYmUStFCW0I/AAAAAAAAFJw/qjXEKSXGKuEdohy11rOY472D8_X5qkMpQCLcBGAs/s640/nawodach.jpg" width="418" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W wakacje czytam głównie książki lekkie, mniej wymagające. <b>Przynajmniej do momentu, w którym taki intelektualny marazm nie zacznie mnie mierzić. Wtedy sięgam po Coś Dobrego, licząc na to, że szumne zapowiedzi nie okażą się (znowu) marketingowym przekrętem.</b> <i>Na Wodach Północy </i>było właśnie taką przerwą od książek lekkich i przyjemnych. Dodam: bardzo udaną przerwą.</span><br />
<a name='more'></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-jyRcIipYGTU/WYmUmehYPPI/AAAAAAAAFJ0/5nzkvspIVIo1cGtcMUWvh_lwAhVykSkwACLcBGAs/s1600/ianm.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://2.bp.blogspot.com/-jyRcIipYGTU/WYmUmehYPPI/AAAAAAAAFJ0/5nzkvspIVIo1cGtcMUWvh_lwAhVykSkwACLcBGAs/s640/ianm.jpg" width="640" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">W tym miejscu prawie zawsze wrzucam opis fabuły dostarczony przez wydawcę książki, ale moim zdaniem blurb zdradza zdecydowanie zbyt dużo jak na dość powoli toczącą się akcję. (I błagam, pod żadnym pozorem NIE czytajcie opisu na LubimyCzytać). <b><i>Na Wodach Północy </i>to finalista Man Booker Prize 2016, i przyznaję, że to właśnie dlatego ja się nim zainteresowałam. (Dodatkowym argumentem były też wszędzie widziane przeze mnie bardzo entuzjastyczne recenzje tej opowieści)</b>. Jeżeli chcecie poznać fabułę, to skrótowo wygląda ona następująco: rok 1859, statek wielorybniczy, do którego załogi dołącza Patrick Sumner, były lekarz wojskowy. Wyprawa na wieloryby nie przebiega jednak tak spokojnie, jak powinna, co prowadzi do jej nieoczekiwanego finału.</span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Przyznaję: na początku nie umiałam się w powieść <i>wciągnąć</i>. </b>McGuire trochę pogmatwał, zwłaszcza wstęp jest odrobinę chaotyczny - musiałam czytać go dwa razy, żeby jakoś się w nim odnaleźć. Dopiero od momentu, gdy mężczyźni trafili na statek, coś zaczęło się we mnie przełamywać. <b>A gdy na tymże statku doszło do pewnego dramatycznego wydarzenia (piszę bez spoilerów) gdzieś w jednej trzeciej książki, połknęłam całą resztę opowieści za jednym posiedzeniem. </b>(Choć, rzecz jasna, odbyło się to dopiero po kilku bluzgach właśnie na ten niepasujący mi wstęp).</span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>Świetna jest w <i>Na Wodach Północy</i> zolowska wręcz atmosfera. </b>(Przypis - Emil Zola był jednym z najważniejszych twórców naturalizmu, znanym np. z genialnego <i>Germinala</i> czy świetnej <i>Nany</i>. Ten prąd literacki skupiał się na przedstawianiu świata takim, jaki jest, bez upiększania, z dostrzeżeniem między innymi faktu, że człowiek jest podobny do zwierzęcia - kieruje się instynktem, nie posiada wyższych pobudek, walczy o przetrwanie). McGuire - wzorem największych przedstawicieli tego prądu - nie upiększa, nie koloryzuje. <b>Wprost przeciwnie, opisuje nam wszystkie wrzody, wydzieliny, płyny ustrojowe, traktując je jako normalny element brudnej rzeczywistości bandy mężczyzn, która jest zamknięta ze sobą w małej przestrzeni przez długi czas.</b> (Jakby nie patrzeć - takie sprawy są elementem rzeczywistości każdego z nas, bez względu na płeć, tylko w opisywanym wypadku występują w większym stężeniu). To sprawia, że świat przedstawiony jest <i>mięsisty</i>, a obrazy, które pojawiają nam się w głowie podczas lektury, bardzo sugestywne. Jednocześnie nie mamy wrażenia, że ktoś tutaj coś <i>podkolorował</i> na potrzeby powieści - jest bardzo prawdopodobne, że właśnie tak to wszystko ongiś wyglądało.</span></div>
<span style="font-size: large;">
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-SKYsPPvmBtc/WYmU6yPatXI/AAAAAAAAFJ4/MHj_-Hge0dg-vgF8hVBKHppg2_4-Q_lUQCLcBGAs/s1600/northwaer.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="475" data-original-width="312" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-SKYsPPvmBtc/WYmU6yPatXI/AAAAAAAAFJ4/MHj_-Hge0dg-vgF8hVBKHppg2_4-Q_lUQCLcBGAs/s640/northwaer.jpg" width="420" /></a></span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">W realistycznym opisie nie chodzi jednak tylko o scenerię, przyrodę czy właśnie płyny ustrojowe. McGuire świetnie bowiem opisuje także ludzkie zachowania. Prymitywne, zwierzęce, niewyszukane i dla kogoś patrzącego z zewnątrz nierzadko bezsensowne. <b>Nie ma tutaj konfliktu dobro-zło, nie ma kogoś, kto jest tylko ofiarą, przeciwstawionego komuś, kto byłby tylko agresorem - nawet postaci na dalszym planie na każdą dobrą cechę posiadają dwie złe. </b>I tak, dotyczy to nawet głównego bohatera - nie będzie więc tutaj Tego Złego Świata i Wybranego, Aby Go Naprawić. I dobrze, bo taki obraz jest o wiele bardziej prawdziwy niż to, co najczęściej spotykamy w literaturze.</span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Tą powieścią trudno się bezgranicznie zachwycić; o wiele łatwiej jest ją docenić. <b>Drażni, niepokoi, porusza struny, o których raczej nie chcemy myśleć. Robi to jednak w niepretensjonalny sposób (co nie udało się innej finalistce Bookera, <a href="http://nerwslowa.blogspot.com/2017/07/ksiazka-niebezpieczny-zwiazek-czyli.html">Deborah Levy</a>) i sprawia, że - nawet mimo trudnych początków - chce się ją czytać. </b>Jeżeli chcecie być na bieżąco, jeżeli szukacie dobrego kawałka prozy, jeżeli potrzebujecie czegoś mocniejszego niż bezduszna papka z taśmowo wymyślanych morderstw lub romansów (w sumie od jednego do drugiego niedaleko), to jest to coś dla Was.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;"> </span><br />
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Znajdź mnie też:</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.facebook.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Facebooku</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.instagram.com/nerwslowa/"><i>Nerw Słowa na Instagramie</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://www.goodreads.com/user/show/66086742-nerwslowa"><i>Nerw Słowa na Goodreads</i></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://lubimyczytac.pl/profil/550821/nerwslowa"><i>Nerw Słowa na LubimyCzytac.pl</i></a></div>
</span><span style="font-size: large;"><i>
</i></span></div>
<i><span style="font-size: large;">
</span>
</i><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Księgarni Internetowej Woblink.com</span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="https://woblink.com/"><img border="0" data-original-height="464" data-original-width="1000" height="296" src="https://2.bp.blogspot.com/-roDA2qTdb1k/WYmKWaphxWI/AAAAAAAAFJg/tUlIYYGbXK0YgbCv9GyQZxEsh_TIGcZPwCLcBGAs/s640/logo_woblink.jpg" width="640" /></a></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-size: large;">
</span>Nerw Słowahttp://www.blogger.com/profile/05502623672464708395noreply@blogger.com0